Ile kosztowała Orlen obniżka cen paliwa przed wyborami? Rzadko kiedy kwartalne wyniki finansowe spółki giełdowej budzą tak wielkie emocje, jak tym razem. Swoimi osiągnięciami za trzy kwartały 2023 r. pochwalił się właśnie kontrolowany przez państwo Orlen, który przed wyborami – być może po to, by pomóc Zjednoczonej Prawicy zdobyć trzecią kadencję – zorganizował chyba największą „promocję” na paliwo w swojej historii. Z liczb można już próbować szacować, ile go to kosztowało. Niewykluczone, że to już ostatnie wyniki finansowe firmowane przez ulubionego prezesa prezesa – Daniela Obajtka
Najpierw była letnia promocja, która pozwalała aż osiem razy zatankować na stacjach Orlen z opustem w wysokości 30 gr na litrze. A we wrześniu Orlen zaczął nam „robić dobrze” na całego. Z danych biura maklerskiego Reflex wynika, że we wrześniu średnia cena benzyny 95-tki na stacjach spadła z 6,7 zł do 6,2 zł. Na wielu stacjach tuż przed wyborami litr paliwa kosztował 5,99 zł.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Cena tej samej benzyny w Czechach była we wrześniu o mniej więcej złotówkę wyższa niż u nas. Na Słowacji – o prawie 1,4 zł wyższa. W Niemczech (przeliczając na polskie złote) za litr 95-oktanowej benzyny płaciło się 9 zł, czyli 2,5 zł więcej na każdym litrze niż w Polsce! W Danii i Finlandii – już nawet grubo ponad 9 zł.
Efekty zaczęły pojawiać się szybko – najpierw na niektórych stacjach zaczęło brakować paliwa, a potem masowo pojawiały się na dystrybutorach wywieszki z napisem „awaria dystrybutora” (był to wynik specjalnego zarządzenia w firmie, która nie chciała straszyć ludzi znanymi z czasów komuny wywieszkami „paliwa brak”). Przestało być zabawnie, gdy paliwo na niektóre stacje musiały dostarczać wojskowe ciężarówki.
Ten „stan wojenny” wynikał z prostej rzeczy: jeśli ceny są za niskie, to paliwem nie opłaca się handlować. Jakkolwiek Orlen kontroluje 70% rynku hurtowego paliw, to jednak są na nim też inni gracze, którzy sprowadzają brakujące paliwo z zagranicy. I przestali to robić, bo musieliby dopłacać do interesu. Zaś firma obniżała swoje zyski, co w przyszłości może się przełożyć na negatywne dla niej konsekwencje.
Taniocha na stacjach skończyła się tuż po wyborach, dziś paliwo kosztuje już średnio 10-15 gr więcej niż w połowie października. A hurtowe ceny paliw w Orlenie podskoczyły z 4754 zł tuż przed wyborami do prawie 5200 zł dziś. Czyli prawie wróciły do poziomu z końca sierpnia (wtedy paliwo kosztowało na stacjach średnio 6,5 zł, więc trzeba się spodziewać, że do tego poziomu może wrócić).
Dziś zarząd Orlenu tłumaczy, że obniżka cen wynikała z sytuacji makroekonomicznej, a obecne podwyżki – z sytuacji geopolitycznej, czyli wojny na Bliskim Wschodzie. Jest to o tyle dziwaczne tłumaczenie, że ceny paliw na światowych giełdach są dziś takie, jak na początku września (ropa WTI kosztuje 82 dolary za baryłkę, a Brent – 87 dolarów, czyli – 3-4% więcej niż na koniec lata). W górę o 20 gr poszły za to we wrześniu notowania dolara, co raczej powinno spowodować wzrost cen, a nie ich spadek.
To nie pierwszy raz, gdy Orlen wykorzystał swoją quasi-monopolistyczną pozycję na rynku hurtowym do sterowania cenami paliw – pod koniec zeszłego roku sztucznie utrzymywał wyższe ceny, niż mógłby, tylko po to, żeby później nie musieć ich podwyższać po skasowaniu przez rząd części Tarczy Antyinflacyjnej i powrocie podatku VAT na paliwo.
Ile kosztowała Orlen obniżka cen paliwa przed wyborami?
