Od kwietnia do czerwca oszczędności Polaków w walutach obcych, przechowywane w bankach, urosły aż o 7 mld zł. Co się stało? Wymieniliśmy złotówki na euro czy dolary z myślą o wakacjach? A może to sposób na ochronę realnej wartości oszczędności w sytuacji, gdy NBP nie chce o nią dbać?
Niedawno pisaliśmy o dość dziwnym i zaskakującym zjawisku. Otóż w ostatnim czasie znacząco wzrosła liczba Polaków, którzy chcieliby, aby Polska znalazła się strefie euro. Liczba zwolenników euro jako „waluty narodowej” przekroczyła 50%. O 7 pkt proc. wzrósł odsetek Polaków, którzy bardzo by tego chcieli, a o 8 pkt proc. spadł odsetek zagorzałych przeciwników wprowadzenia euro w Polsce.
- Obrączka do płacenia, czyli prezent od banku na najbliższe wakacje. Czy „Supermoce w podróży” będą bankowym wakacyjnym gamechangerem? [POWERED BY BANK PEKAO]
- Tracimy miliardy złotych przez to, że nasze pieniądze leżą w bankach bez procentów. Jak może wyglądać strategia wyciskania z banków odsetek? [POWERED BY RAISIN]
- Nasze finanse są coraz bardziej globalne. Dlatego aplikacje inwestycyjne chcą się stać superaplikacjami do zarządzania pieniędzmi w różnych walutach [POWERED BY XTB]
Z czego wynika ten nagły przypływ „miłości” do euro? Maciek Samcik postawił tezę, że jest to efekt polityki banku centralnego, któremu nie leży na sercu silny złoty. Maciek pisze, iż „niewykluczone, że część Polaków – zapewne tych, którzy już zgromadzili jakieś oszczędności i obawiają się o ich los – stwierdziła, że polska waluta jest w rękach szaleńców, którzy w pędzie do wspomagania rządu za wszelką cenę, są w stanie zniszczyć wartość polskiej waluty oraz oszczędności obywateli”.
A może część Polaków nie chce czekać do czasu, kiedy Polska (być może) dołączy do strefy euro i postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce? Mam na myśli wzrost zainteresowania oszczędnościami w walutach obcych. Z najświeższych danych wynika bowiem, że wartość walutowych oszczędności w ostatnim czasie znacząco wzrosła.
Oszczędności uciekają z lokat terminowych
Generalnie stan naszych oszczędności zdeponowanych w bankach systematycznie rośnie, choć kilka miesięcy temu miał miejsce rekordowy odpływ depozytów. Na koniec kwietnia na kontach osobistych, oszczędnościowych i lokatach terminowych gospodarstwa domowe przechowywały 1018,1 mld zł.
Na koniec maja stan oszczędności skurczył się do 1012,2 mld zł, a więc aż o prawie 6 mld zł. Najświeższe dane pokazują, że na koniec czerwca stan oszczędności wynosił 1017,7 mld zł, a więc do stanu z maja brakuje jeszcze ok. 400 mln zł. Więcej o możliwych przyczynach tego odpływu pisałem w tym artykule.
Do ciekawych wniosków można dojść, jeśli wnikniemy w strukturę oszczędności. Od marca 2019 r. trwa wielki odpływ środków z lokat terminowych. Przyczyna tego trendu jest prosta: nie opłaca się mrozić pieniędzy na lokatach, jeśli banki płacą niewiele powyżej zera. W ubiegłym roku bank centralny zaserwował nam trzy obniżki stóp procentowych i główna stopa okopała się na poziomie 0,1%. W marcu 2019 r. wartość złotowych lokat terminowych wynosiła 284,3 mld zł, w czerwcu 2021 r. – niespełna 160 mld zł, a więc w tym okresie odpłynęło ponad 124 mld zł.
Oszczędności złotowe topnieją, depozyty walutowe… rosną
Bank centralny podaje wartość oszczędności nie tylko z rozbiciem na rodzaj depozytów (oddzielnie bieżące, a więc ROR-y i konta oszczędnościowe, oddzielnie lokaty terminowe), ale też z podziałem na depozyty złotowe i walutowe. Na koniec kwietnia 2021 r. na walutowych rachunkach bieżących „leżało” 87,9 mld zł, na koniec czerwca już prawie 94,9 mld zł, a więc aż o 7 mld zł więcej.
