Reklamy w internecie bez cookies nie będą już takie same? Ile jesteśmy warci bez „ciasteczek”? Coraz większa część z nas nie chce być obiektem „inwigilacji” w internecie. Wyłączamy „ciasteczka”, nie zgadzamy się na profilowanie. O ile mniej zarabiają wtedy dostawcy reklam, które trafiają przed nasze oczy? Jest dobra i zła wiadomość
Jak wiecie, internet jest pełen „ciasteczek”, czyli plików pozwalających identyfikować dane urządzenie i zbudować profil jego użytkownika. Dzięki temu marketingowcy mogą adresować reklamy w sieci do potencjalnych klientów o określonym profilu. To podstawowa przewaga reklamy internetowej od tej telewizyjnej, gdzie reklamy oglądają wszyscy widzowie i za dotarcie do wszystkich trzeba płacić.
- Wysoki sezon na grypę. Jak chorować z głową? Czy pracodawca może nam w tym pomóc, a firma (za dużo) na tym nie stracić? [POWERED BY HALEON]
- Spoofing, czyli jak oszust może zadzwonić do Ciebie z numeru osoby bliskiej? Co zrobić, by nie paść ofiarą oszustwa? [POWERED BY BNP PARIBAS BANK POLSKA]
- Jak zdobyć motywację do inwestowania? Jak osiągnąć ten stan, w którym łatwiej nam jest odłożyć pieniądze, niż je wydać? Kluczowe jest… pierwsze 100 000 zł? [POWERED BY UNIQA TFI]
Lepsze zaadresowanie reklamy to lepsza tzw. konwersja, czyli odsetek osób, które kupiły produkt, w porównaniu do tych, które widziały lub kliknęły reklamę. Z tego żyje Google i inne firmy, które wyświetlają nam reklamy. Cały rynek reklamy internetowej jest szacowany na 750 mld dolarów, z czego jakieś 250-300 mld dolarów przypada na reklamy wyświetlane w wyszukiwarkach. Sporo potrafią uszczknąć social media takie jak TikTok, Instagram i Facebook.
Cookies, czyli żyła złota dla Google’a i nie tylko
W reklamach z wyszukiwarek hegemonem jest Google, który kontroluje ponad 84% tego rynku, a na drugim miejscu jest należąca do Microsoftu wyszukiwarka Bing. Patrząc na wyniki finansowe spółki-matki Google, czyli Alphabet, można powiedzieć, że zarabia ona głównie na reklamach Google.
Z danych za ostatni kwartał wynika, że na reklamach w wyszukiwarce Google zarobił 44 mld dolarów. Z innych reklam (m.in. wyświetlanych w serwisie Youtube, który też należy do Alphabeta) amerykański gigant zgarnął dodatkowe 23 mld dolarów, a z działalności pozareklamowej – jeszcze 10 mld dolarów.
W sumie na wyświetlaniu nam reklam właściciel Google osiągnął w 2022 r. jakieś 224 mld dolarów przychodów, zaś w 2023 r. – jakieś 270 mld dolarów. Czyli ponad bilion polskich złotych. Prawie jedną trzecią tego, ile wypracowuje 38 mln Polaków i wszystkie polskie firmy.
Śmiertelnym zagrożeniem dla tego złotego interesu jest… nasze dążenie do anonimowości w sieci. Co prawda profilowanie oznacza tylko tyle, że reklamodawcy wiedzą, czym się interesuje i co klika posiadacz danego urządzenia, ale nie znają jego danych (imienia, nazwiska, adresu, miejsca zatrudnienia), ale i tak coraz częściej nie chcemy być obiektem „handlu” i wyłączamy ciasteczka oraz używamy oprogramowania utrudniającego lub uniemożliwiającego śledzenie naszych poczynań w sieci.
Przeczytaj też krótki przewodnik po plikach cookies: Akceptujesz pliki cookies? Oddajesz więcej, niż myślisz. Czy zawsze musisz to robić? Jaką wiedzę oddajesz, wyrażając zgodę na cookies, i jak się przed tym zabezpieczyć?
