Spółki leasingowe VBL oraz VBL Automotive, niegdyś ważne części finansowego imperium Leszka Czarneckiego, coraz bardziej przypominają zombie. Ale – jak to zombie – bywają niebezpieczne, bo stale głodne… pieniędzy. Najpierw pobierały od klientów raty i nie przekazywały ich do banku finansującego, a ostatnio próbowały „pożywić się” podatkiem VAT, który już raz dostały i „przehulały”. Sąd właśnie przyblokował ten proceder, ale klienci firm leasingowych Leszka Czarneckiego i tak czują się, jakby chodzili po polu minowym, na końcu którego jest wielka, czarna dziura, czyli upadłość leasingodawców. Chyba że udziałowcy spółek leasingowych wspólnie wezmą się do ich ratowania. I że znajdą się na to pieniądze
O leasingowej spółce VBL (i jej „siostrze”, VBL Automotive) zrobiło się głośno kilkanaście tygodni temu, gdy w „Subiektywnie o Finansach” napisaliśmy o problemach jej klientów. Po już zapłacone przez przedsiębiorców raty zgłosił się nowy wierzyciel – PZA. Okazało się, że ludzie wpłacali pieniądze do firmy leasingowej, która… nie przekazywała ich bankowi finansującemu cały interes. Ten – gdy zorientował się, jak wygląda sytuacja – sprzedał wierzytelności do specjalnie stworzonej spółki, czyli do PZA. A ta raźno zabrała się do ściągania z ludzi pieniędzy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wskutek m.in. kilku tekstów w „Subiektywnie o Finansach” zrobił się dym i PZA trochę wyluzowało z windykacją (o ile mi wiadomo, nie nęka już leasingobiorców, by drugi raz zapłacili raty, choć też nie zamierza umorzyć im długu – prawdopodobnie chodzi o kilkanaście milionów złotych). PZA powiadomiło klientów, by przekierowali spłaty kolejnych rat na nowe konta i skupiło się na VBL, by wycisnąć z niej zaległe pieniądze.
Efektem przeglądu papierów był złożony przez PZA wniosek do prokuratury o popełnieniu przestępstw przez ówczesny menedżment VBL i VBL Automotive oraz publiczne zakomunikowanie, że VBL już w 2018 r. był de facto finansowym zombie. I że najpóźniej w 2020 r. zarząd powinien grzecznie złożyć wniosek o upadłość, nie męcząc już świata swoją obecnością. Tyle że z upadłej spółki przeważnie trudno wyciągać pieniądze, więc do ogłoszenia bankructwa szefów VBL (oraz większościowego udziałowca całego interesu – Leszka Czarneckiego) jakoś nie ciągnęło.
Firmy leasingowe jak zombie. Bardzo głodne zombie
Teraz firmy leasingowe są w procesie sądowej restrukturyzacji, ale po pierwsze trudno uwierzyć, żeby mogła się ona udać w obecnej sytuacji – straszy liczona w setkach milionów dziura finansowa, zaś Leszek Czarnecki blokuje jakiekolwiek działania uzdrawiające – a po drugie żaden bank przy takim klinczu i tak nie będzie chciał finansować działalności VBL. Leasingowy biznes dryfuje więc bezładnie.
Być może upadłość byłaby najbezpieczniejszym rozwiązaniem z punktu widzenia klientów, bowiem obecni zarządzający VBL i jego „siostrą” podejmują inicjatywy, które wpuszczają tychże klientów w niewąskie pułapki. Ostatnio część klientów VBL i VBL Automotive dostawała listowne informacje o tym, że teraz mają płacić podatek VAT od rat leasingowych na konto firm leasingowych (a nie na konto PZA, czyli prawowitego wierzyciela)…
„VBL podaje na fakturze drugi numer konta do wpłaty podatku VAT. Przysłał też instrukcję, jak opłacić fakturę dwoma przelewami. Pierwszy jako płatność na konto PZA, a drugi jako płatność podzieloną. W okienku „kwota brutto faktury” każą wpisać np. 500 zł, a w okienku VAT – też 500 zł. Moim zdaniem cała operacja jest przestępstwem i fałszowaniem dokumentów. Nie ma możliwości, żeby kwota brutto była taka sama jak podatek VAT”
– opowiada jeden z czytelników, którzy został „zaatakowany” VAT-em przez firmę leasingową. Co ciekawe, VBL nie pieścił się z klientami, którzy usiłowali stawiać opór. Mój rozmówca – pomny wcześniejszych problemów (nieprzekazywania przez VBL rat do banku finansującego) – pierwotnie ignorował prośby VBL. I tylko rozjuszył leasingowych zombiaków.
