Europa jest jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym miejscem do życia – tak wynika z wielu analiz. Właśnie w Europie jest najwięcej krajów, w których ludzie czują się szczęśliwi. Poziom życia przeciętnego Europejczyka bije na głowę średnią w innych regionach i krajach, nawet tak rozwiniętych jak USA. Polityki społecznej świat nam może pozazdrościć. Jednak Unia Europejska przegrywa w wyścigu gospodarczym. Co zrobić, żeby była bardziej konkurencyjna? Jest kilka pomysłów
Dochód na mieszkańca w Unii Europejskiej jest aż o 27% niższy niż w USA. Dlaczego? Jak to zmienić? Jak dotrzymać kroku nie tylko Stanom Zjednoczonym, ale i i innym częściom świata, głównie rozpychającym się w światowej gospodarce krajom azjatyckim? To dobry punkt wyjścia do analizy kondycji gospodarki europejskiej na tle świata. Sporo mówi o tym najnowszy raport renomowanej firmy doradczej McKinsey.
- Połowa Polaków ma jakiś kredyt. Kiedy opłaci się skorzystać z jego refinansowania albo z konsolidacji? O strategiach spłaty zadłużenia [POWERED BY RAIFFEISEN DIGITAL]
- Szybkie przelewy, docierające błyskawicznie do dowolnego odbiorcy na świecie? Usługi takie jak Visa Direct mogą przyspieszyć ruch pieniędzy [POWERED BY VISA]
- Amerykańskie akcje i dolar toną. Ale zbliżają się też do ważnych poziomów wycen. Czas decyzji dla inwestorów: Trump to katar czy ciężka grypa? {POWERED BY UNIQA TFI]
Dlaczego USA tak nam uciekają? Odpowiedź nasuwa się sama. Dzięki przełomowym innowacjom, błyskawicznie wdrażanym do wykorzystania biznesowego, osiągają niesamowitą przewagę konkurencyjną nad resztą regionów świata. Wielki ekosystem innowacji technologicznych Doliny Krzemowej z odpryskami w wielu miejscach USA i ogromne centrum finansowe skupione wokół amerykańskich giełd, banków i funduszy inwestycyjnych to trudna do pobicia potęga gospodarcza, która generuje postęp, nowe inwestycje, tworzy nowe rynki pracy, a przy okazji – generuje góry pieniędzy.
Czy Europa może na poważnie startować do konkurencji z USA? A może powinna pogodzić się z rolą posłusznego, choć niezwykle bogatego i uprzywilejowanego junior partnera, mającego w tym złożonym amerykańskim ekosystemie swój spory udział. Tu pojawia się problem. Europa nie dotrzymuje kroku innym regionom w asymilowaniu innowacji i przetwarzaniu ich na wartość dodaną. Jak przeskoczyć przez tę przeszkodę?
Czy Europa działa tak szybko jak USA?
Najnowszy raport firmy doradczej McKinsey zaprezentowany na otwarciu Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie, prezentuje ciekawe dane i kilka ciekawych wniosków nt. perspektyw rozwojowych naszego kontynentu. Europa korzystała przez dekady w XX w. na prowadzeniu handlu o skali globalnej.
Od kilku lat sytuacja w tym zakresie się zmienia, czyli -pogarsza. Tak rozpoczął swoją prezentację Sven Smit, szef McKinsey Global Institute: „Żyjemy w świecie, który się nie globalizuje, są problemy z handlem zagranicznym i koncentracją w imporcie, również z geopolityką”
W świecie wyzwań geopolitycznych, wojny i napięć między wielkimi blokami gospodarczymi, konieczne jest elastyczne dostosowanie się do warunków, które mocno ostatnio zmieniły globalny krajobraz gospodarczy. Na wykresie poniżej widać jak bardzo w ostatnich 6 latach spadła koncentracja importu w USA. Spadła dużo bardziej niż w Chinach. USA tak mocno ograniczyły import z Chin, że Meksyk jest obecnie większym eksporterem do USA niż Państwo Środka. „Świat reaguje na to, co się dzieje w geopolityce, a geopolityka to nie tylko idee i ideologie, to również dostawy” – tłumaczył Smit.
