12 kwietnia 2018

„To bank czy dom wariatów?”. Jesienią złożyli pierwszy wniosek o kredyt. Minęło pół roku i… czekają

„To bank czy dom wariatów?”. Jesienią złożyli pierwszy wniosek o kredyt. Minęło pół roku i… czekają

Ile może trwać procedura udzielania kredytu hipotecznego? To po części zależy od tempa, w jakim klient kompletuje dokumenty, ale jeśli już je wszystkie zgromadzi i złoży w banku, to – zgodnie z prawem – decyzja banku powinna zapaść w ciągu 21 dni. Tere fere. Jedna z moich czytelniczek procedurę kredytową przechodzi już od prawie… pół roku. Jak to możliwe?

Epopeja zaczęła się w październiku zeszłego roku, gdy pani Agnieszka – po podpisaniu latem aktu notarialnego zakupu mieszkania i wpłaceniu w ratach 150.000 zł – wystąpiła o kredyt za pośrednictwem doradcy Open Direct (polecił go deweloper).

Zobacz również:

Czytaj też: Nasza zdolność kredytowa. Czy banki nie liczą jej zbyt optymistycznie?

Odsłona pierwsza: PKO BP i Mieszkanie dla Młodych

Moja czytelniczka po raz pierwszy w życiu starała się o kredyt hipoteczny, więc na sprawy proceduralne zarezerwowała sobie aż półtora miesiąca. Uspokajano ją, że przy dużym wkładzie własnym i wysokich dochodach procedura powinna być lekka, łatwa i przyjemna.

„Pensje z mężem mamy bardzo dobre, łącznie prawie 10.000 zł netto, więc również zdolność kredytowa została wyceniona przez doradcę na poziomie o wiele wyższym, niż kwota, która nam była potrzebna do dopłaty przez bank (a potrzebowaliśmy 190.000 zł). O kredyt byliśmy więc spokojni”

Zaczęło się od próby „wbicia się” w program Mieszkanie Dla Młodych (ostatnia dostępna pula pieniędzy była rozdawana na początku bieżącego roku). Z tego względu wybór padł na bank PKO BP, który – jak fama niosła – najszybciej procedował wnioski w ramach programu. Ale choć wniosek pani Agnieszki i jej męża został zapisany w systemie już 3 stycznia rano, to otrzymali odmowę z powodu wyczerpania limitu środków.

Oficjalnie pieniądze skończyły się dopiero kolejnego dnia rano, więc pani Agnieszka złożyła w banku reklamację. Z dzisiejszego punktu widzenia ocenia to jako błąd, bo tylko straciła dwa tygodnie oczekując na propozycję rozwiązania problemu przez PKO. Bank w swojej odpowiedzi zasłaniał się powolnością systemu.

Odsłona druga: ING, bo tanio. I z „przedłużką”

Po nieudanej próbie uzyskania preferencyjnego kredytu pani Agnieszka postanowiła zmienić bank. Ponieważ PKO BP nie przejął się kompletnie sytuacją, pani Agnieszka postanowiła nie brać tam kredytu na standardowych warunkach. W połowie stycznia wybrała się ponownie do doradcy Open Direct (to sieć franczyzowa Open Finance), by wybrać inny bank kredytujący. Wybór padł na ING, bo miał najkorzystniejszą cenowo ofertę.

Czytaj też: Jak porównywać oferty kredytów hipotecznych? Case study

Czytaj też: Bezpiecznie kupić mieszkanie na kredyt? W Polsce to często niemożliwe

Po dwóch tygodniach od złożenia wniosku okazało się, że do wydania decyzji bankowi brakuje karty pobytu męża pani Agnieszki (jest obcokrajowcem). Czytelniczka wysłała skan, ale szybko okazało się, że bank potrzebuje „podpisy klientów na piśmie, które potwierdza dodanie kolejnego dokumentu i przedłuża na wydanie decyzji o 21 dni od momentu dostarczenia go”.

Zamiast – jak to bywa w XXI wieku – honorować wiarygodny skan dokumentu, klienci musieli więc stawić się fizycznie tylko po to, by bank miał tzw. dupokrytkę, że przedłuża termin rozpatrywania wniosku. Było już wiadomo, że po dwóch miesiącach „zabaw” z PKO BP, czas procedur w ING z trzech tygodni wydłuży się do półtora miesiąca.

