Kiedy wchodził w życie program Rodzina 500+, wiele osób prognozowało, że może on zabić firmy udzielające pożyczek na drobne kwoty, tzw. chwilówki. Po co się bowiem zapożyczać, jeśli pieniądze spadają z nieba? Czy po kilku latach działania programu te przewidywania znalazły uzasadnienie? Sprawdziłem
Prawie w ogóle nie oglądam telewizji, ale ostatnio miałem okazję nieco więcej popatrzeć w ekran. Zawsze fascynowały mnie telewizyjne reklamy – trochę śmieszyły, ale z reguły mówiły sporo o naszym społeczeństwie. Gdybym miał opisać Polaków przez pryzmat wieczornego pasma reklamowego, to napisałbym, że pijemy hektolitry piwa, faszerujemy się medykamentami (sezon przeziębieniowy?), kupujemy samochody (oczywiście nowe), robimy zakupy spożywcze i się upiększamy (reklamy kosmetyków).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
No i na potęgę korzystamy z usług finansowych. Banki w ostatnim czasie głównie reklamują produkty oszczędnościowe (Bank Millennium, Getin Bank), a Credit Agricole (twarzą jego kampanii jest Dawid Podsiadło) stoi w rozkroku – prowadzi kampanię wizerunkową, a więc znajdziemy spoty reklamowe zachęcające zarówno do łatwego przeniesienia konta, jak i do wzięcia kredytu gotówkowego, w ramach którego bank spłaci za nas ostatnią ratę. Tę reklamę prześwietlał niedawno Maciek Samcik.
Co mnie uderzyło? Stosunkowo dużo reklam firm pożyczkowych. Pożyczkę „bez kosztów” (spłacasz tyle, ile pożyczasz) promuje w telewizji Vivus, do brania chwilówek zachęca też Provident. Aktywnie reklamuje się też firma Smartney, należąca do francuskiej grupy Oney Bank, która na polskim rynku działa od kilku miesięcy.
Przeczytaj też: Pięć odsłon antylichwy, czyli tak politycy walczą z drogimi pożyczkami. Czy najnowszy antylichwiarski pomysł PiS rozwali system?
Przeczytaj też: PSD2 rusza na poważnie! Klienci „lwa”od dziś mogą zobaczyć w ING Online konta i karty, które mają w innych bankach. Przetestowałem!
Kolejny bat na firmy pożyczkowe
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jakiś czas temu branżę chwilówkową znowu postraszyli politycy planami kolejnego zaostrzenia tzw. ustawy antylichwiarskiej. Na branżę padł blady strach, a organizacje zrzeszające te firmy lamentowały, że przykręcenie śruby oznacza, że większość firm zniknie z rynku. A banki zaczęły robić przymiarki do tego, jak przejąć klientów po ewentualnym znikaniu firm pożyczkowych.
Część branży chwilówkowej próbowała nawet zrobić wybieg, tworząc kodeks dobrych praktyk firm pożyczkowych. Ten ruch można było odebrać w taki sposób, żeby politycy nie mieszali nic w maksymalnych kosztach pożyczek, które mogą uśmiercić branżę, w zamian firmy pożyczkowe będą udzielać pożyczek odpowiedzialnie, a próby nadmiernego zadłużania klientów będą piętnowane.
Przeczytaj też: Unijna dyrektywa PSD2 miała zwiększyć nasze bezpieczeństwo. Ale… chyba coś poszło nie tak. „Absurd. Pogorszyli zamiast poprawić”
Przeczytaj też: Jedni zabrali klientom zlecanie przelewów przez telefon, inni wycinają debet w koncie… „Bo klienci nie korzystają”
500 plus pomaga czy przeszkadza?
W minionej kadencji parlamentu ustawy antylichwiarskiej nie zmodyfikowano (pytanie czy tylko dlatego, że zabrakło na to czasu?). Ale to niejedyne zmartwienie firm pożyczkowych. Postanowiłem sprawdzić, jaki wpływ na ich kondycję ma program Rodzina 500+, który – przypomnijmy – od niedawna funkcjonuje w rozszerzonym formacie – z budżetu państwa, czyli naszych podatków, wypłacana jest „pięćsetka” na każde niepełnoletnie dziecko.
Kiedy program 500+ wchodził w życie, mówiono, że jedną z jego pierwszych ofiar będą właśnie firmy pożyczkowe, zwłaszcza te, które specjalizującą się w udzielaniu drobnych pożyczek. No bo po co zapożyczać się na 500 czy 1000 zł, skoro te pieniądze spadają teraz „z nieba”?