Podobnie jak w przypadku lokat złotowych, z walutowych depozytów terminowych też odpływają pieniądze. Najwyższą wartość osiągnęły one w styczniu 2020 r. (23,1 mld zł), w czerwcu 2021 r. ich wartość to już tylko 13,2 mld zł.
Z depozytami walutowymi jest jednak pewien problem. Jak już pewnie zauważyliście, bank centralny podaje ich wartość w złotych, a więc na ich stan wyrażony w złotówkach wpływa aktualny kurs waluty. Poza tym w „koszyku walutowym” znajdują się oszczędności w różnych walutach, a więc mamy do czynienia z różną dynamiką wzrostu lub spadku kursów, w zależności od waluty. Niestety bank centralny jest oszczędny w podawaniu sposobu liczenia.
W każdym razie nie da się wahaniami kursowymi wyjaśnić tak dużego przyrostu depozytów walutowych (przypomnę: plus 7 mld zł od kwietnia do czerwca). W kwietniu średni kurs euro publikowany przez NBP wynosił 4,56 zł, a w czerwcu – 4,50 zł, a więc złoty w tym czasie się umocnił. W przypadku dolara od kwietnia do czerwca też było niewielkie osłabienie (z 3,80 zł do 3,75 zł). A to oznacza, że wzrost oszczędności walutowych trzeba tłumaczyć zakupem walut przez Polaków.
Wakacje, spekulacje czy ucieczka przed słabnącym złotym?
Z czego to wynika? Być może to „zbieg okoliczności” i w kolejnych miesiącach nie będziemy już obserwować tak spektakularnych wzrostów. Być może większe zakupy walut są efektem wakacyjnym. Mimo pandemii w tym roku mamy większe możliwości podróżowania po świecie i ruszyliśmy na większe zakupy euro czy dolarów. Problem w tym, że w poprzednich latach, tuż przed wakacjami (kwiecień – czerwiec), depozyty walutowe rosły o ok. 1 mld zł, a nie o 7 mld zł, jak ma to miejsce w tym roku.
A może po prostu straciliśmy cierpliwość do prezesa Glapińskiego, który dość otwarcie mówi o tym, co myśli o posiadaczach oszczędności? Część Polaków może obawiać się tego, że polityka banku centralnego osłabi złotego, a więc za jakiś czas będą mogli sprzedać waluty obce z zyskiem. A może znowu wracamy do praktyk z czasów PRL, kiedy inwestycja w „zielone” była sposobem na ochronę wartości naszych oszczędności?
Od ponad 20 lat waluty obce nie były szczególnie dobrą inwestycją. Ale też od dawna pieniądze leżące w banku w rodzimej walucie tak szybko nie traciły realnie na wartości. W strefie euro czy w USA też oprocentowanie depozytów nie rekompensuje inflacji (w strefie euro bywa nawet ujemne), ale nie ma tam tak dużej, jak u nas, różnicy między wartością oprocentowania pieniędzy a inflacją.
Czytaj też: Niemieckie konto bankowe. Ile kosztuje i czy można na nim trzymać euro? (subiektywnieofinansach.pl)
——————–
Posłuchaj najnowszego podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
W najnowszym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” mówimy o absurdach podatkowej części „Polskiego Ładu”, której szczegóły zostały właśnie ujawnione, zastanawiamy się nad przyczynami wzrostu oszczędności Polaków w obcych walutach oraz prześwietlamy powód zgryzot przedsiębiorców prowadzących sklepy Żabka. Zapraszamy do posłuchania pod tym linkiem albo w Spotify, Apple Podcast, Google Podcast i na kilku innych platformach podcastowych.
——————–
Przetestuj „Prąd w telefonie”, czyli aplikację pozwalająca kontrolować wydatki na energię
Jeśli mieszkasz we Wrocławiu, to już dziś możesz skorzystać z możliwości kontrolowania swoich wydatków na prąd! Trójmiejska firma Fortum – renomowany, pochodzący ze Skandynawii sprzedawca energii – oferuje rozwiązanie „Prąd w telefonie”, dzięki któremu – w powiązaniu z inteligentnym licznikiem w Twoim mieszkaniu – możesz bardzo łatwo kontrolować swoje wydatki na prąd, obniżyć rachunki za energię i wygodnie doładowywać konto w czasie rzeczywistym. Maciek Samcik testował to na własnej skórze. Z propozycji dołączenia do tej innowacji możecie skorzystać KLIKAJĄC TEN LINK
Źródło zdjęcia: Pixabay