Wakacje tuż-tuż, choć już wiadomo, że nie będą one tanie. Tym bardziej warto zabrać ze sobą kartę płatniczą, która nie zrujnuje wakacyjnego budżetu. Na stole leżą dwa rozwiązania: karta wielowalutowa i bezspreadowa. Jak działają te karty, jakie są ich zalety, a jakie wady?
Wielu z nas liczyło na możliwość odreagowania dwóch lat pandemicznych obostrzeń i izolacji. Wydawało się, że wreszcie wyjedziemy na normalne wakacje. Ale wiadomo już, że normalne one nie będą. Bo będą bardzo drogie. A wszystko za sprawą inflacji podbijanej dodatkowo przez wojnę w Ukrainie, która winduje ceny paliw. A to w branży turystycznej jeden z kluczowych czynników wpływających na koszt wycieczek.
- Jak kupować dolary i euro, żeby nie wpaść w pułapkę cenową? Oto system, który chroni przed wahaniami
- Dlaczego tak trudno wykonać pierwszy krok w inwestowaniu? Tracimy lata (czasem dekady!), bo hamują nas te trzy mentalne przeszkody. Jak je pokonać?
- Autozapis do PPK już tu jest! Co robić? Oto trzy powody, dla których nie warto uciekać z PPK. Nawet jeśli nie wierzysz, że ten system dotrwa do Twojej emerytury
W marcu, a więc chwilę po wybuchu wojny, sprzedaż wycieczek się załamała. Ludzie przestraszyli się, że wojna rozleje się poza terytorium Ukrainy. W obliczu zagrożenia trudno cokolwiek planować, a tym bardziej wakacyjny wyjazd. Wygląda jednak na to, że chwilowy strach zamienił się w wakacyjną euforię. Po chwilowym załamaniu sprzedaży wycieczek biura podróży przeżywają oblężenie.
I nie przeszkadza nam, że ceny wycieczek oszalały. Według GUS w marcu wycieczki zorganizowane były droższe aż o 24,3% w porównaniu z kwietniem 2021 r. Jak zaoszczędzić na wycieczce? Jest pole do oszczędności – odpowiednia karta do płacenia.
Za granicę ze zwykłą „debetówką”. Dobry pomysł?
Jeśli od kilku lat regularnie jeździcie za granicę i nie lubicie przepłacać, zapewne macie już jakieś ulubione narzędzie płatnicze – od banku lub finansowego fintechu.
Na zagraniczne wakacje możemy oczywiście zabrać kartę debetową, którą płacimy na co dzień w Polsce. Jeśli za granicę jeździcie sporadycznie i robicie tylko drobne zakupy, płacenie taką kartą nie będzie zbrodnią na portfelu. Zwłaszcza że od jakiegoś czas banki mają nowe obowiązki informacyjne dotyczące płatności w strefie euro. Bank musi podać (np. na stronie internetowej) wysokość spreadu, a więc różnicę między kursem, po jakim przewalutuje transakcje, a kursem euro ustalonym danego dnia przez Europejski Bank Centralny.
Natomiast płacenie zwykłą debetówką nie jest tanie. Bank raczej na pewno przewalutuje transakcję po kiepskim kursie, nawet 30-50 gr wyższym, niż wynosi kurs na rynku międzybankowym, który dostępny jest np. w niektórych kantorach internetowych. Poza tym bank może pobrać prowizję za przewalutowanie sięgającą 3–5% przewalutowanej kwoty.
Podam przykład. Przyjmijmy, że międzybankowy kurs euro to 4,6 zł. Płacimy kartą 100 euro. Bank może przewalutować transakcję po kursie np. 4,9 zł (albo i wyższym). Jeśli doliczy 5% prowizji za przewalutowanie, za transakcję zapłacimy aż 514,5 zł. Mając odpowiednią kartę w portfelu (lub smartfonie), transakcja mogłaby nas kosztować nieco ponad 460 zł, czyli nawet o ok. 50 zł mniej. Jeśli nadal chcecie przepłacać, nie musicie czytać dalej. Jeśli chcecie zaoszczędzić, w dalszej części podpowiem, jaką kartę warto zabrać na zagraniczne wakacje.
Przeczytaj też: Po inwazji Rosji na Ukrainę w biurach podróży pełno niewiadomych. Kto w tym roku pojedzie na wakacje? I czy będzie nas na nie stać?
Karta wielowalutowa i bezspreadowa. Instrukcja obsługi
Do wyboru mamy właściwie dwa rozwiązania: kartę wielowalutową i bezspreadową. Wyjaśnię, jak działają takie karty oraz wypunktuję ich plusy i minusy, żeby osądzić, która lepsza. Karta wielowalutowa to hybryda karty złotowej (którą płacimy na co dzień w Polsce) oraz popularnych w przeszłości kart walutowych. Banki wydawały karty w euro, dolarach czy funtach brytyjskich, ale do płacenia bezpośrednio w danej walucie potrzebny był rachunek oraz osobna karta. Kto dużo podróżował po świecie, miał więc portfel wypchany płatniczym plastikiem.
