Aaaauto, największy w Europie sprzedawca samochodów używanych, wprowadzał konsumentów błąd co do cen sprzedawanych aut. Doczekał się za to ogromnej kary od Urzędu Ochrony Konsumentów i Konkurencji, ale i… procesów wytaczanych mu przez klientów. Jeden z takich procesów właśnie się zakończył. Pan Tomasz wywalczył 4500 zł i prawdopodobnie to pierwszy prawomocny wyrok w tej sprawie. Niewykluczone, że kolejne w drodze
To było dość wyraźne (na)ruszenie prawa konsumenckiego. Pan Tomasz w lipcu 2022 r. kupił za pośrednictwem portalu ogłoszeniowego Aaaauto samochód – Opla Astrę za około 25 000 zł. Cenę zapłacił (choć w nieco dziwnym trybie, o czym za chwilę), auto odebrał i ogólnie był zadowolony z transakcji. Ale po jakimś czasie dowiedział się, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył na właściciela portalu karę za wprowadzanie klientów w błąd. I coś mu zaczęło świtać w głowie.
- Milion złotych do ręki w przypadku jednej z ponad 60 chorób i miliony euro na leczenie za granicą. Ruszają w Polskę z nową ofertą. „Jest dla każdego” [POWERED BY PZU]
- Wysokie ceny akcji, złoto bije rekordy… Czy to dobry czas na rozpoczęcie przygody z inwestowaniem? Statystyki, które dają do myślenia [POWERED BY SAXOBANK]
- Ameryka czy Europa – na który rynek postawić w najbliższych kilku latach w akcyjnej części portfela? Oto kilka liczb, które pomagają rozstrzygnąć ten dylemat [POWERED BY UNIQA TFI]
Pan Tomasz zerknął w papiery i stwierdził, że też jest w gronie klientów, którzy padli ofiarą nieprzejrzystej polityki cenowej pośrednika samochodowego. Chodziło o dodatkową fakturę (a raczej notę księgową), którą portal przesłał mu na kwotę niemal 3000 zł. Miała ona wynikać z dodatkowych usług, których pan Tomasz nie zamawiał, takich jak ubezpieczenie w firmie Fortegra, Key Secure oraz Casko MediPlan.
Pan Tomasz przeczytał sentencję decyzji UOKiK w sprawie tych dodatkowych elementów cenowych (rzecz jasna już przy finalizowaniu transakcji zapłacił wszystkie pieniądze, których wymagał od niego Aaaauto) i uznał, że pójdzie do sądu po zwrot tych pieniędzy. Co ciekawe (i chyba ważne), w tym przypadku nie chodziło o dodatkowe obciążenie klienta, lecz o niewłaściwe przedstawienie składników ceny za samochód. Pan Tomasz uznał, że mimo wszystko powalczy o te pieniądze.
„Pozwałem portal do sądu o zwrot prawie 3000 zł, które ode mnie wzięli, a nie było ich na fakturze zakupu. I właśnie dostałem korzystny wyrok w drugiej instancji, wcześniej wygrałem w sądzie rejonowym, ale apelowali. Myślę, że to kończy sprawę, czekam na przelew. W sumie z odsetkami i kosztami sądowymi to jakieś 4500 zł.”
Pan Tomasz twierdzi, że – według jego wiedzy – to jest pierwszy prawomocny wyrok w sporze klientów z tym sprzedawcą samochodów. Nie wiem, jaka jest skala tych spraw, ale nie można wykluczyć, że spora część klientów, którzy dowiedzieli się o decyzji UOKiK, również postanowiła powalczyć w sądzie o pieniądze od Aaaauto.
Dlaczego w sądzie? Ano dlatego, że w tym przypadku urząd nie uzyskał żadnych odszkodowań dla klientów, które mogłyby być wypłacone automatycznie. Wcześniej zresztą pisałem, że w tej sprawie (a przynajmniej w wątku dotyczącym pana Tomasza) nie chodziło o dodatkowe obciążenie klienta, lecz jedynie o niewłaściwe przedstawienie składników ceny. O co dokładnie chodzi?
