Znamy już wyniki corocznego badania inwestorów. Na podstawie kilku tysięcy ankiet (w tym roku ponad 7000) badacze określają w nim kim jest polski inwestor giełdowy, a kto nim nie jest :-). Wnioski nie są optymistyczne. Jak tak dalej pójdzie, to za 20 lat prezes warszawskiej giełdy będzie mówił, że inwestorzy „odchodzą z parkietu naturalnie” (parafrazując prezesa PKO BP, który kilka lat temu przyznał, że w taki sposób zmieniała się jego baza klientowska :-)). Z ogłoszonego w czwartek raportu wynika, że średnia wieku inwestora giełdowego jest z roku na rok coraz wyższa (drugi wykres poniżej) i że coraz mniej jest inwestorów mających w inwestowaniu na giełdzie mały staż (pierwszy wykres). Oznacza to, że na giełdę napływa coraz mniej nowych inwestorów, co zresztą widać też po spadających obrotach.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Na rynek akcji nie napływają nowi inwestorzy, bo nie mają skąd napływać. Z różnych badań, które cytowałem już w blogu wynika, że ponad 50% Polaków nie ma żadnych oszczędności, a tylko 10% ma porządny spadochron finansowy. Ta grupa już zaspokoiła swoje podstawowe potrzeby i inwestuje pieniądze, prawdopodobnie też na parkiecie. To z niej rekrutują się coraz starsi (ale i coraz zamożniejsi) inwestorzy. Dziś średni portfel inwestycji giełdowych inwestora indywidualnego to 50.000 zł, więc w tej grupie jest jeszcze duży potencjał.
Ale jeśli chcemy mieć na giełdzie setki tysięcy nowych inwestorów, którzy przyniosą na giełdę część swojego kapitału, to musimy ich sobie „wychować”, rekrutując z grupy ok. 25-30% Polaków, którzy mają już wystarczające dochody, żeby systematycznie gromadzić oszczędności, lecz z różnych przyczyn tego nie robią. W większości dlatego, że nie czują potrzeby, ale część z nich np. nie ma odpowiedniej wiedzy, albo po prostu nie zna mechanizmów ułatwiających systematyczne gromadzenie oszczędności.
Droga na giełdowy parkiet – po to, by mogli tam lokować część swoich długoterminowych zaskórniaków – powinna wieść przez fundusze inwestycyjne, które dobrze nadają się dla początkujących inwestorów (choć nie są najbardziej efektywną formą lokowania oszczędności). Zbudowanie nawyku oszczędzania i gromadzenia długoterminowych oszczędności wśród ćwiartki jeszcze nie zamożnych, ale już dobrze rokujących finansowo Polaków to jedyna możliwość, by inwestorzy giełdowi przestali się kisić we własnym sosie.
Jak to zrobić? Zanim przejdę do wypisywania recepty proszę obejrzyjcie cykl klipów wideo o tym jak od oszczędzania drobnych pieniędzy na koncie oszczędnościowym przejść do długoterminowego oszczędzania za pomocą funduszy inwestycyjnych. W klipach „Od oszczędzania do inwestowania” na kanale „Subiektywnie o finansach” na Youtube znajdziecie mnóstwo ciekawych danych, które przekonają Was, że być może nie taki diabeł straszny.
DEPOZYT KONTRA DYWIDENDA. Aby przekonać ludzi, że rynek kapitałowy to nie hazard i bukmacherka, trzeba zwrócić ich uwagę na dywidendę jako czynnik budowania kapitału niezależny od wyceny rynkowej spółek. Mam kawałek dużej, solidnej spółki, ona wypłaca mi co roku dywidendę i nie ma wielkiego znaczenia, czy jej cena rośnie, czy spada. W długim terminie realna wartość tej spółki – także ta wyrażona ceną akcji – powinna być coraz wyższa, a w krótszym liczy się tylko dywidenda, która jest zamiennikiem odsetek od bankowego depozytu. Ten ostatni, choć uchodzi za bezpieczny, też nie gwarantuje utrzymania realnej wartości pieniądza. Wystarczy, że rząd „wyprodukuje” wysoką inflację.