„Przez kilka miesięcy płaciłem normalnie, tak jak dotychczas. W tym miesiącu już się wzięli na sposób i próbują mnie szantażować wypowiedzeniem umowy. Przysłali wezwanie do zapłaty na kwotę VAT, którą zapłaciłem w formule split payment na konto PZA w Velobanku. Do tego doliczyli opłatę za wysłanie wezwanie do zapłaty 130 zł, a wcześniej 99 zł za monit. Tak Czarnecki zarabia na nas od lat. Mam kilka pomysłów na prawną krucjatę przeciwko takim działaniom, zarówno przeciwko gówno-leasingowi, jak i PZA”
– pisze czytelnik. Co jeszcze dziwniejsze – takie żądania spółek VBL wynikały z… orzeczenia sądu, który wydał postanowienie o zabezpieczeniu roszczeń VBL, pozwalając firmom leasingowym „atakować” klientów o podatek VAT. Prawdopodobnie sąd też dał się wmanewrować w inżynierię finansową Leszka Czarneckiego i stąd problem. Chyba właśnie ta sytuacja sprowokowała szefów PZA do złożenia wniosków do prokuratury o podejrzeniu przestępstw dokonywanych przez poprzedni menedżment VBL.
Poza zawiadomieniem prokuratury PZA odwołało się od sądowego orzeczenia o zabezpieczeniu roszczeń VBL (jakich – o tym za chwilę) i wygrało. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu oddalił wnioski zarządców spółek leasingowych i uznał, że nie mają one prawa pobierać podatku VAT, który powinien trafiać na konta PZA. I że klienci spółek leasingowych wszystkie zobowiązania – raty leasingowe i podatek VAT – powinni spłacać tylko na rachunki PZA. Postanowienia sądu są prawomocne, co oznacza, że kolejna pułapka na klientów VBL i VBL Automotive została usunięta.
„Zjedzony” VAT. A może by go unieważnić?
Czas wyjaśnić, o co chodzi z tym zabezpieczeniem roszczeń. Dlaczego napisałem, że sąd pierwszej instancji „dał się nabrać” i otworzył leasingowym zombiakom drogę do wyciągania od klientów podatku VAT. I w ogóle jak to możliwe, że zwykła spółka leasingowa – której model działalności jest prosty jak drut: zdobywa finansowanie z banków, kupuje za nie np. samochody, pozyskuje klientów, którzy chcą ich używać i przyjmuje od nich raty leasingowe – stała się zombie?
Zapewne firmy Leszka Czarneckiego od dawna były nieefektywne – koszty ich działania oraz różnych inwestycji w rozwój były wyższe niż zysk z rat minus koszt finansowania. VBL ratowała się m.in. przeszacowaniem w górę wartości spółek zależnych i… specyficznym dealem zawartym w 2018 r. jeszcze z Getin Bankiem (też należącym wtedy do Leszka Czarneckiego).
Manewr polegał na ubruttowieniu finansowania, czyli na tym, że Getin Bank awansem przekazał firmie leasingowej pieniądze na zapłacenie podatku VAT od rat, które klienci spłacą dopiero w przyszłości. Tym sposobem do VBL wpłynął mniej więcej miliard złotych żywej gotówki, która miała iść na zalepienie dziury finansowej i stopniowe płacenie podatków. Ale wszystko wskazuje na to, że kasa poszła na coś zupełnie innego.
