Jest kilka momentów w życiu dziecka, które zostają na całe życie w pamięci. Pierwsza Komunia Święta jest jednym z nich. To przede wszystkim święto duchowe, ale ma też wymiar materialny (czasem niestety dominujący). Jeśli zastanawiasz się co kupić „pierwszemu komuniście” w prezencie, by nie tylko sprawić mu radość, ale i wpłynąć pozytywnie na jego życie – oto kilka podpowiedzi
Dostałem od kilkorga moich czytelników „zamówienie” na artykuł o mądrych prezentach. Biorąc pod uwagę, że jesteśmy w maju, wchodzą w grę tylko dwie potencjalne okoliczności, w których może Wam się ta wiedza przydać. Albo Pierwsza Komunia Święta, albo Dzień Dziecka (tak, tak, 1 czerwca już na horyzoncie). Zrobiłem krótką listę cech, które powinien spełniać taki prezent, który może pozytywnie wpłynąć na życie dziecka.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Po pierwsze powinien skłaniać małolata do oszczędzania, gromadzenia „aktywów”, a zniechęcać do konsumowania. Po drugie – dawać dzieciakowi obietnicę coraz wyższej wartości. Zwykły prezent szybko traci wartość – wychodzi z mody, niszczeje, pojawiają się nowe modele, które obniżają wartość tego, co dziś kupujemy. Moim marzeniem jest prezent, który za kilka lat będzie miał znacznie większą wartość, niż dziś.
Ile pieniędzy należy wydać (albo włożyć do koperty), by Pierwsza Komunia dziecka z rodziny nie zakończyła się dla nas posądzeniami o skąpstwo? Z tego, co widzę wśród moich znajomych, typowy prezent na Pierwszą Komunię Świętą w przypadku najbliższych członków rodziny (rodzice i rodzice chrzestni) miewa zwykle wartość 300-500 zł (w niektórych przypadkach 1000 zł, ale to tylko wśród zamożniejszych rodzin), zaś w przypadku dalszych – 200-300 zł. Coraz częściej zdarzają się prezenty „składkowe”, czyli większa liczba członków rodziny zrzuca się na wspólny prezent o wartości np. 1500-2000 zł (tyle pieniędzy trzeba wydać na jako-taki komputer czy smartfon).
Komunia to też okazja, żeby prezentem… zabłysnąć. A właściwie nie tyle prezentem, co pomysłem. Rzeczy, które spełniają te dwa warunki, o których wyżej napisałem (czyli uczą oszczędności i zyskują na wartości) jest niewiele. Z otrzymania większości z nich dziecko się może nawet nie ucieszyć. Ale zawsze można je dorzucić do prezentu „właściwego”, jako niepozorny dodatek, który dopiero po latach dziecko doceni. Jakie miałbym propozycje?
>>> Kopertówka-„oszczędnościówka”. Komunia, czy nie komunia… Dzieci lubią dostawać gotówkę. Jeszcze bardziej lubią wydawać ją na głupoty (z naszego, „dorosłego” punktu widzenia). Ale można dać dziecku – jako prezent „główny” lub „towarzyszący” – kopertę z banknotem w środku oraz z… obietnicą odsetek. Jeśli mamy z dzieckiem systematyczny kontakt, to proponuję zawrzeć z nim następującą „umowę bankową”. Co tydzień do kwoty w kopercie będzie dorzucane 2% jej wartości. I będzie dorzucane tak długo, dopóki dziecko nie naruszy „bazowej” zawartości koperty.
Jeśli więc w kopercie jest 500 zł, to raz w tygodniu „bank” dokłada 10 zł „odsetek”. Te pieniądze można wydać albo akumulować dalej, ale jest jeden warunek – nie wolno naruszyć kwoty głównej. Dzięki temu dziecko uzyskuje możliwość zwiększania wartości otrzymanego prezentu, ale pod warunkiem, że nie przeznaczy go na głupoty. Znacie dobrze swoje dzieci – jeśli mają słabą silną wolę, to motywacja powinna być większa, niż 5% tygodniowo. Może 10%? Dobrym opakowaniem takiego prezentu może być skarbonka, albo portfel. Pierwsza Komunia staje się przez to… początkiem gry finansowej.
>>> 10-letnie obligacje skarbowe. Idealnym pomysłem na finansowy prezent byłyby najzwyklejsze w świecie obligacje skarbowe. Takie dziesięcioletnie, które są w stałej ofercie w banku PKO BP i Banku Pekao, można je kupić przez internet i mają startową wartość 100 zł za sztukę. Ich oprocentowanie w pierwszym roku jest sztywne (w tej chwili 6,8%), a od drugiego zależy od inflacji (do której dorzucana jest marża w wysokości 1,5%). Przy inflacji na poziomie 4% rocznie (co nie jest poziomem niemożliwym do osiągnięcia) z obligacji kupionych dziś za 1000 zł dziecko za 10 lat otrzymałoby 1480 zł minus podatek Belki.
Wydaje się, że 10-latek, który przyjmuje dziś Pierwszą Komunię Świętą, za dekadę będzie miał znacznie większe możliwości wykorzystania zaoszczędzonej kwoty. Jest tylko jeden problem – obligacje nie mają materialnej postaci (poza wydrukiem z komputera) i to sprawia, że na prezent nadają się średnio. Poza tym nie możemy ich kupić dla kogoś. Można co najwyżej trzymać je na swoim rachunku w biurze maklerskim i za 10 lat przekazać dziecku pieniądze. Ale zawsze można zrobić samodzielnie „certyfikat” (albo zamówić u grafika).
