Banki żyją między innymi z tego, że oprocentowanie kredytów jest wyższe niż oprocentowanie depozytów. Ale czy nie przesadzają z odsetkowym spreadem? Przeanalizowałem pod tym kątem dane banku centralnego. Ile wynosi „wskaźnik chciwości”?
Nadszedł sezon publikacji przez banki wyników finansowych za trzeci kwartał 2022 r. Dla analityków rynku czy dziennikarzy finansowych to lektura obowiązkowa. A dla przeciętnego Kowalskiego? Myślę, że w bankowych raportach mogą zainteresować go dwie rzeczy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Pierwsza to ogólna kondycja banku, z usług którego korzysta. Jeśli z bankiem dzieje się coś złego, to być może sygnał, by przenieść się do konkurencji. Bank w kiepskiej sytuacji może stać się celem przejęcia albo przymusowej restrukturyzacji, czyli los, jaki spotkał niedawno Getin Bank. A to oznacza nowego właściciela i nową politykę produktową, która nie każdemu klientowi może się spodobać.
Druga rzecz, która może zaciekawić Kowalskiego, to dane o różnicy między tym, ile banki płacą nam za depozyty, a ile odsetek wyciskają z kredytów. W wynikach finansowych banków wskaźnikiem, który pokazuje tę różnicę, jest tzw. marża odsetkowa, a więc wyrażona w procentach różnica między oprocentowaniem depozytów i kredytów.
W przeszłości, w tzw. normalnych czasach, ta różnica oscylowała wokół 2%, ale ostatnie lata – od wybuchu pandemii – zaburzyły te proporcje. Z kwartału na kwartał marże odsetkowe idą w górę, co jest efektem wzrostu stóp procentowych. Wzrost marż pokazuje jednak, że oprocentowanie kredytów rośnie w szybszym tempie niż oprocentowanie depozytów.
Jeśli chodzi o banki giełdowe, w drugim kwartale 2022 r. marżę odsetkową na poziomie ok. 3,5% pokazały mBank i ING Bank, ale w Santander Banku i Alior Banku przekroczyła ona 5%. Dla porównania, w trzecim kwartale 2021 r. najwyższą marżę na poziomie ok. 3,8% raportował Alior Bank. W pozostałych bankach nie przekroczyła ona 2,7%.
Co dzieje się z marżą odsetkową w trzecim kwartale? Marża w Banku Millennium wzrosła do 4,79% z 4,48% w drugim kwartale. Natomiast w Santander Banku mamy wyraźny spadek: z 5,24% do 3,06%.
„Wskaźnik chciwości sektora bankowego”
Ale nie musimy czekać na wyniki wszystkich banków, żeby poznać „marżowy” trend, czyli „wskaźnik chciwości”. Ciekawe światło na tę kwestię rzucają statystyki opracowywane przez Narodowy Bank Polski, przed kilkoma dniami wzbogacone o dane za wrzesień. Bank centralny co prawda nie pokazuje marży odsetkowej, ale na bazie danych o wartości depozytów i kredytów, średniego oprocentowania oraz wartości odsetek wypłaconych klientom i od nich pobranych możemy sprawdzić „wskaźnik chciwości” dla całego sektora bankowego.
Zacznijmy od danych o stanie depozytów i kredytów w okresie od stycznia 2021 r. W poprzednich latach wartość depozytów systematycznie przyrastała. Ostatnie dwa lata to czas wahliwości. W lutym 2021 r. wartość depozytów gospodarstw domowych przebiła barierę 1 bln zł. Do grudnia 2021 r. przybyło 60 mld zł, ale w kolejnych miesiącach miał miejsce odpływ depozytów.
Np. w maju 2022 r. ich wartość spadła o 25 mld zł w porównaniu z rekordowym grudniem. We wrześniu wróciliśmy do stanu 1060 mld zł. Odpływ można tłumaczyć m.in. atrakcyjną ofertą obligacji skarbowych, która pojawiła się wiosną. Co jednak ciekawe, Polacy jak nigdy dotąd lokują pieniądze nie na nieoprocentowanych kontach osobistych, a na lokatach terminowych.
W przypadku kredytów dla gospodarstw domowych szczyt mieliśmy w listopadzie ubiegłego roku – 822 mld zł. Później zaczęły dziać się rzeczy bez precedensu, a mianowicie wartość portfela kredytowego zaczęła się kurczyć. W sierpniu nasze zobowiązania wobec banków spadły do 807 mld zł, choć we wrześniu zatrzymany został trend spadkowy – kredyty urosły o 2 mld zł.
