Niezależnie od tego ile litrów atramentu oraz ile tysięcy znaków w internecie pochłaniają ostrzeżenia przed tym, żebyśmy się zadłużali bez pamięci i ponad miarę – w Polsce trwa boom kredytowy. Dotyczy on zarówno dużych kredytów hipotecznych, jak i tych drobniejszych – konsumpcyjnych. Rocznie pożyczamy na konsumpcję 80 mld zł. Jeśli już tak musi być, ro róbmy to rozsądnie
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Z kredytami największy kłopot tkwi nie w tym, że je w ogóle zaciągamy – już pogodziłem się z myślą, że żyjemy w erze konsumpcyjnego szału i po prostu musimy z tego wyrosnąć – lecz w tym, iż w większości przypadków zaciągamy kredyty i pożyczki nieroztropnie. Przepłacamy haniebnie, gwałcąc zasady racjonalnego zaciągania zobowiązań. A to kończy się bardzo często wpadnięciem w pułapkę zadłużenia.
W pierwszej połowie tego roku same tylko banki udzieliły kredytów konsumpcyjnych aż 3,6 mln osób. Ich łączna wartość to 42 mld zł, czyli o 8% więcej, niż w tym samym okresie roku ubiegłego (tak pisze w swoich raportach Biuro Informacji Kredytowej). W sumie do spłaty mamy już 188 mld zł w drobnych kredytach na konsumpcję (nie licząc „dużych” kredytów hipotecznych!).
Relacja sumy pożyczonych na konsumpcję pieniędzy do produktu krajowego brutto Polski (czyli wartości tych wszystkich dóbr i usług, które wszyscy obywatele wytworzyli) wynosi już 10%, co stawia nas w ścisłej czołówce stosunkowo najbardziej zadłużonych konsumpcyjnie krajów w Europie (obok Greków i Bułgarów). Mniej więcej połowa Polaków ma jakieś zadłużenie (nie tylko bankowe), a 2,5 mln osób nie jest w stanie go terminowo spłacać.
Czytaj też: Więcej oszczędności? Wyższe pensje? Rodzina 500+? A w bankach po staremu. Nowy rekord!
Czytaj też: Kiedy kredyt staje się toksyczny? Wystarczy, że spełni te trzy warunki
Czytaj też: Połowa Polaków ma długi. 2,5 mln ich nie spłaca. Ilu już nie spłaci? Sprawdzam!
Kredyt kredytowi nierówny. Dlaczego pożyczamy?
W cyklu „Pożyczaj z głową” będę Wam radził jak zadłużyć się rozsądnie, racjonalnie, możliwie najkorzystniej i najwygodniej. Jakich instrumentów użyć, by kredyt był najtańszy z możliwych, jak wygodnie i błyskawicznie porównać oferty różnych instytucji finansowych i jak wykorzystać technologiczne zdobycze XXI wieku w swoim dobrze pojętym interesie.
Ludzi zaciągających kredyt można podzielić na kilka kategorii. Jedni pożyczają, bo nie mają innego wyjścia (lub też tak im się wydaje). Inni pożyczają, bo nie chcą lub nie potrafią odmówić sobie jakiejś przyjemności. Jeszcze inni pożyczają, bo uważają, że dzięki temu będą mogli „zainwestować” w siebie. Jeśli np. zaciągam kredyt po to, by „zrobić” prawo jazdy i później pracować jako zawodowy kierowca, to jest to rodzaj inwestycji w przyszłe zarobki.
Trzy cechy „mądrego” kredytu
Rozsądny kredyt powinien spełniać dwie cechy. Po pierwsze: powinien być przemyślany pod kątem „biznesplanu”, a po drugie powinien być optymalny pod względem kosztów i terminów. Można dodać jeszcze trzeci parametr – powinien być możliwie wygodny „w użyciu”. W końcu żyjemy w XXI wieku, w którym czas też ma wartość rynkową. Mamy tyle możliwości spędzania tego czasu, że czynności „techniczne”, jak np. procedury bankowe, nie powinny zabierać nam godzin, ani dni, lecz co najwyżej minuty.
O co chodzi z tym biznesplanem? Spokojnie, nie chcę nikogo namawiać, żeby pożyczkę gotówkową zamieniać w wielki projekt menedżerski. Nie o to chodzi. Ale zanim pójdziesz do banku lub pośrednika po pieniądze, powinieneś (lub powinnaś) wiedzieć jaką mniej więcej ratę miesięczną wytrzyma twój budżet oraz skąd i w jakim czasie realnie będziesz w stanie pozyskać pieniądze na spłatę kredytu.