Czytaj też: Kredyt hipoteczny szybciej, uczciwiej i bez pułapek? Jest nowe prawo

„To jest bank czy dom wariatów?”

Decyzja wstępna – pozytywna – pojawia się jednak wcześniej. Bank prosi jednak o dosłanie potwierdzenia wpłat dokonanych do tej pory oraz dokumentu potwierdzającego adres zameldowania męża pani Agnieszki na terenie RP. Robi się nerwowo, bo z końcem lutego upływa termin wpłaty reszty pieniędzy deweloperowi.

Czytaj też: Kupili mieszkanie na kredyt, ale zostali oszukani. Mieszkania nie ma, raty płacą, a bank zgłosił się po… zabezpieczenie!

Tymczasem na początku marca – po upływie półtora miesiąca od złożenia wniosku kredytowego, bank dochodzi do wniosku, że w umowie nie może być kwota całkowita kredytu (mieszkanie i garaż), ale kwoty muszą być rozbite na dwie części. I jest to dobry pretekst, by przedłużyć datę wydania ostatecznej decyzji o kolejne 21 dni. Potrzebna jest oczywiście znów wizyta w celu złożenia podpisu pod dokumentem potwierdzającym, że klienci nie mają obsolutnie nic przeciwko temu.

Pod koniec marca, gdy powoli kończy się druga 21-dniowa „przedłużka” w rozpatrywaniu wniosku, okazuje się, że dokument z adresem zameldowania męża pani Agnieszki jest niewystarczający.

„Bank informuje nas o tym prawie w ostatniej chwili, mimo iż dokument wysłaliśmy im mailem miesiąc wcześniej! Doradca zapewnił, że mamy już wszelki priorytet zarówno w banku, jak i w całym Open Finance i że zaraz po dostarczeniu dokumentu podpiszemy umowę. Załatwiamy dokument w urzędzie i dosyłamy go mailem, co jednak nie starcza bankowi, gdyż chce również naszych podpisów na… dokumencie, który ponownie (po raz trzeci!) przedłuża czas na wydanie decyzji o 21 dni od momentu dostarczenia go”

Pani Agnieszka w tym momencie czuła się już jak w domu wariatów. Bank za każdym razem „przypomina” sobie tuż przed końcem terminu na rozpatrzenie wniosku, że czegoś mu brakuje. I zamiast spróbować się spiąć i zakończyć procedurę, za każdym razem żąda zgody na „przedłużkę”, ciągając klienta po placówkach. A doradca finansowy nie jest w stanie nic zrobić poza opowiadaniem, że sprawa i klienci są „absolutnie priorytetowi”.

„Zrobiliśmy z mężem wyliczenia, ile będą kosztować nas odsetki ustawowe za kolejny miesiąc poślizgu, jeśli deweloper nie zgodzi się na kolejne przesunięcie wpłaty (miał ją dostać na koniec lutego, a potem na koniec marca). Bank jest u nas na czarnej liście. Również nasz doradca z Open Finance nadszarpnął nasze zaufanie. Nie było widać, by próbował to wszystko przyspieszyć, sami musieliśmy dzwonić i pisać do niego prosząc o interwencję. Mam wrażenie, że gdybyśmy mieli bezpośredni kontakt z bankiem, to byłoby nam o wiele łatwiej naciskać na przyspieszenie wydania decyzji”.

W pierwszym tygodniu kwietnia klienci już bezpośrednio zaczęli kontaktować się z bankiem, dochodząc do wniosku, że doradca finansowy tylko rzeczy spowalnia. Niestety, oprócz informacji, że wniosek jest w toku, pani z banku nie może podać żadnych innych informacji, bo wniosek składał doradca i to on jest punktem kontaktowym w sprawie. Doradca zaś twierdzi, że klienci są „w kolejce do decyzji finalnej”.

Czytaj też: Open Finance, czyli wysoka cena zniszczonej reputacji. Wiedziałem, ze zapłacą za grzechy. Ale że aż tak?