W 2018 r. zarząd VBL pierwszy raz podjął decyzję o wypłacie dywidendy – do akcjonariuszy trafiło aż 143 mln zł, z czego Leszek Czarnecki osobiście otrzymał 41,7 mln zł, a kontrolowana przez niego spółka LC Corp. – kolejne 29,8 mln zł. Potem były kolejne dywidendy. Jak podaje PZA, w latach 2019-2022 spółka wypłaciła akcjonariuszom 203,7 mln zł z tytułu dywidend, z czego bezpośrednio do portfela Leszka Czarneckiego trafiło blisko 45 mln zł.
Skoro kasa się „rozpłynęła”, to VBL (już w procesie restrukturyzacji) zaczął opóźniać albo wstrzymywać przekazywanie części pieniędzy wpłacanych przez klientów do banku finansującego. Tym bankiem finansującym kiedyś był Getin, ale został on odebrany Leszkowi Czarneckiemu. Część jego majątku przejął Velobank, a dziś wierzycielem leasingowym jest PZA (bo Velobank sprzedał do PZA portfel leasingowy).
Obecni zarządcy VBL doszli do wniosku, że można chwycić się chyba ostatniej deski ratunku – zażądać unieważnienia transakcji ubruttowienia umowy z Getin Bankiem sprzed lat. Efekt byłby taki, że bank finansujący (a właściwie dziś wierzyciel, czyli PZA) mógłby żądać zwrotu tego miliarda złotych, który Getin kiedyś przekazał do VBL, a VBL mógłby znów pobierać VAT od klientów. Wiadomo, że PZA żadnych pieniędzy od VBL by nigdy nie zobaczyło (bo tego miliarda już nie ma), więc spółka leasingowa byłaby jedynym wygranym.
Sąd pierwszej instancji dał się na ten manewr nabrać, ale w drugiej instancji PZA zdołał przekonać sąd, że nie ma podstaw do odwrócenia umowy VBL-Getin sprzed lat, z której pieniądze zostały już przepompowane do kieszeni m.in. Leszka Czarneckiego (formalnie umowę zawierał Idea Getin Leasing, a nie VBL, bo ten jeszcze wtedy nie istniał, ale upraszczam, żeby Was głowa nie rozbolała).
Czy wciąż jest szansa na uniknięcie bankructwa leasingowych zombie?
Wygląda na to, że znaleźliśmy się w jakimś bardzo ciemnym zaułku. Firmy leasingowe, które nie pozyskują nowych klientów, są skazane na upadek. Zwłaszcza w sytuacji, gdy kiedyś dostały z góry miliard złotych od banku finansującego i te pieniądze „wyparowały”. Jedynym ratunkiem byłoby podstawienie nowego finansowania i próba przywrócenia firm do normalnej działalności – czyli pozyskiwania klientów.
Chyba taki plan ma Marcin Kubiczek, który jest syndykiem masy upadłości Idea Banku i Getin Banku (czyli de facto kontroluje część udziałów w VBL i VBL Automotive jako „dziedzictwo” po grupie Getin). W marcu Kubiczek odniósł spory sukces, bo uzyskał w sądzie odebranie Leszkowi Czarneckiemu prawa głosu z 25% akcji VBL. Podstawa? Cena odkupienia tych udziałów przez Czarneckiego była kilkukrotnie zaniżona, a kredyt, którym transakcja była finansowana, został udzielony bez zgody właściwych organów banku. Ale Leszek Czarnecki zapewne broni nie złoży i będzie bronił kontroli nad VBL.
Możliwość kontrolowania VBL i wymiany osób zarządzających spółką może być pierwszym krokiem do wyjścia z problemów i uniknięcia upadku dużych spółek leasingowych. Pytanie, czy syndyk Marcin Kubiczek zdoła przekonać polskie władze do tego, by „podstawiły” nowe finansowanie do „odzyskanych” spółek leasingowych. Być może kilkaset milionów złotych w obligacjach mógłby dosypać BGK albo PFR.