Ile taki Google może na tym stracić? Zostało to właśnie policzone. Kilkanaście dni temu Google wyłączył śledzące pliki cookie 30 milionom użytkowników przeglądarki Chrome. To 1% z liczby 3 mld ludzi, którzy korzystają z najpopularniejszej przeglądarki internetowej. Do końca roku Google całkowicie zablokuje pliki cookie i zastąpi je nowym systemem śledzenia, który jest nieco bardziej prywatny (nazywają go „Privacy Sandbox”). Śmierć plików cookie zapoczątkuje jedną z największych zmian w historii internetu.
Czytaj też w Homodigital: Czy da się wycenić dane o sobie? Która korporacja cyfrowa wie o Tobie najwięcej?
Reklamy Google’a bez „ciasteczek”. Jak spadną przychody?
Dane jednej z firm analizujących rynek reklamy w sieci, które znalazłem niedawno w technologicznym serwisie Quartz, dają przedsmak tego, jak wycięcie plików cookies wpłynie na gospodarkę cyfrową i na wielki biznes reklamowy. Albo inaczej – jak wpłynąłby, gdyby nie został niczym zastąpiony.
Firma Raptive, zajmująca się technologiami reklamowymi, oszacowała, że nowi użytkownicy Google – bez „zarejestrowanych” plików cookie – przynoszą aż o 30% mniejsze przychody z reklam. Przy czym Raptive uważa, że to… dobra wiadomość. Gdy eksperci tej firmy szacowali możliwe konsekwencje wyłączenia śledzenia poprzez cookies „na sucho”, to wychodziło im, że wartość anonimowego internauty będzie aż o 50% mniejsza niż tego z bagażem cookies.
Jak obrazowo tłumaczy Quartz, reklama cyfrowa działa tak: gdy odwiedzasz witrynę, w ułamkach sekundy odbywa się aukcja, która określa, które reklamy zobaczysz. Firmy, które chcą wyświetlać targetowane reklamy, ustalają górne stawki, czyli ile są skłonne maksymalnie zapłacić za dotarcie do określonych grup użytkowników, np. za mężczyznę w wieku 25-30 lat mieszkającego w danym mieście, który wykazał zainteresowanie kupnem samochodu.
Gdy komputer ładuje do pamięci stronę internetową, o której wyświetlenie poprosiłeś, jednocześnie do systemu reklamowego trafia zapytanie: „Jest tu facet o takim profilu, to jest wszystko, co o nim wiemy. Kto chce mu pokazać reklamę?”. I odbywa się mikrolicytacja.
Bez plików cookies trudno jest powiedzieć systemowi reklamowemu coś więcej niż „jest tu osoba, która czyta naprawdę fajny artykuł”. Reklamodawcy nie są skłonni płacić takich samych kwot za dostarczenie reklamy osobie, o której nic nie wiadomo. A więc za każdym razem, gdy użytkownik bez plików cookies ładuje stronę w internecie, reklama umieszczona na tej stronie przynosi mniej pieniędzy niż w przypadku użytkownika, o którym wiadomo tyle, ile wynika z jego cookies.
Pliki cookies są blokowane już od dawna przez Safari (przeglądarka używana przez posiadaczy urządzeń Apple) i Firefox. Według Raptive użytkownicy Safari dają zarobić o 60% mniej pieniędzy niż typowy internauta, który nadal ma pliki cookie. Częściowo wynika to z faktu, że niektórzy reklamodawcy w ogóle nie kierują swoich reklam do osób korzystających z Safari (a więc w „aukcjach” bierze udział mniej chętnych i ceny reklam są niższe).
Przeczytaj też to: Już kilka lat temu Apple wprowadził nowy wymóg dotyczący wszystkich aplikacji udostępnianych w sklepie App Store. Muszą mieć tak zwane etykiety prywatności z listą typów gromadzonych danych, w łatwym do zrozumienia formacie. Czy użytkownicy smartfonów z systemem Android powinni czym prędzej inwestować w nowy telefon, czy… wystarczy kilka prostych działań, aby uzyskać ten sam efekt jak w urządzeniach Apple?
Co zamiast cookies? I czy nadal będą na nas kosić szmal?
Co będzie zamiast plików cookies? Nowa technika śledzenia, w której przeglądarka śledzi aktywność użytkownika, ale nie używa tych danych i nikomu ich nie przekazuje. Przeglądarka jedynie wyśle do „centrali” informację o tym, jakie tematy interesują użytkownika danego urządzenia. Czyli nie będzie można odtwarzać historii wyszukiwania i wyciągać z niej wniosków.
