Na Poczcie idzie nowe. 5 października ruszy rejestracja naszych „narodowych” e-maili do kontaktu m.in. z urzędami. Ale czy to oznacza, że można uniezależnić się od listonosza? Czy można już teraz żyć bez wizyt na poczcie? Postanowiłem spróbować. Założyłem sobie eSkrzynkę pocztową i wysłałem list polecony przez internet
Ostatni list tradycyjny, jaki wysłałem, to była pocztówka z wakacji sprzed kilku dobrych lat. Ale niestety – choćby się człowiek nie wiadomo jak starał i cyfryzował – wciąż wizyty na poczcie są potrzebne. Choćby po to, żeby odebrać papierowy list polecony (gdy listonosz zostawi awizo). Albo żeby taki list nadać.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale czy na pewno wizyta przy okienku pocztowym jest zawsze konieczna? Poczta Polska uruchomiła drugą rundę rejestracji internetowych skrzynek na listy polecone. To doskonała okazja, żeby przetestować to cudo, więc i ja założyłem sobie eSkrzynkę, aktywowałem też konto służące do wysyłania tradycyjnych listów przez internet. A potem spróbowałem wysłać do siebie list polecony. Tradycyjny, ale z komputera na komputer.
Krok pierwszy: aktywuję eSkrzynkę. Odbiór listu poleconego przez internet
Pandemia przyspieszyła cyfryzację usług. Nagle okazało się, że przez internet można zarejestrować się w urzędzie pracy, skonsultować się z lekarzem, zapisać na szczepienie. Dziś w smartfonie można mieć dowód osobisty, prawo jazdy, dowód rejestracyjny i moc innych dokumentów. W zasadzie portfel jest dziś niepotrzebny. To samo dotyczy świata finansów: scyfryzowały się umowy kredytowe, które można podpisać SMS-em, są próby (jeszcze średnio udane) zaciągania kredytów hipotecznych przez internet.
Większość urzędowych usług zapewnia Profil Zaufany, czyli prosty sposób weryfikacji tożsamości przy pomocy bankowości elektronicznej. Przed pandemią Profil Zaufany miało 3,7 mln Polaków, dziś jest ich już 12 mln.
Dlaczego elektronicznie nie mielibyśmy wysyłać i odbierać listów poleconych? Aktywowanie internetowego odbioru przesyłek poleconych wysłanych tradycyjnie (papierowo) przez różnych nadawców jest bardzo proste – służy do tego usługa eSkrzynka. Jej aktywacja to bułka z masłem. Loguję się Profilem Zaufanym, po czym widzę bardzo prostą stronę, na której mogę podać trzy adresy pocztowe, z których korespondencja – listy polecone – będzie przekazywana na eSkrzynkę.
To idealne rozwiązanie dla kilku grup odbiorców. Po pierwsze dla tych, którzy podają różne adresy doręczeń – inne do korespondencji, inne do adresu zameldowania. I dla tych, których często fizycznie nie ma w domu, a którzy nie napisali nikomu (np. sąsiadowi) upoważnienia do odbioru przesyłek poleconych. To też dobry sposób na nierzetelnych listonoszy, którzy – jak pokazuje wiele przykładów – nie zawsze starają się doręczyć listu, a wolą zostawić awizo. I zmuszają adresatów do dreptania na pocztę.
eSkrzynka nie jest niestety technologicznym wodotryskiem. Działa to to w ten sposób, że poczta skanuje zawartość listu poleconego, wysyła szyfrowanym połączeniem, a my możemy sobie ten skan obejrzeć. Testy tego rozwiązania ruszyły wraz z ogłoszeniem lockdownu w 2020 r. i trwały do października 2020 r. Potem usługa została wyłączona (Poczta kupowała m.in. nowe skanery i drukarki), a ostatnio ruszyła „druga edycja” pilotażu. W sumie skrzynkę aktywowało ponad 34 000 adresatów.
eSkrzynka – działa fajnie, ale zapada w „zimowy sen”
W ramach eSkrzynki obsługiwane są przesyłki polecone, których zawartość stanowi korespondencja, z wyłączeniem – zgodnie z obowiązującymi przepisami – przesyłek wysyłanych przez: sądy i trybunały, prokuraturę i komornika sądowego oraz przesyłek wysyłanych przez organy ścigania, które opatrzą swoje przesyłki napisem: „Nie podlega digitalizacji”.
