Każde zakupy internetowe wiążą się z małym dreszczykiem emocji. Czy paczka przyjdzie na czas, czy kurier jej nie poobija, czy sprzedawca nie wyśle nam kota w worku. Pan Sebastian postanowił kupić w internecie meble. Jak sam przyznaje, zawiodła go rutyna i stracił 1.200 zł. „Zawiodłem się nie tylko na sobie, ale też na moim banku”. Czy słusznie?
Jak bezpiecznie robić zakupy w internecie? Nikt tak dobrze nie zadba o nasze pieniądze, jak my sami. Ani bank, ani organizacja płatnicza, KNF czy organy ścigania. Ale nie można zamknąć się w czterech ścianach, a zakupy robić tylko w realu. E-commerce nie kończy się na Allegro, czy Amazonie, które zapewniają przyzwoite bezpieczeństwo transakcji, są też inne sklepy i firmy, które prowadzą sprzedaż na własnej stronie internetowej.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Jednym z sektorów e-handlu jest sprzedaż mebli. Rząd akurat pozamykał teraz salony meblowe, a wiele osób szafy, kanapy i stoły zamawia online. Jak kupować, żeby w najlepszym przypadku się nie rozczarować, a w najgorszym – nie stracić pieniędzy? Oto historia pana Sebastiana. Może Wam pomoże w odpowiedzi na to pytanie.
Zaliczka płatna na konto. „Nie w tym nic podejrzanego”
Podobno na jakość dźwięku, który płynie z wysokiej klasy głośników, ma wpływ domieszka złota (jako idealnego przewodnika) zawarta w przewodach, a także jakość wykonania podstawek pod głośniki (żeby nie wpadały w niepotrzebne wibracje). Dlatego żeby usłyszeć w każdym szczególe noworoczny koncert wiedeńskich filharmoników nasz czytelnik postanowił zamówić porządny stolik RTV i podstawy pod kolumny głośnikowe w firmie Fosaudio. Informacje o firmie znalazł na portalach branżowych dla koneserów dobrej jakości sprzętu hi-fi (czy raczej już hi-end, czyli z najwyższej półki).
Zamówienie o wartości 2.100 zł złożył w czerwcu. Firma zrobiła projekt, wyceniła usługę i poprosiła o zaliczkę – 1.200 zł, bo tez tego nie ruszy z robotą. I podała numer konta do przelewu. Firma jest mała, nie przyjmuje zbyt dużo zamówień internetowych, nie ma też swojego „regularnego” e-sklepu. Stąd pomysł, żeby zaliczka była zapłacona zwykłym przelewem. Co może pójść nie tak? – pomyślał pan Sebastian.
Mijały tygodnie, stolarze firmy wyczarowywali z kawałków dębu i buku kształty, które zaczynały przypominać stolik i dwie podstawki. Ale robota nie paliła im się w rękach, bo termin zamówienia minął, a kuriera z pakunkiem nie było. Minęło już tak dużo czasu, że nawet przeciętny stolarz dałby radę umeblować całe mieszkanie. W końcu, po ponagleniach czytelnika, firma wysłała zdjęcia owoców dotychczasowej pracy.
„To była jakaś tragedia. Meble na ich stronie wyglądały zupełnie inaczej. Lepiej. Poprosiłem by poprawili zamówienie i by wyglądało tak jak w katalogu. A firma na to, że reklamacje – owszem – uwzględniają, ale dopiero jak klient produkt odbierze i zapłaci całość ceny. Poprosiłem żeby wystawili mi fakturę proforma, bym ewentualnie mógł odebrać zamówienie… i tu korespondencja się urwała. Firma więcej nie odpowiedziała”
Czy ratunek przyjdzie ze strony banku?
Pan Sebastian powoli zaczął zdawać sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, w której się znalazł. W międzyczasie zaczął głębiej szukać informacji o firmie, aż odezwał się do niego przez jedną z facebookowych grup, inny meloman, któremu firma wysłała meble „odstające jakością od tego, co jest na ich stronie”.
„Sytuacja wprowadziła mnie w niepokój. Udało mi się ustalić, że firma, do której zrobiłem przelew, nie istnieje. A prawdziwym wykonawcą mebli jest firma, która wyciska z klientów dodatkowe pieniądze za naprawy zrobionych przez siebie mebli”
Pan Sebastian napisał reklamację swojego banku, Credit Agricole, z którego wyszedł przelew. W reklamacji opisał stan faktyczny (firma wzięła pieniądze, nie wykonała usługi) i zażądał zwrotu pieniędzy z rachunku beneficjenta. Jak pewnie wielu z Was zgaduje – szansa na sukces nie była duża. Odkręcenie nawet tylko omyłkowych przelewów jest bardzo trudne, a odkręcenie przelewów, których nie chce oddać adresat, to już jest Mount Everest.