Nowej ustawy uderzającej w chwilówki nie ma, ale czy program 500+ faktycznie dał się we znaki pożyczkodawcom? Co mówią o tym dane? Niestety, branża pożyczkowa nie musi raportować, ile pożyczek udziela. Takie dane, choć niepełne, gromadzi Biuro Informacji Kredytowej, bo coraz więcej pożyczkodawców z nim współpracuje (BIK szacuje, że ma dane, które są w stanie opisać mniej więcej połowę rynku pożyczkowego).
Przeczytaj też: Program lojalnościowy dla posiadaczy kart Mastercard po nowemu. „Bezcenne Chwile”, czyli ciułaj procenty i wejdź do strefy premium
Przeczytaj też: Jego grafiki każdy Polak ma w portfelu. Zmarł Andrzej Heidrich, twórca polskich banknotów, którymi płaciliśmy za komuny i płacimy dziś
Z opublikowanych właśnie danych za wrzesień 2019 r. wynika, że firmy pozabankowe współpracujące z BIK udzieliły w poprzednim miesiącu ok. 219.000 pożyczek. To o blisko 6% więcej, niż we wrześniu 2018 r., ale o 3,5% mniej, niż w sierpniu 2019 r. (a kolei w sierpniu, w porównaniu z lipcem, sprzedaż zanurkowała o 7,6%).
Jeśli chodzi o wartość, to we wrześniu firmy pożyczkowe udzieliły finansowania o wartości 531 mln zł – o 4,7% mniej niż we wrześniu 2018 r. i o 5,2% mniej niż w sierpniu tego roku. Jednym słowem – dane potwierdzają recesję w branży. Dynamika sprzedaży pożyczek pozabankowych – poza kilkoma wyjątkowymi miesiącami – spada zresztą od kwietnia 2018 r.
Duży kredyt dzięki 500+
Te dane pokazują, że transfery socjalne – ale też wyższe płace i w ogóle mniejszy lęk o utratę pracy – z pewnością odebrały firmom pożyczkowym część klientów. Ale gdy program uruchomiono, zastanawiałem się, czy 500 plus wpłynie na zmianę polityki firm pożyczkowych, a więc czy otrzymywanie świadczenia może być trampoliną do ubiegania się o większe kredyty. Jeśli ktoś dostaje co miesiąc ekstra 500 zł, to ta kwota powinna wystarczyć na spłatę raty pięcioletniego kredytu o wartości ok. 25.000 zł (z oprocentowaniem 10% i 10-proc. prowizją).
Zresztą uruchomienie programu 500+ zbiegło się w czasie z modyfikacją oferty. Firmy pożyczkowe zaczęły odważniej iść w kierunku wyższych dostępnych kwot pożyczek udzielanych na dłuższy okres. Taki model przyjęła np. wspomniana już firma Smartney, która oferuje pożyczki aż do 60.000 zł i na okres do 5 lat.
Przeczytaj też: Najem mieszkań zwariował? W Warszawie płaci się 2500 zł za klitkę. A w Berlinie uradzili, że… zamrożą czynsze na pięć lat. Dobry ruch?
Przeczytaj też: Zwrot prowizji to marzenie ściętej głowy? Niekoniecznie! Wyrok TSUE jednak działa. Pani Magda odzyska ponad 5.000 zł i coś jeszcze…
500+ i efekt trampoliny
Gdy w internetowej wyszukiwarce wpiszemy „pożyczka na 500 plus”, wyskoczy lista wyników długa jak świat. Nie ma chyba firmy pożyczkowej, która nie akceptowałaby świadczenia 500+ (i nie podkreślała tego w swoim marketingowym przekazie) jako czynnika poprawiającego zdolność kredytową. Ale jeśli ta nowa filozofia miałby pomóc firmom pożyczkowym, powinniśmy zobaczyć efekt w postaci np. wzrostu sprzedaży pożyczek o wyższych kwotach. A tu też spadki.
Jak podaje BIK, dodatnia dynamika liczby udzielanych pożyczek w okresie od stycznia do września 2019 r. dotyczyła pożyczek od 1.000 zł (+5,3%) i przedziału od 2.000 do 3.000 zł (wzrost o 6%). Najwyższą ujemną dynamikę w ujęciu liczbowym oraz wartościowym w okresie pierwszych dziewięciu miesięcy 2019 r. (w porównaniu do analogicznego okresu z poprzedniego roku) odnotowano w przypadku pożyczek z przedziału kwotowego od 3.000 do 5.000 zł, odpowiednio o 6,4% i 7,2%.
Ale o tym, że mamy do czynienia z „efektem trampoliny” (dzięki 500+ bierzemy większy kredyt) może świadczyć zmiana struktury udzielanych pożyczek. Między styczniem i wrześniem 2019 r. pożyczki do 1.000 zł stanowiły 38% liczby udzielonych pożyczek, ale tylko 9% ich wartości. Natomiast pożyczki powyżej 5.000 zł to jedynie 11% udzielonych pożyczek, ale aż 40% wartości. Jest więc coś na rzeczy.