Większość ubezpieczeń turystycznych sprzedawanych razem z wycieczką to najtańsze pakiety, które chronią nas tylko w podstawowym zakresie. W ogólnych warunkach ubezpieczeń aż roi się od wyjątków, wyłączeń i ograniczeń odpowiedzialności firm ubezpieczeniowych. Żeby czuć się komfortowo na wakacjach, warto wydać nieco więcej na polisę z prawdziwego zdarzenia.
Załóżmy, że jedziemy w to samo miejsce, do hotelu o porównywalnym standardzie i zakresem usług i w tym samym czasie. Podobne oferty skroiły dwa biura podróży, ale w jednym cena jest np. o 200 zł tańsza. Z czego to wynika? Rozwikłaniem tej zagadki może być polisa ubezpieczeniowa.
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
Biura podróży mają obowiązek ubezpieczyć turystów od ryzyka kosztów leczenia oraz następstw nieszczęśliwych wypadków (NNW). Ale nigdzie nie jest określone, na jaką kwotę. Klienci raczej umów nie czytają, a tym bardziej warunków zaszytego w cenie wycieczki ubezpieczenia. Problem w tym, że często oferuje się nam podstawowe polisy – z niską sumą ubezpieczenia oraz z ograniczonym zakresem ochrony.
Klient jest natomiast przekonany, że jadąc za granicę z biurem podróży jest ubezpieczony po zęby. Nie jest świadomy tego, że atrakcyjna cena wycieczki może wynikać właśnie z oszczędności na polisie.
Rzecznik prześwietla warunki ubezpieczeń, które dostajemy w biurach podróży. Miażdżące
A to może być pułapka – ostrzega Rzecznik Finansowy, którego eksperci przeanalizowali ogólne warunki ubezpieczeń (OWU) polis turystycznych, w tym oferowanych za pośrednictwem biur podróży. Umowy naszpikowane są wyjątkami, wyłączeniami, „poczęstowane” wąskim zakresem i niską sumą ubezpieczenia (to maksymalna wartość odszkodowania). Dlatego kupując wycieczkę, warto do OWU zajrzeć, mimo że to lektura długa i nudna.
Przeczytaj też: Ile warto zapłacić za polisę turystyczną? Porównuję ceny i warunki. Za co warto zapłacić, a za co nie?
Przeczytaj też: Lotnisko zamknięte? On kupił ubezpieczenie od spóźnienia samolotu. I znalazł w nim… aż trzy dziwne rzeczy
Może się bowiem okazać, że podstawowy pakiet nie chroni osób cierpiących na choroby przewlekłe albo kobiety w ciąży. Takie osoby powinny rozważyć wykupienie polisy o rozszerzonym zakresie ochrony za pośrednictwem biura podróży (niestety, bywa, że sprzedawcy wycieczek nie informują o takiej możliwości) lub w dowolnej firmie ubezpieczeniowej.
A oto kruczki, jakie można znaleźć w polisach turystycznych.
Po pierwsze: chorujesz przewlekle? Nici z odszkodowania
„Leczenie było następstwem choroby przewlekłej” – z obserwacji Rzecznika Finansowego wynika, że jest to najczęstsza przyczyna odmowy pokrycia kosztów leczenia przez ubezpieczycieli.
Załóżmy, że cierpimy na nadciśnienie, a w czasie wycieczki dostaniemy wylewu. Firma ubezpieczeniowa odmówi wypłaty odszkodowania, twierdząc, że na wylew wpływ miało nadciśnienie, na które cierpimy od kilku lat. Inny przykład – zawał. Możemy nie dostać odszkodowania, jeśli wcześniej leczyliśmy chorobę wieńcową.
W większości podstawowych polis wyłączona jest odpowiedzialność ubezpieczyciela w przypadku zaostrzenia się chorób przewlekłych. Można się zabezpieczyć od tego ryzyka wykupując droższą polisę.
Do OWU powinny koniecznie zajrzeć kobiety w ciąży. Firmy ubezpieczeniowe zapłacą za opiekę medyczną niezbędną w przypadku przedwczesnego porodu czy powikłań ciąży, ale standardowo tylko do 32 tygodnia ciąży.
Bolący ząb? Z reguły ubezpieczyciel zwróci koszty leczenia, ale tylko w przypadku nagłych stanów zapalnych i bólowych oraz wskutek urazu w nieszczęśliwym wypadku.
Pamiętajcie, że firma ubezpieczeniowa pokrywa tylko koszty niezbędnych zabiegów. Nie możecie leczyć się za granicą aż do całkowitego wyzdrowienia. Zwykle jest tak, że gdy stan zdrowia ubezpieczonego pozwala na powrót do kraju, ubezpieczyciel organizuje powrót. Dalej musi się już leczyć w ramach ubezpieczenia zdrowotnego.
Po drugie: zwrot kosztów za rezygnację z wycieczki? Trzeba mieć (nie)szczęście, żeby się załapać
Z reguły, gdy rezygnujemy z wycieczki, musimy liczyć się ze stratą pieniędzy. Prawo dopuszcza możliwość bezkosztowej rezygnacji, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach. Nowe przepisy, które wejdą w życie 1 lipca, mówią np. że taka rezygnacja będzie możliwa, gdy cena wycieczki wzrośnie o 8 proc.
Ale i przed takimi zdarzeniami chronić może kolejny element pakietu polisy turystycznej – ubezpieczenie rezygnacji z podróży. Jak to w życiu bywa, nie zawsze, a warunki znajdziemy w OWU.
