Młyny repolonizacji szybko mielą. Rada nadzorcza Banku Pekao odwołała ze stanowiska prezesa Luigiego Lovaglio, jednego z najbardziej doświadczonych menedżerów bankowych w Polsce. Razem z Lovaglio odchodzi dwóch innych „włoskich” członków zarządu Pekao. Zastąpi go/ich Michał Krupiński, były szef PZU (wsławił się tam głównie podwyżkami cen polis OC), nazywany „złotym dzieckiem PiS”. Niechętny oddaniu Pekao w jego ręce był podobno wicepremier Mateusz Morawiecki. Nie wiadomo jeszcze czy razem z fotelem prezesa odziedziczy po Lovaglio jego rekordową pensję (podobno odejście Krupińskiego z PZU miało m.in. tło „wynagrodzeniowe”, choć poszło głównie o przejęcie PZU przez Morawieckiego).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj też: Co czeka klientów Banku Pekao pod rządami „złotego dziecka PiS”?
Odwołanie Lovaglio już teraz, kilka dni po zmianie właścicieli pakietu kontrolnego akcji banku, jest pewnym zaskoczeniem, bo – jak wynikało z moich nieoficjalnych informacji – kilka miesięcy temu ustalono, że po sprzedaży Banku Pekao przez włoską grupę UniCredit przejęcie zarządzania nim przez konsorcjum PZU i Polskiego Funduszu Rozwoju odbędzie się bez nagłych rewolucji. Lovaglio dobrze współpracował z ludźmi wicepremiera Morawieckiego (firmującego własną twarzą repolonizację banku), a poza tym chciano uniknąć niepokojów wśród największych klientów korporacyjnych, którzy przynoszą Bankowi Pekao dużą część zysków.
Stało się inaczej – pierwszą próbę odwołania Lovaglio ekipa „repolonizatorów” podjęła już w zeszły piątek, zaledwie dwa dni po oficjalnym przejściu akcji Banku Pekao na własność PZU i Polskiego Funduszu Rozwoju. Wtedy jeszcze stronnikom Morawieckiego udało się ocalić głowę włoskiego prezesa, ale w środę „wyrok” na Lovaglio został już wykonany.
Czytaj też: Tego efektu repolonizacji nie da się nie zauważyć. Duma?
Dymisja Lovaglio to koniec pewnej ery w drugim największym banku w Polsce. Choć Lovaglio był prezesem Pekao raptem przez sześć lat (od maja 2011 r.) i sporo mu brakuje do stażu najdłużej „urzędujących” prezesów banków, to wielki wpływ na zarządzanie bankiem miał już od 2003 r., kiedy zasiadł w zarządzie „żubra”. Początkowo był szarą eminencją we władzach firmy pod kierownictwem Jana Krzysztofa Bieleckiego. Było tajemnicą poliszynela, że to Lovaglio podejmował kluczowe decyzje dotyczące bieżącej działalności Pekao. Analityczny umysł: wyrwany ze snu o trzeciej nad ranem potrafiłby podać dowolną liczbę z rachunku wyników lub bilansu Banku Pekao.
1. Lovaglio: najdroższy prezes banku w Polsce
Lovaglio to od wielu lat najlepiej wynagradzany prezes banku w Polsce. Od dwóch lat do jego kieszeni wpadało po 11-12 mln zł (w tym ok. 4 mln zł stałej pensji kontraktowej, reszta w bonusach i tzw. akcjach fantomowych). Przez cały okres swojej prezesury zgarnął ok. 51 mln zł. Wielokrotnie czyniono bankowi zarzut z dużych różnic wynagrodzeń między prezesem, a innymi członkami zarządu (ci „polscy” byli z reguły wynagradzani znacznie niżej od „włoskich”). I z tego, że kosmiczne wynagrodzenie prezesa wpływa demotywująco na pracowników banku. Lovaglio jeszcze za czasów, gdy był wiceprezesem, miał wyższą pensję, niż jego szef, Jan Krzysztof Bielecki. Krytykowano Lovaglio też za „chropowaty” styl zarządzania. W żadnym banku – może poza małymi bankami powstającymi od zera, jak np. Alior Bank – tak wiele decyzji nie trzymał w ręku jednoosobowo prezes.