Za ten spadek odpowiada w głównej mierze sytuacja na rynku kredytów hipotecznych. Np. we wrześniu – jak podaje Biuro Informacji Kredytowej – popyt na kredyty mieszkaniowe był niższy aż o ponad 70% niż w analogicznym miesiącu 2021 r. Klientów odstrasza od „hipotek” widmo głębokiego kryzysu gospodarczego, wysokie oprocentowanie oraz rekomendacje Komisji Nadzoru Finansowego, które zaostrzyły kryteria badania zdolności kredytowej. Niektórzy nie mają szans na kredyt, inni się go po prostu boją.
Oprocentowanie kredytów rośnie szybciej niż depozytów
Przyjrzyjmy się teraz oprocentowaniu depozytów i kredytów. Podawane przez NBP dane to średnia dla całego rynku. Przyglądam się kategorii „nowo otwierane lub negocjowane depozyty”. Przez prawie cały ubiegły rok banki płaciły średnio 0,2% w skali roku. Dopiero pod koniec roku średnie oprocentowanie wzrosło do 0,7%. Ten rok zaczynaliśmy od 1%, a we wrześniu średnie oprocentowanie dobiło do 5,4%.
A co z oprocentowaniem kredytów? Bank centralny pokazuje średnie stawki oddzielnie dla kredytów konsumpcyjnych i hipotecznych. W ubiegłym roku oprocentowanie kredytów gotówkowych czy ratalnych oscylowało średnio wokół 6,5%. Obecnie wynosi już 11,3%. Oprocentowanie kredytów hipotecznych wzrosło z 2,9% w 2021 r. do 9,1% we wrześniu 2022 r.
Podsumujmy: od stycznia 2021 r. do września 2022 r. średnie oprocentowanie depozytów wzrosło o dokładnie o 5 pkt proc. W omawianym okresie średnie oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych wzrosło o 4,8 pkt proc., a więc w tej kategorii mamy do czynienia ze spadkiem „wskaźnika chciwości”. Tyle że dla banków prawdziwy biznes to kredyty hipoteczne. Ich oprocentowanie wzrosło w tym czasie aż o 6,2 pkt proc.
Banki inkasują już ponad 7 mld zł miesięcznie odsetek od kredytów
Na koniec zerknijmy na wartość odsetek. Bank centralny podaje wartość odsetek wypłaconych klientom od depozytów oraz wartość odsetek od kredytów.
Jeśli chodzi o depozyty, to w okresie od marca 2021 r. do kwietnia 2022 r. banki wypłacały z tego tytułu między 779 a 945 mln zł miesięcznie (szczegóły znajdziecie na poniższej grafice). W styczniu i w lutym 2021 r. do naszych kieszeni trafił ponad 1 mld zł miesięcznie.
Ponownie barierę miliarda złotych przekroczyliśmy w maju 2022 r., a poziom 2 mld zł w sierpniu, co jest efektem wzrostu oprocentowania depozytów i faktu, że sporo pieniędzy zaczęliśmy lokować na lokatach terminowych. We wrześniu 2022 r. banki wypłaciły nam 2,5 mld zł tytułem odsetek od depozytów.
W przypadku odsetek od kredytów ubiegłoroczna średnia to mniej więcej 5,2 mld zł odsetek miesięcznie. W tym roku odsetki od kredytów wystrzeliły w kosmos. W kwietniu banki zainkasowały 6,1 mld zł, a od lipca płacimy już ok. 7,2 mld zł miesięcznie.
Jeśli jednak spojrzymy na wartość netto, a więc różnicę między wartością odsetek od kredytów i depozytów, najświeższe dane wskazują na spadek „wskaźnika chciwości”. We wrześniu ta różnica wyniosła 4,7 mld zł, podczas gdy w rekordowym maju sięgnęła 5,4 mld zł. Problem w tym, że wartość depozytów przyrasta, a kredytów praktycznie stoi w miejscu. Banki naliczają więcej odsetek od tej samej bazy kredytowej.
W każdym razie dane wrześniowe wskazują na zatrzymanie trendu – banki pobrały od klientów o 8 mln zł mniej odsetek od kredytów niż w sierpniu, a wypłaciły z tytułu depozytów 371 mln zł więcej niż miesiąc wcześniej. Ale żeby nie popaść w przesadny optymizm – w 2015 i 2016 r., kiedy mieliśmy do czynienia z deflacją, banki płaciły klientom miesięcznie od 2,2 do 3,6 mld zł odsetek za przechowywane oszczędności.
Dziś dolną wartość tych widełek otrzymujemy przy inflacji ocierającej się o 18%. W dwóch deflacyjnych latach różnica między wartością odsetek od kredytów i depozytów wahała się od 914 mln zł do 3 mld zł, a średnia z tych dwóch lat to zaledwie 1,9 mld zł.
Zdjęcie tytułowe: Maciej Bednarek