Jeśli myślę o „biznesplanie kredytowym”, to mam na myśli właśnie te dwie rzeczy. Potrzebuję 2000 zł na nową pralkę i lodówkę? W porządku, ale ile miesięcznie będę w stanie za to płacić, żeby nie stracić płynności finansowej (300 zł miesięcznie, 500 zł)? Warto to wiedzieć i iść po pieniądze już w wymyślonym brzegowymi parametrami. I mniej więcej mieć plan skąd wezmę kasę, żeby kredyt spłacić (dodatkowe przychody w przyszłości).
Co to znaczy, że kredyt powinien być optymalny? Poza dopasowaniem kosztów miesięcznych do budżetu domowego to powinna być po prostu możliwie najlepsza oferta ze wszystkich dostępnych. A więc taka, która będzie wiązała się z jak najmniejszymi odsetkami. Pieniądz to pieniądz, we wszystkich bankach wygląda tak samo. Nie ma więc powodu brać go drożej, skoro gdzieś jest taniej.
Pieniądz jest wszędzie taki sam, ale jak znaleźć najtańszy? Chaos coraz większy
Kłopot w tym, że dziś możliwość ogarnięcia wszystkich możliwości pożyczenia pieniędzy jest w zasadzie poza percepcją przeciętnego konsumenta. Kiedyś było osiem banków i wystarczyło wziąć z gazety oprocentowanie kredytu w każdym z nich. Dziś mamy banki, pośredników finansowych, pozabankowe firmy pożyczkowe. Mamy kredyty w smartfonie, raty w sklepie, pożyczki w ramach platform takich jak Allegro. Pieniądz jest ten sam, ale jego ceny w każdym miejscu są inne.
A różnice są znacznie większe, niż można byłoby przypuszczać. Teoretycznie tak być nie powinno, bo jeśli sprzedaję w sklepie smalec, to on powinien wszędzie kosztować mniej więcej tyle samo. Ale różnice między najtańszą, a najdroższą ofertą kredytu dla typowego konsumenta sięgają niekiedy kilkuset procent. Zrobiłem kiedyś taki test na sobie – poszedłem do kilku banków, firm pożyczkowych i pośredników i poprosiłem o taką samą pożyczkę. Dostałem oferty różniące się kosztami dwukrotnie. A więc mogłem pożyczyć pieniądze płacąc za to umownie 100 zł, albo 200 zł.
Na tym polu zaczęły kiełkować porównywarki kredytów. Przez chwilę wydawało się, że to będzie dobre antidotum na szum informacyjny. Ale dziś oferty kredytów i pożyczek są zbyt wielopłaszczyznowe i zindywaidualizowane, by wynik „wypluwany” przez porównywarkę mógł cokolwiek miarodajnego oznaczać.
Owszem, z ofert w porównywarkach mniej więcej wyjdzie gdzie pieniądz jest tańszy i łatwiejszy, a gdzie droższy i obwarowany jakimiś warunkami. Ale w XXI wieku istnieje tyle sposobów badania naszej wiarygodności płatniczej (łącznie z prześwietlaniem naszej aktywności w mediach społecznościowych, to tzw. social scoring), że tak naprawdę każda oferta kredytu – choć banki i pośrednicy wystawiają ją w ułamku sekundy – jest ofertą „tylko dla ciebie”.
Sądzę, że szum informacyjny mogą ogarnąć internetowe firmy, które będą z jednej strony agregowały oferty wielu instytucji finansowych, a z drugiej będą w stanie wycisnąć z nich właśnie takie oferty „tylko dla ciebie” – nie teoretyczne, lecz wiążące. Jedna z takich platform – Bancovo – jest Partnerem niniejszego cyklu artykułów. Zerknijcie w wolnej chwili na jej stronę i zobaczcie jak to chodzi.
Kiedyś (jak startowali) nawet ich recenzowałem. Zobacz tutaj
Bankowcy lubią monopole. A klienci?
Takie platformy nie mają dziś łatwo. Dziś jeszcze bankowcom się wydaje, że nie potrzebują tego typu „dziwadeł”. Że mogą same „podpiąć” się do sieci handlowych, e-sklepów, porównywarek i oferować swój produkt kredytowy w warunkach monopolu lub przynajmniej bardzo ograniczonej konkurencji. Dziś jeszcze tak jest, ale…
To może działać tylko wtedy, gdy klient jest nieogarnięty. Nie porównuje ofert, nie wie czy rata 200 zł za 1000 zł kredytu na rok to dużo czy mało, nie umie sprawdzić czy gdzieś miałby taniej. Mając takich klientów rzeczywiście żaden bank nie potrzebuje konkurencji. I nie potrzebuje być bezpośrednio porównywanym z konkurencją.
Moja walka toczy się o to, żebyśmy my – jako konsumenci – byli jak najbardziej ogarnięci. Żebyśmy umieli odróżnić pieniądz tańszy od droższego. Bardziej opłacalny od śmieciowego. Okazyjny od lichwiarskiego. Im więcej takich konsumentów będzie, tym większą popularność będą zdobywały platformy potrafiące porównywać „na żywo” konkretne, spersonalizowane pożyczki.
