Raporty o światowym bogactwie zwykle mnie wkurzają, bo albo ukazują Polaków jako ludzi, którym nie wychodzi nawet udawanie Greka, albo uświadamiają jak duży dystans mamy do pokonania – jeśli wziąć pod uwagę nasze zaskórniaki – żeby w ogóle myśleć o porównywaniu się z bogatym Zachodem. Choć – jak widać na obrazku obok – liczba osób, które w zeszłym roku zadeklarowały dochód do opodatkowania w wysokości milion złotych lub więcej, zbliża się już do 20.000. Zła wiadomość jest taka, że szybciej bogaci zachodni Europejczycy stają się jeszcze bogatsi, niż biedni – tacy jak wschodni Europejczycy – wchodzą do elity.
Pokazuje to jak na dłoni tegoroczny raport firmy Cap Gemini, który podsumowuje majątki obywateli świata, którzy dysponują oszczędnościami przekraczającymi milion dolarów lub równowartość tej kwoty. Żeby być milionerem (tzw. HNWI) w tej statystyce nie wystarczy mieć ziemi czy nieruchomości – tu liczy się kasa w banku, akcje, papiery wartościowe, kosztowności. A więc oszczędności w sensie ścisłym, nie zaś majątek. Przekładając to na polskie realia, by stać się takim HNWI, powinniście mieć mieszkanie lub dom, samochód i działkę na wsi, a poza tym portfel długoterminowych inwestycji war najmarniej 4 mln zł.
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
Z cyferek Cap Gemini wynika, że tych dolarowych milionerów jest na świecie mniej więcej 15,4 mln osób i że w ciągu ostatnich pięciu lat ich liczba zwiększyła się o 4,5 mln osób. I że w Europie wchodzenie na wyższy poziom zamożności wcale nie jest najłatwiejsze, bo od 2010 r. przybyło na Starym Kontynencie tylko 1,1 mln HNWI, podczas gdy w Ameryce Północnej – 1,4 mln, a w Azji – 1,8 mln. Prawie dwie trzecie światowych milionerów pochodzi z czterech krajów – USA, Niemiec, Japonii i Chin. W Ameryce Łacińskiej i Afryce dolarowych milionerów jest i było niewielu. Pięć lat temu 15-milionowa elita posiadaczy kapitału kontrolowała 42,7 bilionów dolarów, a teraz już 58,7 bilionów, idzie więc ku dobremu (przynajmniej im ;-)). Nam pozostaje zaś lansowanie się na bogaczy, ale na to też są sprawdzone patenty ;-).
A że będzie im szło ku dobremu także w przyszłości, dowodzi prognoza Cap Gemini, z której wynika, że za 10 kolejnych lat majątek kontrolowany przez KNWI się podwoi i że głównym beneficjentem tego trendu będą Azjaci.
Jak to w życiu bywa, wśród bogatych najwięcej pieniędzy mają ci obrzydliwie bogaci :-). Piramida zamożności mieszkańców świata wygląda tak, że spośród 15,4 mln dolarowych milionerów aż 13,8 mln to osoby mające nie więcej niż do 5 mln dolarów oszczędności (czyli do 20 mln zł w bankach, funduszach, akcjach, obligacjach), zaś 145.200 osób – poniżej 1% wszystkich HNWI – to ludzie mający więcej, niż 20 mln dolarów. Ta elita elit kontroluje jedną trzecią pieniędzy wszystkich HNWI na ziemi. To trochę tak jak w Polsce, gdzie połowę oszczędności ma 10% najzamożniejszych.
Wśród obrzydliwie bogatych są ludzie tak bogaci, że dolarami mogliby palić w piecu. Wśród nich z kolei są tacy, którzy jednocześnie stworzyli biznesy zmieniające nasze życie – technologiczne. Z innego rankingu zassałem więc ranking najbogatszych postaci technologicznego świata.
Znacznie ciekawsze od rozkładu liczby milionerów na świecie wydaje się to co ci milionerzy robią ze swoimi pieniędzmi, żeby było ich w przyszłości jeszcze więcej. Może się to przydać tym z nas, którzy jeszcze HNWI nie są, ale już aspirują ;-)). A więc mają już jakieś oszczędności, nie wydają wszystkiego co zarabiają, chcą akumulować oszczędności, zamiast żyć na kredyt. Z poniższego wykresu wynika, że mniej więcej jedną piątą pieniędzy milionerzy trzymają w banku, drugie tyle powierzają swojemu głównemu doradcy finansowemu lub zarządzającemu aktywami, prawie 15% oszczędności trzymają w fizycznej gotówce (lub, jak sądzę, jej ekwiwalentach, np. złocie). Taki milioner ma zwykle co najmniej dwóch doradców finansowych i 10% pieniędzy dostaje do zarządzania „ten drugi”. Zwykle zamożny człowiek ma też jakiś swój biznes i w nim (w udziałach w nim) lokuje też część swoich pieniędzy
A jeśli chodzi o tę część pieniędzy, która nie jest ani w gotówce, ani w banku, tylko została zainwestowana na rynku kapitałowym, to poniższy wykres pokazuje jak inwestują ją milionerzy z różnych stron świata. Jedna czwarta jest ulokowana w akcjach, 16% w instrumentach finansowych o stałym dochodzie (najczęściej są to obligacje), jedna piąta w inwestycjach opartych na cenach nieruchomościach, 13% w inwestycjach alternatywnych (złoto, sztuka, alkohole, znaczki pocztowe…), a jedna czwarta w najbezpieczniejszych instrumentach – funduszach pieniężnych, krótkich depozytach, krótkoterminowych obligacjach.
Zachęcam Was do porównania tej struktury inwestycji HNWI z moim prywatnym portfelem inwestycji, co do którego się przed Wami niedawno pochwaliłem. No i jeszcze na koniec pokażę Wam jak dzielą zamożni obywatele świata swoje inwestycje między samodzielne zakupy akcji (pamiętacie, że zachęcam Was do posiadania akcji spółek dywidendowych?), udziały w funduszach inwestycyjnych oraz ETF-y (czyli takie automatyczne fundusze, odwzorowujące skład indeksu giełdowego).
I jeszcze jedna mądrość życiowa wynikająca ze sposobu inwestowania pieniędzy przez zamożnych Polaków. Zauważcie, że średnio połowa ich kapitału jest ulokowana poza krajem, w którym mieszkają. To też jest rzecz, o której często Wam piszę – w naszym, polskim grajdole jest miło, ale świat się na nim nie kończy. W ostatnich pięciu latach na polskich akcjach bardzo trudno było zarobić, a europejskie i amerykańskie zyskały w tym czasie 40-60%.