Raz na pół roku Narodowy Bank Polski publikuje duży raport o tym jak wygląda w Polsce system płatniczy, czyli jakich instrumentów finansowych używamy, żeby przesunąć pieniądze z punktu A do punktu B. