Koncern Pfizer dał światu viagrę, a teraz da szczepionkę na koronawirusa i zakończy pandemię? Tak można sądzić po przeczytaniu kilku nagłówków prasowych i euforycznej reakcji rynków. Czy inwestorów ogarnęła covidowa fatamorgana? Oto cztery powody na poparcie tezy, że pogłoski o śmierci pandemii są przedwczesne. A szczepionka od Pfizera to dopiero mglista zapowiedź początku końca ery koronawirusa
Pandemia ma się ku końcowi? Amerykański koncern Pfizer, do spółki z niemiecką firmą biotechnologiczną BioNTech, poinformowali w poniedziałek, że ich szczepionka na koronawirusa jest skuteczna w ponad 90%.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Inwestorzy tylko czekali na taką wiadomość. Światowe indeksy poszybowały w górę. Dow Jones o 3,5%, a europejskie indeksy nawet o 5-7%, (FTSE, DAX, CAC40). Być może najlepszym barometrem nastrojów jest to, że nawet nasz rodzimy WIG i „upaństwowiony” WIG20 zyskiwały po 4%. I to w przededniu wprowadzenia „narodowej kwarantanny”! A kurs euro spadł poniżej 4,5 zł, co oznacza, że inwestorom nagle wzrosła ochota do podejmowania ryzyka.
Ogromną przecenę zanotowało złoto, które kojarzy się z inwestycjami na trudne i niepewne czasy . O ile rano jego cena wahała się w okolicach 1.960 dol. za uncję, to po południu było to już tylko 1.875 dol. za uncję. Świadczy to o tym, że inwestorom spadł kamień z serca i z optymizmem patrzą w przyszłość.
Ogromne, kilkunastoprocentowe wzrosty zanotowały firmy z branży rozrywkowej, producenci filmowi, czy LiveNation – największy impresariat koncertów wielkich gwiazd na świecie. Kto wie, może już w przyszłym roku kina wrócą do normalnego funkcjonowania, a w Polsce będzie festiwal Open’er?
Po 10 miesiącach od wybuchu pandemii i rozpoczęcia prac nad wynalezieniem lekarstwa na Covid-19, jesteśmy bliżej opracowania szczepionki, niż kiedykolwiek wcześniej. Być może w 2021 r. wejdziemy bez hucznego Sylwestra, ale za to z przekonaniem, że koronawirusa udało się pokonać. Ale czy nie za wcześnie na hurraoptymizm? Oto cztery powody, które stanowią, iż do końca pandemii jeszcze droga daleka.
1. Co tak naprawdę jest w komunikacie Pfizera? „To nie szczepionka. To ciągle kandydat”
Po pierwsze: wyniki badań są obiecujące, ale nie znamy szczegółów. Pfizer poinformował (komunikat pod tym linkiem), że w badaniach kolejnej fazy brało udział 43.538 ochotników, a skuteczność szczepionki osiągnęła 90% po siedmiu dniach od podania drugiej dawki, czyli w 28 dni od pierwszego szczepienia. U 42% badanych wystąpiły efekty uboczne (na szczęście łagodne).
Inwestorzy i media zwrócili uwagę na te 90%, nie wnikając w interpretację wyników. Pfizer podał, że u 94 pacjentów szczepionka nie zadziałała. To jedynie 0,21% badanych. Jednocześnie podano, że skuteczność wynosi 90%, a nie 99%. Jak to rozumieć? Interpretacja zajmie kilka dni, z resztą sam koncern potrzebuje jeszcze czasu na analizę danych. Pod tym linkiem jest 146-stronnicowy protokół z badań klinicznych, który nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania.
Samodzielnie możemy wczytać się w to, co publikuje sam Pfizer i BioNTech w komunikacie do inwestorów. A tam współzałożyciel BioNTech mówi, że pierwsze wyniki tzw. „interim analisis” (czyli analizy danych przeprowadzanej przed zakończeniem gromadzenia tych danych) dostarczyły dowód (provides evidence), że szczepionka „może” (may) chronić przed chorobą Covid-19. Nic tutaj nie jest ogłoszone na 100%. Ani nawet „na 90%”, jak można by było sądzić z komunikatu, który przebił się do świata.
