Coraz częściej kupujemy w e-sklepach zamiast w „realu”. Bo taniej, bo wygodnie, bo większy wybór. Handel przenosi się do sieci, ale tam znacznie łatwiej nas oszukać, niż w tradycyjnym sklepie na rogu. Jak kupować w internecie żeby nie stracić pieniędzy? Oto cztery rzeczy, które odróżniają uczciwy sklep od przekrętu. Warto sprawdzić przed zakupami!
Handel przenosi się do sieci. Choć przed świętami w galeriach handlowych tłok jest niemiłosierny, to dane statystyczne nie kłamią – Polacy z roku na rok rzadziej odwiedzają zakupowe świątynie. Zyskują na tym e-zakupy, a zakaz handlu w niedzielę tylko przyspieszył zmiany Tej jesieni ruch w polskich sklepach – według firmy FootFall Indeks Polska, która bada frekwencję w centrach handlowych – spadł o 4%.
- Osiągnąłeś sukces? Nie chcesz tego zaprzepaścić? Zaplanuj sukcesję. Może w tym pomóc notariusz. A jak? Oto przegląd opcji [POWERED BY IZBA NOTARIALNA W WARSZAWIE]
- Kiedy przychodzi ten moment, że jesteś już gotowy do lokowania części oszczędności za granicą? Pięć warunków, od których to zależy [POWERED BY RAISIN]
- Tego jeszcze nie było. Złoto drożeje szybciej niż akcje. Jak inwestuje się w „papierowy” kruszec? I po co w ogóle to robić? [POWERED BY XTB]
Według danych Eurostatu już niemal co druga osoba w wieku ponad 16 lat choć raz w roku kupuje w internecie. W tym roku przez internet zrobimy zakupów za rekordowe 50 mld zł.
Konsument w sieci dobrze chroniony. Ale nie przed oszustami
Z zakupami w internecie wiąże się pewne ryzyko, które nie istnieje w „realu”. Łatwiej się naciąć na oszustów. Zapewne wielu z Was pamięta sklepy 66procent.pl, 66prezent.pl i Retrobut.pl, czyli e-sklepy idealne, w których było tanio, markowo i wiarygodnie. Klienci nakupowali towarów za 20 mln zł, a potem okazało się, że to jedno wielkie oszustwo. Tak, jak w przypadku piramidy finansowej, towar (i to lichej jakości) dostali tylko pierwsi klienci.
Czy dziś także polują na nas internetowi naciągacze ze sklepów, które służą wyłącznie do wyłudzania pieniędzy? Według firmy Bisnode na koniec ub.r. w Polsce było 8333 e-sklepów. Ale tylko 30% z nich działa dłużej niż 8 lat.
Konsument robiący zakupy w internecie jest teoretycznie dobrze chroniony. Ponieważ zawieramy umowę na odległość, to możemy zwrócić towar bez zbędnego tłumaczenia się w ciągu 14 dni od doręczenia. Ma to chronić klientów, przed sytuacją, w której produkt na zdjęciu odbiega od tego w rzeczywistości, czy ma dać szansę na przetestowanie sprzętu w domu. Ale jeśli sklep jest procederem przestępczym, to prawo do zwrotu nic nam nie da.
Wyjątek to produkty cyfrowe – trudno by było zwrócić e-booka, czy licencję na używanie gry komputerowej albo aplikacji). Zwrotowi nie podlegają też produkty higieniczne, czyli np. filtry antysmogowe w oczyszczaczach powietrza, jedzenie, lub kosmetyki. Sklep może też zgodnie z prawem pomniejszyć wartość zwrotu o zużyte podczas naszego „testowania” rozpakowane części eksploatacyjne.
Jak odróżnić rzetelnego sprzedawcę w internecie od oszusta?
Ładna strona internetowa i niskie ceny. Takie e-sklepy lubimy. W internecie mniej liczy się renoma i marka, wszyscy szukają niskich cen. Jak odróżnić rzetelny i uczciwy sklep od oszukańczego, z którego zamiast zamówionego towaru dostaniemy figę z makiem? Warto zastosować tę check-listę, żeby nie dać się złapać w pułapkę.
Uwaga: Przeczytaj zanim coś kupisz w internecie. Trzy bolesne przygody
Oczywiście: najlepiej kupować w e-sklepach znanych i renomowanych. A co z resztą? To, że sklep jest mniejszy, nie ma znanej marki, ani 100 lat tradycji nie musi znaczyć, że jest oszukańczy. Tylko jak to sprawdzić?