Credit Agricole odpisał, że zgodnie z prawem on jako bank, do którego został złożony wniosek o zwrotu przelewu, może jedynie przekazać prośbę do banku odbiorcy, aby ten skontaktował się z kontrahentem i zapytał go, czy może byłby łaskaw oddać zaksięgowane już pieniądze. Czy tak się stało? Santander – bank odbiorcy – odpowiada, że odbiorca nie ustosunkował się do próśb o zwrot.
W istocie, bank nie miał wielkiego pola działania. A to jakie miał, jest określone w granicach prawa, a ono nie przewiduje, że przelew można wycofać. Pamiętacie aferę z wielkim oszustwem sklepów 66procent i RetroBut? Na tanie buty Nike dały się nabrać tysiące osób, pieniądze trafiły do spółki Japan Style Limited. Wtedy też ktoś zaproponował aby wycofać przelewy. Oczywiście nie było to możliwe.
„W finansach pracuję od 15 lat, a przy zapobieganiu transakcji przestępczych pracowałem niemal przez 9 lat i w głowie mi się nie mieści, że bank nic nie zrobił, by mi pomóc w sytuacji, w której czas działania jest najważniejszy. W reklamacji do banku wszystko szczegółowo opisałem, podałem przypadek na tacy i gdyby bank prawidłowo zareagował, prawdopodobnie udałoby się zablokować środki na koncie odbiorcy. Przyznam, że sam się na sobie zawiodłem a potem zawiodłem się mocno na banku”
– konstatuje czytelnik.
Chargeback lepszy od organów ścigania? „Do oszustwa droga daleka”
Prawdopodobnie pan Sebastian bez większych problemów odzyskałby pieniądze, gdyby za zamówienie zapłacił kartą i skorzystać z procedury reklamacyjnej w trybie chargeback. W jej ramach jeśli kontrahent nie dostarczył produktu lub usługi, nabywca może odzyskać pieniądze, bank z pomocą organizacji płatniczej cofa przelew z karty.
Bank zachęcał naszego czytelnika do złożenia stosowanych zawiadomień do organów ścigania. Pan Sebastian poszedł za tą radą, ale prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia. Dlaczego? Lektura uzasadnienia jest bardzo pouczająca.
„Nie każde niewykonanie, a tym bardziej nienależyte wykonanie przez stronę umowy spoczywającego na niej zobowiązania jest oszustwem”
– czytamy. I że kluczowe jest to, czy dana firma miała zamiar dokonania oszustwa już w chwili sprzedaży (tak działały oszukańcze sklepy obuwnicze), czy też nie zrealizowała zamówienia, bo przedsięwzięcie ją przerosło. I że jakby co, to poszkodowany zawsze może skorzystać z pozwu cywilnego.
A to ni mniej, ni więcej oznacza, że jeśli firma będzie się zasłaniać dowolną wymówką (że pracownicy poszli na urlop, że wybuchła pandemia, że pracowników ogarnął „leń”) i nie wywiąże się z umowy, odzyskanie pieniędzy będzie prawie niemożliwe.
Uczciwy sklep zwykle oferuje możliwość zapłaty kartą, BLIK-iem, przelewem czy za pobraniem. Ale to nie znaczy, że sklep, który takiej możliwości nie ma, jest nieuczciwy. Może dla niego zakupy online to nisza i sprzedaje w ten sposób niewielki odsetek swoich produktów. Lepiej jednak kupować tam, gdzie opcji płatności jest co najmniej kilka.
Jaki będzie finał sprawy? Zapytaliśmy firmę Fosaudio, czy jest szansa na polubowne rozwiązanie. Czekamy na odpowiedź.
————————-
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W najnowszym odcinku środowego podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o tegorocznym Sylwestrze (czy można zarezerwować hotel i czy oddadzą pieniądze gdyby premier zrobił to, co z cmentarzami), o bezpiecznych patentach na walkę z inflacją (podajemy aż cztery pomysły!), o tym skąd wziąć lekarzy do walki z wirusem (z Niemiec, z Ukrainy, ze… szkoły?), o tym czy nieruchomości to naprawdę tak pewna inwestycja, jak myślą niektórzy (naprawdę wierzycie, że nie skonfiskują? to posłuchajcie tego) oraz o wpadce ubezpieczeniowej porównywarki.
Zapraszamy do posłuchania: trzeba kliknąć tutaj albo w baner poniżej.
źródło zdjęcia: PixaBay