Czytaj też: Składasz wniosek kredytowy? W tym banku czas rozciąga się jak gumka od majtek

Czytaj też: To jakiś żart? Bank zażądał 3000 zł „kary” za kredyt, od którego klient odstąpił zgodnie z prawem!

Decyzja jest, ale… z błędem. Co dalej?

Szybko okazało się, że przy dostarczaniu dokumentów do banku zapodziało się gdzieś potwierdzenie jednego z przelewów, potwierdzającego wkład własny do kredytu. W te pędy został dostarczony. Bank łaskawie nie ściągał klientów do banku, żeby znów podpisali zgodę na przedłużenie rozpatrywania wniosku.

Zamiast tego wydaje wreszcie decyzję finalną. Ale zarówno ona, jak i wygenerowana w centrali umowa… zawierają błąd. Zamiast kwoty 197.000 zł, która była na wniosku i decyzji wstępnej, decyzja finalna opiewa na kwotę o 10.000 zł mniejszą.

„Dzwonimy do doradcy, który informuje, że czeka nas poprawienie umowy. Nie możemy umówić terminu podpisania umowy póki nie mamy poprawnej wersji umowy autoryzowanej przez centralę ING, gdyż z pewnością do placówki zostałaby przesłana niepoprawna wersja. Doradca ma nadzieję, że poprawka wkrótce zostanie uczyniona, a pieniądze z kredytu wreszcie uruchomione”

No, chyba, że w ING dojdą do wniosku, że system nie przepuści takiej niezgodności i trzeba będzie składać zupełnie nowy wniosek kredytowy. Ale czy to ma jeszcze jakieś znaczenie? Jest prawie połowa kwietnia. Klienci zaczęli się starać o kredyt w połowie października zeszłego roku, zaś w połowie stycznia tego roku w docelowym banku. Mamy XXI wiek, erę wysokich technologii, komunikacji elektronicznej. Kurtyna.

Czytaj też: ING udzieli kredytu hipotecznego całkiem przez internet. No, prawie

zdjęcie tytułowe: Free-Photos/Pixabay.com

 

Subscribe
Powiadom o
11 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Anna
6 lat temu

Open Direct marką Open Finance – i wszystko jasne.Nawet w niniejszym artykule odsyła PT Autor do swego artykułu na temat wiarygodności i „twarzy” – utraconej,a jakże! – wskutek nieetycznych działań.

Sosna
6 lat temu

„Również nasz doradca z Open Finance nadszarpnął nasze zaufanie. Nie było widać, by próbował to wszystko przyspieszyć, sami musieliśmy dzwonić i pisać do niego prosząc o interwencję. Mam wrażenie, że gdybyśmy mieli bezpośredni kontakt z bankiem, to byłoby nam o wiele łatwiej naciskać na przyspieszenie wydania decyzji”

Dlaczego mnie to nie dziwi…?

6 lat temu

Co to za patologiczna sytuacja, że to tak nazwę… Nie do pomyślenia. Człowiek traci tyle czasu, nerwów i ochoty na kredyty, że wcale się nie dziwię, że ludzie isę tych kredytów po prosu boją…

oxo
6 lat temu

Po pierwsze, to cyrk jest od połowy stycznia – od tego momentu jest jazda z ING. Wcześniejsze przepychanki z PKO BP nijak się do terminów ING nie mają. Po drugie obcokrajowiec, więc bank ( jak pewnie 90% innych) zaczął wydziwiać z kolejnymi papierami – wtedy robi się ping-pong: szeregowy w banku-analityk w centrali. Po trzecie wątpię, ze to bank „informował z ostatniej chwili”, możliwe, że ta informacja za każdym razem leżała nieruszana w mailach doradcy przez 1-2 tygodnie. Dość prawdopodobne jest też, że ING wziął klienta na przeczekanie, kredytu nie chciał dawać, odmówić formalnie nie było podstaw, więc po cichu… Czytaj więcej »

mborus
6 lat temu

Ja prawie 2 lata czekam aż mi Getin Bank wypłaci rekomensatę na mocy decyzji UOKIK nr DDK 17/2016. W całym banku przez te miesiące spotkałem się z 3 pracownikami, którzy byli mi przychylni (ale przez „system” i tak sami nie mogli się przebić, aby mi udzielić informacji). Większość potrafi się rozłączać przez telefon, odmawiać odpowiedzi, a nawet jeden z pracowników o inicjałach D.P. zapytał mnie do jakiego oddziału w Tworkach mnie przełączyć (mam dowód w postaci nagrania). Pani o inicjałach M.E. mówiła mi że numer 326043001 to nieprawidłowy numer telefonu do banku (mam nagranie). Ale najlepsze jest to, że na… Czytaj więcej »