„Anonimowy” właściciel sklepu
Pierwsza rzecz, którą robię wchodząc na stronę nieznanego mi do tej pory sklepu to rzut oka na sam dół strony i kliknięcie w regulamin. I nawet nie chodzi o warunki sprzedaży, czy zwrotu towaru. W każdym regulaminie musi być wstawka o tym, jaka spółka, inny podmiot prawny jest właścicielem sklepu.
Powinna tam się znaleźć: nazwa, adres, numer KRS, NIP, REGON. Jeśli, którejś z tych informacji nie ma, albo budzi wątpliwości (np. siedziba sklepu jest na Bermudach, czy innych „Wyspach Bergamutach”), to powinniśmy wejść w „tryb podejrzliwości”. Pamiętajmy, że wpisując w okienko wyszukiwarki numer REGON firmy możemy sprawdzić jej podstawowe dane i porównać z tymi podawanymi na stronie sklepu
Podejrzanie niskie ceny
Pamiętajmy, oszuści nie są głupi. Najpierw kuszą niską ceną, a potem starają się nas przekonać, że istnieje racjonalne wytłumaczenie tego, że ich towar jest teraz po 20% „normalnej” ceny. Stosują w tym celu różne sztuczki psychologiczne usypiające naszą czujność: uzasadniaja „promocję” świętami zakupowymi typu Black Friday, albo np. Brexitem i likwidacją sklepów na Wyspach.
Dużo złych wieści w sieci
W dzisiejszych czasach wyznacznikiem wiarygodności każdego sklepu są opinie internautów – atmosfera wokół danej strony szybko gęstnieje jeśli kolejne osoby czują się oszukane i swoje doświadczenia relacjonują w mediach społecznościowych. Albo jeśli sklep ma problemy z uwzględnieniem reklamacji. Albo gdy spóźnia się z dostawami. Może być też tak, że wysyła błyskawicznie, tyle że towar w niższej jakości, niż obiecana.
Kiedyś zamówiłem trampki, a gdy przyszły, mimo, że był to niby ten sam numer, to wyraźnie czułem, że lewy but jest za ciasny. Na oko wszystko wyglądało ok, więc wziąłem miarkę i przyłożyłem do podeszwy. Okazało się, że podeszwa była bodaj o 5- 8 mm krótsza. Sprzedawca przekonywał, że to pewnie moje stopy są różnej długości, dlatego czuję ucisk. Miarka jednak nie mogła kłamać. Towar odesłałem. A potem przeczytałem w sieci, że nie tylko ja miałem ten problem.
Mało dostępnych form płatności. I brak możliwości płacenia kartą
Jeśli sklep założyli oszuści lub nierzetelni handlowcy, to jego wyznacznikiem będzie mała liczba możliwości płacenia. Unikam sklepów, w których moge zapłacić np. tylko przelewem bankowym na podany numer konta.
Dołączenie form płatności takich jak karta płatnicza Visa i MasterCard, portmonetka PayPal, czy przelewy ekspresowe dostarczane przez dużego pośrednika, takiego jak PayU to dowód, że sklep został zweryfikowany przez dostawców tych usług. Globalni procesorzy płatności nie wchodzą we współpracę z każdym, kto się nawinie. Jeśli mamy możliwość zapłacenia kartą lub PayPalem to znaczy, że sklep nie jest czystym przekrętem (choć nie wyklucza też, że padniemy ofiarą nierzetelnej obsługi).
W sieci lubię płacić kartą. Płatność kartą ma tę dodatkową zaletę, że możemy skorzystać z usługi chargeback. Chargeback służy temu, by odzyskać pieniądze z tytułu kwestionowanej przez klienta transakcji.
Zobacz też wideo: na czym polega i jak działa chargeback?
