Prawie 560 mln zł – tyle wyniosła zeszłoroczna strata Getin Banku, niegdysiejszej perły w koronie Leszka Czarneckiego. Można powiedzieć: „rok, jak zwykle”, bo mniej więcej po pół miliarda złotych rocznie Getin Bank traci już od 2017 r. Jeśli nic się nie zmieni, to ma jeszcze przed sobą trzy-cztery lata „życia”, zanim skończy się kapitał. Ale jego zarząd obiecuje, że idzie ku lepszemu i Getinowi nie grozi casus Idea Banku, czyli przejęcie za złotówkę. A jaka jest prawda?
Sytuację, w której Getin Bank wychodzi na prostą, próbowaliśmy sobie wyobrazić w ostatnim felietonie Irka Sudaka, który podjął bohaterską próbę wskrzeszenia trzech iskierek nadziei dla banku Leszka Czarneckiego. Ale – prawdę pisząc – jeśli się zerknie w opublikowane właśnie wyniki finansowe Getin Banku za 2020 r., to nie widać zbyt wielu punktów zaczepienia do tej optymistycznej wizji. Podstawowy fakt jest wyjątkowo ponury: bank po raz kolejny zanotował kolosalne straty.
- Technologia to serce każdego fintechu. Coraz częściej fintechy udostępniają swoją wiedzę… innym firmom, także finansowym. Za pieniądze [MOŻNA SPRYTNIEJ]
- Odwieczny dylemat: używać czy posiadać? Oni wynajmą Ci telefon nowy lub używany. Na długo lub na krótko. Komu to się opłaci? I ile kosztuje? [TELEKOMUNIKACJA NA NOWO]
- Inwestycja w fotowoltaikę jest dziś mniej przewidywalna niż kiedyś. Ale wciąż są ulgi i dotacje, które ograniczają ryzyko. Jak je „podnieść”? [GO GREEN]
Tym razem jest to 559,4 mln zł, czyli tylko nieco mniej, niż wyniosła strata Getin Banku w 2019 r. – wtedy był 591,6 mln zł pod wodą. Ale tak naprawdę liczy się to, że bank w strefie mniej więcej półmiliardowych strat osiadł na dobre. Bo przecież w 2018 r. jego wynik podsumowano na minus 453 mln zł, zaś rok wcześniej – na minus 572 mln zł.
Strata Getin Banku duża, ale los Idea Banku mu (jeszcze) nie grozi
Można więc powiedzieć, że Getin Bank się „ustabilizował”. Tyle, że stabilizacja na tym poziomie oznaczać może jego koniec, bo bankowi powoli, acz systematycznie kończy się kapitał własny. Po zaliczeniu kolejnej straty ma go już tylko 2 mld zł, zaś do wypełnienia limitów narzuconych przez Komisję Nadzoru Finansowego brakuje 1,4 mld zł. Obecnie współczynnik wypłacalności banku wynosi 7,5%, czyli już nawet mniej, niż wymaga europejski nadzór bankowy (znacznie łagodniejszy od polskiego).
Oczywiście: Getin Bankowi jeszcze wciąż daleko do sytuacji, w której znalazła się inna chluba Leszka Czarneckiego – Idea Bank. On został przymusowo przejęty przez Bank Pekao (zaś akcjonariusze i posiadacze obligacji – wywłaszczeni), bo zaistniało podejrzenie, że kapitały własne zeszły poniżej zera. Co prawda mogło to wynikać ze sztucznego „napompowania” niektórych rezerw, ale nie dałoby się tego zrobić, gdyby Idea Bank nie był wystarczająco blisko „ściany”.
Getin Bank ma jeszcze 2 mld zł kapitału, czyli – jeśli „trend horyzontalny” w wynikach będzie kontynuowany, to ma jeszcze przed sobą kilka lat „życia”. W najlepszym razie trzy-cztery. Chyba, że zarząd pod przywództwem Artura Klimczaka „coś” zrobi, żeby bank przestał zanudzać nas półmiliardowymi stratami rok w rok.
Strata Getin Banku nie taka straszna? „Gdyby nie rezerwy…”
Patrząc na osiągnięcia Getin Banku widać, że stara się pokazać rentowność przynajmniej na tym najbardziej podstawowym poziomie operacyjnym. Zysku z odsetek „wykręcił” przez rok 1,04 mld zł (prawie o 90 mln zł więcej, niż rok temu), ale za to zarobił mniej na prowizjach (ledwie 61 mln zł). Jednak przy kolejnym ścięciu kosztów działania (do 868 mln zł), to wystarczyło, żeby osiągnąć niewielki zysk z bieżącej działalności.
Co z tego, jeśli do tych nie najgorszych bieżących wyników trzeba dodać garb, który bank niesie po błędach poprzedników? Wciąż ogromne są rezerwy na nie spłacane w terminie kredyty (667 mln zł, w tym rezerwy na straty spowodowane przez Covid-19) oraz 121 mln zł nowych rezerw na spory prawne z frankowiczami.
O ile jednak w przypadku innych banków – np. mBanku, czy Banku Millennium – te dodatkowe rezerwy co najwyżej „zjadały” lwią część zysków z podstawowej działalności, to w przypadku Getinu nie bardzo miały co zjadać, bo te podstawowe zyski są symboliczne.