Kilka lat temu w Polsce pojawiły się karty wielowalutowe. Standardowo jest to karta złotowa, podpięta do konta osobistego w złotych. Do rachunku podpięte są subkonta walutowe, zazwyczaj w kilku popularnych walutach, choć w niektórych bankach lub fintechach do karty można podpiąć nawet kilkanaście kont walutowych.
Będąc za granicą, system płatniczy rozpozna, w jakiej strefie walutowej jesteśmy, a następnie karta przełączy się z trybu „złote” np. w tryb „euro” lub „czeskie korony”. W przeszłości tylko klienci banku Citi Handlowy musieli sami zmieniać walutę, w której rozliczana jest karta, np. w bankowości mobilnej lub na infolinii. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale w Citi przełączanie między walutami już też odbywa się automatycznie.
A karta bezspreadowa? Nominalnie to też karta złotowa (debetowa lub kredytowa), którą płacimy na co dzień za zakupy w Polsce. Nie jest powiązana z kontami walutowymi. Działa w ten sposób, że transakcja dokonana za granicą zostanie przewalutowana po kursie organizacji płatniczych, a więc zbliżonym do kursu międzybankowego. Można powiedzieć, że w danym momencie nie da się kupić danej waluty taniej.
Jak zasilić kartę wielowalutową, a jak bezspreadową?
Jeśli stoicie przed dylematem: karta wielowalutowa czy bezspreadowa, spróbujmy przekonać się, która będzie lepsza w zagranicznej podróży.
Zacznę od tego, że takie karty służą przede wszystkim do płatności w Polsce. Zalety płacenia nimi za granicą dla większości klientów są zapewne przysłowiową wisienką na torcie. Karty mogą być częścią pakietu konta osobistego lub mieć charakter karty kredytowej. I z parametrów takiego pakietu powinniśmy być zadowoleni. Bo co z tego, że płacenie kartą za granicą będzie tanie, jeśli za jej użytkownie, prowadzenie konta i inne opłaty związane z rachunkiem płacić będę jak za zboże.
Porównajmy teraz sposób zasilania kart. Jak już wspomniałem, w przypadku karty wielowalutowej potrzebne są subkonta walutowe. Żeby kartą płacić, najpierw muszę zasilić te rachunki walutą, a więc najpierw kupić ją np. w kantorze internetowym czy kantorze „dostawionym” do banku.
W przypadku karty bezspreadowej nic nie muszę robić. Jadę za granicę, płacę i mam pewność, że kwota po przewalutowaniu nie przyprawi mnie o palpitację serca. Dla „leniuchów”, którzy nie chcą tracić czasu na kupowanie waluty i zasilanie nią rachunków walutowych, lepsza będzie karta bezspreadowa. Punkt dla niej.
Kolejna sprawa to przewidywalność zastosowanego kursu. Jeśli płacimy kartą wielowalutową, to z góry wiemy, ile transakcja będzie nas kosztować. Płacimy w sklepie np. 20 euro i dokładnie 20 euro zniknie z naszego konta. Koszt transakcji to kurs euro, po jakim kupiliśmy tę walutę i zasililiśmy konto eurowe.
W przypadku karty bezspreadowej wiemy tylko, że w momencie płatności zastosowany będzie kurs zbliżony do kursu z rynku międzybankowego. Do końca jednak nie wiemy, jaką marżę zaszył bank. W przeszłości skarżyliście się zresztą na praktyki niektórych banków. Obiecano wam np., że zastosowanie ma kurs organizacji płatniczych, ale gdy drążyliście, okazywało się, że jest jednak trochę wyższy. W przeszłości baty od klientów zbierał też Revolut za to, że w weekendy podnosił kurs. A to właśnie w weekendy klienci najczęściej używali jego kart.
Życie pokazuje, że zastosowany kurs przy płaceniu kartą bezspreadową nie jest w pełni transparentny. Posiadacz takiej karty musi też uważnie śledzić komunikaty dotyczące zmian w regulaminach. Może się zdarzyć, że przy takiej okazji banki zmieni sposób przewalutowania transakcji, dodając np. prowizję za przewalutowanie, a wtedy karta bezspreadowa straci swoje zalety. Punkt dla kart wielowalutowych.
Osoby używające kart wielowalutowych mają więcej pracy. Sami muszą zapewnić walutę na koncie, ale też kontrolować jej stan. Dlaczego to takie ważne? Znów musimy zagłębić się w to, jak karta działa. Załóżmy, że mam na koncie 20 euro. Jeśli rachunek w sklepie wynosi 15 euro, pieniądze popłyną do sprzedawcy z subkonta eurowego. Ale gdy rachunek przekroczy choćby o jeden eurocent stan środków na koncie, źródłem pieniądza będzie rachunek złotowy. Karta wielowalutowa zachowa się wówczas jak zwykła debetówka, a więc przewalutowanie nastąpi po niekorzystnym kursie banku. Punkt dla karty bezspreadowej, która nie wymaga takiej kontroli.
