Jest nowa, czerwcowa oferta obligacji skarbowych. Rok temu Ministerstwo Finansów sprzedało obligacje za rekordowe 14 mld zł, w tym roczne obligacje (ROR) za ponad 5,5 mld zł. Teraz chyba boi się odpływu tych środków, a więc proponuje korzystniejsze warunki inwestycji. To jednorazowa oferta czy początek nowej strategii? Ile więcej zarobimy? Które obligacje będą najkorzystniejsze? Czy to dobry pomysł? Liczę!
W środę pojawiła się czerwcowa oferta obligacji skarbowych i wygląda całkiem interesująco. Po pierwsze, zostało utrzymane oprocentowanie na obecnym poziomie. Niedawno pisaliśmy, że w bankach oprocentowanie depozytów powoli spada, a to oznacza, że oferta obligacji skarbowych staje się jeszcze bardziej konkurencyjna.
- Czym różni się oszczędzający Niemiec lub Francuz od Polaka? Jakie rodzaje lokat bankowych chwytają nas za serce? Niemiecka aplikacja to sprawdziła [POWERED BY RAISIN]
- Co z dobrymi czasami, które miały nadejść dla funduszy inwestujących w obligacje? Które fundusze warto wybierać? Nieoczywiste rady eksperta [POWERED BY UNIQA TFI]
- Tak Szwajcarzy walczą o dostęp do gotówki. Co do sekundy mierzą czas dostępu każdego obywatela do najbliższego „wodopoju”. Banki, poczta, bankomaty… [POWERED BY EURONET]
Po drugie, w czerwcu zwiększono wartości dyskonta, dzięki którym będzie można kupić obligacje w drodze zamiany po atrakcyjniejszej cenie. Co to jest dyskonto? To różnica pomiędzy wartością nominalną (100 zł) a ceną emisyjną. Czyli kupujemy obligację np. za 99,90 zł, a potem sprzedajemy ją za 100 zł. W rezultacie otrzymujemy nie tylko odsetki, ale też różnicę pomiędzy ceną zakupu i sprzedaży.
Dyskonto: dodatkowy zysk z obligacji
W największym skrócie takie dyskonto jest naszą szansą na dodatkowy zysk. Ministerstwo Finansów ceni sobie długoletnich inwestorów, a wiec zawsze oferowało niższą cenę zakupu obligacji skarbowych, które kupujemy w drodze zamiany (sytuacja, w której pieniądze ze starych obligacji przeznaczamy bezpośrednio na zakup nowych obligacji).
Zwykle takie dyskonto wynosiło 10 groszy (obligacje w drodze zamiany można było kupić w cenie 99,90 zł za sztukę), ale w czerwcu zdecydowano się na zwiększenie dyskonta. Cena będzie bardziej atrakcyjna i będzie się różnić w zależności od czasu inwestycji.
- Obligacje ROR (roczne) kupimy za 99,80 zł (przypominam – w drodze zamiany).
- Obligacje DOR (2-letnie) za 99,70 zł
- Obligacje TOS (3-letnie) za 99,60 zł
- Obligacje COI (4-letnie) za 99,50 zł
- Obligacje EDO (10-letnie) za 99,40 zł
Powyższe ceny są cenami za jedną sztukę. Co istotne – aby skorzystać z korzystniejszej ceny zakupu, nie musimy zamieniać danej obligacji na obligację tego samego typu. Możemy wybrać dowolne obligacje z oferty.
Obligacje ROR, DOR, TOS, COI, EDO…, które wybrać? Ile można zarobić?
Jak wygląda oferta czerwcowych obligacji skarbowych w praktyce? Policzyłem, czy to faktycznie jest realna korzyść dla inwestora, czy bardziej marketingowa zachęta. Jaka jest różnica pomiędzy nowym klientem, który zakupi dane obligacje za gotówkę, a kimś, kto dokona zamiany?