A im więcej konsumentów będzie chciało korzystać z takich produktów, tym więcej banków będzie zainteresowanych, by wystartować w takiej grze w otwarte karty. Bo to też jest sprawa wizerunku. Jeśli jesteś na takiej platformie jak Bancovo czy którejś z konkurencyjnych, to znaczy, że nie masz nic do ukrycia. Może masz nieco droższą ofertę od konkurenta, ale pokazujesz ją uczciwie, nie obawiając się bezpośredniego starcie. Może klient wybierze konkurenta, a może ciebie, bo masz lepszą, bardziej wiarygodną markę.
Będę wspierał – także w ramach tego cyklu, ale nie tylko – instytucje finansowe, które nie będą się obawiały występować na tego typu platformach, bo jest w najlepiej pojętym interesie konsumenta, by móc porównać jak najwięcej ofert w jednym miejscu i to nie ofert „teoretycznych”, lecz rzeczywistych. To oznacza lepszą, pełniejszą informację, możliwość optymalizowania swoich decyzji, większą efektywność i premiowanie najlepszych ofert (a więc poprawianie całego rynku).
Jak znaleźć optymalny kredyt?
Dziś, gdy plaftormy porównujące „realne” ceny kredytów jeszcze są na dorobku, radzę moim czytelnikom szukającym optymalnego kredytu, by skorzystali z tych kilku rad.
Po pierwsze: nie spiesz się. Wybierając pierwszą ofertę z brzegu niemal na pewno przepłacisz. Porównaj co najmniej cztery, pięć ofert, bo dopiero takie porównanie da Ci orientację w jakich widełkach ceny pieniądza się możesz poruszać.
Po drugie: porównuj RRSO, czyli stopę oprocentowania pieniędzy uwzględniającą wszystkie koszty (poza ubezpieczeniem, ale ono jest nieobowiązkowe) oraz wartość pieniądza w czasie. Z reguły kredyt o niższym RRSO jest tańszy (zaburzenia od tej reguły się zdarzają, ale są bardzo rzadkie).
Po trzecie: nie daj się „ubrać” w kredyt wyższy, niż potrzebujesz. Pożyczanie „z górką” i „na wszelki wypadek” jest dobrą metodą, by wpaść w pętlę zadłużenia.
Po czwarte: chcąc poznać prawdziwy koszt kredytu pytaj o miesięczną ratę. Jeśli masz kredyt w wysokości 1000 zł na 12 miesięcy z ratą po 100 zł miesięcznie, to koszt tego kredytu wynosi 200 zł. A jeśli masz taki sam kredyt na dwa lata z ratą 60 zł, to jego koszt wyniesie 440 zł. Rata niższa, a koszt wyższy.
Po piąte wreszcie: zwróć uwagę na elastyczność kredytu. Możliwość wcześniejszej spłaty, zmiany terminu spłaty poszczególnych rat, możliwość otrzymywania powiadomień o zbliżającym się terminie spłaty.
Do wielu dobrych kredytów klienci już nie mają szans dotrzeć
Trzecim parametrem, który pozwala zoptymailizować kredyt jest wygoda. Z reguły łatwy pieniądz jest droższy, niż ten, za którym trzeba się nabiegać. Ale obok tej zasady funkcjonuje druga – że są instytucje finansowe bardziej i mniej zaawansowane technologicznie. Są takie, które ten sam pieniądz są w stanie udostępnić w ciągu minut i godzin oraz takie, które ten sam pieniądz (po tej samej cenie) będą udostępniały w ciągu dni.
Dziś klienci bardzo często nie docierają do wielu banków mających dobrą, tanią ofertę, a jednocześnie zaciągają pożyczki w pozabankowych firmach pożyczkowych. Pieniądz jest tam wielokrotnie droższy, ale ergonomia, wygoda i nowoczesność kontaktu z instytucją finansową sprawia, że klient nie ma szansy na optymalizowanie swoich decyzji pod względem kosztowym. Optymalizuje ją pod względem procesowym.
Mając instytucję finansową bez nowoczesnego „interfejsu” i przyjazną firmę pożyczkową wielu wybierze tę drugą, w ogóle nie rozpoznając konkurencyjnych ofert. Nie można oczekiwać, że wszystkie banki będą takimi wodotryskami technologicznymi jak mBank, Alior, Santander, czy Bank Millennium. Ale być może technologiczne platformy kredytowe dadzą szansę na pokazanie się także tym bankom, które trochę zostały w tyle.
źródło zdjęcia tytułowego: Bancovo.pl
————————————————————-
Ten tekst jest częścią cyklu edukacyjnego „Pożyczaj z głową”, którego Patronem jest Bancovo, pierwsza na polskim rynku platforma umożliwiająca porównywanie wiążących ofert kredytowych „na żywo” z możliwością skorzystania z nich przez internet.