Ostatnią rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, to opłacalność płacenia kartami, gdy rynkiem wstrząsają turbulencje. Posiadacz karty wielowalutowej może w każdej chwili „doładować” sobie konto, dokupując co jakiś czas walutę. Płacący kartą bezspreadową ma zagwarantowany dobry kurs, ale może zrobić się niewesoło, jeśli złoty nagle się osłabi. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia pod koniec lutego, a więc po inwazji Rosji na Ukrainę. Zerknijcie na poniższy wykres. Pokazałem na nim średni kurs euro ustalany przez NBP, który z reguły zbliżony jest do kursu międzybankowego.
Do 24 lutego, a więc do dnia rozpoczęcia inwazji, euro kosztowało nie więcej niż 4,6 zł. Kilka dni później kurs euro zbliżył się do 5 zł, a w kantorach nawet przebił ten poziom. To pokazuje, w jak niestabilnej sytuacji może znaleźć się osoba polegająca tylko na karcie bezspreadowej. Owszem, będzie miała dostęp do dobrego kursu, ale tylko w danym momencie. Natomiast posiadacz karty wielowalutowej – o ile wcześniej zapewnił kupione taniej euro na subkoncie walutowym – będzie odporny na tego typu turbulencje. Punkt dla karty wielowalutowej.
Karta wielowalutowa czy bezspreadowa. Która lepsza?
Podsumowując, karta wielowalutowa wymaga nieco więcej wysiłku. Trzeba samemu zadbać o zapewnienie waluty na koncie i szukać okazji do zakupów (kiedy wydaje się, że złoty jest mocny). Dzięki temu można ominąć turbulencje na rynku walutowym i mieć pewność, ile kosztować będą zagraniczne zakupy. Karta bezspreadowa wydaje się wygodniejsza, bo nic właściwie nie trzeba wokół niej robić, ale osłabienie złotego automatycznie uderzy nas po kieszeni.
Stawiam więc na kartę wielowalutową, a najlepiej na taką, która daje możliwość podpięcia pod kilkanaście walut. A w ogóle idealnym płatniczym rozwiązaniem wydaje się być hybryda karty wielowalutowej i bezspreadowej. Wielowalutową płacimy w popularnych walutach, a gdy trafiamy w bardziej egzotyczne miejsce na świecie, używamy funkcji bezspreadowej. Takie rozwiązania oferują wspomniane finansowe fintechy.
—————
ZAPROSZENIE: Szukasz leku na inflację? Maciej Samcik poleca superaplikacje
>>> Przetestuj aplikację ZEN, czyli fintech do zarządzania pieniędzmi, który posiada w swojej ofercie konto wielowalutowe, polski IBAN (i nie tylko polski – są tam rachunki w aż 30 walutach, co pozwala na błyskawiczne przelewy również międzynarodowe), a także oferuje natychmiastowy cashback, przedłużoną gwarancję i ochronę ubezpieczeniową zakupów). Zacznij robić zakupy i zarządzać swoimi finansami w duchu ZEN i bez niepotrzebnego stresu. Link do aplikacji dla użytkowników urządzeń Apple jest tutaj, a link do Google Play, czyli sklepu dla użytkowników urządzeń z Androidem. Za ok. 4 zł miesięcznie masz jedną z najbardziej wypasionych aplikacji finansowych na rynku. Przeczytaj też recenzję ZEN. To również ciekawa aplikacja dla właścicieli sklepów internetowych i właścicieli małych firm. Więcej o możliwościach ZEN dla małych firm jest tutaj. Polecam też felieton o tym, gdzie jest ten moment, w którym przestajesz w ogóle potrzebować tradycyjnego banku
>>> Kupuj waluty z aplikacją CINKCIARZ.PL i korzystaj z portfela walutowego oraz kart walutowych. Waluty obce warto kupować w pewnym miejscu i po dobrych kursach. „Subiektywnie o Finansach” poleca fintech Cinkciarz.pl, oferujący m.in. usługę portfela walutowego. Na Cinkciarz.pl kupisz dolary i euro – i kilkadziesiąt innych walut – po bardzo dobrych kursach, w ofercie są też karty walutowe. Dostępna jest fizyczna karta (15 zł za wydanie, bez opłat za obsługę) lub wirtualna karta (za darmo, służy do płatności w internecie oraz zbliżeniowych płatności telefonem czy zegarkiem). W obu wariantach kartą można płacić w złotych i 160 innych walutach – bez wysokich spreadów prowizji i ukrytych opłat. Zapraszam do wypróbowania karty. Konto na Cinkciarz.pl oraz wielowalutową kartę można zamówić pod tym linkiem. Do wzięcia jest od 5000 zł do 24 000 zł w specjalnym konkursie. Szczegóły są pod tym linkiem. A pod tym linkiem więcej o możliwościach, jakie oferuje Cinkciarz.pl tym wszystkim, którzy pewniej się czują, gdy mają pod ręką trochę „twardej waluty”
—————
Źródło zdjęcia: Pixabay