Zacznijmy od najkrótszego okresu inwestycji (1-roczne obligacje ROR). Założymy, że chcemy kupić 100 takich obligacji i że stopa referencyjna NBP pozostanie na poziomie 6,75%. Na taki zakup musielibyśmy przeznaczyć 10 000 zł, ale w przypadku zamiany wydatek wyniesie 9 980 zł. To 20 zł różnicy. Odsetki w obu przypadkach wyniosą około 675 zł, a swoje obligacje sprzedamy oczywiście za 10 tys. zł. Zysk (nominalny) wyniesie więc 546,75 zł w przypadku zakupu nowych obligacji i 562,95 zł w przypadku zamiany obligacji.
Różnica wynosi 16,20 zł. Prawdopodobnie zapytacie, dlaczego nie jest to równe 20 zł. Mówi Wam coś tzw. podatek „Belki”? Tak zgadza się – opodatkowaniu 19-proc. podatkiem podlega również wartość dyskonta. Przejdźmy do obligacji 2-letnich DOR. Założenia takie same (100 sztuk obligacji, 6,75% stopy referencyjnej).
Na ich zakup w przypadku zamiany wydamy 9 970 zł. Po dwóch latach odsetki w obu przypadkach wyniosą jakieś 1370 zł. Nie zmienia się oczywiście kwota wykupu. W związku z tym zysk nominalny wyniesie 1109,70 zł w przypadku nowych obligacji i 1134 zł, jeśli zamienimy obligacje.
Trzyletnie obligacje TOS są oprocentowane na 6,85%, a odsetki są kapitalizowane po każdym rocznym okresie odsetkowym. 100 sztuk takich obligacji kupimy za 10 000 zł (nowy zakup) lub za 9 960 zł (zamiana). Odsetki po 3 latach wyniosą jakieś 2198,98 zł (są kapitalizowane). Zysk nominalny w przypadku nowych obligacji wyniesie 1781,18 zł, a w przypadku zamiany obligacji jakieś 1813,58 zł.
Teraz pora na obligacje indeksowane inflacją (4-letnie COI i 10-letnie EDO). W tym przypadku trudniej jest oszacować dokładną wartość odsetek, bo zależy ona od przyszłej inflacji, ale załóżmy, że średnio inflacja wyniesie 5% (obligacje COI) lub 4% (obligacje EDO). Dodajmy też, że odsetki w obligacjach 4-letnich są wypłacane co roku, a w obligacjach 10-letnich kapitalizowane.
Koszt zakupu 100 sztuk nowych obligacji się nie zmienia i wynosi 10 000 zł. W przypadku zamiany będzie to niższa kwota: 9 950 zł (obligacje COI) lub nawet 9 940 zł (obligacje EDO). Odsetki 4-letnich obligacji indeksowanych inflacją wyniosą 2500 zł. Zysk nominalny po 4 latach wyniesie 2025 zł (w przypadku nowych obligacji) lub 2065,50 zł (w przypadku zamiany). Po 10 latach odsetki w obu przypadkach wyniosą 6997,94 zł. Zysk nominalny w przypadku nowych obligacji wyniesie 5668,33 zł, a w przypadku zamiany 5716,93 zł.
Nie są to powalające kwoty (od 16 do 49 groszy dodatkowego zysku przypadającego na jedną na obligację), ale – z drugiej strony – przy większych inwestycjach i wysokiej inflacji każdy grosz się liczy.
Na które obligacje się zdecydować? Wszystko zależy od tego, jaki macie horyzont inwestycyjny i jakich poziomów inflacji się spodziewacie. Jeżeli chcecie ulokować środki krótkoterminowo, to do wyboru są zmiennoprocentowe obligacje ROR (roczne, oprocentowanie: 6,75% w pierwszym, miesięcznym okresie odsetkowym i stopa referencyjna NBP w kolejnych okresach) i DOR (dwuletnie, oprocentowanie: 6,85% w pierwszym, miesięcznym okresie odsetkowym i stopa referencyjna NBP + 0,1% w kolejnych okresach).