Jeśli jakiś kraj ma bardzo skoncentrowane źródła dostaw, np. 80% paneli fotowoltaicznych z Chin, półprzewodników z Tajwanu czy gazu z Rosji, to pojawia się taki efekt, który widać na wykresie w przypadku w USA. Czy Europa reaguje podobnie szybko i skutecznie? Największa europejska gospodarka to Niemcy, a te najsłabiej zareagowały na zagrożenia geopolityczne wynikające m.in. z koncentracji importu.
Wśród wyzwań dla Europy są bezpośrednie inwestycje zagraniczne, czyli FDI. W ostatnim czasie spadły one w Chinach i Rosji. Mniejszy jest ich udział w Zachodniej Europie, natomiast w Europie Wschodniej się zwiększyły. Europa jako całość ma jednak zaległości w przyciąganiu inwestycji i innowacji. Nasz kontynent ma dosyć mały udział w wytwarzaniu odnawialnej i produkcji półprzewodników. „Jeśli chcemy być niezależni, te zakresy muszą się zwiększyć. Inwestycje muszą iść za tym. Tylko wtedy zachowamy konkurencyjność” – dodał Smit.
Jego zdaniem, bez zapewnienia sobie niezależności w podstawowych zakresach, m.in. taniej i odnawialnej energii, Europa nie ma co marzyć o zwiększaniu konkurencyjności swojej gospodarki, zwłaszcza na tle krajów czy regionów, które mają lepsze wyniki w tym zakresie, głównie USA i Chin.
W swoim poprzednim raporcie ze stycznia tego roku o tym, jak przyspieszyć rozwój Europy – „Accelerating Europe: Competitiveness for a new era” – McKinsey podawał następującą diagnozę nadążania za trendami współczesnej gospodarki. Recepty są proste, wykonanie – nieco trudniejsze. Warunkami rozwoju naszego kontynentu są bowiem…
„Podwojenie wydatków prywatnych i publicznych związanych z innowacjami w zakresach takich jak sztuczna inteligencja, zwiększenie skali głównych europejskich championów gospodarczych na wzór amerykański, obniżenie o połowę cen energii i gazu poprzez rozwój i dostęp do nowych źródeł energii; przyspieszenie przekwalifikowania się, przenoszenia pracowników i przyciągania talentów, aby umożliwić przyjęcie technologii; dodanie 400 miliardów dolarów rocznych inwestycji przedsiębiorstw i podwojenie napływu FDI, a także – zabezpieczenie dostępu do materiałów krytycznych”.
McKinsey odnotował również, że Europa pozostaje światowym liderem w zakresie zrównoważonego rozwoju i tzw. włączenia społecznego. To są flagowe wartości europejskie. Jednak podstawową wartością dla rozwoju jest zwiększenie konkurencyjności. A konkurencyjności nie zbudujemy bez przyciągania bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Tutaj Europa wygląda jednak bardzo blado.
Inwestycje bezpośrednie – to najważniejsze, a to… najsłabsze!
Maria Penczar, reprezentująca organizatora Kongresu, przedstawiła wnioski z analizy danych dotyczących FDI na świecie. Okazuje się, że ten główny motor inwestycyjny zaciął się wyraźnie w Europie. O ile w naszym regionie Europy jeszcze jakoś działa, choć chodzi głównie o inwestycje w prostsze czynniki produkcji, o tyle w całej Europie dane pokazują załamanie. wskaźników FDI w ostatnich latach.
Przedstawione dane dotyczyły okresu 2008-2022 podzielonego na dwie części, 2008-2014-2015-2022 z powodu bardzo dużej zmienności zwłaszcza tego drugiego okresu. Okazuje się, że obecnie w kwotach nominalnych najwięcej inwestycji na świecie przyciągają kraje azjatyckie i Ameryka Północna. Natomiast najgorsze wyniki jako całość ma Europa. Jeszcze na początku badanego okresu, w 2008 r. Europa przyciągała 50% globalnych inwestycji, podczas kiedy w 2022 r. było to już zaledwie… 3%.
