Ceny usług bankowych zmieniają się ostatnio w stronę przeważnie niekorzystną dla klientów. Banki – obciążone ekstra-podatkiem, zrzutkami na różne fundusze na rzecz kredytobiorców w tarapatach i składkami na pokrywanie strat SKOK-ów – utrzymują wysoką rentowność (choć niższą od tej sprzed kilku lat) głównie dzięki obniżaniu oprocentowania lokat i nakładaniu na nas nowych opłat. A to za wypłaty z bankomatów, a to za niewystarczająco ochocze wykorzystywanie karty, a to za płacenie kartą za granicą, a to za debet… Opcji jest wiele.
Sęk w tym, że niekiedy bankowcy muszą się sporo natrudzić, żeby wymyślić dla swoich podwyżek jakieś uzasadnienie. Bo w regulaminach świadczenia usług zwykle jest wyraźnie napisane, że bank – owszem – może prowizje podnosić, ale pod warunkiem, iż zajdą konkretne okoliczności. Przykładowo: oprocentowanie kredytu lub depozytu o zmiennej stopie można uzasadnić podwyżką stóp procentowych (NBP lub rynkowych), zaś prowizje za różne usługi – rosnącą inflacją.
- Połowa Polaków ma jakiś kredyt. Kiedy opłaci się skorzystać z jego refinansowania albo z konsolidacji? O strategiach spłaty zadłużenia [POWERED BY RAIFFEISEN DIGITAL]
- Szybkie przelewy, docierające błyskawicznie do dowolnego odbiorcy na świecie? Usługi takie jak Visa Direct mogą przyspieszyć ruch pieniędzy [POWERED BY VISA]
- Amerykańskie akcje i dolar toną. Ale zbliżają się też do ważnych poziomów wycen. Czas decyzji dla inwestorów: Trump to katar czy ciężka grypa? {POWERED BY UNIQA TFI]
Czasem uzasadnienie podwyżek rozjeżdża się z rzeczywistością. Jakiś czas temu opisywałem przypadek banku, który poinformował klientów, że podwyższa im prowizje z powodu wzrostu inflacji, podczas gdy inflacja akurat… spadała. Dajcie mi człowieka, a znajdzie się paragraf, żeby mu podwyższyć prowizje. Dziś nieco mniej drastyczny przypadek, ale mimo wszystko dość zabawny. Kilka dni temu informacje o zmianach – różnych, nie tylko dotyczących prowizji – rozesłał posiadaczom kart kredytowych Citibank.
Czytaj też: Gdy bank głupio tłumaczy się z podwyżek prowizji. Beczka śmiechu?
Czytaj też: Awantura o podwyżki prowizji w PKO BP. Sprawa polityczna?
Pośród zmian dotyczących doprecyzowania definicji oraz wprowadzania nowych w wyniku uruchomienia przez bank nowych usług (np. łatwiejsze rozkładania na raty transakcji kartowych przez SMS-a), znalazło się też trochę wieści dotyczących prowizji. Citibank postanowił m.in. wprowadzić nową prowizję (2%) za przewalutowanie transakcji kartowej wykonanej za granicą (terminale płatnicze w zagranicznych sklepach proponują czasem przewalutowanie transakcji z lokalnej waluty na polskie złote) oraz naliczać odsetki od przelewów z rachunku karty od razu, nie zaś dopiero po kilkudziesięciu dniach.
To nie wszystko. Bank podwyższył też prowizję za transakcję gotówkową zlecaną z rachunku karty (czyli jeśli użyjemy kredytówki w bankomacie lub też zrobimy przelew z rachunku karty) z 6% do 8% wartości transakcji, nie mniej niż 10 zł. To jest, moim skromnym zdaniem, rozbój w biały dzień, ale bank najwyraźniej postanowił zniechęcić klientów do używania karty kredytowej inaczej, niż do zakupów w sklepie.
Poza tym rosną też opłaty za spłatę zadłużenia w oddziale (placówki Citibank ma co prawda ultranowoczesne, ale nie chce w nich tłoku, więc prowizja rośnie z 10 zł do 20 zł) oraz za przesłanie klientowi wyciągu z karty starszego niż miesiąc (5 zł, było za darmo). Bank nie chce zajmować się drukowaniem klientom wyciągów, skoro mogą sobie je drukować sami w systemie transakcyjnym w internecie.
