Pan Marek chyba na długo zapamięta przygodę z wypożyczalnią Panek. W ubiegłym roku wynajął w niej samochód. Płacił kartą kredytową w funtach, ale poprosił o rozliczenie transakcji w złotówkach. Po jakimś czasie zauważył, że nie ma śladu po pierwszej transakcji. Jest za to druga, której nie autoryzował – tym razem w funtach. Firma zapewnia, że nie ma mowy o drugiej transakcji i że wszystko zrobiła zgodnie z procedurami. O co tu chodzi?
Temat DCC (ang. dynamic currency convertion) to na „Subiektywnie…” jeden z najpopularniejszych tematów ubiegłego roku. Niestety, nie z powodu zalet tej usługi. Możecie się z nią spotkać płacąc w sklepach lub wypłacając gotówkę z bankomatu.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Z pozoru to prokonsumenckie rozwiązanie. Polega na przewalutowaniu transakcji przez sklepowy terminal lub bankomat. Załóżmy, że płacimy kartą złotową za zakupy w kraju strefy euro. Bez opcji DCC, transakcja powinna zostać przewalutowana z euro na złote po kursie banku – wydawcy karty. Z reguły nie jest to tanie, ale na rynku jest już sporo rozwiązań, dzięki którym transakcja może przeliczyć się po preferencyjnym kursie. Są np. karty bezspreadowe, które przeliczają transakcje bezpośrednio z waluty płatności na złote po konkurencyjnych kursach organizacji płatniczych Visa czy Mastercard. Są też karty niebankowe, takie jak Revolut, czy Curve.
W opcji z użyciem DCC, terminal może „zasugerować” przewalutowanie transakcji od razu na złote. Plusem tego rozwiązania jest to, że od razu widzimy, jaką kwotą obciążony zostanie nasz złotowy rachunek. Problem w tym, że kursy stosowane przez dostawców terminali mogą być znacznie wyższe niż te stosowane przez bank.
Najgorzej jest wtedy, gdy terminal będzie chciał przewalutować płatność na złote, nawet jeśli płacimy kartą walutową lub wielowalutową. To nie ma ekonomicznego sensu, bo płacąc w strefie euro kartą w euro w ogóle nie ponosimy kosztów przewalutowania. Nie ma więc potrzeby przeliczać transakcji na naszą walutę. Ale terminal często „widzi” naszą kartę np. w euro jako złotową, więc chce przewalutować transakcję z euro na złote. A nasz bank przewalutuje ją jeszcze raz, ze złotych na euro (bo taka jest naprawdę waluta karty).
Kolejny problem jest taki – i na to często się skarżycie – że terminal nie daje wyboru – od razu przelicza transakcję po „swoim” kursie, bez pytania klienta o zgodę. Ktoś, kto tego w porę nie zauważy, może być „w plecy”. Pan Marek, którego historię za chwilę opiszę, był świadomy ryzyka związanego z DCC. Ale to i tak nie pomogło.
Przeczytaj też: Chciał zapłacić kartą bezspreadową. Kasjerka zarządziła obowiązkowe przewalutowanie: „taka polityka firmy, nie możemy być stratni”
Przeczytaj też: Próbowałem zapłacić za hotel za granicą i uniknąć spreadu. Byłem uzbrojony po zęby, a jednak… przegrałem. Co poszło nie tak?
Transakcja, której… nie było?
Nasz bohater ra stałe mieszka w Wielkiej Brytanii i ma kartę kredytową wydaną przez angielski bank. W sierpniu 2019 r. wypożyczył samochód w firmie Panek na lotnisku w Poznaniu.
„W momencie odbierania samochodu i płacenia za wynajem pracownik podał mi terminal, żebym wbił PIN. Kwota do zapłacenia była w funtach. Poprosiłem, żeby zmienił walutę na złotówki, a on na to, że nie może tego zrobić. Po wyjaśnieniu, że jako klient płacący zagraniczną kartą mam prawo wyboru waluty – i po jego telefonie do chyba jakiegoś menedżera – kwota płatności została zmieniona na złotówki”
Rachunek za wynajęcie samochodu wyniósł 675 zł. Zadowolony klient ruszył w drogę, ale później zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Pan Marek przeanalizował wyciągi bankowe i doszedł do wniosku, że wypożyczalnia unieważniła transakcję i przeprocesowała ją jeszcze raz – tym razem w funtach. Nie wiedzieć czemu, wypożyczalnia policzyła sobie 151 funtów, co – w przeliczeniu na złote – wówczas dawało jakieś 750 zł.
