Inwestowanie w czasie, gdy męczy nas wysoka inflacja, wymaga ostrożności. W pędzie za atrakcyjnymi lokatami kapitału popełniamy błędy, które mogą spowodować znacznie większe straty dla naszych oszczędności niż tylko utratę części ich wartości nabywczej. Oto najczęściej spotykane błędy w inwestowaniu w czasie wysokiej inflacji
Jest już niemal pewne, że czeka nas kolejne uderzenie inflacji. Z ostatniej projekcji NBP wynika, że już za kilka miesięcy dojdzie ona do 12% w skali roku. A warto pamiętać, że projekcje inflacji NBP ostatnio bywały raczej niedoszacowane. Gdy zobaczycie po swoich portfelach choćby tylko 12% inflacji (a może być np. 15% i to też nie będzie dziwne), to wielu pewnie zabierze część pieniędzy z banku i spróbuje jakość je uchronić przed inflacją. Choćby częściowo.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Większość z nas ma jednak marne doświadczenia w inwestowaniu oszczędności. Jesteśmy podatni na urok internetowych „magików” polecających „pewny zysk bez ryzyka”. Lokaty oparte na kryptowalutach, inwestycje na rynku forex (obowiązkowo z „programem/algorytmem, który zawsze w wygrywa”), pożyczki udzielane małym firmom… Oto trzy błędy w inwestowaniu, które najczęściej popełniamy w czasach wysokiej inflacji.
Po pierwsze: Lokowanie wszystkich pieniędzy w niepłynne aktywa. Na niepewne czasy dla dużej części z nas szalupą ratunkową wydają się być nieruchomości. Skoro nie umiemy zrobić z pieniędzmi nic innego, to inwestujemy je w mieszkanie. „Ceny nieruchomości idą w górę, z wynajmem zwykle nie było problemów, więc to idealna ochrona przed inflacją” – myślimy.
To niestety nie do końca prawda. Błędy w inwestowaniu często wiążą się właśnie ze zbyt nabożnym podejściem do nieruchomości. Po pierwsze ceny nieruchomości nie zawsze rosną w takim tempie, by zabezpieczyć pieniądze przed inflacją. Po kryzysie finansowym w 2008 r. przez sześć lat spadały. Dopiero po dekadzie osiągnęły realny poziom taki jak w 2008 r. A więc jeśli ktoś zainwestował w nieruchomość w 2008 r., to przez kilka lat jego pieniądze realnie traciły na wartości.
Nieruchomość, która nie jest wynajmowana, kosztuje średnio 2-3% jej wartości w skali roku (czynsze, rachunki). Dochód z wynajmu to obecnie jakieś 3-4% w skali roku, a więc mniej niż wynosi inflacja. Oczywiście: nieruchomości mogą ochronić pieniądze przed inflacją (zwłaszcza w perspektywie 10 lat i więcej), ale jeśli chcielibyśmy „schować” pieniądze na rynku nieruchomości na 2-3 lata, to gwarancji ochrony przed inflacją nie dają.
Poza tym jest jeszcze inny problem: płynność. Ulokowanie całego kapitału w aktywa, które są niepłynne, a więc ich sprzedaż może trwać kilka miesięcy, to w warunkach wysokiej inflacji nie jest optymalny pomysł. To czasy, w których cash is king. Panami sytuacji (i negocjacji cenowych) są ci, którzy mają gotówkę i chcą kupić, a nie ci, którzy jej nie mają i chcą sprzedać.
Nie zniechęcam do inwestowania pieniędzy w nieruchomości – sam to robię – ale ostrzegam przed stawianiem wszystkiego na jedną kartę i przed wiarą, że nieruchomość jest dobrym pomysłem dla 100% oszczędności. Gdybym miał wymienić najpopularniejsze błędy w inwestowaniu – nie tylko w czasach wysokiej inflacji – to wymieniłbym właśnie pomijanie ryzyka braku płynności.
Po drugie: Lokowanie wszystkich pieniędzy w niepewne interesy o potencjalnie wysokiej stopie zwrotu. W ciągu ostatniego roku było u mnie mnóstwo chętnych, którzy chcieli ochronić moje pieniądze przed inflacją. Jedni proponowali pożyczki dla firm potrzebujących kapitału, inni finansowanie zakupów nieruchomości, jeszcze inni finansowanie faktoringu, refinansowanie firm pożyczkowych, udziały w zyskach z windykacji, inwestycje w małe firmy produkujące gry komputerowe itp.