Ile ta cała „akcja”, która być może miała pomóc Zjednoczonej Prawicy w utrzymaniu władzy (prezes Orlenu Daniel Obajtek jest członkiem tej partii) kosztowała akcjonariuszy Orlenu? W połowie właścicielami firmy jesteśmy my wszyscy (poprzez Skarb Państwa), zaś w drugiej połowie – są to prywatni udziałowcy z zagranicy i z kraju (w tym posiadacze kont w PPK oraz klienci funduszy inwestycyjnych, czyli też zwykli Polacy).
Mniejsze zyski firmy oznaczają niższą dywidendę. Jeśli były celowo zaniżane przez zarządzających firmą, to niewykluczone, że będą oni musieli zmierzyć się z zarzutem działania na jej szkodę (a za to można pójść do więzienia). Wyniki finansowe Orlenu rzucają trochę światła na to, ile Orlen mógł stracić na całej „akcji”. Aczkolwiek analiza nie jest prosta, bo opublikowane właśnie cyferki dotyczą tylko okresu do końca września.
Od początku roku zyski Orlenu są znacznie mniejsze niż w 2022 r. o tej samej porze – zysk netto wyniósł 17,1 mld zł (o 4,1 mld zł mniej niż przed rokiem). To częściowo zrozumiałe, bo o 22% spadły w porównaniu z poprzednim rokiem ceny ropy naftowej, zaś o 15-20% – ceny gotowych paliw. Orlen mógł więc taniej kupować ropę, ale i taniej sprzedawał po przetworzeniu na paliwa, czy nawozy. Rok temu byliśmy w szczycie kryzysu energetycznego (za który Orlen wystawiał nam rachunek), dziś jest dość drogo, ale stabilnie.
Niemniej jednak skala spadku rentowności firmy jest zastanawiająca. Trzeba bowiem pamiętać, że Orlen jest dziś dużo większym koncernem niż kiedyś. Dołączył firmę energetyczną Energa (kiedyś 15 mld zł rocznych przychodów, miliard złotych rocznego zysku), paliwowy Lotos (miał 30-35 mld zł przychodów i 2-3 mld zł rocznego zysku) oraz gazowy PGNiG (50-70 mld zł rocznych przychodów, 6-7 mld zł zysku rocznie w latach 2020-2021).
Krótko pisząc – gdy sam przed tymi wszystkimi fuzjami – i przed kryzysem energetycznym, którzy wywindował ceny paliw i energii – generował 100 mld zł rocznych przychodów, to teraz kontroluje firmy, które dodają do jego potencjału przynajmniej drugie tyle, ile on sam. I jeszcze może walczyć o efekty synergii (wspólne zakupy, niższy koszt finansowania inwestycji). Tych wszystkich korzyści za bardzo nie widać (przynajmniej na razie).
W samym tylko trzecim kwartale zysk netto Orlenu wyniósł niecałe 3,5 mld zł. To nie są małe pieniądze, ale w zeszłym roku o tej samej porze było znacznie, znacznie więcej (o 11 mld zł lepiej). Oczywiście, porównywanie kwartalnych wyników ma mniej sensu niż porównywanie tych z całego roku, ale spadek kwartalnych osiągnięć Orlenu mimo wszystko też zaznaczam.
Kto zarabia na Orlenie?
Przychody Orlenu po trzech kwartałach wynoszą 260,3 mld zł i są wyższe o 84,1 mld zł niż rok temu o tej samej porze (co wynika z dodania do grupy PGNiG). Ale mimo przyłączenia tak wielkiej firmy wolumeny sprzedanych produktów petrochemicznych, rafineryjnych, wydobytego lub sprowadzonego gazu, hot-dogów na stacjach poszły w górę w całej grupie Orlen tylko o 14%.
W tym samym czasie koszty – również głównie wskutek konsolidacji przejętych firm – zwiększyły się o 84,9 mld zł w ciągu roku i osiągnęły 236,6 mld zł. Krótko pisząc: wygląda to tak, jakby Orlen przejął kompletnie nierentowne firmy (wzrost kosztów taki sam jak wzrost przychodów). Tak oczywiście nie jest, bo – jak pisałem analizując poprzednie wyniki Orlenu – PGNiG jest w grupie Orlen kurą znoszącą złote jaja. Jeśli więc to nie przejęte firmy tracą rentowność, to znaczy, że… częściowo traci ją Orlen.
