Czy groszowe zadłużenie, o którym dowiedzieliśmy się dopiero wtedy, gdy komornik znienacka zablokował nam konto, może urosnąć do kilkusetzłotowych rozmiarów? Z takim pytaniem pisze do mnie jedna z czytelniczek, pani Bożena. Była ona klientką jednej z sieci kablowych, ale rozwiązała umowę ze względu na ciągłe zakłócenia w odbiorze. Cóż, zdarza się. Pracownica kablówki przyjęła podpisy pani Bożeny na wypowiedzeniu umowy (na szczęście było to już po zakończeniu okresu promocyjnego, w którym moja czytelniczka mogłaby mieć problem z uniknięciem kary umownej, choć przecież to firma nie dawała rady ze świadczeniem usług dobrej jakości) i panie rozstały się w pokoju. Pani Bożena myślała, że na zawsze, ale…
Po mniej więcej półtora roku przypadkiem dowiedziała się, że jej konto bankowe jest zablokowane i że komornik ściąga z niej 450 zł. Z jakiego powodu? Po przeprowadzeniu „konsumenckiego śledztwa” moja czytelniczka ustaliła, że to kablówka „przypomniała sobie” o zaległym rachunku pochodzącego jeszcze sprzed momentu rozwiązania umowy. Po prostu robili porządki w papierach i okazało się, że pani Bożena nie zapłaciła którejś z wcześniejszych faktur, na 90 zł. Pracownica zamykająca umowę albo tego nie zauważyła albo nie sprawdziła i zamknęła umowę, choć nie powinna.
- Pytają, skąd mamy pieniądze, co zamierzamy za nie kupić, żądają potwierdzania danych lub aktualizacji dokumentów. Skąd rosnąca ciekawość banków? [POLECA ING]
- Niemiecki bank centralny przystępuje do obrony gotówki. I rysuje trzy scenariusze zmian w świecie płatności. Czy to może być dobry wzór dla nas? [POLECA EURONET]
- Dobry rok dla inwestujących w obligacje? Rozmowa z zarządzającym funduszami [zaprasza UNIQA TFI]
Czytaj też: Mąż podrobił jej podpis na umowie kredytowej. A bank, windykator oraz komornik… I tak ściągają z niej dług. Interweniuję!
Czytaj też: Jak negocjować spłatę przeterminowanych długów? Jest prosty sposób, by zmiękczyć wierzyciela
Potem zdarzył się inny przykry zbieg okoliczności: wezwania do zapłaty nie dochodziły do mojej czytelniczki, bo były wysyłane na… inny adres. Pani Bożena zdefiniowała jako adres do kontaktu adres zameldowania, a kablówka dostarczała usługi na inny adres – jej zamieszkania. Chociaż można było wysyłać pisma na oba adresy albo chwycić za telefon i zadzwonić do pani Bożeny, pracownicy kablówki próbowali namierzyć ją wyłącznie śląc listy na adres korespondencyjny. Potem poszli do sądu i do komornika.
Koniec końców z 90 zł długu zrobiło się 450 zł. Pani Bożena pyta jak to możliwe, że koszty aż tak się rozmnożyły, choć przecież firma niespecjalnie się starała żeby złapać kontakt z dłużniczką. Nie można więc powiedzieć, że wydała na to multum pieniędzy. Dlaczego więc doliczyła do długu tak wysokie kwoty? Czyżby to był kant? Niestety, takie rozmnożenie kosztów jest możliwe. Karne odsetki (kilkanaście procent wartości długu rocznie), opłaty sądowe, ewentualne koszty zastępstwa procesowego (czyli prawników wynajętych przez firmę, której jesteśmy coś winni), koszty przybicia klauzuli wykonalności (zdaje się, że minimum 120 zł), dola komornika (czasem kilkadziesiąt złotych, ale częściej to 200-300 zł)… I robi się kwota.
Tutaj piszą: Co składa się na wartość kwoty, którą egzekwuje komornik?
Gdy dowiadujemy się, że ktoś wysłał do nas komornika z zamiarem ściągnięcia jakichś starych długów, to biegusiem udajemy się do sądu i prosimy o tzw. przywrócenie terminu na złożenie sprzeciwu egzekucyjnego. Skoro nie wiedzieliśmy, że toczy się przeciwko nam jakieś postępowanie to powinniśmy mieć drugą szansę na odpowiednią reakcję. Sąd w takim przypadku zawiesza egzekucję i możemy powalczyć o zakwestionowanie długu. Jeśli to się nie uda – trzeba będzie już płacić.
Bardzo podobną sprawę opisywała niedawno ostrołęcka gazeta lokalna. W tym przypadku 60-złotowa należność sprzed kilku lat urosła do 800 zł. Tu nie chodziło o kablówkę, tylko o dostawcę internetu. Ale historia jest bardzo podobna – rozwiązanie umowy, „przypomnienie sobie” przez firmę, że klient ma dług, a na koniec wysyłanie monitów na zły adres.
Czytaj też: W Ostrołęce też długi rosną jak na drożdżach
Jakie jest lekarstwo na to zło? Sprawdzajmy i aktualizujmy adresy, które podawaliśmy jako korespondencyjne komunikując się z dostawcami usług. Nawet jeśli pojawią się jakieś groszowe długi, to przynajmniej będziemy mogli zareagować zanim urosną w wyniku postępowania egzekucyjnego. A firma, której zalegamy, nie będzie miała pretekstu, żeby udawać, że nie może się z nami skontaktować. Jestem przekonany, że duża część tego typu historii nie wynika z nieporozumień, tylko ze świadomie minimalistycznej polityki wierzycieli, którym bardziej opłaca się udawać, że nie mogą odnaleźć dłużnika i nabijać im odsetki.