Znów nerwowo robi się wokół Open Finance. Największy niegdyś pośrednik finansowy w Polsce – i perła w koronie finansowej grupy Leszka Czarneckiego – od kilku miesięcy nie płaci prowizji swoim współpracownikom. Zarząd podał się do dymisji, a nowi szefowie obiecują: „Pieniądze są już w drodze”. Oby tylko Open Finance nie wpadł w finansowy korkociąg, bo leci już naprawdę nisko nad ziemią
Od kilku tygodni docierają do mnie sygnały pośredników finansowych pracujących dla Open Finance, niegdyś hegemona na polskim rynku doradców finansowych. Komunikat jest niepokojący: „od maja Open Finance nie reguluje faktur dla swoich współpracowników”. Jakkolwiek kondycja Open Finance nie jest kwitnąca, to przyczyny mogły być prozaiczne – wydłużenie procesów kredytowych w bankach i opóźnienia w wypłatach kredytów, przy których „pracował” Open Finance. Prowizje są wypłacane pośrednikom dopiero po wypłaceniu kredytów, jeśli klient czeka na rozpatrzenie wniosku i uruchomienie pieniędzy np. cztery miesiące, to razem z nim czeka pośrednik.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Tyle że Open Finance nie płaci faktur swoim współpracownikom od co najmniej trzech miesięcy. „Moje zaległości sięgają 40 000 zł, ale znam pośredników, których niezapłacone faktury sięgają 100 000 zł i więcej” – mówi mi jedna z osób, które nie mogą się doprosić o pieniądze z Open Finance.
Open Finance nie płaci, menedżerowie odchodzą
W ostatnich dniach zaczęły dochodzić z firmy jeszcze bardziej niepokojące sygnały. Ze stanowiska prezeski zrezygnowała Joanna Tomicka-Zawora (oficjalnie z przyczyn osobistych, w zeszłym roku zainkasowała z tytułu szefowania spółkom milion złotych), a zaraz po niej odszedł wiceprezes Marek Żuberek. Jednocześnie pojawiły się komunikaty o częściowym niewykupieniu jednej z serii obligacji (chodziło o serię L, wartą tylko 2 mln zł, z której dwie trzecie objęła spółka LC Corp).
Stery w spółce objął Tomasz Chwiejczak, który – atakowany każdego dnia przez zaniepokojonych pośredników – wysłał do nich uspokajający (a może nie do końca uspokajającego?) e-mail:
„Mam pełną świadomość, w jak trudnej sytuacji spółka postawiła Partnerów, nie regulując w terminie należnych prowizji. Dokładam wszelkich starań, aby rozwiązać ten problem w trybie pilnym i zrealizować zaległe przelewy. Aktualnie jesteśmy w ostatniej fazie przygotowania finansowania i w przyszłym tygodniu spodziewamy się konkretnych dat realizacji zaległych płatności”
– napisał nowy dyrektor generalny spółki. Dobra wiadomość jest taka, że w Open Finance wciąż jest komu odpisywać na e-maile. Zła jest taka, że w e-mailu pisze o tym, że spółka dopiero „przygotowuje finansowanie”, co może oznaczać, że straciła płynność finansową, oraz że to, czego mogą się spodziewać pośrednicy, to ustalenie dat realizacji płatności, a nie po prostu ich realizacji.
Można się spodziewać, że Open Finance spróbuje rozciągnąć regulowanie zobowiązań w czasie. Ale to może wprowadzić firmę w korkociąg, bo zewnętrzni pośrednicy nie przyprowadzą nowych klientów bez uregulowania długów. A bez nowej sprzedaży spółka z kolei może nie utrzymać się na powierzchni (ma też sieć własnych sprzedawców – 2600 tzw. ekspertów finansowych – ale nie znam niestety proporcji między sprzedażą wewnętrzną i zewnętrzną).
Napisałem do dyrektora Tomasza Chwiejczaka e-mail z prośbą o nakreślenie sytuacji, ale zbyt wiele się nie dowiedziałem – oprócz tego, że za kilka dni wszystko będzie już na dobrej drodze.
„Po złożeniu rezygnacji przez dotychczasowy zarząd firma podjęła szereg czynności kontynuujących proces restrukturyzacji. Ze względu na poufność informacji, szczegóły w przedmiocie zapłaty zobowiązań wobec pośredników będziemy mogli przekazać Panu, mam nadzieję, w najbliższych dniach. Być może w przyszłym tygodniu będziemy mogli podzielić się dodatkowymi kwestiami, które będzie mógł Pan wykorzystać w swoim materiale”
– odpisał mi błyskawicznie dyrektor generalny firmy. Jak poważna jest sytuacja? Czy mamy do czynienia ze zwykłym bałaganem i chwilowym zachwianiem płynności z powodu sytuacji na rynku kredytów hipotecznych czy też Open Finance nie płaci prowizji, bo wpada w ostatnią fazę finansowego kryzysu?
Co się dzieje w Open Finance? Hegemon na deskach?
O kłopotach finansowych Open Finance pisałem w ciągu ostatnich kilku latach parę razy. Firma straciła reputację, sprzedając w przeszłości toksyczne produkty finansowe (m.in. polisy inwestycyjne czy kredyty w „zgrzewce” z funduszami inwestycyjnymi) i – gdy nadzór finansowy tego zakazał – musiała drastycznie zmienić model biznesowy.
Czytaj więcej o tym: Ogromne straty Open Finance. Spadek wartości Home Broker i nie tylko (subiektywnieofinansach.pl)
Od jakiegoś czasu Open Finance próbuje wrócić do źródeł, czyli oprzeć swój byt na sprzedaży kredytów hipotecznych i na „lekkiej” sieci mobilnych sprzedawców. Ale po przestawieniu zwrotnicy firma wciąż jest pod wodą. W latach 2016-2017 Open Finance zaraportował łącznie niemal 42 mln zł straty netto, w 2018 r. ogłosił aż 138,5 mln zł straty. W 2019 r. było to już 176 mln zł (oczywiście też na minusie).
Pandemia nieco spowolniła spadanie Open Finance – strata w 2020 r. wyniosła „tylko” 28,5 mln zł – ale firma straciła „nieruchomościową” nogę, bo upadł należący do niej pośrednik Home Broker. Przychody ze sprzedaży kredytów spadły w porównaniu z poprzednim rokiem z 279 mln zł do 182 mln zł, gdy koszty działalności operacyjnej udało się zredukować tylko do 223 mln zł (gdyby dodać „ogon” Home Brokera, to byłoby dodatkowe 30 mln zł).
Niedawno Open Finance opublikował wyniki sprzedażowe za pierwsze półrocze 2021 r. (chyba po to, żeby pokazać, że biznes jakoś idzie). O ile w zeszłym roku Open pośredniczył w sprzedaży kredytów hipotecznych za 7,3 mld zł i produktów inwestycyjnych sprzedał za niecałe 180 mln zł, to w pierwszym półroczu tego roku było to 4,4 mld zł i 90 mln zł.
Pytanie, czy firma, która przy podobnych osiągnięciach sprzedażowych w zeszłym roku miała poważną stratę, w tym roku będzie w stanie wyjść nad kreskę. Przydałoby się, bo Open Finance – poza bieżącymi zobowiązaniami – niesie jeszcze na plecach garb zadłużenia.
Co prawda udało się nieco odsunąć w czasie termin spłaty większości zadłużenia kredytowego, które wynosi 117 mln zł (krótkoterminowe spadło z 63 mln zł do 29 mln zł), ale i tak nie jest wesoło, biorąc pod uwagę, że firma nie „złapała” rentowności. Łączne zadłużenie Open Finance (biorąc pod uwagę m.in. 45 mln zł wyemitowanych obligacji) wynosi 216 mln zł.
Czy Getin Bank pospieszy z odsieczą, nim skończy się kapitał?
Jeśli kryzys z wynagrodzeniami pośredników (a pisząc wprost: Open Finance nie płaci zakontraktowanych prowizji) pogrąży sprzedaż kredytów, to będzie trudno wyjść z korkociągu biznesowego. A warto pamiętać, że Open Finance „zjadł” już większość kapitału, który posiadał i na dalsze straty nie za bardzo może sobie pozwolić. Na koniec zeszłego roku firma miała 23,5 mln zł kapitału własnego.
Nie wiadomo, na ile gotów do pomocy będzie główny akcjonariusz – Getin Noble Bank posiadający 43% akcji spółki. Getin ma swoje problemy z portfelem kredytowym, więc pewnie nie będzie wspierał Open Finance „do ostatniej kropli krwi”.
Open Finance ma jeszcze ostatnie „srebra rodowe” w postaci udziałów w firmie ubezpieczeniowej Open Life (49%) oraz towarzystwie funduszy inwestycyjnych Noble Funds (36%). Pierwsze wycenia na 85 mln zł, zaś drugie na 77 mln zł. To oznacza, że niezależnie od bieżących wyników finansowych pośrednik ma jeszcze możliwość uzyskania zastrzyku gotówki ze sprzedaży udziałów.
Inna sprawa, że ich wartość jest mniejsza niż zadłużenie firmy, więc z bieżącymi stratami trzeba będzie tak czy siak skończyć. Pytanie, jaki pomysł na to mają obecni szefowie. Warto byłoby zacząć od spłaty zaległości wobec partnerów, czyli nakarmienia kury, która ma znosić dla Open Finance jajka. Choćby zwykłe, już nie myślmy o złotych…
—————–
Najnowszy podcast „Finansowe sensacje tygodnia”: posłuchaj!
W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” przyglądamy się aż czterem sensacjom. Najważniejsza z nich to nasze sensacyjne podwyżki wynagrodzeń. Czy rzeczywiście jest tak, jak mówi premier, że nie musimy bać się inflacji, bo wszyscy więcej zarabiamy? Kto naprawdę może liczyć na podwyżki większe od inflacji, a kto nie? Poza tym sensacyjne wyniki badań o Polakach, którzy nie wierzą, że ktoś ich może okraść z danych, sensacyjne afery z deweloperami, którzy oddają nam mieszkania z wadami oraz sensacyjne wejście nowej platformy streamingowej na polski rynek – robi się już ciasno od tych wszystkich abonamentów. Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem oraz na Spotify, Apple Podcast, Google Podcast i na kilku innych platformach.
———
SKORZYSTAJ Z NAJLEPSZYCH BANKOWYCH OKAZJI:
Obawiasz się inflacji? Sprawdź też „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
zdjęcie tytułowe: Richard Schunemann/Unsplash