„Obywatelu, zrób sobie dobrze sam”, czyli nowa strategia Getin Banku
Szefowie banku twierdzą, że są w stanie zwiększyć przychody, żeby ten bieżący „tłuszczyk” był coraz większy. Ma do tego doprowadzić digitalizacja banku. Sieć placówek spadła z prawie 400 do nieco ponad 300. Bank zmniejszył też prawie o jedną piątą zatrudnienie.
I poprosił swoich klientów, żeby zaczęli zaciągać kredyty zdalnie. Mniej więcej 34% kredytów gotówkowych (ale tylko 12% wartości sprzedaży) sprzedaje przez kanały zdalne – call-center i bankowość elektroniczną. W ten sam sposób uruchamia połowę debetów do kont osobistych i 60% kart kredytowych.
Pewnym sukcesem Getinu jest ścięcie kosztów odsetek płaconych klientom. Getin był zawsze uważany za najlepszy bank do przechowywania tam depozytów, bo płacił znacznie wyższe odsetki, niż inni (nie miał wyjścia, potrzebował pieniędzy klientów, by finansować akcję kredytową). To się skończyło. Pod koniec 2020 r. Getin miał już średni koszt pozyskania pieniędzy klientów na poziomie 0,4%. I to jest jedna z głównych przyczyn tego, że w kasie banku pojawił się zysk z bieżącej działalności.
Bank, który gromadzi prawie 44 mld zł naszych depozytów, próbuje też skłonić klientów do przenoszenia pieniędzy do funduszy inwestycyjnych (i dzięki temu zarabiać na prowizjach). „Osad” w funduszach z rodziny banku zwiększył się z miliarda do 2 mld zł. Szału nie ma, ale gdyby ta akcja się rozpędziła…
Czytaj też: Ważna zapowiedź giganta płatności. Czy kryptowaluty wreszcie trafią pod strzechy?
Nowych kredytów za mało, aby mogły przykryć stare problemy
I to by było na tyle, jeśli chodzi o dobre wieści. Ze złych mamy zmniejszenie portfela kredytowego przez rok z 37 do 34 mld zł (co prawda im mniejsza skala działalności banku, tym mniej kapitału własnego on potrzebuje, ale jednocześnie im mniej kredytów, tym trudniej o wzrost zarobku na odsetkach).
Nowa „produkcja” kredytów o wysokiej jakości (mniej więcej 1 mld zł kwartalnie) wciąż tonie w morzu chłamu z poprzednich lat agresywnej strategii szybkiego wzrostu, kiedy bank udzielał drogich kredytów klientom o niskiej wiarygodności, licząc, że mimo wliczonych w ten model strat interes się opłaci.
Dwie trzecie portfela kredytowego to co prawda kredyty hipoteczne (teoretycznie mniej ryzykowne), ale prawie połowa z nich to… „franki”. Poza tym bank wciąż prawie 20% kredytów w swoim portfelu musi traktować jako zagrożone (i tworzyć na nie rezerwy finansowe, obniżające wyniki).
To wygląda na węzeł gordyjski: dopóki bankowi brakuje kapitału, to nie może dynamicznie rozwijać akcji kredytowej. Przez to nie jest w stanie zwiększać przychodów, żeby „przykryć” jakoś górę starych kredytów, które są źródłem ogromnych rezerw.
Czy frankowicze mogą dobić Getin Bank?
Bank – choć zgarnia sporo nagród za jakość obsługi klienta oraz ma naprawdę porządną ofertę podstawowych usług – wciąż osiąga żenująco niskie przychody z prowizji i opłat. To jedynie 6% tego, co zarabia na odsetkach. Widać, że bank wciąż jest na dorobku jeśli chodzi o pozyskiwanie lojalnych klientów, którzy chcieliby nie tylko trzymać w nim pieniądze, ale też uprawiać „codzienne bankowanie”.
No i na koniec jeszcze wisienka na torcie, czyli portfel kredytów frankowych. Wart jest 9 mld zł, z czego w sądzie są sprawy dotyczące kredytów o wartości 1,4 mld zł. Z bankiem sądzi się 5.000 klientów, zaś rezerwy na te spory wynoszą w Getin Banku 3,7% wartości portfela (w liczba bezwzględnych – 323 mln zł). Inne banki – np. mBank – tworzą rezerwy na 10% wartości portfela. Kto wie czy Getin w przyszłości nie będzie musiał doszacować tego ryzyka. Ale gdyby miał dorównać mBankowi – musiałby odłożyć jeszcze 600 mln zł. A tego układ nerwowy przewodniczącego KNF Jacka Jastrzębskiego mógłby nie znieść.
Krótko pisząc: mamy na stole operacyjnym bank, który co prawda przychody ma mniej więcej takie, jak koszty, ale brakuje mu 1,4 mld zł kapitału. traci setki milionów złotych rocznie rocznie na „sprzątaniu” złych kredytów z przeszłości i ma dość mocno niedoszacowane rezerwy na spory frankowe.
Gdyby, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, te trzy „ale” dało się zlikwidować, to Getin miałby przed sobą może nie świetlaną (brakuje mu lojalnych klientów i przychodów z „daily” banking), ale nie najgorszą przyszłość. A tak to ma niewyraźną.
zdjęcie tytułowe: Geralt/Pixabay