Oczywiście pozostaje kwestia tajemnicy korespondencji – tego, że „ktoś” (choćby maszyna) będzie koperty otwierał i skanował nasze listy. Co na ten temat mówi prawo? Po pierwsze: digitalizacja następuje wyłącznie na zlecenie adresata, więc takie działanie nie jest tożsame z naruszeniem tajemnicy korespondencji. Po drugie – jak tłumaczą pocztowcy – koperta wraz z zawartością digitalizowana jest w bezpiecznym i wydzielonym miejscu przez „dedykowanych pracowników Poczty Polskiej” w zgodzie z różnymi normami bezpieczeństwa – z tego opisu wprost wynika, że jednak jacyś ludzie mają do dostęp do listów.
Wygląda to wszystko naprawdę bardzo fajnie i przyjemnie się z tego korzysta. Ale jest jeden problem – eSkrzynka ciągle jest w fazie testów – rok temu została uruchomiona na kilka miesięcy, a w tym roku scenariusz się powtórzył – już zacząłem się do niej przyzwyczajać, a tymczasem Poczta powiadomiła, że… wyłącza eSkrzynkę z końcem września. Na szczęście to taki „zimowy sen” i usługa prawdopodobnie wróci na wiosnę. Prawdopodobnie, bo jak widać, już naprawdę nie wiadomo, czego się można spodziewać.
Czytaj też: Przesyłka (nie)awizowana, czyli co zrobić, gdy listonosz zapomni powiedzieć, że u ciebie był
Krok drugi: wysyłam list polecony przez internet. I popełniam błąd
Żaby wysłać list polecony, muszę założyć konto na zupełnie innej platformie o nazwie Envelo. To ważne rozróżnienie – może się wydawać dziwne, ale eSkrzynka, to po prostu skrzynka na listy – bez żadnych funkcjonalności – tyle, że cyfrowa. A Envelo to pocztowy wehikuł.
Działa od wielu lat i z pewnością ma wśród czytelników „Subiektywnie…” wielu wiernych fanów. Envelo oferuje m.in. opcję kupowania znaczków, drukowania etykiet paczek, a także wysyłanie listów czy pocztówek. A także – ale tylko dla firm – skanowanie korespondencji i dostarczanie jej bez konieczności wizyt na poczcie. To jednak co innego niż eSkrzynka, bo ta usługa dla firm jest dodatkowo płatna: 50 przesyłek za 110 zł netto.
Envelo to idealna opcja dla kogoś, kto musi wysyłać duże ilości tradycyjnej korespondencji albo tradycyjny list do kogoś, kto nie korzysta z e-maila. Jak się wysyła polecony z internetu? Klikam kolejno „Nowa przesyłka”, „nowy neolist”. Wyboru (zwykły czy polecony) dokonuję, wpisując dane odbiorcy. Wybieram, czy list ma być kolorowy, jedno- czy dwustronny. W ramach testu użyłem różnych wielkości liter i znaków dodatkowych. W cyfrowej wersji mój list wygląda tak:
Za list trzeba oczywiście zapłacić. Jakie są ceny? Listy z internetu kosztują: zwykły – 4,72 zł , polecony – 8,36 zł, polecony priorytetowy – 12,36 zł. Dla porównania sprawdziłem, że ceny listów w realu wynoszą: za zwykły – 3,3 zł, za polecony – 5,9 zł, za polecony priorytetowy – 8,4 zł. Czyli pobiera za dodatkowe czynności drukowania, pakowania w kopertę i za materiały około 30-40% „prowizji”.
Krok trzeci: odbieram elektroniczny list polecony. Na Poczcie
E-list polecony wysłałem 10 sierpnia, więc zgodnie z deklaracjami Poczty, powinien dojść w ciągu 5 dni roboczych. Z napięciem sprawdzałem eSkrzynkę w poszukiwaniu skanu mojej korespondencji. Niestety, coś „nie pykło” – listonosz zostawił awizo, a e-list polecony z internetu musiałem odebrać tradycyjnie na poczcie.
List – jak czytam na kopercie – został wysłany z Dębicy w woj. Małopolskim, a wydruk wygląda tak jak poniżej: jak widać system nie poradził sobie z przetworzeniem nawiasów ostrokątnych, czyli znaczków <>, i zamiast tego pojawiło się >. Pal to licho – ciekawi mnie, dlaczego mój list polecony nie został zeskanowany i dostarczony na eSkrzynkę. Nie była to wszak przesyłka z sądu ani od komornika.
Ja jestem laikiem, jeśli chodzi o Envelo i już na starcie popełniłem błąd – błąd w rozumowaniu. Żeby przetestować usługę skanowania listów poleconych wysłałem sam do siebie list polecony-elektroniczny. A nie temu służy eSkrzynka. Ona jest do skanowania tradycyjnej korespondencji, a nie tej wysyłanej z internetu. Właśnie to jest jej zadaniem – scyfryzować papier. Envelo natomiast ma właśnie za zadanie ułatwić życie żyjącym w internecie, by mogli coś wysłać tym niekomputerowym.