Oczywiście z naciskiem na „częściowo”. Zysk koncernu z działalności operacyjnej po trzech kwartałach wynosi 23,3 mld zł, a po spłaceniu odsetek od zadłużenia, rozliczeniu różnic kursowych i zapłaceniu za koszty zabezpieczeń walutowych oraz po odprowadzeniu podatków – zostało właśnie wspomniane wyżej 17,1 mld zł zysku netto.
Te 4,1 mld zł spadku zysku w porównaniu z pierwszymi trzema kwartałami rok temu na pewno nie wynika w całości z tego, że Orlen rozdawał przedwyborcze „prezenty” kierowcom. Część z tego zapewne wynika z niższych cen paliw (jak wspomniałem wyżej) i kosztów mrożenia cen energii (pamiętajmy, że Orlen to teraz też sprzedawca prądu). Aczkolwiek 17,1 mld zł zysku za trzy kwartały po przejęciu kilku firm, które nawet przed kryzysem energetycznym same – bez „pomocy” Orlenu – „czesały” 10-11 mld zł rocznego zysku – nie są to menedżerskie Himalaje.
Rok temu po trzech kwartałach pion rafineryjny Orlenu miał 11,9 mld zł zysku operacyjnego. W tym roku już tylko 8,5 mld zł. Segment petrochemiczny zjechał tragicznie pod kreskę, bo w tym roku traci 1 mld zł, a rok temu miał 2 mld zł zysku operacyjnego. Wydobycie? Też kiepsko, jest w tym roku 1,2 mld zł pod kreską, gdy rok temu zarobiło ponad 800 mln zł. Sprzedaż paliwa i hot-dogów na stacjach paliw? Rok temu 1,5 mld zł zysku operacyjnego, teraz nędzne 350 mln zł, czyli „na waciki”.
A z lepszych wieści: wytwarzanie energii rok temu dało 2,5 mld zł zysku operacyjnego, a teraz 3,5 mld zł. Czyli jednak coś Orlenowi rośnie. Ale w zasadzie poza petrochemią (8,5 mld zł zysku operacyjnego) sensowną rentowność zapewnia grupie tylko PGNiG, bo na sprzedaży gazu zysk operacyjny po trzech kwartałach wynosi… 14,4 mld zł. Tak, moi mili, przejęta „okazyjnie” niespełna rok temu firma gazowa daje większe zyski z działalności operacyjnej niż całe dotychczasowe imperium prezesa Obajtka.
Letnia promocja i jesienna obniżka. Orlen płaci rachunek
No to jeszcze na koniec dwa słowa o samym trzecim kwartale w Orlenie – tu powinny zmieścić się dwie trzecie efektów finansowych „akcji” z obniżkami ceny paliwa. Wydaje mi się, że większość uwzględniają wyniki segmentu rafineryjnego (czyli z przerobu ropy na paliwo).
Łącznie w trzecim kwartale segment rafineryjny wygenerował 41,2 mld zł przychodów ze sprzedaży (w tym sprzedaż hurtowa poza Orlen wyniosła 29 mld zł, sprzedaż do własnej sieci 11 mld zł). Koszty tego interesu wyniosły 38,5 mld zł, więc kwartalny zysk operacyjny – po różnych dopiskach i „odpiskach” – jest na poziomie niecałe 2,8 mld zł.
Rok temu sprzedaż była znacznie większa, wyniosła łącznie 56 mld zł, zaś koszty zakupu i przerobu ropy wyniosły 50,3 mld zł. Firma miała 6,5 mld zł zysku operacyjnego z tej części swojego biznesu. Widać gołym okiem, że i przychody i zyski lecą w dół jak spadająca gwiazda.
Ale rok temu ceny ropy i paliw były o 15-20% wyższe, więc kupując tyle samo ropy i sprzedając tyle samo paliwa w hurcie, ma się wyższe przychody i koszty (to normalne). Jednak gdyby obniżyć zeszłoroczne wyniki o 20%, to Orlen powinien mieć 45 mld zł przychodów kwartalnych, a nie 41 mld zł. Podejrzewam, że gdzie tutaj schowana jest „jesienna promocja” na paliwo.
