Badanie zdolności kredytowej klienta to newralgiczny punkt w relacjach bank-klient. Nie lubimy, gdy bank w buciorami wchodzi w naszą prywatność, a z kolei bank chce wiedzieć o nas jak najwięcej, by rzetelnie wycenić ryzyko pożyczania pieniędzy. Spór o to jak daleko posuwać się w formalnościach i ewentualnie czym zastąpić wymagania dotyczące kwitów o wynagrodzeniu i zatrudnieniu rozstrzygają… firmy pożyczkowe, które wymagają wyłącznie potwierdzenia tożsamości przelewem weryfikacyjnym.
Łatwość pożyczania pieniędzy pożyczkodawcy wliczają sobie w cenę usług, ale klienci najwyraźniej to doceniają, skoro niebankowe firmy przejęły już 25% rynku małych pożyczek. Bankom przyjdzie z odsieczą XXI wiek, bo coraz więcej formalności związanych z weryfikowaniem tożsamości klienta, jego sytuacji majątkowej i dochodowej da się prenosić do smartfona (przesyłanie skanów dokumentów zamiast dostarczania ich papierowych kopii) lub wideoczatu (są już technologie, które oceniają tożsamość klienta biometrycznie).
- Wysoki sezon na grypę. Jak chorować z głową? Czy pracodawca może nam w tym pomóc, a firma (za dużo) na tym nie stracić? [POWERED BY HALEON]
- Spoofing, czyli jak oszust może zadzwonić do Ciebie z numeru osoby bliskiej? Co zrobić, by nie paść ofiarą oszustwa? [POWERED BY BNP PARIBAS BANK POLSKA]
- Jak zdobyć motywację do inwestowania? Jak osiągnąć ten stan, w którym łatwiej nam jest odłożyć pieniądze, niż je wydać? Kluczowe jest… pierwsze 100 000 zł? [POWERED BY UNIQA TFI]
Czytaj też: Chcesz pożyczyć pieniądze? Daj hasło do Facebooka, Google’a i Paypala. Taka wiwisekcja
Czytaj też: Bank zażądał 3000 zł kary za kredyt, który klient wypowiedział zgodnie z prawem! Po bandzie
Na razie jednak jest jak jest – banki nie mogą np. korzystać z tzw. screenscrapingu, czyli wyciągać informacji na temat naszych dochodów i wydatków automatycznie (podajemy login i hasło do konta, a internetowy „robak” pobiera z systemu – głównie z elektronicznych wyciągów i historii transakcji – wszystko co potrzebuje). Korzystania z tej technologii zabroniła Komisja Nadzoru Finansowego. I klienci miewają bankowcom za złe to, że żądają zbyt wielu informacji dotyczących ich dochodów. Z dość zaskakującą informacją na ten temat zgłosił się do mnie jeden z czytelników:
„PKO BP, czyli bank, w którym ubiegam się o kredyt hipoteczny, zażądał ode mnie przedstawienia… umowy o pracę. Nie zaświadczenia o zatrudnieniu lub zarobkach, nie wypełenienia przez dział HR jakiegoś bankowego druku. Chcą kopii mojej umowy o pracę. Mogą w ogóle prosić o takie rzeczy?”
– pyta klient. Rzeczywiście, „zasysanie” przez działy oceny ryzyka kredytowego umów o pracę potencjalnych kredytobiorców to rzadko spotykany wymóg. Czy zgodny z prawem? Zapewne tak, bo przecież nie ma obowiązku starać się o kredyt akurat w banku, który aż tak bardzo szczegółowo chce poznać życie finansowe klienta. Z czego może wynikać taka ciekawość bankowców?
Cóż, rozmawiałem z kilkoma i przyznają, że – co prawda rzadko, ale się zdarza – proszą klientów o pokazanie umowy o pracę. Dzieje się to w sytuacji, w której są wątpliwości czy dane dotyczące dochodów i klienta są zgodne z prawdą. Podobno zdarza się, iż zaświadczenia o zarobkach są „grzecznościowo” wystawiane na większe kwoty, niż rzeczywiste zarobki.
„W moim przypadku uzasadnieniem miało być porównanie zapisów umowy z moimi przychodami. Tak jakby potwierdzenie przychodów wystawione przez dział HR nie było w tej kwestii wystarczające. Cóż, jakiś analityk z PKO BP spędził niewątpliwie ciekawy dzień na czytaniu pełnej wersji mojej umowy o pracę, liczącej 27 stron”
– opowiada czytelnik. Z kolei jeden ze znajomych bankowców zwrócił mi uwagę, że możliwość dołączenia kopii umowy o pracę do dokumentacji kredytowej może być też dobrą furtką awaryjną dla klienta. Jeśli np. z zaświadczenia o dochodach nie wynikają jakieś zagwarantowane w umowie o pracę premie, to przedstawienie umowy może zwiększyć zdolność kredytową.
Czytaj też: Tak banki nas prześwietlają. Oberwie geniusz i włóczęga
Z całą pewnością bank powinien spróbować przekonująco wyjaśnić klientowi dlaczego żąda od niego umowy o pracę w ramach procedury kredytowej. A więc dokumentu, który może zawierać informacje poufne (objęte tajemnicą kontraktu), którymi klient niekoniecznie chce się dzielić. Brak takiego wyjaśnienia utrwala w oczach klienta wizerunek banku jako bandy wścibskich urzędasów. No, chyba że jakiś bank, mieszczący się w monumentalnych, marmurowych oddziałach, taki wizerunek rzeczywiście chciałby mieć…
źródło zdjęcia tytułowego: Pixabay,com