Otóż, jak pisze UOKiK w komunikacie prasowym opisującym jego decyzję w sprawie nałożenia astronomicznych 76 mln zł kary na sprzedawcę samochodów, ceny samochodów przedstawiane na portalu Aaaauto nie zawierały wyłącznie kosztu samego auta, ale też dodatkowe elementy, o których klient nie wiedział, a wiedzieć powinien.
„Pośrednik nie informował, że na cenę w ogłoszeniu składa się koszt samochodu oraz produktu dodatkowego – ubezpieczenia „Carlife Gwarancja”. O tym klienci dowiadywali się dopiero podczas wizyty w salonie, na etapie finalizacji umowy, gdy sprzedawca automatycznie udzielał im „zniżki” w wysokości odpowiadającej składce ubezpieczeniowej, którą zobowiązani byli zapłacić”
– pisze UOKiK w komunikacie. W rzeczywistości więc klient nie otrzymywał żadnego rabatu. Płacił tyle, ile w ogłoszeniu, lecz w rozbiciu na dwa produkty: sam samochód i ubezpieczenie Carlife Gwarancja. UOKiK ukarał Aaaauto również za nakładanie na klientów opłaty za „dodatkową obsługę klienta” w wysokości 1398 zł. O takiej dodatkowej opłacie klienci nie byli informowani w ogłoszeniach, więc było to już klasyczne naciąganie. Ale, o ile mi wiadomo, sprawa pana Tomasza tego komponentu nie dotyczyła.
UOKiK ukarał też Aaaauto za to, że kupujący musieli podpisywać oświadczenia potwierdzające, że sprawdzili stan techniczny pojazdu i że wykonali jazdę próbną samochodem oraz że była ona wystarczająca do zweryfikowania wszystkich parametrów auta. To pozwalało portalowi strukturalnie unikać odpowiedzialności za ewentualne usterki używanych samochodów, które kupowali klienci.
W przypadku pana Tomasza w grę wchodziła ta część problemu, która polegała na rozbiciu ceny samochodu na niższą niż w ogłoszeniu część dotyczącą samego auta i część za dodatkowy produkt ubezpieczeniowy, którego klient nie zamawiał i nie chciał kupować. Na nocie księgowej pana Tomasza (czyli de facto drugiej fakturze) są też zresztą inne dodatkowe usługi – Key Secure i Casko MediPlan.

Klient nie poniósł więc w tym wypadku straty w pieniądzu, bo zapłacił za auto tyle, ile w ogłoszeniu. Cena po prostu została rozbita na dwie części i dwie faktury (a ściślej – fakturę podstawową i notę księgową). Choć tak naprawdę nie można powiedzieć, że się wyłącznie czepia. Szkodę poniósł lub przynajmniej mógł ponieść. Zaniżanie wartości samego samochodu na fakturze mogło mieć znaczenie w przypadku określania jego wartości po kradzieży czy w ramach likwidacji jakiejś innej szkody lub w razie zgłaszania roszczeń reklamacyjnych wobec portalu pośredniczącego.
Poza tym stan formalny jest taki, że w ogłoszeniu była inna cena za samochód, a na fakturze zakupu inna. Natomiast część pieniędzy zapłaconych finalnie przez klienta to była zapłata za jakieś usługi, których pan Tomasz nie chciał i nie zamawiał. Od strony prawnej trudno mieć jakiekolwiek wątpliwości, że w sądzie był na z góry wygranej pozycji.
Wygląda więc na to, że pan Tomasz otrzyma w ramach realizacji niniejszego wyroku 4500 zł, których realnie nie stracił. Być może niektórzy uznają walkę w sądzie w takiej sytuacji za przesadę, ale faktem jest, że pan Tomasz powalczył i wygrał. I to w dwóch instancjach, więc nieprzypadkowo (musi tylko mieć nadzieję, że w składzie orzekającym nie było neosędziów, bo wtedy „zabawa” może się zacząć od nowa). Manipulowanie cenami może być, jak widać na załączonym obrazku, niebezpieczne. Zwłaszcza jeśli manipuluje się ceną czegoś drogiego jak np. samochód.
———————————-
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
———————————-
PRZECZYTAJ INNE CIEKAWE HISTORIE:
—————————–
CZYTAJ HISTORIE Z ŻYCIA WZIĘTE:
——————————-
zdjęcie: UOKiK, Canva