ULGI NA DŁUGIE INWESTOWANIE. Jeśli chcemy zaktywizować tych, którzy jeszcze nie mają tyle pieniędzy, żeby „inwestowało im się samo”, to chyba nie ma innego sposobu, jak odświeżyć Pracownicze Programy Emerytalne. Odciąganie pieniędzy na długoterminowe oszczędzanie już w momencie wypłaty wynagrodzenia sprawdziło się już w wielu krajach i tylko u nas nikt nawet nie próbuje rozbujać zainteresowania programami emerytalnymi w zakładach pracy. A dopóki to pracodawca nie będzie miał interesu w tym, żeby zaproponować pracownikowi udział w takim programie, dopóty nie będzie to popularna forma oszczędzania. Pracodawca nie tylko nie powinien być obciążany zbyt skomplikowaną papierologią z tytułu prowadzenia programu emerytalnego, ale i powinien mieć ulgę podatkową jeśli dołoży do składki pracownika także swoją.
TAŃSZE FUNDUSZE LUB… KONKURENCJA. Dopóki fundusze inwestycyjne nie będą walczyły o klientów niskimi prowizjami i wysoką jakością obsługi (wyniki lepsze od benchmarków, aplikacje mobilne, porządny serwis informacyjny, edukacja), nie pozyskają niedoświadczonych inwestorów, którzy jeszcze niedawno nie mieli grosza przy duszy, a dziś drżą o każdą złotówkę swoich oszczędności wypracowanych po raz pierwszy w życiu. Fundusze w Polsce są potwornie drogie, a rynek psują banki, które – jako właściciele największych TFI – przerzucają klientów między depozytami i funduszami, obławiając się prowizjami. Giełda powinna też zadbać o to, by na parkiecie pojawiło się jak najwięcej ETF-ów, czyli „funduszy” indeksowych, które nie wybierają spółek, tylko inwestują w cały rynek, dzięki temu są tańsze dla inwestora. ETF-y i obniżka kosztów wiążących się z inwestowaniem w funduszach to warunek niezbędny do tego, by stały się one popularną formą inwestowania, przedsionkiem dla inwestycji w np. spółki dywidendowe.
WIĘCEJ DEBIUTÓW DUŻYCH FIRM. Tym, co daje giełdowemu parkietowi dobrą reklamę, są spektakularne debiuty dużych, wiarygodnych spółek. To właśnie od udziału w pierwszych emisjach akcji (tzw. IPO) zaczyna się często giełdowa przygoda ludzi, którzy wcześniej inwestowali swoje oszczędności już poza bankiem – czyli w obligacje, czy w fundusze inwestycyjne. Duże firmy mają to do siebie, że niezależnie od dyskonta związanego z przyszłym debiutem na parkiecie oferują dużą zdolność do oferowania corocznej dywidendy. Kto dawno temu kupił PZU, PKO BP, czy inne duże spółki przed giełdowym debiutem, chyba nie może narzekać. Szefowie giełdy powinni wziąć się z garść i powalczyć o ściągnięcie na parkiet dużych, nieobecnych tu spółek krajowych, a także zagranicznych. Jasne, że nie jest to łatwe, biorąc pod uwagę dużą konkurencję między giełdami, ale bez sukcesu na tej niwie rozszerzenie „elektoratu” inwestorów nie będzie możliwe.
Dobra wiadomość z badania inwestorów przeprowadzonego przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych jest taka, że giełda i rynek kapitałowy w coraz większym stopniu są sposobem nie tylko na osiąganie szybkich zysków, ale i na lepszą emeryturę i budowanie długoterminowego funduszu na spełnianie marzeń – do czego Was niezmiennie namawiam. Co trzeci inwestor deklaruje, że inwestuje długoterminowo, co oznacza, że prawdopodobnie obstawia spółki dywidendowe.