Niektóre z tych inwestycji podjąłem, inne odrzuciłem. Ale w każdym przypadku rozważałem co najwyżej zainwestowanie 2-3% moich oszczędności. Nie więcej. Czas wysokiej inflacji to złoty okres dla firm-krzaków poszukujących „jelenia”, który pożyczy im pieniądze. W banku oprocentowanie jest niskie, więc wystarczy zaoferować „pewny zysk” rzędu 8% w skali roku i przekonać klienta „będzie pan zadowolony”. Firmy, które normalnie nie miałyby szans pozyskać finansowania, dostają skrzydeł i startują po nasze pieniądze.
Nie unikam ryzykownych inwestycji o potencjalnie wysokiej stopie zwrotu. Ale nie stawiam na nie wszystkich pieniędzy. A niestety znam osoby, które zobaczyły ofertę finansowania start-upów w ramach pożyczki na 8% w skali roku i przekazały takiej firmie (istniejącej dopiero od kilku lat) oszczędności całego życia. To mniej więcej tak, jakby pójść do kasyna i zagrać w ruletkę – jeśli wypadną czerwone, dostaję 8% odsetek. Jeśli czarne – tracę wszystko (albo dużą część kapitału).
Czasem lepiej mieć pewne 2% w banku albo pieniądze ulokowane w porządnie zdywersyfikowanym funduszu inwestycyjnym – który lokuje w wiele firm jednocześnie i są to największe firmy na świecie, a nie firmy-krzaki – niż iść z pieniędzmi do kasyna.
Po trzecie: inwestowanie wszystkich pieniędzy w coś, co jest aktualnie modne, tylko dlatego, że jest modne. Moda potrafi być przekonująca. Jeśli sporo osób w moim otoczeniu zainwestowało w coś niedawno i pomnożyło kapitał, to w końcu dochodzę do wniosku, że powinienem iść w ich ślady. To tzw. owczy pęd, który niekiedy może doprowadzić do katastrofy.
Zainwestować pieniądze można w cokolwiek. Mogę kupić znaczki pocztowe, stare meble, biżuterię… Albo coś bardziej cyfrowego, np. kryptowaluty lub tokeny NFT (czyli rzeczy kolekcjonerskie występujące tylko w wersji cyfrowej, np. konkretny obraz jako „niepodrabialny” plik komputerowy, który mogę sobie na wyłączność odtwarzać na telewizorze).
Niektóre z tych inwestycji przyniosą zyski – to naturalne. Ale inne okażą się bezwartościowe. Bo kluczem do skuteczności większości inwestycji poza rynkiem kapitałowym (tzw. inwestycji alternatywnych) jest moda. Jeśli mam znaczek pocztowy, obraz, samochód, który jest modny – jego cena rośnie. Wszyscy chcą to mieć, a nie da się tego „dodrukować” jak pieniędzy tracących na wartości.
Warto jednak pamiętać, że moda na pstrym koniu jeździ, dlatego nie wszystkie pieniądze należy inwestować w rzeczy, których wartość zależy wyłącznie od mody. Ja mam w ten sposób zainwestowane 15% kapitału. Generalnie posiadane przeze mnie rzeczy zyskują na wartości, ale niektóre z nich okazały się bezwartościowe. Chodzi o to, żeby – w ramach walki z inflacją – nie obstawiać wyłącznie aktywów, których wycena jest uzależniona wyłącznie (lub głównie) od mody.
Tym się różnią inwestycje na rynku kapitałowym od tzw. alternatywnych, że będąc – np. za pośrednictwem porządnego funduszu inwestycyjnego – udziałowcem przedsiębiorstw, staję się współwłaścicielem czegoś, co generuje przychody, zatrudnia ludzi, zarabia pieniądze, ma klientów, wypłaca dywidendy, ma udziały w rynku i mniej lub bardziej rozpoznawalną markę.