Przeczytaj też: Firma meblarska, która nie potrafi przyciąć trzech desek? Walka z IKEA o zabudowanie lodówki. Czy mam prawo do rekompensaty?
Przeczytaj też: Aplikacja mobilna jako „centrum dowodzenia życiem”? Millennium sprawdza, ile niebankowych funkcji pomieści się w banku
Klient płacił tam, gdzie go nie było. I nie nie zatwierdzał. A cena w górę
O tym, że to nie pan Marek coś zmieniał, może świadczyć fakt, że druga – „poprawiona” – transakcja została dokonana w mieście, w którym pan Marek nigdy nie gościł, została autoryzowana bez kodu PIN i bez obecności klienta. A dowodem na to, że transakcja została anulowana, mogą być wyciągi z karty kredytowej pana Marka z sierpnia i grudnia 2019 r.
„Na początku pomyślałem, że ktoś dokonał nieautoryzowanej transakcji na kwotę 151 funtów, dlatego zablokowałem kartę i zgłosiłem sprawę mojemu bankowi. Bank najpierw zwrócił mi 151 funtów (wyciąg za sierpień), a potem – po rozpatrzeniu sprawy – stwierdził, że jednak transakcja była w porządku i musiałem tę kwotę spłacić (wyciąg za grudzień). Potwierdzeniem anulowania transakcji w złotych jest to, że nie pojawia się na wyciągu transakcji za sierpień”
– relacjonuje czytelnik. Napisał zażalenie do firmy Panek, a ta odpowiedziała, że pobrana kwota w funtach jest prawidłowa i że nie uznaje jego reklamacji.
„Przykro nam z powodu niedogodności, które spotkały Pana w związku z zastosowaniem tej procedury. Nie możemy jednak anulować opłaty w kwocie 151 funtów, o co wnioskuje Pan w swoim zgłoszeniu, gdyż kwota taka nigdy nie wpłynęła na konto spółki Panek. Jedyna kwota, która wpłynęła na konto spółki z tytułu wynajmu to 675 zł”
Panek, żeby załagodzić spór, zaproponował klientowi zwrot różnicy pomiędzy kwotą 675 zł, a kwotą 750 zł (czyli tych 151 funtów, które ściągnięto bez jego zgody).
Przeczytaj też: Makau to Chiny, czy tylko takie trochę-Chiny? Przez tę zagwozdkę pan Patryk stracił ponad 500 zł i wkurzył się na sieć Plus
Przeczytaj też: Pan Bartek chciał zrezygnować z karty kredytowej. Wtedy bank bardzo się przejął jego… weryfikacją. To prawo czy wymysł banku?
Paragon jako dowód. „My nic nie wiemy”
Skoro jednak kwota 675 zł nie została anulowana – pisze pan Marek – to dlaczego nie widzi jej na wyciągu bankowym, natomiast ściągnięto z niego 750 zł? Klient napisał do Panka, że wyjaśnienia firmy go absolutnie nie satysfakcjonują. Jeszcze raz przypomniał, że 8 sierpnia wynajmując auto autoryzował PIN-em kwotę 675 zł, na dowód czego pokazał paragon. Ale w systemie nie ma śladu po tej transakcji. 13 sierpnia pobrana została natomiast kwota 151 funtów.
Może było tak, że 645 zł zapłacone przez klienta na miejscu to był jakiś rodzaj preautoryzacji, zaś „docelowa” transakcja była tą drugą? Dlaczego jednak przeprowadzono ją w innej walucie? I dlaczego firma wynajmująca samochody się do niej nie przyznaje?
O tej dziwnej transakcji czytelnik powiadomił mnie już jakiś czas temu. Kilka tygodni temu poprosiłem firmę Panek o wyjaśnienia, ale odpowiedzi do tej pory nie dostałem, choć czytelnik upoważnił do tego firmę. Może ktoś z Was – czytelników „Subiektywnie o finansach” – miał podobne przygody lub zna wyjaśnienie zagadki?