Żeby więc przetestować działanie eSkrzynki wysłałem do siebie tradycyjny list papierowy i z premedytacją go nie odbierałem. Listonosz awizował przesyłkę, ja ignorowałem wezwania i kilka dni po powtórnym wezwaniu – zeskanowana wiadomość pojawiła się w eSkrzynce. Ha!
Do koperty włożyłem wydruk ze zrzutem ekranu strony internetowej. Wydaje mi się, że jakość skanu mogłaby być lepsza, ale może jestem malkontentem. Jednym słowem – eSkrzynka działa i jeśli nie chcecie odbywać pielgrzymek na pocztę odebrać listy polecony, to gorąco polecam – no chyba, że czekacie na oryginały zaświadczeń z ZUS albo z Urzędu Skarbowego. Tylko wiosną, bo już teraz nie zdążycie…
Czas na narodową skrzynkę e-mail
Trudno odmówić Poczcie uznania za podjęcie ogromnego wysiłku włożonego w cyfryzację swoich usług – podobno zeskanowano już 1 mld listów, a ostatnio kupiono za 1,1 mln zł kolejne potężne drukarki i skanery, które mają zwiększyć wydajność digitalizacji listów. Te inwestycje niepokoją mnie, bo zapowiadają, że listy papierowe będą królować nad wysyłkami elektronicznymi jeszcze przez wiele, wiele lat.
W Polsce w latach 2007-2016 zmalała o 25% liczba listów tradycyjnych. W ostatnich kilku latach spadek wynosił po ok. 9% rocznie. A przecież już dziś można by wysyłać korespondencję urzędową w formie od początku do końca elektronicznej – wystarczyłaby dodatkowa zakładka w systemie ePUAP.
Oczywiście – zawsze będzie grupa osób wykluczonych cyfrowo, która nie będzie chciała korzystać z takich e-skrzynek i będzie wolała otrzymać tradycyjny list. Ale po co w takim razie inwestować w infrastrukturę drukarsko-skanerską?
Czyli wydamy miliony złotych na drukowanie, skanowanie listów, które będą – być może – pisane i odczytywane na komputerze. Remedium jest proste – tak zwana narodowa skrzynka e-mail, którą miałby mieć każdy obywatel. O starcie tego cudu techniki o nazwie eDoręczenia mówi się od lat, ale ciągle brakuje kropki nad „i” albo tego „e” na początku. Ostatnia wzmianka na rządowych stronach mówi, że pierwsi użytkownicy będą mogli aktywować swoje e-adresy na od 5 października tego roku.
Ale to nie znaczy, że cyfrowa rewolucja przetoczy się przez nasz kraj jak walec – raczej będzie to spacer żółwia, bo kolejne instytucje będą miały wiele lat na to, by przesiąść się z celulozy na „bity”. Harmonogram wdrażanie e-Doręczeń wygląda tak.
Zapytałem przedstawicieli Poczty Polskiej jak to będzie działało i ile będzie kosztowało?
„Publiczna Usługa Hybrydowa (zwana także skrótowo PUH) jest usługą nadawaną przez podmioty publiczne. Jeżeli obywatel nie posiada adresu do doręczeń elektronicznych (w skrócie: ADE), Poczta Polska pisma urzędowe nadane elektronicznie automatycznie wydrukuje, zakopertuje i wyda do doręczenia listonoszowi – realizując Publiczną usługę hybrydową. Przesyłki listowe drukowane będą przez wysokowydajne, przemysłowe urządzenia, zlokalizowane w wydzielonych strefach z ograniczonym dostępem, spełniające normę ISO 27001. Gwarantuje to zachowanie tajemnicy korespondencji. Opłaty za publiczną usługę rejestrowanego doręczenia elektronicznego (w skrócie: PURDE) oraz publiczną usługę hybrydową (PUH) określone zostaną w cenniku usług. Z opłaty zwolnione będą podmioty niepubliczne tj. obywatele i firmy”
Cennika usług nie ma, ale wcześniejsze „przecieki” mówią o 3,45 zł za urzędowego e-maila. Opłata za doręczenie elektroniczne będzie pokrywana z budżetu – firmy i osoby prywatne nie będą jej płacić. Nie możemy się doczekać żeby przetestować e-skrzynkę na własnej skórze. Jak tylko ruszy, znów usiądziemy do pisania listów.
źródło zdjęcia: PixaBay