Radek
6 lat temu

Ja mam podobny przebój za sobą. Winnym jednak nie był bank (ING) tylko pośrednik kredytowy NOTUS. Przez pół roku nie potrafił złożyć prawidłowo (w 2017 r.) wniosku do banku. Dostawał ode mnie wszystkie dokumenty, o które prosił i to bez mała z dnia na dzień, a i tak nie potrafili złożyć wniosku. Najpierw go składali przez 2- czy 3 miesiące, bo z uwagi na błędy bank nie chciał go w ogóle przyjąć, a potem jak już przyjął to….zwrócił. Bo zapomnieli o jakimś załączniku. Usłyszałem, że w ramach rekompensaty zapłacą mi jedną rate ubezpieczenia nieruchomości…

Mua
5 lat temu

Brzmi znajomo. Przedstawiciel Open Finance zwodził nas przez kilka miesięcy, a gdy w końcu podziękowaliśmy mu za współpracę, robił oczy kota ze Shreka udając, że nie wie co było powodem rezygnacji z jego usług. Po czym gdy, z pomocą dewelopera, złożyliśmy dokumenty do PKO BP i PEKAO, odpowiedź mieliśmy błyskawicznie. Co ważniejsze, w jednym wypadku pozytywną. W międzyczasie, również przez błąd pracownika Open Finance, kolega stracił szanse na kredyt hipoteczny na wykończenie mieszkania. Zamiast tego Open Finance zaproponował mu kredyt konsumpcyjny. Krótko mówiąc należy tę firmę omijać szerokim łukiem. Ewentualnie poprosić ich o porównanie ofert, po czym samodzielnie przespacerować się… Czytaj więcej »

Emi
5 lat temu

2 lata temu moja przepychanka trwała równo rok … w miało być bezproblemowo o czym zapewniała mnie pani opiekun klienta z ING. Rok wcześniej kredyt hipoteczny wzięłam z ówczesnym partnerem. Związek się zakończył, ja zadeklarowałam odkupienie udziałów i przejęcie kredytu na siebie. Miałam zdolność kredytową. ING zwodził mnie pół roku !!! Po czym wydali decyzję negatywna. Potem składałam wnioski do kolejnych banków gdzie w ogóle w większości przypadków zaistniała sytuacja była nie do przeskoczenia – transakcja polegająca na spłacie kredytu w ing przy jednoczesnym odkupieniu udziałów od byłego partnera i wrzucenie tego w jeden nowy kredyt. Podkreślam, miałam zdolność kredytowa… Czytaj więcej »

Józek
5 lat temu

Po pierwsze, zanim skorzysta się z usług takiego pośrednika jak Open warto zaczerpnąć o nim opinii, choćby w Internecie – jak wiadomo Open uchodzi za jedną z najgorszych tego typu firm (widać to także w ich wynikach). Po drugie, zawsze można było skorzystać z oferty innego banku i mieć decyzję alternatywną w max. 21 dni. Zadziwiające jest trwanie przy procesie jednego Banku, gdy wyraźnie przebiega on nieprawidłowo. Jeśli chodzi o MdM to temat już był wałkowany i gdzie leży wina nie jest do końca jasne.

Magda
5 lat temu

My też zalatwialismy kredyt hipoteczny ponad pół roku…bardzo dużo stresu było. Ostatecznie deweloper zgodził się podpisać aneks do umowy przedłużając termin wpłaty. Wszystko trzeba było dostarczać na papierze i osobiście. Jak przeczytałam hasło banku znajdujące się na przeciwko mnie na plakacie przy podpisywaniu umowy to dostałam ataku smiechu: tradycyjna bankowość w nowoczesnym wydaniu:)

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu