Kiedy może się zwrócić inwestycja w fotowoltaikę? Odkąd zmieniły się zasady „handlowania” energią wytworzoną ze słońca, znacznie trudniej to przewidzieć. Chyba że porządnie monitorujemy pracę naszej instalacji i wyciskamy z niej możliwie dużo energii na własny użytek. Bo o opłacalności fotowoltaiki decyduje dziś to magiczne słowo: autokonsumpcja
Zmiany w systemie finansowania fotowoltaiki zmierzają prostą drogą do tego, byśmy możliwie jak najwięcej prądu z domowych instalacji zużywali sami. Zwłaszcza że sieć energetyczna jest nieprzygotowana do przyjmowania dużych ilości prądu z naszych przydomowych elektrowni. Widać to szczególnie w słoneczne długie weekendy, gdy zapotrzebowanie na energię w kraju mocno spada, a instalacje PV produkują prąd ze słońca pełną parą.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ile prądu da się wycisnąć z fotowoltaiki, a ile zużyć?
Tylko jak wysoka autokonsumpcja jest możliwa? Są dwa ograniczenia. Pierwszym jest cykl naszej aktywności. Produkcja prądu przez instalacje fotowoltaiczne najwyższa jest w godzinach od 10.00 do 16.00. Jeśli w tym czasie akurat jesteśmy w pracy, to mamy ograniczone możliwości wykorzystania tej energii na własne potrzeby. Owszem, możemy uruchomić zdalnie pralkę, klimatyzację, bojler. Ale to mimo wszystko półśrodki.
Drugim ograniczeniem jest fakt, że Polska to nie Hiszpania i słońce nie świeci u nas przez bite 300 dni w roku. Nawet latem zdarzają się dni pochmurne, a okres od listopada do lutego to z punktu widzenia właściciela instalacji fotowoltaicznej czas mało produktywny. Wtedy w znacznie większym stopniu pobieramy prąd z sieci i płacimy zań jak za zboże. O zwrot z inwestycji w fotowoltaikę walczymy de facto przez osiem miesięcy w roku.
Im więcej przez tych osiem miesięcy w roku, przez osiem godzin w ciągu doby, będziemy w stanie wykorzystać lub zmagazynować energii, tym szybciej wydatek na instalację fotowoltaiczną nam się zwróci. I ten darmowy prąd zacznie dla nas być czystym zyskiem.
Oczywiście znaczenie ma też koszt instalacji. O ile w poprzednim systemie rządowego wsparcia fotowoltaika była tym lepsza, im większa, o tyle w tym – jest tym lepsza, im więcej potrafimy zużyć wytworzonego przez nią darmowego prądu. Ten prąd sumuje się bowiem do oszczędności na rachunkach z firmy energetycznej. Po drugiej stronie jest koszt instalacji. Im bardziej odpowiada naszej konsumpcji prądu, tym szybciej inwestycja się zwróci.
Dwa ograniczenia dla fotowoltaiki
Wracając do ograniczeń: z klimatem w Polsce nic nie zrobimy, trzeba to przyjąć jako część „modelu biznesowego”. A autokonsumpcja? Standardowo zakłada się, że 30% prądu w skali roku można mieć z własnej instalacji, jeśli jednak pracujemy w domu i jesteśmy w stanie korzystać z instalacji wtedy, gdy pracuje pełną parą, robi się ciekawie.
Jeśli autokonsumpcja w skali roku wyniesie 30%, a całoroczne zużycie to np. 4000 kWh, to jesteśmy w stanie „zaoszczędzić” jakieś 1300 kWh. Przy cenie 1 kWh na poziomie 50 gr mówimy o 650 zł rocznych oszczędności (plus „parę” złotych na niższych rachunkach za część dystrybucyjną uzależnioną od zużycia). Ale jeśli ceny energii zostaną „odmrożone” i znajdą się na poziomie z taryfy URE – a ta wynosi ok. 1,2 zł w tym roku – to oszczędzamy już 1500 zł.
To nie są duże pieniądze, biorąc pod uwagę koszt przeciętnej instalacji. Z całą pewnością opłaci się zwiększenie autokonsumpcji, a więc i kwoty rocznych oszczędności. Aplikacje dostarczane przez firmy fotowoltaiczne potrafią mierzyć i podawać niemal w czasie rzeczywistym zarówno produkcję energii, jak i to, jaką jej część wykorzystujemy na własny użytek. A więc jeśli gotowanie obiadu, pranie, prasowanie i sprzątanie ogarniemy w czasie, gdy świeci słońce, jesteśmy w stanie osiągnąć dużo wyższą autokonsumpcję niż przeciętna.
Oczywiście niektórych rzeczy nie przeskoczymy. Są sprzęty, które zużywają energię w dzień i w nocy, i nic z tym nie zrobimy (np. lodówka). Część sprzętów używamy wieczorem i też trudno z tym walczyć (np. telewizor). Ale płyta indukcyjna, piekarnik czy zmywarka do naczyń – w przypadku tych sprzętów możemy powalczyć o używanie ich wtedy, gdy mamy prąd ze słońca. Z mniej energożernych urządzeń do tej grupy należą też odkurzacz i mikrofalówka.
Czytaj też: Ile prądu używają urządzenia domowe? Oto lista!
Autokonsumpcja: można osiągnąć więcej niż 30% w skali roku? Tak, ale…
Mając przywilej pracy zdalnej, można naprawdę przyłożyć się do autokonsumpcji. Patrząc na raporty z mojej prywatnej instalacji, widzę, że nawet w przypadku gdy instalacja pracuje pełną parą i wytwarza jakieś 20 kWh energii dziennie, jestem w stanie większość tej energii zużyć na własne potrzeby. W skali przykładowego czerwcowego tygodnia całe potrzeby domu (ponad 80 kWh) zostały ogarnięte przez energię ze słońca, a dodatkowo 30 kWh zostało wysłane do sieci. Z sieci pobrałem symboliczne 2 kWh.