Czytaj też: Czy bank właściwie poinformował klientów o podwyżce prowizji?
Czytaj też: Popełnili błąd i oświadczyli, że… ten błąd nie wprowadza w błąd
Czytelników, którzy przesłali mi skany listów „podwyżkowych”, otrzymanych od Citi, rozbawiło (jednych) lub oburzyło (innych) uzasadnienie, które bank dopisał. Otóż wprowadzenie prowizji za przewalutowanie transakcji zagranicznej, podwyższenie z 10 do 20 zł opłaty za obsługę kredytu w placówce oraz wzrost prowizji za wypłatę kasy z karty w bankomacie bank uzasadnił tak: „W odpowiedzi na wyższe odczyty inflacji w miesiącu kwietniu, która wzrosła o 2% w ujęciu rocznym i 0,3% w ujęciu miesięcznym…”.
Oczywiście: szalejąca obecnie hiperinflacja :-))) w Polsce może powodować wzrost niektórych kosztów funkcjonowania banku, ale moi czytelnicy mają wątpliwości, czy uzasadnienie w ten sposób dwukrotnego wzrostu prowizji za cokolwiek nie ociera się o śmieszność. Podobnie jak uzasadnianie inflacją wprowadzenie opłaty za to, że klient używający karty za granicą przewalutuje sobie tę transakcję od razu przy lokalnym terminalu, a nie w citibankowym „kantorku”. Co ma piernik do wiatraka?
Zerknąłem do regulaminu obsługi kart kredytowych w Citibank i na warunki, które stawia sobie bank w sprawie zmiany opłat i prowizji. Nota bene muszę pochwalić ludzi od publikowania regulaminów w tym banku za to, że ten nowy – obowiązujący od sierpnia tego roku – wszystkie zmiany w stosunku do poprzedniej wersji opisuje w tzw. trybie zmian. A więc klient przeglądający ten dokument widzi co się zmieniło. To jest dobra praktyka, którą powinny stosować wszystkie banki. Citibank o przesłankach do zmiany opłat pisze tak:
„Bank jest uprawniony do zmiany Tabeli Opłat i Prowizji w zakresie podwyższenia bądź wprowadzenia nowych opłat lub prowizji. Powiadomienie o zmianie nie może nastąpić później niż 6 miesięcy od wystąpienia którejkolwiek z niżej wymienionych okoliczności:
a) wprowadzenia nowych lub zmiany zakresu dotychczas świadczonych usług (…); b) nowych przepisów prawa, rekomendacji, zaleceń lub wytycznych organów nadzoru (…); c) wzrostu faktycznych kosztów ponoszonych przez Bank (…) lub wzrostu pracochłonności usługi; d) wystąpienia inflacji w wysokości co najmniej 0,25% za poprzedni miesiąc kalendarzowy (…) przy czym zmiana [prowizji – mój dopisek] nie może być wyższa o więcej niż 200% w stosunku do dotychczasowej wysokości. Ograniczenie (…) nie dotyczy przypadków, (…) gdy dotychczasowa odpłatność wynosiła 0 zł”
Krótko pisząc: podstawy formalne podwyżek w Citi są zdefiniowane tak, że bank może wszystko. Jeśli w jakimś miesiącu inflacja mierzona przez GUS podskoczy o 0,25% lub więcej, to bank przez kolejne pół roku może zdecydować o podwojeniu prowizji (nawet jeśli w tzw. międzyczasie inflacja spadnie). Nie ma warunku w postaci inflacji rocznej, a to byłoby przecież uczciwsze – jeśli np. przez ostatni rok ceny rosną o jakiś procent, to bank może podwyższyć swoje prowizje o jakiś procent (niekoniecznie z 10 do 30 zł, czyli o 200%, czyli w stopniu, na jaki pozwala sobie Citi).
Jeśli już bankowcy napisali sobie głupawą podstawę regulaminową do podwyżek prowizji, to niestety nie może być inaczej – jej wykorzystanie w praktyce musi budzić albo rozbawienie klientów albo ich oburzenie. W obu przypadkach autorytet banku i zaufanie do „organów” podupada.