Oglądaj też: Infografika pokazująca zarobki prezesa Lovaglio w Pekao
Czytaj też: Luigi Lovaglio wart tyle złota ile waży? Jego zarobki szokują
Nie da się jednak ukryć, że pod rządami Lovaglio Bank Pekao był jednym z najbardziej harmonijnie rozwijających się banków w Polsce. Jego współczynnik wypłacalności wynosi blisko 18% (porównywalnie dobry ma tylko jeden, dwa banki w Polsce), roczny zysk netto to 2,2 mld zł (przeznaczany niemal w całości na dywidendę). Kiedy Lovaglio przychodził do Banku Pekao, jego zyski stanowiły niecałe 10% zysków całej grupy UniCredit. Kiedy w 2016 r. okazało się, że Włosi muszą sprzedać polski bank – jego kapitalizacja na giełdzie stanowiła ponad dwie trzecie wartości rynkowej całej grupy UniCredit! Liczba prowadzonych przez bank kont osobistych klientów indywidualnych zwiększyła się w latach 2011-2017 z 4,7 do 5,5 mln.
2. Bezwzględny/konsekwentny* (*niepotrzebne skreślić)
Bank Pekao od wielu lat legitymuje się też jednym z najniższych w branży współczynników nie spłacanych w terminie kredytów (obecnie 5,9%, gdy Lovaglio obejmował stanowisko – było to 7%). W przeszłości Lovaglio był oskarżany o to, że myśli wyłącznie przez pryzmat excela. Że jest w stanie „dobić” firmę potrzebującą pieniędzy jeśli tylko kalkulacja ekonomiczna pokazuje, że opłaci się to bardziej, niż refinansowanie długu i ocalenie miejs pracy.
W 2012 r. Lovaglio ostro starł się z ministrem skarbu w rządzie PO-PSL Mikołajem Budzanowskim, który przekonywał go do ratowania firmy budowlanej Polimex-Mostostal, dużej polskiej spółki budowlanej. Rząd stawał na głowie, żeby przedłużyć żywot Polimeksu (firma pozyskała m.in. kontrakt dotyczący budowy bloku energetycznego w elektrowni należącej do państwowej Enei), na zrolowanie długu zgodziło się też większość banków-wierzycieli (w tym państwowy PKO BP). Ale Lovaglio – jako jedyny – stanął okoniem.
Jedni mówili: bezduszny biurokrata. Inni: konsekwentny menedżer z krwi i kości, mający twardy kręgosłup i dbający o interesy akcjonariuszy, którzy zainwestowali w bank swoje pieniądze. Za to w końcu mu płacą. Rzeczywiście: Bank Pekao za czasów Luigiego Lovaglio zapewniał udziałowcom coroczną dywidendę w wysokości przeciętnie 5 proc. wartości akcji na giełdzie.
To człowiek, który przebył drogę od szeregowego pracownika w okienku oddziałowym do prezesa. W tym czasie przesiąkł zasadami zarządzania, które wykluczają podejmowanie decyzji finansowych pod wpływem emocji. Nawet przez sekundę nie pomyślałby, żeby robić uprzejmości prezesowi spółki budowlanej, który zarządzanie firmą momentami mylił z działalnością hazardową, czy szefom Polimeksu (którzy prowadzili kreatywną księgowość, żeby ukryć straty na kontraktach).
3. Jedyny, który się „Frankowi” nie kłaniał
Jedną z największych zasług duetu Bielecki-Lovaglio w zarządzaniu Bankiem Pekao – choć nie do końca wiadomo, czy to ich decyzja, czy polityka grupy UniCredit – było powiedzenie „pas” w kwestii kredytów walutowych. Bank Pekao był jedynym dużym bankiem w Polsce, który nie wprowadził do oferty kredytów frankowych. Przez kilka lat płacił za to dużo wolniejszym tempem rozwoju i utratą dużej części rynku kredytów hipotecznych, ale per saldo się opłaciło. Gdy inne banki mają z powodu ryzyka wynikającego z kredytów frankowych zakaz wypłacania dywidend (nałożony przez Komisję Nadzoru Finansowego), to Pekao jest pozbawiony tego kłopotliwego obciążenia.
