Jak zmotywować się do oszczędzania? Przede wszystkim trzeba chcieć mieć jakieś oszczędności. A potem trzeba chcieć zrobić w tym kierunku pierwszy krok. Czy widzisz konieczność posiadania w banku jakiejś kwoty pieniędzy, która posłuży do spełniania Twoich marzeń w przyszłości? Jeśli tak, to możesz od razu przejść do punktu drugiego. Jeśli nie – uważnie przeczytaj poniższy akapit.
Jestem zwolennikiem oszczędzania pieniędzy, a więc stosowania zasady, by każdy wydawał mniej, niż zarabia.
Nie wynika to z faktu, że nie lubię wydawać pieniędzy, a raczej z przekonania, że jeśli mam oszczędności, to jestem bardziej niezależny: od problemów, od pracodawców, od banków. W razie nieprzewidzianych turbulencji w życiu osobistym, albo gdyby pojawiły się w moim życiu szanse lub okazje – jestem przygotowany finansowo, zarówno na najgorsze, jak i na najlepsze. na realizację których potrzebowałbym kasy, gromadzę kapitał z bieżących dochodów. Nie oszczędzam „na jesień życia”, ani „na dodatkową emeryturę”, ale „na wszelki wypadek” oraz „na realizację marzeń”. I Tobie też to radzę.
- Gdzie schować pieniądze, żeby były naprawdę bezpieczne? Szukamy najbezpieczniejszych jurysdykcji w Europie. Nie tylko państwa neutralne [POWERED BY SAXO]
- Stopy procentowe w Polsce spadną, ale (nie) wiadomo, czy w tym roku. Jakie lokaty wybierać na krótko, a jakie na długo? Zmienny procent kontra stały procent
- PIT za ubiegły rok złożony? Ulga na oszczędzanie odliczona? Inwestycją buja niewąsko? O nowych wpłatach do IKZE pomyśl teraz. Oto cztery powody [POWERED BY UNIQA TFI]
Jak mieć pieniądze na oszczędzanie?
Jestem przeciwnikiem marudzenia: „nie mam pieniędzy, żeby oszczędzać”, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że wielu z nas zjadają koszty generowane przez dzieci, raty kredytów, albo wydatki na leki lub na opłaty mieszkaniowe. Wiadomo też, że są w życiu okresy, w których zarabia się mniej i trudniej związać koniec z końcem. Ale proponuję, żebyś „wszczepił” sobie nawyk, dzięki któremu zawsze będziesz wydawał mniej, niż zarabiasz. Czasem oszczędności z tego tytułu wyniosą 5 zł miesięcznie, a czasem 5000 zł. Nie chodzi o pieniądze, chodzi o nawyk.
Wydaje ci się, że z wyrabianiem tego nawyku trzeba poczekać aż będziesz miał więcej kasy? Bzdura, ten moment nigdy nie nadejdzie. Zawsze będzie ci się wydawało, że masz za mało, bo im więcej zarabiamy, tym bardziej zmieniają się nasze przyzwyczajenia konsumenckie. Dostosowujemy je do kwoty posiadanych na konsumpcję pieniędzy tak, żeby je wszystkie wydawać. Dlatego, niezależnie od Twojej obecnej sytuacji finansowej wprowadź trzy zasady, o których napiszę Ci poniżej.
I pamiętaj, że 90% z nas przynajmniej 5% pieniędzy wydaje na rzeczy niepotrzebne, zbędne, albo szkodliwe. A więc nawet jeśli dziś w twoim domowym budżecie jest manko, wystarczy znaleźć jedną rzecz, na którą wydajesz najwięcej kasy bądź jedną, co do któej sam wiesz, że to zbędny wydatek – i tutaj znaleźć potrzebne do oszczędzania pieniędzy „luzy”.
Oszczędzać trzeba tak, żeby nie bolało
Jestem zwolennikiem takiego oszczędzania pieniędzy, żeby nie bolało. Wkurzają mnie opowieści speców od bankowości, którzy opowiadają, że teraz każdy Polak powinien zacisnąć pasa i odebrać sobie jakąś przyjemność po to, żeby w przyszłości mieć zagwarantowaną wyższą emeryturę. Uważam inaczej: oszczędzanie pieniędzy powinno przebiegać w taki sposób, by nie było dla nas zauważalne. Bo jeśli będzie inaczej, tylko kwestią czasu jest bunt i spożytkowanie zebranych pieniędzy na bieżące wydatki.
Jeśli zaś będziesz z jednej strony przekonany, że oszczędności są Ci potrzebne, a z drugiej strony ich wzrost nie będzie Cię bolał, to nie tylko będziesz oszczędzał bez bólu, ale z czasem pojawi się coś w rodzaju przyjemności z obserwowania zgromadzonej w banku kwoty oszczędności. Im większa to będzie kwota, tym większe zadowolenie. I tym bardziej będzie Ci się chciało oszczędzać.
Pierwszy plan systematycznego oszczędzania
Jak powinien wyglądać pierwszy, najprostszy plan systematycznego oszczędzania? Ja urzeźbiłem go w taki sposób: zacząłem od konta oszczędnościowego. Przez pierwsze miesiące i kwartały to tam powinny lądować Twoje systematyczne składki. Dopiero kiedy zbierze się większa sumka – powiedzmy, że 10 tys. zł – wchodzimy na wyższy poziom. Połowę kasy przesuwamy na lokatę. I dalej co miesiąc dokładamy pieniądze na konto oszczędnościowe, żeby uzupełnić saldo. Kiedy na koncie oszczędnościowym jest znowu np. 10 tys. zł, połowę salda znów przesuwamy na lokatę. I tak dalej. Proste, prawda? Za kolejnym razem już nie otwieramy kolejnej lokaty, ale np. wkładamy trochę pieniędzy w obligacje rządowe.