Raczej nie mieści się ona w kiepskich wynikach segmentu detal – jakkolwiek jego przychody wyniosły 15,3 mld zł (o 3,3 mld zł więcej niż sprzedaż międzysegmentowa rafinerii, co może sugerować, że tyle właśnie wydaliśmy na kawę i hot-dogi na stacjach Orlen), to koszty działalności stacji były na tyle wysokie, że kwartalny zysk pionu detalicznego (stacje, Ruch) wyniósł tylko 350 mln zł. To co prawda i tak połowa zysku sieci stacji Orlen za trzy kwartały, ale rok temu o tej porze zysk był cztery razy wyższy.
Prawdopodobnie te niższe zyski stacji Orlenu wynikają z letniej promocji (obniżki o 30 gr na litrze). Ludzie z Orlenu zapewniali mnie, że to superakcja, bo pozwala zwiększyć przychody pozapaliwowe i ogólnie sprzedaż. Nie widać tego za bardzo – sprzedaż, owszem, może nieco wyższa od średniej kwartalnej (42 mld zł za trzy kwartały, 15 mld zł w samym trzecim), ale bez szaleństw. A rentowność segmentu detalicznego – ostro w dół.
Kosztów „promocji” na Orlenie można szukać w rachunku wyników firmy w różnych miejscach. Niektórzy uważają, że można je zauważyć również w EBITDA LIFO, czyli zysku operacyjnym firmy powiększonym o amortyzację i zapasy. W zasadzie wynika z niego to samo, co opisałem wyżej (spadek rentowności Orlenu), ale w opisie EBITDA LIFO sam Orlen zawarł ciekawe wyjaśnienie:
A były prezes Orlenu Jacek Krawiec zwraca uwagę na inną ciekawą rzecz – rosnące koszty segmentów Rafineria i Detal spowodowały, że oba te piony „wyprodukowały” o 5,7 mld zł mniej gotówki. A jak się „produkuje” mniej gotówki? Albo się mniej sprzedaje, albo się… taniej sprzedaje.
Do czego to doszło: Orlen stoi dziś… gazem
W poprzednich tekstach szacowałem, że Orlen dopłacił do promocji „wyborczej” kilka miliardów złotych i wygląda na to, że 4 mld zł rzeczywiście z przychodów w kwartale „wyparowały”. Nie da się jednak powiedzieć czy wyparowały z powodu nieuzasadnionych promocji, bo wyniki są zamydlone. Także przez przejęcie PGNiG. Gdyby odjąć 88 mld zł przychodów PGNiG z wyników całej grupy Orlen od początku roku, to miałaby nie 260 mld zł przychodów, tylko 170 mld zł. I byłyby o kilka miliardów mniejsze niż rok temu.
Ale gorzej jest z rentownością. Jeśli od wyniku z działalności operacyjnej grupy odjąć 14,4 mld zł wyniku PGNiG, to całej pozostałej grupie Orlen zostałoby tylko 9 mld zł zysku operacyjnego. Rok temu o tej samej porze miała 26 mld zł zysku operacyjnego (w tym 8,5 mld zł z „okazyjnego nabycia” grupy Lotos). Realnie więc rok temu cała „niegazowa” część Orlenu miała rok temu 17,5 mld zł zysku operacyjnego, a teraz tylko 9 mld zł. Przy spadku cen ropy naftowej o ok. 22% i paliwa o 15-20%.
I być może dopiero ta ostatnia liczba pokazuję skalę skutków dziwnej polityki cenowej Orlenu. Niewykluczone, że to już ostatnie wyniki finansowe ogłaszane przez prezesa Orlenu w ostatnich latach Daniela Obajtka. Po pierwsze dlatego, że nie jest ulubieńcem polityków partii demokratycznych (zarzucają mu bezsensowną i zbyt tanią sprzedaż części rafinerii Lotos), a po drugie sam ogłosił, że po przejęciu władzy przez opozycję poda się do dymisji. Na wieść o tym, że to możliwe, ceny akcji Orlenu wyskoczyły o kilkanaście procent w górę.