Pytanie tylko, czy będzie taka wola polityczna, by dofinansować firmy-zombie bez gwarancji odzyskania tych pieniędzy. Byłaby to de facto „inwestycja” w możliwość odzyskania większej części pieniędzy przez ofiary upadłości Getin Banku (w tym przez poszkodowanych getinowym missellingiem nabywców obligacji Getback).
Upadek firm leasingowych z jednej strony oznaczałby, że przestałyby być zombie, klienci spłacaliby raty syndykowi (bez ryzyka, że ktoś będzie straszył, szantażował, wprowadzał w błąd albo kazał płacić dwa razy te same raty), a z drugiej byłby pewnym problemem dla wierzycieli Getin Banku, którzy pewnie woleliby mieć „pracujące” aktywo niż kolejnego bankruta. Z kolei Velobank ma w portfelu gwarantowane przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny obligacje wyemitowane przez PZA, których zabezpieczeniem jest portfel leasingowy VBL i VBL Automotive. Oj, może być sporo zamieszania.
SŁUCHAJ PODCASTÓW „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”:
W 212. odcinku podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” rozmawiamy o dostępie Polaków do gotówki. W ostatnich latach banki podniosły opłaty za operacje gotówkowe w oddziałach. Naturalnym miejscem wypłat i wpłat gotówki są bankomaty, ale ich operatorzy nie mają łatwego życia. Od każdej operacji otrzymują od 1,2 do 1,45 zł, co tylko w części pokrywa koszt utrzymania bankomatów. Co ważne, wysokość tej opłaty nie zmieniła się od ponad 14 lat! Czy Polska może stać się bankomatową pustynią, a Polacy będą mieć problemy z dostępem do gotówki? Gościem podcastu jest Dariusz Marcjasz, dyrektor generalny Euronet Polska. Zaprasza Maciej Samcik, żeby posłuchać – trzeba kliknąć tutaj.
W 210. odcinku podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” spoglądamy na stan i perspektywy rozwoju polskiej gospodarki. Jakie są szanse na to, że za kilka lat pod względem zamożności Polacy dogonią Brytyjczyków, Francuzów czy Niemców? Co w najbliższym czasie napędzać będzie polską gospodarkę: inwestycje czy konsumpcja? I jaka będzie w tym rola miliardów euro z KPO? O bliższą i dalszą przyszłość naszej gospodarki Maciek Samcik pyta Michała Dybułę, głównego ekonomistę Banku BNP Paribas. Żeby posłuchać – trzeba kliknąć tutaj.
W najnowszym, 214. odcinku „Finansowych Sensacji Tygodnia” o tym, jak przygotować pieniądze na wypadek wojny. Nawet jeśli nie wierzymy na poważnie w czarne scenariusze, warto tak lokować oszczędności, żeby były gotowe na każdą okoliczność. Poza tym w podkaście o zastrzeganiu numeru PESEL – czy warto to zrobić i jakie mogą być skutki uboczne – oraz o… nadopiekuńczości Komisji Nadzoru Finansowego. Do słuchania zaprasza Maciej Samcik
————
GDZIE DOSTANIESZ NAJLEPSZY PROCENT?
Obawiasz się zmian w podatku Belki? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także kont osobistych, rachunków firmowych i kart kredytowych. Wszystkie tabele znajdziesz w zakładce „Rankingi” na stronie głównej www.subiektywnieofinansach.pl.
————–
ZOBACZ ZAPIS NAJNOWSZYCH WEBINARÓW „SUBIEKTYWNIE O FINANSACH”:
Bitcoin inwestycją na wypadek wojny? Czy to w ogóle może być inwestycja?
Jak rozsądnie zainwestować pieniądze w niepewnym 2024 r.? Czy polskie akcje mogą być strzałem w dziesiątkę?
————
zdjęcie tytułowe: Copilot/”Walking dead”