Ciągle trwają badania kliniczne w trzeciej z czterech faz (przy czym faza czwarta jest przeprowadzana wtedy, gdy lek trafia na rynek). Korki od szampana otwierałbym dopiero wtedy, gdy szczepionka uzyska zgodę na stosowanie wydaną przez Amerykańską Komisję ds. Leków i Żywności (FDA). Wtedy będzie pewność, że jest skuteczna, bezpieczna i że wkrótce będzie masowo stosowana. Kiedy to nastąpi? Nie wiadomo.
Nota bene to Polska miała być krajem, w którym opracowano „pierwszy lek na koronawirusa” z osocza ozdrowieńców. Komunikat spółki Biomed Lublin był w tej sprawie na wyrost, zainteresowała się nim KNF – pod kątem manipulacji kursem spółki – bo w momencie podania tej informacji nawet nie ruszyły badania kliniczne „leku”.
Trzeba jednak oddać Pfizerowi, że jest na drodze do dużego sukcesu. Tym bardziej, że już wiadomo, iż inna obiecująca szczepionka – opracowywana od lutego przez naukowców z Oxfordu i firmy AstraZeneca – może dawać silne efekty uboczne (niektórych ochotników dopadło zapalenie rdzenia kręgowego). A więc Pfizer zdecydowanie wyprzedził konkurencję. Niemniej jednak na ten moment mamy jedynie „kandydata na szczepionkę”, a nie szczepionkę.
Czytaj też: Kto zarobi grube miliardy na naszym strachu? I jak się przyłączyć?
2. Szczepionka nie pomoże, jeśli ludzie nie będą się szczepić
Załóżmy, że szczepionka okażę się skuteczna i bezpieczna. Czy to zakończy pandemię? Politycy albo zaklinają rzeczywistość albo cichaczem organizują program szczepień obowiązkowych. Zarówno nasz premier, jak i szefowie rządów innych krajów pokładają duże nadzieje w szczepionce, tak jakby jej wynalezienie miało przynieść kres pandemii. A przecież szczepionka, to nie wszystko – potrzebni są jeszcze kandydaci do jej zaaplikowania.
A z tym jest problem. Według przeprowadzonych w wakacje badań 28% Polaków mówi, że się nie zaszczepi na koronawirusa. Raptem 37% odpowiada, że się zaszczepi, a 34% nie ma jeszcze zdania. Podobne odsetek odpowiedzi jest w innych krajach. A to oznacza, że może być problem z tym, żeby populacja nabyła odporność – tak się stanie dopiero, kiedy zaszczepi się mniej więcej 60-70% z nas.
Rządy już teraz powinny szukać zachęt do tego, żeby ludzie się szczepili. Sposobów rozważa się sporo, m.in. ograniczona swoboda podróżowania dla opornych, a może zniżki na zakupy dla tych, którzy się zaszczepią? Ale z tym ostatnim może być problem, bo ruchy antyszczepionkowe rosną w siłę. Między innymi dlatego, z powodu awersji do szczepionek, przybywa na całym świecie (nie tylko w Polsce) przypadków odry, a na grypę szczepiło się u nas 3-5% populacji.
I we wrześniu nastąpiło wielkie zdziwienie, że w Polsce nie ma szczepionek na grypę – nie ma, bo nikt ich nigdy u nas tyle nie potrzebował, więc byliśmy daleko na liście „klientów” koncernów produkujących szczepionki na grypę. Nasze apele o zwiększenie dostaw nie mogły zostać spełnione, bo moce produkcyjne firm są ograniczone i nikt nie spodziewał się, że Polacy nagle zaczną się szczepić.
Według danych Państwowego Zakładu Higieny w czasie ostatnich 5 lat liczba uchyleń od szczepień obowiązkowych zwiększyła się trzykrotnie, do prawie 50.000 w ubiegłym roku.
3. Z wprowadzeniem szczepionki na rynek, pandemia się nie skończy
Reakcja inwestorów kolejny raz jest dowodem, że giełdy dyskontują przyszłość, a nie stan obecny. Bo sytuacja na dziś jest fatalna. Większość europejskich narodów jest objęta godziną policyjną, restauracje są zamknięte, rośnie bezrobocie, przybywa bankructw firm, państwa zadłużają się na potęgę. Wynalezienie szczepionki – choć daje nadzieję na przyszłość – nie zmieni z dnia na dzień naszej sytuacji. Na to potrzeba miesięcy, jeśli nie lat.