Lovaglio, choć jest Włochem, nauczył się języka polskiego (przed przyjazdem do Polski pracował w bułgarskim banku należącym do grupy UniCredit – BulBanku) i w sporach wewnątrzgrupowych zwykle bronił niezależności Banku Pekao. Choć chyba robił to z mniejszą determinacją, niż Jan Krzysztof Bielecki. Kilka lat temu w centrali UniCredit powstał pomysł „ubezwłasnowolnienia” lokalnych banków i centralizacji zarządzania biznesem detalicznym (tzw. dywizjonalizacja). Zapewne pomysł i tak zostałby w Polsce zablokowany przez nadzór bankowy, ale Lovaglio stanął wtedy murem za niezależnością Pekao.
Za rządów, Lovaglio w 2012 r., „ścięty” został żubr, czyli wieloletni symbol Banku Pekao. Zamiast niego, kosztem 50 mln zł, na oddziałach banku zawisła unicreditowa „jedynka”. Żubr wrócił do znaku firmowego Pekao dopiero kilka dni temu, ale już nie w niebieskim, lecz w czerwonych, narodowych barwach.
4. Lovaglio przegrał wyścig o aktywa, ale…
Porażki Lovaglio? Mimo wszystko nie wygrał pojedynku o palmę największego banku w Polsce z PKO BP. Podczas gdy państwowy bank, zarządzany przez Zbigniewa Jagiełłę, od 2011 r. zwiększył swoje aktywa o mniej więcej 100 mld zł – ze 170 do 270 mld zł – to aktywa Banku Pekao wzrosły w tym samym czasie raptem o 45 mld zł – do 175 mld zł. Pekao nie zdołał połknąć w 2007 r. całego Banku BPH (musiał odsprzedać część jego majątku na żądanie urzędu antymonopolowego) i krztusił się długo nowym nabytkiem. Tymczasem PKO BP, dzięki nieco większemu apetytowi na ryzyko kredytowe i przejęciu Nordea Banku zniknął “żubrowi” za horyzontem. “Zawsze chcemy być pierwsi, niekoniecznie najwięksi” – mówił Lovaglio w wywiadzie dla “Wyborczej” w 2013 r.
Czytaj też: Co robi żubr, gdy klient proponuje mu dobry interes? Żubr wtedy… stawia się czasem
Być może fakt, że Pekao nie był nigdy w czołówce najszybciej rosnących banków wynikał również ze specyficznej strategii. „Żubr” nigdy nie włączył się do wyścigu na bonusy dla nowych klientów. Lovaglio wyznawał zasadę, że na pierwszym miejscu powinna być dbałość o już posiadanych klientów i że nie mogą być oni traktowani gorzej, niż nowi. Odchodzący prezes Pekao deklarował, że nie będzie płacił nowym klientom za założenie konta, bo jest to sprzeczne z jego filozofią biznesową.
„Nasza filozofia zakłada dbanie o wszystkich klientów w równym stopniu. Płacenie za założenie konta nowym klientom oznaczałoby, że powinniśmy płacić też obecnym. Czym innym jest oferta specjalna, zmniejszenie prowizji, a czym innym wypłacanie nowym klientom dużych pieniędzy z pieniędzy, które zostawiają u nas pozyskani wcześniej klienci. Badania pokazują, że polscy konsumenci są generalnie mniej zadowoleni z usług bankowych niż mieszkańcy innych krajów. Wymagania klientów wobec banków się zwiększą”
– mówił mi Lovaglio kilka lat temu. Ma dziś 62 lata i niewykluczone, że po odejściu z Pekao uda się na zawodową emeryturę. Ma za sobą trwającą już 45 lat karierę bankową “od zera do milionera”. W grupie UniCredit zaczął karierę jako zwykły pracownik oddziału, zaraz po studiach ekonomicznych w Bolonii. Na pracę w Polsce przypadły złote lata jego kariery .