Inflacja spada, jednak wciąż pozostaje bardzo, bardzo wysoka – obecnie 13%. Do wyborów jeszcze kilka miesięcy, ale cały obóz rządzący wraz z przyległościami czuje się w obowiązku zgłaszać swój wkład w kampanię wyborczą. Prezes NBP aż przebiera nogami, by do przedwyborczych prezentów móc dodać… tańszy kredyt. Czyli obniżyć stopy procentowe. Jak mu pomóc w spełnieniu tego marzenia? Oto trzy pomysły na to, by wspólnymi siłami – jeszcze przed wyborami – totalnie zniszczyć inflację. Pomożecie?
Presja inflacyjna w gospodarce zaczyna hamować. Ceny nie mogą rosnąć w nieskończoność, a nasze oszczędności nie są niespożyte, więc w końcu wzrost cen musiał spowolnić. Ale nadal mówimy o poziomach inflacji najwyższych od 25 lat w Polsce. Cel inflacyjny (i poziom inflacji, który nie szkodzi gospodarce) to, przypomnę, 2,5%.
- Czym różni się oszczędzający Niemiec lub Francuz od Polaka? Jakie rodzaje lokat bankowych chwytają nas za serce? Niemiecka aplikacja to sprawdziła [POWERED BY RAISIN]
- Co z dobrymi czasami, które miały nadejść dla funduszy inwestujących w obligacje? Które fundusze warto wybierać? Nieoczywiste rady eksperta [POWERED BY UNIQA TFI]
- Tak Szwajcarzy walczą o dostęp do gotówki. Co do sekundy mierzą czas dostępu każdego obywatela do najbliższego „wodopoju”. Banki, poczta, bankomaty… [POWERED BY EURONET]
Droga do sytuacji, którą można by uznać za normalną, jest jeszcze bardzo, bardzo daleka. Większość ekonomistów przewiduje, że z dość wysoką inflacją – i jednocześnie z wysokimi stopami procentowymi – będziemy musieli żyć jeszcze co najmniej przez dwa lata. To oznacza wysokie raty kredytów i kiepskie możliwości finansowania inwestycji przez przedsiębiorców.
Obniżyć stopy procentowe? Nie wolno, ale… może jednak?
A jednak w ostatnich dniach znowu mieliśmy do czynienia z ofensywą medialną prezesa NBP i jego minionków… to znaczy podzielających zazwyczaj jego opinie członków Rady Polityki Pieniężnej (RPP) z przekazem: obniżka stóp procentowych może nastąpić jeszcze w tym roku. Ale jak? Ale gdzie? Oczywiście, fajnie by było móc sobie na to pozwolić, ale do jakiego poziomu musiałaby nam spaść inflacja, by móc obniżyć stopy będące na poziomie 6,75%? W USA mają stopę procentową 5,25% przy inflacji… 4,9%. I nikt tam jeszcze nie mówi o obniżaniu stóp.
Wypowiedzi członków RPP kłócą się z tym, co mówił szef Rady podczas ostatniej konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej. Wtedy Adam Glapiński ostrzegał przed niebezpieczeństwem dalszych podwyżek stóp procentowych. No cóż, przyzwyczailiśmy się już do tego, że inne zdanie może mieć przewodniczący RPP Adam Glapiński, inne prezes NBP Adam Glapiński, a jeszcze inne profesor ekonomii Adam Glapiński czy członek Komitetu Stabilności Finansowej Adam Glapiński.
Nawet gdyby inflacja spadła poniżej 10% już w okolicach wakacji, to przecież nie będzie to jeszcze zwycięstwo w walce z inflacją. A takim symbolicznym aktem triumfu byłoby obniżenie stóp procentowych. Na razie prezes NBP może tylko krzyczeć: „to nie moja wina”. Gigantyczne transparenty wywieszone na siedzibie NBP, które za inflację winią pandemię i Putina, mają być widoczne aż z ul. Nowogrodzkiej.
Prezes bardzo by chciał móc ogłosić zwycięstwo w walce z inflacją, członkowie Rady Polityki Pieniężnej by chcieli, pewnie i prezes wszystkich prezesów z Nowogrodzkiej by chciał. I obowiązkowo premier. Tylko jak to zrobić, żeby marzenie ich wszystkich się spełniło? To się da zrobić, ale wszyscy musicie pomóc! Wzywam więc do pospolitego ruszenia! Co trzeba zrobić? Oto trzy pomysły.
Po pierwsze: Orlen i ceny paliw „dla naszego dobra”
Jedno mogą zrobić więcej, inni mniej. Więcej może zrobić prezes Orlenu Daniel „wszystko mogę” Obajtek. Już to zresztą ćwiczyliśmy na przełomie roku. Tylko wtedy Orlen zawyżył cen paliw na własnych stacjach, by ochronić Naród przed nim samym. Bo przecież gdyby ustalił je zgodnie z rynkowymi notowaniami, to Polakom mogłoby się w głowach przewrócić, rzuciliby się tankować, a jeszcze z ościennych krajów mielibyśmy najazd łapczywie kupujących polską benzynę spekulantów.
A tak, dzięki temu, że przez miesiąc Orlen utrzymywał wysokie ceny, przy podwyżce VAT od 1 stycznia 2023 r. mógł zamienić swoją marżę na podatek i konsumenci nie dostrzegli różnicy. Same korzyści – obyło się bez protestów, że mamy skokowy wzrost cen paliw, a Orlen mógł pochwalić się dobrymi wynikami.
Przeczytaj też: Podatkowe cuda paliwowe, czyli ile Orlen mógł na nas zarobić dzięki „pompowaniu” marż? I o czym świadczy fakt, że to było w ogóle możliwe?
Skoro więc mamy już przetestowane prowadzenie polityki cenowej nie na podstawie warunków rynkowych, tylko „potrzeb społecznych”, to czemu z tego nie skorzystać teraz? O to przecież chodzi w społecznej odpowiedzialności biznesu, prawda?
Spokojnie prezes Orlenu mógłby w wakacje zadekretować obniżanie cen – powiedzmy o 10 groszy na litr w każdym kolejnym tygodniu do wyborów. W maju zeszłego roku bezołowiowa Pb95 kosztowała średnio ok. 7,3 zł za litr. Dzisiaj jest ok. 6,5 zł. Czyli o około 11% mniej. Spokojnie może być jeszcze niżej. Jeśli zaczęlibyśmy już teraz, to do sierpnia benzyna mogłaby być w okolicach 5 zł. Spadek o 30% to byłoby coś.
I nie byłoby to wcale jakieś bardzo oderwane od rzeczywistości. Cena ropy WTI, czyli benchmarkowego wskaźnika dla tego surowca, w przeliczeniu na złote jest obecnie o 41% niższa niż rok temu.
Nie możemy zapomnieć, że inflacji winna jest rosyjska agresja na Ukrainę, a kto twierdzi inaczej, ten powtarza narrację Kremla. NBP dba, by ten przekaz trafił do wszystkich. Może więc uznać, że pokonanie inflacji na froncie paliwowym zasługuje na jakiś order? Dawno nikt nie dostał Virtutti Militari…
A po wyborach, cytując klasyka: „paliwo może być nawet i po 7 złotych”.
Po drugie: „Cały naród buduje dezinflację”. Czyli obniżamy ceny!
Nie tylko wielki biznes może działać w interesie dobra wspólnego. Wiemy przecież z konferencji po posiedzeniach RPP, że inflacja (oprócz COVID-19 i agresji Rosji na Ukrainę) bierze się także z tego, że przedsiębiorcy, widząc rosnące koszty, podnoszą ceny.
Rada jest więc bardzo prosta. Niech przestaną to robić! Sprawdziłem w danych GUS i rzeczywiście: jest dokładnie tak, jak mówi prezes Glapiński. Inflacja w I kwartale 2018 r. wynosiła 1,5%, a wskaźnik rentowności obrotu netto firmach z sektora „Handel; naprawa pojazdów samochodowych” (wspaniała kategoria, doprawdy, wspaniała!) liczył… 1,5%.
Przez cały 2021 i 2022 r. firmy wyciskały średnio 3,5% i dopiero jak się pomiarkowały w I kwartale 2023 r. (3,1%), to inflacja zaczęła spadać. Przypadek? Nie sądzę! Tak więc apeluję do przedsiębiorców małych i dużych. Obniżajcie ceny! Rezygnujcie z marży, przecież i tak macie ją wyższą niż kiedyś! Pomożecie prezesowi, premierowi i prezesowi wszystkich prezesów. Inflacja spadnie, prezesi będą mogli obniżyć stopy procentowe, Naród będzie szczęśliwy.
Dlaczego mielibyście rezygnować z części zarobku, by ukontentować prezesów NBP oraz Polski? Patriotyzm – mówi Wam to coś? No dobra, nie tylko patriotyzm. Wy też na tym coś ugracie. Dlaczego? Bo jeśli NBP zacznie obniżać stopy procentowe, to Wam też spadną koszty finansowania, mniej będziecie płacili za kredyty obrotowe czy za obligacje, którymi finansujecie swój rozwój. Więc jak, pomożecie?
Po trzecie: VAT nie jest bez wad, a ceny urzędowe kuszą
W Narodowym Banku Polskim wyrywają sobie każdego dnia żyły, żeby walczyć z inflacją. Niewdzięcznością byłoby więc, gdyby i premier z ministrami nie zrobili czegoś dla banku centralnego, by mu w tym pomóc.
Wiemy już, że rząd starał się walczyć ze wzrostem cen za pomocą tarcz. Okazało się jednak, że efekty były umiarkowane. No cóż, kto mógł się spodziewać, że wypłacanie dopłat i dodatków, nastych emerytur – nie sprawi, że inflacja spadnie. Co więcej, rozdawanie pieniędzy konsumentom być może i łagodzi skutki drożyzny dla domowych budżetów, ale cen nie obniża.
Skuteczne w zbiciu inflacji było obniżenie VAT na sporą część produktów. Niestety efekt był krótkoterminowy. Z drugiej strony – w długim terminie inflacja przecież sama spadnie. Co mógłby rząd zrobić? Przede wszystkim ponownie obniżyć VAT, tam gdzie został przywrócony wyższy jego poziom. Na niektóre produkty można wręcz wprowadzić ceny urzędowe, czemu nie! Chleb nie może kosztować więcej niż 3 zł za kilogram. Pomidory – maksymalnie 5 zł. Cena pokoju w hotelu ma zostać zamrożona na poziomie ze środka pandemii.
Krytycy powiedzą: „ale to spowoduje problemy z dostępnością towarów”, handel przeniesie się do szarej strefy. Dokładnie to się stało na Węgrzech. Zresztą cały PRL, z gospodarką niedoboru, opierał się na cenach urzędowych. Na co ja odpowiem – no i co z tego? Zanim GUS się połapie, jak to zmierzyć, będzie już dawno po obniżkach stóp procentowych, więc cel zostanie zrealizowany.
Ba! Można nawet uzależnić rekompensaty dla firm od tego, czy obniżą swoje marże – patrz wcześniejszy punkt. W moim planie nie znajdziecie żadnej luki.
Durne pomysły? No i co z tego? Obniżyć stopy procentowe, a potem…
Rozumiecie, mam nadzieję, że cały ten felieton to stek bzdur, zmanipulowanych zestawień danych i propozycji, które doprowadziłyby w najlepszym razie do rozregulowania gospodarki. A w najgorszym – do jej krachu. No, ale za to można byłoby z czystym sumieniem przed wyborami obniżyć stopy procentowe.
Rozkręca się na całego kampania wyborcza. Rząd stanie przed pokusą, żeby użyć wszelkich dostępnych środków, metod i narzędzi, by wybory wygrać. A że do najbardziej cnotliwych ludzi politycy nie należą, to pewnie tej pokusie będą ulegać. Nie dajmy się na to nabrać!
Pilnujcie też, by sympatia do tego czy innego ugrupowania nie przeszkodziła w obiektywnej ocenie promowanych przez niego rozwiązań. Polityka wywołuje emocje, ale to nie znaczy, że musimy im ulegać. Głosowanie na jakąś partię nie zobowiązuje wyborcy do bezwzględnego popierania wszystkich jej postulatów. Dużo lepiej będzie nam się żyło, jeśli o reformach będziemy dyskutowali w kontekście tego, co wprowadzają, a nie – kto je zgłasza.
Przeczytaj też: Sejm zaczął dyskutować nad ustawą o „kredycie na 2%”. Postanowiłem wyłowić najlepsze pomysły polityków na rynek nieruchomości. Oto co złapałem
Źródło zdjęcia: Austin Distel/Unsplash