Jeśli chodzi o wartość inwestycji tego typu do PKB krajów i regionów, to tutaj Europa wygląda wręcz katastrofalnie. W 2022 r. poziom FDI był na naszym kontynencie dużo gorszy niż średnia dla dwóch badanych okresów. O ile inne kontynenty trzymają pod tym względem mniej więcej równy poziom, o tyle Europa, ale i Azja i Afryka, odnotowują spadek. Natomiast wręcz drastyczny spadek widać w Europie. W 2008-2014 średni poziom inwestycji w Europie to 19%, w latach 2015-2022 to już tylko 1,1%, natomiast w samym 2022 r. Europa zanotowała poziom ujemny.
Wkroczyliśmy w nową erę geoekonomiczną, która sprawia, że konkurencyjność staje się dla Europy pilniejsza i stanowi większe wyzwanie w siedmiu obszarach mających znaczenie dla przyszłości1, od energii po technologię i łańcuchy dostaw.
Zwiększanie konkurencyjności w tych obszarach ma kluczowe znaczenie. Do 2030 r. stawką może być około 500 miliardów euro do 1 biliona euro wartości dodanej rocznie. Z perspektywy czasu jest to trzy do sześciu razy więcej niż dodatkowe roczne inwestycje potrzebne do osiągnięcia zera netto. Rozwiązanie tych problemów zadecyduje o zdolności regionu do odblokowania przyszłego wzrostu przy jednoczesnym zachowaniu niezrównanego modelu zrównoważonego rozwoju i włączenia społecznego.
Aby prosperować w tej nowej erze, Europa potrzebuje zintegrowanego programu na rzecz konkurencyjności, w ramach którego liderzy biznesu i decydenci będą pracować ramię w ramię nad nowymi, ambitnymi celami. Przed nami krytyczne wybory i potencjalnie niełatwe kompromisy.
Recepty na jutro i pojutrze, ale – do zastosowania dziś
Wielkie imprezy, takie jak EKF, a także wielkie i mniejsze raporty to morze cennych wskazówek dla biznesu, dla polityków, zapewne również ciekawych obserwacji dla uczestników takich spotkań i dla odbiorców mediów. Tym bardziej, że często mamy okazję w sposób syntetyczny i zwięzły usłyszeć ciekawe obserwacje oparte na rzetelnych i przemyślanych danych.
Zadaniem analityków, tak jak ekspertów firmy McKinsey, jest analiza danych i wyciągnięcie wniosków co do przyczyn choroby i sposobów leczenia, a dla polityków i biznesu – zaaplikowanie recept tak, żeby jakiś mechanizm ruszył.
Przeanalizowane na potrzeby EKF dane o inwestycjach zagranicznych nie są kojące. Są raczej katastrofalne. Czego może jeszcze nie zauważamy w Polsce, w której – co zresztą widać było w danych – takie inwestycje np. w sektor produkcyjny (przykład planów inwestycyjnych Intela pod Wrocławiem) od czasu do czasu się pojawiają.
Na załamanie narzeka zachodnia część naszego kontynentu i moglibyśmy sobie z tym żyć, bo to nie my. Jednak… to właśnie też my. Kłopoty gospodarcze w Niemczech, z którymi mamy ok. jednej trzeciej wymiany handlowej to sygnał, że trudna sytuacja tam może odbić się niedługo na naszym eksportowym sektorze produkcyjnym. Brak FDI w krajach strefy euro to dla nas sygnał, że grupa krajów, na które przypada łącznie ok. 75% naszej wymiany handlowej, może mieć kłopoty z rozwojem innowacyjnej gospodarki, a to spowoduje, że będą one miały kłopoty z inwestowaniem u nas.
Źródło zdjęcia: Roberto Huczek/Unsplash