Krótko pisząc: używając przeglądarki Google’a, nie będzie trzeba się obawiać, że dane wynikające z historii przeglądania będą wykorzystywane przez system reklamowy. Dziś, zgadzając się na ciasteczka cookies na odwiedzanych stronach, de facto udostępniamy dane wynikające z zawartości tych „ciasteczek” platformom wyświetlającym nam reklamy. W przyszłości przeglądarka będzie udostępniała tylko przetworzone informacje o naszych zainteresowaniach.

Jak to uderzy w firmy takie jak Alphabet, Meta czy inne media społecznościowe? Kilkadziesiąt miliardów dolarów wartości użytkowników może „wyparować”. Gdyby podzielić przychody reklamowe Google’a na liczbę globalnych użytkowników, to wychodzi, że każdy z 3 mld użytkowników jest „wart” 90 dolarów w skali roku, czyli 7,5 dolara miesięcznie.
To dość podobna kwota do tej, którą żądają social media za „rejestrację”. W ramach bonusów jest m.in. brak wyświetlania reklam. W przypadku Facebooka i Instagrama taka subskrypcja wynosi 10-15 dolarów miesięcznie. W przypadku Twitter Blue mówimy o kwocie 31-49 zł miesięcznie, czyli porównywalnej.
Kilka lat temu był przeprowadzony inny eksperyment – zaproponowano użytkownikom możliwość zapłacenia za aplikację, która ogranicza dostęp do mediów społecznościowych, w tym reklam, tym samym „uwalniając” czas ludzi od zbędnego przeglądania niepotrzebnych im treści. Przeciętny uczestnik eksperymentu (pytano tylko tę część, która okazała się „podatna”) był w stanie zapłacić 4,26 dolara za trzy tygodnie dostępu do funkcji ograniczania użytkowania aplikacji.
Jeśli więc przyjąć, że koniec „ciasteczek” będzie miał swoją cenę w postaci spadku przychodów reklamowych firm o 30% (prawdopodobnie spadek będzie mniejszy, bo powstanie nowy system informowania reklamodawców o naszych zainteresowaniach), to „wartość” każdego z nas spadnie o jakieś 2-3 dolary miesięcznie. Dziś – o ile grzecznie zgadzamy się na cookies – jesteśmy „warci” od 8 do 15 dolarów miesięcznie. Mało? Dużo? Jak uważacie?
Zapraszam też do poczytania poradnika, w którym przeczytacie o tym, jak wygląda „odcisk palca”, który zostawiamy w swojej przeglądarce internetowej i jak ten „fingerprint” uczynić mniej czytelnym.
Przez ostatnie lata nauczyliśmy się czytać regulaminy i wyłączać pliki cookies… Tylko po to, by znów być śledzonymi. Jak się chronić przed udostępnianiem naszych danych zbieranych przez przeglądarki i strony internetowe? Jakie narzędzia zapewnią najwięcej bezpieczeństwa, prywatności i pozwolą kontrolować nasz cyfrowy odcisk palca?
Przeczytaj też o tym, czym jest bańka informacyjna i jak działa algorytm Instagrama. Codziennie widzimy treści z całego świata, czytamy artykuły i komentujemy zdjęcia ludzi, których nigdy do naszych „baniek” byśmy nie zaprosili…
Czy tryb incognito przed czymkolwiek broni? Wyszukiwanie czegokolwiek w internecie kończy się z reguły lawiną reklam podobnych produktów. Jednym ze sposobów ochrony prywatności w sieci jest włączenie trybu Incognito. Przynajmniej tak twierdzą twórcy przeglądarek. Ale czy mówią prawdę?
————
RANKING LOKAT – GDZIE DOSTANIESZ NAJLEPSZY PROCENT?
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także kont osobistych, rachunków firmowych i kart kredytowych. Wszystkie tabele znajdziesz w zakładce „Rankingi” na stronie głównej www.subiektywnieofinansach.pl. Zacznij zarabiać w bankach!:
>>> Tutaj ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Tutaj ranking najlepszych kont oszczędnościowych
>>> Tutaj ranking najlepszych kart kredytowych dla konsumentów
>>> Tutaj ranking najlepszych bankowych kont osobistych
>>> Tutaj ranking najlepszych kont dla małej firmy
————
zdjęcie tytułowe: Solen Feyissa/Unsplash