To taka nasza darmowa polisa na wypadek oszustwa w internecie. Co może być podstawą reklamacji? W kontekście zakupów w sieci mogą to być sytuacje, w których:
- zwróciłeś towar, bo był uszkodzony, ale nie dostałeś z powrotem pieniędzy
- opłacona przy użyciu karty usługa lub produkt nie zostały dostarczone
- dostarczony towar jest uszkodzony
W ramach procedury – po negatywnym rozpatrzeniu bądź zignorowaniu naszej reklamacji – bank-wydawca karty przesyła za pośrednictwem organizacji Visa lub MasterCard żądanie zwrotu pieniędzy, które jest przekazywane sprzedawcy lub pośrednikom, za pośrednictwm których płatność była realizowana. Procedura nie jest krótka, ale jeśli są spełnione przesłanki do żądania chargebacku – klient zwykle dostaje pieniądze z powrotem.
Z powodu chargebacku nieuczciwe firmy przeważnie nie chcą współpracować z Visą i MasterCardem i nie oferują płatności kartowych. Po prostu nie chcą się narażać na konieczność zwracania pieniędzy w ramach chargebacku. A ja nie kupuję w e-sklepach, które nie pozwalają płacić kartą.
Czytaj też: Karta do płacenia, ale… nie od banku. Czy „potrafi” to samo, co bankowa? I czy jest tak samo bezpieczna?
Czytaj też: Chcą być jak Revolut. Oto Igoria Card, karta na stałe „przypięta” do kantoru walutowego
Bezpieczeństwo płatności online. Jaki sposób wybrać?
Dochodzimy do punktu krytycznego w naszych zakupach, czyli płatności. Jak płacić, żeby się nie przejechać? Od możliwości może rozboleć głowa: przelew tradycyjny, szybki przelew internetowy z pomocą pośrednika, czyli pay-by-link (Przelewy24, PayU czy DotPay), BLIK, MasterPass, Visa Checkout, tradycyjna płatność kartą… Który sposób jest najbezpieczniejszy?
Zobacz też wideo: jak bezpiecznie płacić za zakupy w sieci?
Tradycjonaliści i ci, którzy boją się o losy wysyłki wybiorą płatność przy odbiorze – kasa płacona do ręki kurierowi lub przy odbiorze na poczcie (o ile firma oferuje taką możliwość). Ale to niewygodne. Przelew tradycyjny może być natomiast kosztowny, zwłaszcza jeśli kupujemy w zagranicznym sklepie. Kasa będzie wędrowała długo, a pośrednicy nabiją sobie duże prowizje.
Najwygodniej płacić w sieci przez BLIK (jest dostępny tylko w polskich sklepach i trzeba mieć aplikację mobilną jednego z banków, które uczestniczą w systemie) albo Paypal (to taka e-portmonetka, założona przed laty przez niejakiego Elona Muska, przypinając do niej kartę możemy płacić na całym świecie).
Najbezpieczniejszą zaś formą transakcji – ze względu na chargeback – jest karta płatnicza, ale pod warunkiem, że nie trzeba wpisywać do formularza zakupowego wszystkich jej danych, lecz możemy skorzystać z usługi MasterPass lub Visa Checkout. Czyli zarejestrowaliśmy kartę w jednej z tych usług, a żeby zapłacić wystarczy podać hasło do „skarbca”.
Płatność kartą w internecie, czyli 3D Secure w akcji
A jeśli e-sklep pozwala płacić kartą, ale nie oferuje ani MasterPassa, ani Visa Checkout? Czy to bezpieczne wpisywać w formularzu płatności wszystkie dane karty? Niektórzy posiadacze kart niechętnie obawiają się podawania kompletu danych potrzebnych do autoryzacji transakcji.
- imię i nazwisko posiadacza karty
- numer karty
- data jej ważności
- kod CVC2 lub CVV2 z odwrotu
Ten zestaw danych – gdyby ktoś niepowołany go przejął – pozwala płacić w sieci nie mając fizycznie karty w ręku. Na szczęście organizacje kartowe rozwiązały ten problem. Od kilku lat, niektóre banki i sklepy wprowadziły dodatkowy poziom autoryzacji, czyli kod 3D-Secure. Polega to na tym, że nawet po wpisaniu danych karty, klienci otrzymują SMS-em dodatkowy kod autoryzacyjny (albo – w nowocześniejszej wersji – zatwierdzają transakcję w aplikacji mobilnej swojego banku, na swoim smartfonie).
Mimo wszystko przy tradycyjnym sposobie płacenia kartą wciąż niezawodnym patentem jest mieć osobną kartę tylko do płacenia w internecie i zasilanie jej tylko takimi pieniędzmi, które są nam potrzebne do dokonania konkretnej transakcji.