No ale to jest tylko jeden słoneczny tydzień. W dłuższych okresach aż tak wesoło nie jest. W skali miesiąca dom potrzebuje 500-600 kWh energii. Produkcja energii ze słońca nie zawsze te potrzeby pokrywa. W marcu wyniosła 260 kWh, w kwietniu niecałe 400 kWh, dopiero w maju i czerwcu po ok. 550-570 kWh. Nawet gdybym zużywał energię wyłącznie wtedy, kiedy produkuje ją słońce (nierealne) to i tak nie zawsze mógłbym być samowystarczalny.
Ale mimo wszystko w miesiącach wiosennych i letnich jestem w stanie tak zarządzać produkcją prądu, żeby ograniczyć pobór energii z sieci. W maju, gdy zużycie energii w domu wyniosło 600 kWh, jakieś 450 kWh z tej „kwoty” pobrałem z instalacji fotowoltaicznej.
Niestety,116 kWh wykorzystać nie byłem w stanie i wysłałem ten prąd do sieci (prawdopodobnie instalacja produkowała tyle prądu, że nie wystarczyło pranie, gotowanie i zasilanie bojlera, może czas na samochód elektryczny?). A jednocześnie musiałem pobrać 150 kWh energii z sieci w czasie, gdy prądu potrzebowałem, a słońce akurat nie świeciło.
Im droższy prąd, tym energia ze słońca cenniejsza. I autokonsumpcja też
No ale mówimy o miesiącach letnich. Patrząc na całe półrocze, sytuacja jest o tyle trudniejsza, że zaliczają się do niego miesiące, w których prąd się zużywa, a słońce nie świeci. W całym pierwszym półroczu dom potrzebował ok. 2500 kWh energii, a produkcja energii z fotowoltaiki wyniosła w tym czasie 1700 kWh (styczeń i luty były stracone, zaś w marcu produkcja była nieduża, ale wystarczyła na zaspokojenie połowy potrzeb).
Z wyprodukowanej energii ze słońca udało się wykorzystać 1300 kWh, czyli 78% całej produkcji. Tylko 22% zostało w pewnym sensie „stracone”, czyli wysłane do sieci i będę mógł je odzyskać zimą. Mniej więcej połowę potrzebnej mi energii w skali całego półrocza wziąłem z sieci. Zakładam, że w drugim półroczu będzie podobnie, co będzie oznaczało, że autokonsumpcja wyniesie jakieś 2600 kWh.
Przy cenie 1 kWh energii na poziomie 50 gr będę do przodu na rachunkach za prąd o jakieś 1700 zł (razem z opłatami dystrybucyjnymi zmiennymi). Jeśli w przyszłości ceny energii podskoczą do co najmniej 1 zł za 1 kWh (co jest pewne jak w banku), to oszczędności wzrosną do jakichś 3200 zł. Biorąc pod uwagę, że koszt netto instalacji fotowoltaicznej wyniósł 20 000 zł (dopłaty plus ulga podatkowa) – zwrot z inwestycji, mimo że panele są „rozliczane” już w nowym, mniej przewidywalnym systemie, może nastąpić w ciągu 7-8 lat.
Spodziewam się jednak, że ceny energii będą w ciągu kilku lat znacznie wyższe niż 1 zł za 1 kWh. Ktoś musi sfinansować transformację energetyczną, czyli budowę wiatraków, małych i dużych elektrowni atomowych, biogazowni… Gdyby sprawdził się ten scenariusz, to przy autokonsumpcji na poziomie 50% inwestycja może się zwrócić jeszcze szybciej.
—————————-
Artykuł powstał w ramach cyklu edukacyjnego Go Green realizowanego wspólnie z firmą Polenergia Fotowoltaika, która dostarcza innowacyjne rozwiązania z zakresu fotowoltaiki, ciepła i optymalizacji zużycia energii. Spółka oferuje również w 100% zieloną energię wytworzoną w farmach wiatrowych i farmach fotowoltaicznych Grupy Polenergia z gwarancją ceny prądu na okres nawet 8 lat. Więcej szczegółów znajdziesz TUTAJ.
Polenergia Fotowoltaika zapewnia:
- certyfikowane komponenty; panele z gwarancją co najmniej 25 lat;
- kompleksowość wykorzystania energii ze słońca. Polenergia Fotowoltaika potrafi doradzić i zarekomendować najefektywniejsze urządzenia zwiększające autokonsumpcję, typu pompa ciepła, stacja ładowania samochodów elektrycznych czy system smart home oraz
- gwarantuje uzysk energetyczny, który szacuje na podstawie projektu wykonanego przez profesjonalnego projektanta. Jeśli instalacja nie wyprodukuje oszacowanego uzysku, firma wypłaca rekompensatę. Koszt instalacji fotowoltaicznej dla domu jednorodzinnego zwraca się już po około 7-9 latach. Inwestycja zapewnia realne oszczędności – sprawna fotowoltaika oznacza rachunki za prąd niższe o 90% i niezależność od zewnętrznych dostawców energii elektrycznej;
- w imieniu klienta Polenergia Fotowoltaika występuje o dofinansowanie z programu Mój Prąd;
- w imieniu klienta występuje o kredyt na dofinansowanie inwestycji.
zdjęcie tytułowe: Polenergia Fotowoltaika