Obecnie mówi się już jednak, że NBP będzie obniżał stopy procentowe (a więc maksymalne oprocentowanie ww. obligacji wyniesie odpowiednio 6,75% i 6,85%). W związku z tym korzystniejsze mogą być 3-letnie obligacje TOS o stałym oprocentowaniu w wysokości 6,85%. To jest o tyle dobra opcja, że poznacie wysokość swojego zysku już na początku inwestycji, a odsetki są kapitalizowane.
Jeżeli natomiast jesteście sceptyczni, czy uda nam się w Polsce szybko opanować inflację i możecie sobie pozwolić na dłuższy horyzont inwestycyjny, to można rozważyć obligacje indeksowane inflacją (4-letnie COI lub 10-letnie EDO). Tutaj wyliczyłem, że bardziej się opłacają te 10-letnie.
Czy obligacje ROR spowodowały całe zamieszanie?
Czerwcowa oferta obligacji skarbowych to przeciwieństwo tego, co ostatnio często oferują bankowcy. Banki najczęściej proponują najwyższe oprocentowanie dla nowych środków. Chcą przyciągnąć klientów, którzy otworzą konto, założą kartę, może skorzystają z jakiegoś kredytu, a więc warto czasowo zaoferować im dobre oprocentowanie depozytów.
Taka oferta najczęściej jest ograniczona czasowo (np. wyższe oprocentowanie obowiązuje tylko przez 3 miesiące, a potem wraca do niskich poziomów) i bywają niedogodności z jej wykorzystaniem (o np. takie). W bankach zapewne liczą na to, że część klientów zostanie na dłużej już ze standardowym, niższym oprocentowaniem, a dodatkowo załapie się na jakieś opłaty i prowizje.
Ministerstwo Finansów poszło zupełnie odwrotną drogą i podwyższyło oprocentowanie dla obecnych posiadaczy obligacji. Skąd ten pomysł? Prawdopodobnie dlatego, że rok temu w czerwcu nie tylko pobiliśmy historyczny rekord wartości sprzedanych obligacji (14,072 mld zł), ale rekordowe były także inwestycje w obligacje ROR (1-roczne instrumenty o zmiennym oprocentowaniu), które mają termin wykupu w czerwcu tego roku. Stanowiły one aż 40% wszystkich zakupionych obligacji w czerwcu.
Polacy kupili ich za 5,685 mld zł, co było wyższą wartością nie tylko niż zakup jakichkolwiek innych obligacji w jednym miesiącu, ale też niż łączna sprzedaż wszystkich obligacji w jakimkolwiek miesiącu wcześniej. Domyślam się, że w Ministerstwie Finansów chcieliby, po pierwsze, dalej korzystać z tych środków, a, po drugie, uniknąć sytuacji, w której dostaniemy te środki i ruszymy do sklepów (napędzając inflację).
Wyraźnie widać też, że Ministerstwo Finansów chce nas zachęcić do jak najdłuższych inwestycji. Rok temu były trzy rekordowe miesiące pod względem sprzedaży obligacji (czerwiec, lipiec, sierpień), ale dodatkowy popyt skupił się na nowych obligacjach jednorocznych, których oprocentowanie powiązano ze stopą procentową NBP. Potem jednak wszystko wróciło do normy. Roczne obligacje ROR kosztują w czerwcu (w przypadku zamiany oczywiście) 99,80 zł za sztukę, a 10-letnie obligacje EDO już tylko 99,40 zł.
Nie potrafię Wam odpowiedzieć na pytanie, czy w lipcu będzie podobna oferta, ale mam pewne przemyślenia. Lipiec 2022 r. był drugim historycznie najlepszym miesiącem pod względem sprzedaży obligacji (10,333 mld zł), z których aż 33% (3,423 mld zł) stanowiły obligacje ROR, które mają termin wykupu w lipcu tego roku. Wydaje mi się, że Ministerstwo Finansów postara się nas zachęcić, aby i te środki pozostały zainwestowane w obligacje. Czas pokaże, czy mam rację.
Zdjęcie główne: firmbee / Unsplash