Powyżej na wykresie wartość rynkowa akcji Orlenu w czasie rządów prezesa Obajtka. Dodam dla pełnego obrazu, że w tym czasie wartość pieniądza, w którym wyrażona jest cena akcji firmy, spadła o jakieś 30%. Z drugiej jednak strony firma w tym okresie – od 2018 r. do 2023 r. – wypłaciła łącznie 16 zł dywidendy na każdą akcję z osiąganych zysków. To jakieś 23% ceny tej akcji.
Można więc powiedzieć, że inwestycja w akcje Orlenu obroniła w większym stopniu pieniądze przed inflacją, niż np. trzymanie pieniędzy na depozycie w banku, ale – w czasie, gdy firmą rządził Daniel Obajtek – nie przyniosła realnego zysku (a to przecież jest celem każdej inwestycji w akcje, z natury bardziej ryzykownej niż depozyt w banku).
To było ciekawe? Zapraszam po więcej. Zobacz, jak przez ostatnie trzy lata wysokiej inflacji chroniłem swoje prywatne pieniądze przed utratą realnej wartości. Konkretne przykłady dobrych i gorszych inwestycji antyinflacyjnych.
Zobacz też, jakie zmiany w portfelu mogą się opłacić w przyszłości? Nic się nie stanie z dnia na dzień, ale… jakie zmiany w strategii zarządzania oszczędnościami mogą wynikać z wyborczego werdyktu Polaków? Wytypowałem cztery
Spece od inwestowania zaczęli stawiać prognozy na 2024 r. Co będzie dalej z inflacją i stopami procentowymi? I jak to wpłynie na nasze inwestycje? Czy warto inwestować antyinflacyjnie czy raczej stałoprocentowo?
A ja policzyłem czy to prawda, że nie ma pieniędzy na spełnienie obietnic wyborczych przez nową większość parlamentarną. „Dziura Morawieckiego” jest na niby czy naprawdę? Oto odpowiedź – i trzy limity wydatków dla nowej władzy
Posłuchaj też 181. odcinka podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia”, w którym dyskutujemy o tym, ile wynosi „dziura Morawieckiego”, o ile w ogóle istnieje. I czy jest się czym martwić. W podcaście zastanawiamy się też, co nowa władza powinna zrobić z polityką mieszkaniową i czy zapowiedziana modyfikacja podatku Belki ma sens. Na koniec o badaniach, z których wynika, że chodzenie na papierosa z szefem może popłacać. Zapraszają: Maciek Samcik, Maciek Danielewicz, Maciek Jaszczuk i Maciek Bednarek
———————-
FINANSOWE PUZZLE: ZAPLANUJ SWOJĄ ZAMOŻNOŚĆ
Jak ochronić oszczędności przed inflacją? Gdzie oszczędzać, żeby zapewnić dobrą przyszłość dziecku? Jak zaprojektować domowy budżet? Ile trzeba pieniędzy zgromadzić – i skąd je wziąć – żeby zostać rentierem? Oto pakiet e-booków „Finansowe puzzle, czyli jak osiągnąć dobrobyt”, w których znajdziesz konkretne odpowiedzi na te pytania, a także rady, wykresy, wyliczenia. Kliknij i zobacz, to może być najbardziej inspirująca lektura tego roku.
Jeśli ktoś czyta blog „Subiektywnie o Finansach” od lat, to już przekonał się, że można dzięki Maćkowi Samcikowi i jego Ekipie być „do przodu”. W odróżnieniu od wątpliwej jakości kursów i ofert szybkiego wzbogacenia się, jakich pełno w internecie, u nas znajdziesz dobrą jakość w uczciwej cenie.
————
MACIEJ SAMCIK POLECA DO INWESTOWANIA:
>>> Prosto i tanio inwestuję oszczędności długoterminowe w funduszach TFI UNIQA. W ramach programu „Tanie oszczędzanie” można kupić fundusze inwestujące na całym świecie bez opłat dystrybucyjnych. Opłata za zarządzanie wynosi – dla niektórych funduszy w ramach „Taniego oszczędzania” – 0,5% w skali roku. Żeby założyć konto „Tanie oszczędzanie” i zacząć inwestować pieniądze przez internet, kliknij ten link i wpisz kod promocyjny „SAMCIK2023”. W TFI UNIQA konto IKZE ma Maciek Samcik.
