Z danych GUS wynika, że rocznie umiera 400.000 ludzi, czyli nieco ponad 1% wszystkich obywateli. Ale z powodu nieszczęśliwych wypadków jakiegokolwiek typu – tylko co 16-ty. Większość zgonów (mniej więcej połowa) jest spowodowanych chorobami układu krążenia. Już co czwarta osoba umiera na jakiś rodzaj nowotworu (jeszcze 50 lat temu było to tylko 10% przypadków śmierci…), a tylko 6-7% wszystkich opuszczających ten padół łez ginie w wypadkach.
Oznacza to, że rocznie wydarza się jakieś 25.000 ofiar wypadków. Statystycznie więc mamy szansę jak 1/1450, że padniemy ofiarą jakiegoś wypadku śmiertelnego (1/16 z 1% umierających) w każdym roku. Trzeba jeszcze założyć, że najmarniej połowa wypadków śmiertelnych dzieje się w zawodach wysokiego ryzyka oraz przy uprawianiu sportów ekstremalnych, prawdopodobieństwo śmierci w wypadku – a więc i wypłaty milionowego odszkodowania dla bliskich – spada do 1/3000 (co trzydziesty z 1% umierających Polaków rocznie). Oczywiście: te moje szacunki są tylko rodzajem zabawy, bo przecież prawdopodobieństwo śmierci zależy bardzo mocno od wieku. Będzie mocno inne dla 30-latka, niż dla 60-latka. To, co wyszacowałem, to tylko bardzo ogólna średnia.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Ciekawą polisę „jednoczynnikową” wystawił właśnie do sprzedaży Raiffeisen Bank. Raiffeisenowcy wpadli na pomysł, żeby zaproponować swoim klientom polisę działającą wyłącznie w okoliczności pt. „śmierć w nieszczęśliwym wypadku”, ale za to działającą bardzo wszechstronnie i „na bogato”. Rzecz polega na tym, że kupujesz taką polisę i jesteś ubezpieczony od śmierci w nieszczęśliwym wypadku na okrągły milion złotych. To oznacza, że w przypadku spadnięcia cegły na głowę, przejechania przez tramwaj, bądź innego gwałtownego sposobu zakończenia życia, wskazana przez ubezpieczonego osoba dostaje 1.000.000 zł. I choć życia to nikomu nie przewróci, pozwoli na „miękkie lądowanie” po traumie wynikającej z utraty bliskiej osoby.
Taki milion ulokowany w banku pozwoliłby uzyskiwać najmarniej 1000 zł miesięcznie z samych odsetek do końca życia bądź można byłoby zań żyć przez 16 lat wydając po 5000 zł miesięcznie. Dla kogoś niezamożnego, kto nie ma szans, by zostawić po sobie domu z wielkim ogrodem (nie obciążonego hipoteką) i porządnie „wyposażonego” konta bankowego, może to być sposób na zapewnienie bliskim – w przypadku swej gwałtownej śmierci – dobrej przyszłości.
Składka wynosi 195 zł miesięcznie, czyli 2340 zł rocznie, czyli 0,2% sumy ubezpieczenia. Gdybym chciał utrzymywać polisę przez pięć lat, zapłaciłbym równowartość 1% tego, co mogą dostać moi bliscy w przypadku mojej śmierci. Widać więc, że Raiffeisen dobrze płaci – milion złotych to pieniądze więcej, niż godne, żeby na nowo poukładać sobie życie po śmierci bliskiej osoby – oraz nie pobiera wysokich składek w relacji do potencjalnego odszkodowania (głupie ubezpieczenie NNW na 10.000 zł, obejmujące co prawda również wypadki „nieśmiertelne” kosztuje przeciętnie od 60 do 120 zł miesięcznie, a tu mamy 195 zł miesięcznie za milion).
Ale też – chyba „na szczęście” – na odszkodowanie też będzie „zasłużyć” znacznie trudniej, niż w standardowej polisie od nieszczęśliwych wypadków. Każdy musi ocenić sam sensowność takiego zakupu, ale znam niemało osób, które wydają w każdym tygodniu 10 zł i więcej na kupony Lotto. W losowaniu do wygrania jest czasem więcej, niż milion, ale w skali roku wydatek jest niemały – ok. 500 zł (czyli jedna piąta tego, co kosztuje raiffeisenowa polisa). A prawdopodobieństwo wygranej w Lotto jest nie pięć, lecz pięćset razy mniejsze, niż ryzyko, że padniemy ofiarą śmiertelnego.