Nie jestem w stanie pojąć dlaczego nikt w Ministerstwie Finansów nie wpadł na pomysł, by na życzenie kupującego przygotować efektowną, materialną formę takiego papieru wartościowego i możliwość sprezentowania obligacji wskazanej osobie. Dzięki temu setki tysięcy osób kupowałyby obligacje swoim dzieciakom, chrześniakom, wnuczkom z najróżniejszych okazji – zamiast iPadów, konsol do gier (albo oprócz nich, jako prezent dodatkowy). Czy to nie byłoby piękne, dobre, użyteczne? No, nie byłoby?
>>> Żywe srebro. Albo… złoto. Nie jestem pewny czy złoto będzie w przyszłości zyskiwało, czy traciło na wartości – tutaj macie link do tekstu, który opisuje czynniki określające cenę rynkową złota – ale z pewnością w tym kruszcu jest jakaś magia. I warto z tą magią zapoznać dziecko już w wieku mniej więcej dziesięciu lat. Zamiast zamieniać pieniądze na rzeczy, które prędzej czy później wylądują na śmietniku (albo oprócz tego), można dać dziecku coś, co zawsze będzie miało wartość. Kto wie, może bardzo wysoką?
Monetą ze złota nie można się pobawić, więc nie może być raczej prezentem „głównym”, lecz tylko „towarzyszącym”, ale przy odpowiednim podejściu do tematu możemy spróbować przekonać oseska, że być może ta moneta kiedyś będzie warta fortunę. Można kupić monetę bulionową (czyli taką, które wartość wynika wyłącznie z wartości złota w niej zatopionego), albo monetę kolekcjonerską, która może być dziełem sztuki. Jeśli złoto jest poza Waszym zasięgiem finansowym – bardzo podobną charakterystykę ma np. srebro.
>>> Bon do… pasji lub hobby. Zachęcam Was do rozważenia, czy szukając prezentu na różne okazje nie warto przypadkiem zastosować zaskakującego manewru i ne sprawić oseskowi prezentu… niematerialnego. Czyli składającego się z przeżycia, emocji lub wartości edukacyjnych. Bon na kurs językowy, kilka dni w szkole piłkarskiej jednego z największych klubów świata (w Polsce są szkółki działające pod markami słynnych klubów, jak FC Barcelona), kurs programowania (dla fanów gier komputerowych)… Taki prezent może dać dziecku więcej, niż smartfon, czy tablet, które – powiedzmy sobie szczerze – mają dla dziecka w dużej części funkcję ogłupiającą.
Pamiętam jak kiedyś dostałem w prezencie zestaw do wywoływania zdjęć. To była jeszcze era „produkowania” zdjęć w ciemni i paprania się w chemicznych odczynnikach. Inne prezenty szybko się zużyły, ale zdjęcia to była świetna zabawa na wiele kolejnych lat. To wydarzenie urodziło we mnie pasję do fotografowania. Dziś już nie wywołuję zdjęć samodzielnie, ale lubię fotografować i uważam, że jestem w tym niezły. Pamiętajcie, że prezent może nie tylko ucieszyć, ale obudzić u człowieka pasję, która – w skrajnych przypadkach – może mocno wpłynąć na jego życie.
>>> Banknoty świata, czyli czuć piniondz. Pieniądze same w sobie są ryzykownym prezentem, ale jeśli je porządnie opakować… Co byście powiedzieli na prezent w postaci np. 500 franków szwajcarskich i 100 dolarów w pięknym opakowaniu? Nie wiem czy wartość tych pieniędzy za 10 lat będzie wyższa niż dziś (wartość nabywcza zapewne nie, ale wartość wobec złotego może być na wyższym poziomie), ale po pierwsze obdarowany raczej ich od razu nie wyda, a po drugie – może to być początek kolekcji. Podróże, jak wiadomo, kształcą, a w poszukiwaniu oryginalnych banknotów warto zwiedzać świat. Posiadanie banknotów zwiększa i buduje szacunek do pieniądza. A to wartość sama w sobie.
Przeciwieństwem takiego prezentu – ale też występującym w tej samej kategorii prezentów „wpływających na życie” – może być (dla bardziej zamożnych osób) smartfon z e-portfelem i… odrobiną kryptowaluty w środku. To kontrowersyjny prezent, bo nie wiadomo czy ta kryptowaluta będzie w przyszłości coś warta. Z drugiej strony sporo osób wierzy w antyinflacyjną moc kryptowalut, a zwłaszcza bitcoina. I nie można powiedzieć, że nie mają żadnych argumentów. Mój syn dostał kiedyś w prezencie „kryptoprezent” i od tego czasu bardziej interesuje się nowoczesnymi finansami.
Pierwsza Komunia Święta to z pewnością okazja, by nie tylko ucieszyć „beneficjenta”, ale też spróbować wpłynąć na jego dalsze życie. A więc i poświęcić trochę czasu na wybór oryginalnego prezentu. Jeśli macie własne pomysły na mądre prezenty zyskujące na wartości – dawajcie znaki!
———————–
CHCESZ ZAPLANOWAĆ ZAMOŻNOŚĆ? PRZECZYTAJ KONIECZNIE! Myślisz, że nie masz szans na żywot rentiera? Że masz za mało oszczędności? Że za mało zarabiasz? Że nie umiał(a)byś dobrze ulokować pieniędzy, gdybyś je miał(a)? W tym e-booku pokazuję, że przy odrobinie konsekwencji, pomyślunku i, posiadając dobry plan, niemal każdy może zostać rentierem. Jak bezboleśnie oszczędzać, prosto inwestować i jak już teraz zaplanować swoje rentierstwo – o tym jest ten e-book. Praktyczne rady i wskazówki. Zapraszam do przeczytania – to prosty plan dla Twojej niezależności finansowej.
———————–
Źródło zdjęcia tytułowego: markus roider/Pixabay