To wszystko składa się na tzw. wartość wewnętrzną. Jakkolwiek wycena rynkowa każdego przedsiębiorstwa może być wyższa lub niższa (to zależy od wielu czynników, w tym od… mody na daną firmę lub sektor gospodarki, w którym działa), to dobrze prosperująca firma nigdy nie będzie warta zero. Wszystkie czynniki, które sprawiają, że jest sprawnie działającą machiną, decydują o tym, że firma wypłaca udziałowcom dywidendy (odpowiednik oprocentowania bankowego depozytu).
Te dywidendy sprawiają, że po prostu „opłaca się” mieć udziały w danej firmie. A zatem o jej wycenie nie decyduje wyłącznie moda. Ludzie nie chcą mieć udziałów w firmie dlatego, że jest „ładna”, „rzadka” czy „modna”, tylko dlatego, że płaci dywidendy lub będzie je płacić w przyszłości.
—————————
ZAPROSZENIE: Jeśli chcesz korzystać na długoterminowym wzroście wartości największych światowych firm, to poznaj fundusz UNIQA Globalny Akcji. Pozwala on każdemu posiadaczowi nawet niewielkich oszczędności uczestniczyć w rozwoju globalnych koncernów. Każdy 1000 zł włożony w ten fundusz trzy lata temu dziś jest wart ponad 1400 zł. Nie jest to oczywiście żadna obietnica ani gwarancja na przyszłość, ale w długim terminie (20 lat i dłużej) pieniądze ulokowane w akcjach największych amerykańskich firm dawały 7-8% rocznego zysku. Zapraszam do obejrzenia wykresów. Nie musi tak być w przyszłości, ale było tak przez 200 ostatnich lat. Więcej informacji o funduszu UNIQA Globalny Akcji znajdziesz pod tym linkiem (możesz stać się jego udziałowcem z poziomu fotela, można się zapisać online).
—————————
Błędy w inwestowaniu są nie do uniknięcia. Popełniają je nawet najlepsi. Uciekanie przed inflacją wymaga rozsądku i cierpliwości. To, co wydaje się być łatwe i niezawodne – przeważnie takie nie jest. Najlepszą metodą ochrony pieniędzy przed inflacją jest rozłożenie oszczędności pomiędzy różne inwestycje (takie, których zyskowność zależy od inflacji, i takie, które mogą zwiększać swoją wartość dzięki inflacji).
Mogą być wśród tych inwestycji rzeczy z tych trzech kategorii, o których wyżej wspomniałem, ale nie wolno zapominać, że to rynek kapitałowy w ciągu ostatnich 200 lat historii był najlepszą tarczą antyinflacyjną.
Jakkolwiek ostatnio perspektywy do inwestowania pieniędzy w akcje spółek stały się bardziej mgliste (podwyżki stóp procentowych mogą zmniejszyć rentowność tych firm i obniżyć ich wartość, a więc i ceny akcji), to być może będzie to okazja, by stać się udziałowcem dobrze prosperujących, „antyinflacyjnych” firm po nieco niższych cenach.
Często spotykane błędy w inwestowaniu to także przegapienie okazji. Jeśli ceny szybko spadają, to niewielu inwestorów traktuje to jako „promocję”. A właśnie tak należy robić. Niewykluczone, że czasy wojny – i następujące po nich miesiące – będą właśnie taką promocją.
Nie wiemy, jaka będzie przyszłość, więc nie powinniśmy obstawiać jednego typu inwestycji. Warto przygotować się na różne rodzaje ryzyka. Błędy w inwestowaniu na pewno nam się zdarzą, ale rozłożenie pieniędzy w wielu miejscach ograniczy ich skalę.
Pieniądze trzymać po trochu w banku (zdając sobie sprawę z ryzyka inflacji i dewaluacji waluty, w której te pieniądze trzymamy), po trochu w funduszach inwestycyjnych, ETF-ach czy akcjach spółek (zdając sobie sprawę z ryzyka wahliwości wartości tak zainwestowanych kwot), po trochu w obligacjach (zdając sobie sprawę z tego, że ich emitent może nie zwrócić pieniędzy), po trochu w nieruchomościach (zdając sobie sprawę z ich niepłynności), po trochu w złocie, frankach szwajcarskich i innych typowych „bezpiecznych przystaniach” (zdając sobie sprawę z tego, że nie muszą pokonać inflacji, a co najwyżej ochronią kapitał) i po trochu w „modnych rzeczach” (zdając sobie sprawę z tego, że kiedyś będą warte fortunę lub… okrągłe zero).