>>> Waluty obce kupuję po dobrych kursach na CINKCIARZ.PL, a potem płacę kartą za zakupy w zagranicznych sklepach. „Subiektywnie o Finansach” poleca fintech Cinkciarz.pl oferujący m.in. usługę portfela walutowego. Na Cinkciarz.pl kupisz dolary i euro – i kilkadziesiąt innych walut – po bardzo dobrych kursach, w ofercie są też karty walutowe. Dostępna jest fizyczna i wirtualna wielowalutowa karta płatnicza z możliwością legalnego udostępnienia jej na określony czas innej osobie. Zarejestruj się tutaj i przetestuj portfel walutowy Cinkciarz.pl.
>>> Sztabki złota kupuję wygodnie „po kawałku” na GOLDSAVER.PL. W tym sklepie internetowym (należącym do renomowanego sprzedawcy złota, firmy Goldenmark) każdy może kupić sztabkę złota we własnym tempie i bez zobowiązań. To dobry pomysł dla osób, które chcą lokować kapitał w fizycznym złocie, ale nie chcą lub nie mogą przeznaczać jednorazowo sporych pieniędzy na zakup kruszcu. Kliknij ten link, załóż konto, a otrzymasz bonus w wysokości 100 zł. Możesz także wpisać kod „SoF” w formularzu rejestracji. Więcej o tym, jak działa bonus, przeczytasz tutaj. Subiektywna recenzja tego rozwiązania jest tutaj.
>>> Portfel globalnych inwestycji buduję razem z XTB, by mieć wszystko w jednym miejscu. Podobnie jak wielu innych inwestorów – używam i polecam aplikację do inwestowania XTB, gdzie nie płacisz prowizji za inwestowanie w ETF-y z całego świata (aż do wartości 100 000 euro), a masz możliwość budowania portfela z akcji, surowców, walut i kryptowalut. Wypróbuj, a jeszcze bardziej pokochasz inwestowanie.
>>> Pieniądze bezpiecznie przechowuję za granicą w SAXO BANK. Gdzie przechowywać pieniądze, by były bezpieczne niezależnie od wydarzeń w kraju? Maciej Samcik poleca miejsce, w którym sam trzyma część swoich oszczędności – duński Saxo Bank. To bank inwestycyjny z siedzibą w Kopenhadze, podlegający ścisłym regulacjom w 15 jurysdykcjach, w tym w Danii, Wielkiej Brytanii i Singapurze. Saxo Bank oferuje wysokie oprocentowanie depozytów (do 3,8% w dolarach i do 5,3% w złotych na rachunkach VIP). Konto jest bezpłatne dla większości klientów, poza klientami Classic, którzy nie wykonali transakcji na platformie SAXO przez rok i jednocześnie mają wartość rachunku mniejszą niż 10 tys. EUR.
>>> Fundusze z całego świata bez prowizji mam na platformie F-TRUST. Wygodnie – przez internet – oraz bez żadnych opłat (pomijając oczywiście opłaty za zarządzanie pobierane przez fundusze) mogę lokować pieniądze w funduszach inwestycyjnych z całego świata. Skorzystaj z platformy F-Trust rekomendowanej przez „Subiektywnie o Finansach”. Inwestowanie bez opłat dystrybucyjnych na F-Trust jest możliwe po wpisaniu kodu promocyjnego „ULTSMA”.
————
RANKING LOKAT – GDZIE DOSTANIESZ NAJLEPSZY PROCENT?
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także kont osobistych, rachunków firmowych i kart kredytowych. Wszystkie tabele znajdziesz w zakładce „Rankingi” na stronie głównej www.subiektywnieofinansach.pl. Zacznij zarabiać w bankach!:
>>> Tutaj ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Tutaj ranking najlepszych kont oszczędnościowych
>>> Tutaj ranking najlepszych kart kredytowych dla konsumentów
>>> Tutaj ranking najlepszych bankowych kont osobistych
>>> Tutaj ranking najlepszych kont dla małej firmy
————
zdjęcie tytułowe: Orlen/ NoLimitsEnergy/Youtube