Nawet przyszły prezydent USA Joe Biden powiedział, że potrzeba wielu miesięcy, żeby objąć programem szczepień obywateli USA. A załóżmy, że świat rzuci się na szczepionkę. Czy Pfizer podoła realizacji zamówieniom? To kolejne ryzyko. Największe kraje już sobie zakontraktowały odbiory, Polska musi liczyć na wspólne zakupy w ramach Unii Europejskiej – nie wiadomo czy wśród zamówionych szczepionek są te akurat od Pfizera.
Najbogatsze kraje, takie jak USA czy Wielka Brytania, kupiły „na zaś” po kilkanaście milionów dawek szczepionek od różnych producentów, bo nie było wiadomo (i ciągle nie wiadomo), która szczepionka jako pierwsza trafi do oficjalnej dystrybucji.
Moce produkcyjne koncernów są ograniczone. Zdolności produkcyjne Pfizera wynoszą 50 mln szczepionek w tym roku (jeśli zostanie dopuszczona do sprzedaży) i 1,3 mld dawek w 2021 r. Dla porównania na świecie jest 7,8 mld ludzi. Można szczepić poszczególne regiony (np. Unii Europejskiej żyje 446 mln mieszkańców), ale wirus potrzebował kilku miesięcy żeby opanować cały świat, więc żeby cała populacja nabyła odporność, potrzebujemy kilku lat. Wtedy dopiero wszyscy potrzebujący zdążą się zaszczepić.
4. Wirus ciągle mutuje – norki pogrzebią szanse na szczepionkę?
Wirusy to paskudne mikroby, które podlegają ciągłym zmianom. SARS-CoV-2 przeskoczył z jakiegoś ssaka na człowieka (może z nietoperza, a może z cywety (to takie zwierzę określane przez naukowców jako „kotokształtne”) , a ostatnio obrał drogę odwrotną. W Danii zapadł właśnie wyrok na 10 milionów norek, u których wykryto niebezpieczną mutację koronawirusa. Niebezpieczną dlatego, że wirus zdołał przeskoczyć z powrotem na człowieka (zidentyfikowano 12 takich przypadków) i zmutował akurat w tych swoich fragmentach, które miała zwalczać szczepionka.
W związku z tym jest ryzyko, że cały ostatni wysiłek naukowców, którzy pracowali nad szczepionkami (nie tylko Pfizera, ale też innych producentów) pójdzie na marne. Premier Danii Mette Frederiksen powiedziała, że sytuacja jest „bardzo, bardzo poważna” i że spoczywa na Danii wielka odpowiedzialność nie tylko wobec swoich obywateli, ale wobec „całego świata”.
Koronawirus już wcześniej zdołał przeskoczyć z człowieka na norki i odnajdywano go u zwierząt na fermach w Holandii, USA, Hiszpanii, ale tamte mutacje, jak podaje BBC, różniły się od tej duńskiej, najbardziej niebezpiecznej.
Jednym słowem – komunikat Pfizera to nie pierwsza, ani też nie ostatnia taka wiadomość. Czeka nas rollercoaster – kolejne firmy będą chwalić się swoimi osiągnięciami, kamieniami milowymi na drodze do opracowania skutecznej szczepionki lub leku, by na drugi dzień poinformować, że np. są duże efekty uboczne. I w ślad za tymi komunikatami będą podążać giełdowe indeksy oraz nastroje polityków i obywateli.
Dlatego warto wypić szklankę wody na uspokojenie, uzbroić się w cierpliwość, porządną maseczkę i płyn do dezynfekcji. Przed nami jeszcze długie miesiące i prawdopodobnie cały 2021 r. z koronawirusem. Prezydent-elekt w ostatnim wystąpieniu błagał Amerykanów: „noście maseczki, to jeszcze przez jakiś czas będzie najskuteczniejsza broń w walce z koronawirusem”.
źródło zdjęcia: Pixabay