——————————
Błędy w inwestowaniu? Posłuchaj podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”, a popełnisz ich mniej
Inflacja się rozpędza, akcje na światowych giełdach są drogie, na obligacjach prawie się nie zarabia, zbliżają się podwyżki stóp procentowych. Co w tej sytuacji robić z długoterminowymi oszczędnościami? Jak chronić oszczędności przed inflacją? Czy obecnie mamy dobry klimat do inwestowania w akcje? Czy warto brać pod uwagę polskie akcje jako część portfela długoterminowych inwestycji? Czy w polskie akcje lepiej inwestować poprzez ETF-y czy „po bożemu”, czyli za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych? W które spółki inwestuje zarządzający jednego z najlepszych (ostatnio) funduszy w Polsce? W ramach „Finansowych sensacji tygodnia” rozmawiamy z Andrzejem Nowakiem z TFI UNIQA. Do posłuchania pod tym linkiem oraz na Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i pięciu innych popularnych platformach podcastowych. Zapraszam!
——————————
ZAPROSZENIE:
Oszczędzaj na emeryturę i dostań 200 zł „samcikowej” premii. Załóż przez internet konto IKE albo konto IKZE i ulokuj pieniądze w jednym z tanich funduszy UNIQA. To TFI pobiera jedne z najniższych w Polsce opłaty za zarządzanie funduszami inwestycyjnymi (dla części funduszy 0,5%). Nie ma też żadnych opłat przy zakupie (a kupujesz, nie ruszając się z fotela). Koniecznie wpisz kod promocyjny: msamcik2021. Za zainwestowanie w IKE lub IKZE co najmniej 2000 zł, dostaniesz w prezencie 200 zł na koncie IKE i 200 zł na koncie IKZE.
Tutaj możesz założyć przez internet konto IKZE, wpłacić na nie pierwsze pieniądze i zagwarantować sobie ulgę podatkową (odpis 17% lub 32% wpłaconej kwoty od podatku PIT za 2022 r.). Zwróć uwagę na roczne limity wpłat na konto IKZE: 7106,40 zł (w przypadku osób samozatrudnionych limit jest wyższy i wynosi aż 9466,20 zł).
Tutaj możesz założyć przez internet konto IKE i – jeśli utrzymasz pieniądze do wieku emerytalnego – nie zapłacisz podatku Belki od osiągniętych w tym czasie zysków.
Jeśli nie chcesz blokować oszczędności aż do emerytury – załóż przez internet konto „Tanie oszczędzanie” w TFI UNIQA. To te same fundusze z niskimi opłatami, ale bez obowiązku „mrożenia” pieniędzy aż do emerytury. Maciek Samcik, Ojciec Dyrektor bloga „Subiektywnie o Finansach”, trzyma tam kawałek swoich prywatnych oszczędności.
Zerknij też: Na stronie akcji edukacyjnej „Wyciskanie emerytury” znajdziesz ważne wieści dla Twojej przyszłości finansowej. Jak zbudować bezpieczeństwo finansowe? Czy można być rentierem jeszcze przed emeryturą? Jak lokować oszczędności?
Czytaj też: Jak wybrać fundusz inwestycyjny, który nie okaże się wielką pomyłką? Tak to robi sam Samcik
———————
Cykl edukacyjny „Wyciskanie emerytury”, którego częścią jest niniejsza publikacja, od trzech lat wspierała AXA TFI, pośrednik w inwestowaniu pieniędzy na spełnianie marzeń i na emeryturę, oferujący m.in. bardzo tanie fundusze inwestycyjne w ramach programu „Tanie Oszczędzanie”. U progu wiosny 2021 r. AXA w Polsce połączyła się z austriacką firmą ubezpieczeniową UNIQA i przyjęła jej nazwę. Dlatego to właśnie TFI UNIQA jest teraz patronem akcji „Wyciskanie emerytury”
zdjęcie tytułowe: Craig Steffan/Pixabay