Przeczytaj też: Ubezpieczenia na mundial w Rosji. Bez polisy nie przekroczysz wschodniej granicy. Jak wybrać najlepszą? Pomagamy!
Ubezpieczenia rezygnacji z podróży są naszpikowane wyjątkami i ograniczeniami. Ubezpieczyciel zwróci nam koszt wycieczki, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach, np. w przypadku śmierci ubezpieczonego (zwrot kosztów wycieczki dostaną przez niego uposażeni) lub współuczestnika wycieczki, ale tylko wtedy, jeśli nastąpiła 45 dni przed wyjazdem.
Czytaj też: Ubezpieczenie kosztów rezygnacji z urlopu. Czy warto je kupić? Ile kosztuje? Jakie są haczyki?
Przeczytaj też: Zamach terrorystyczny. Czy można odwołać wycieczkę? Jak zapewnić sobie odszkodowanie?
Polisy obejmują w tym przypadku również śmierć najbliższego krewnego. Warto jednak sprawdzić, jak ubezpieczyciele definiują pojęcie „najbliższego krewnego”. Choć wielu z Was wyda się to kuriozalne, ale nie jest nim np. babcia czy dziadek.
Po trzecie: pożar lub kradzież dokumentów? Odszkodowanie tylko jeśli to był wypadek „last minute”
Zwrot pieniędzy za niewykorzystaną wycieczkę dostaniemy też wtedy, gdy wskutek nadzwyczajnych zdarzeń musimy zostać w kraju. Chodzi o sytuacje, kiedy np. w naszym mieszkaniu wybuchł pożar albo spotkało nas inne nieszczęście i musimy się po tym pozbierać. Ale tu znowu haczyk. Z reguły ubezpieczenie chroni, jeśli do zdarzenia doszło w okresie 30 dni przed wyjazdem.
Co nam jeszcze może popsuć wakacyjne plany? Gdy np. ktoś ukradnie nam dokumenty. Bez dowodu osobistego lub paszportu nie wyjedziemy przecież za granicę. To również jest przesłanka do tego, by ubezpieczyciel zwrócił pieniądze za wycieczkę. Ale i w tym przypadku stawia warunki.
Po pierwsze kradzież trzeba zgłosić policji. To zrozumiałe. Drugi warunek wydaje się absurdalny: do kradzieży musi dojść w okresie 14 dni przed wyjazdem. Być może w ciągu dwóch tygodni da się wyrobić nowe papiery. Problem w tym, że urzędy informują, że czas ich wyrobienia może trwać do 30 dni.
Po czwarte: ubezpieczenie bagażu, czyli nikła szansa na odszkodowanie
W pakiecie turystycznym możecie też znaleźć ubezpieczenie bagażu podróżnego. Jeśli to dodatkowa opcja, zastanówcie się, czy warto za to płacić. Rzecznik Finansowy odradza. Dlaczego? Taka polisa obejmuje utratę, zniszczenie lub uszkodzenie bagażu, ale nie w wyniku tzw. zwykłej kradzieży. Żeby liczyć na odszkodowanie, bagaż musimy stracić w wyniku rozboju, a więc gdy ktoś musi nam przystawić nóż do gardła lub zwyczajnie pobić. A po włamaniu, np. do samochodu, muszą pozostać wyraźne ślady, np. wybita szyba.
Nawet jeśli już stracimy bagaż w brutalny sposób, nie wiadomo na jakie odszkodowanie można liczyć. To klient musi udowodnić, co miał w walizce, przedstawiając np. paragon za zakup spodni czy suszarki do włosów. Nawet jeśli to udowodnimy, ubezpieczyciel pomniejszy kwotę odszkodowania o amortyzację, czyli zużycie się zawartości bagażu.
Po piąte: karta EKUZ tylko jako dodatek
Rzecznik Finansowy przestrzega też przed wyjazdem za granicę tylko z Europejską Kartą Ubezpieczenia Zdrowotnego (jeśli jedziemy na własną rękę).
Taka karta to jedna z zalet obecności Polski w Unii Europejskiej. Przysługuje każdemu ubezpieczonemu w NFZ i daje dostęp do publicznej opieki zdrowotnej w krajach Unii oraz w Lichtensteinie, Szwajcarii, Norwegii i Islandii. Na podstawie karty EKUZ Polak przebywający np. we Francji może skorzystać z tego samego zakresu publicznej opieki medycznej co Francuz.
Chodzi jednak tylko o placówki, które mają podpisaną umowę z odpowiednikiem polskiego NFZ. Jeśli coś nam się stanie w miejscu, w którym działają tylko prywatne szpitale czy gabinety lekarskie, karta EKUZ nie zadziała. Wtedy ratunkiem jest tylko komercyjna polisa turystyczna.
Poza tym zakres dostępnych usług może być ograniczony. To, co w Polsce w ramach NFZ jest standardem, za granicą może być dodatkowo płatne.
Jest też jeden ważny wyjątek – karta EKUZ nie zapewnia bezpłatnego transportu chorego (lub zwłok) do kraju. W sytuacji, gdy potrzebny jest specjalistyczny transport medyczny (np. samolotem), koszty mogą być horrendalne. Dlatego kartę EKUZ warto mieć, ale jako dodatek do polisy komercyjnej.
Źródło zdjęcia: Pixabay.com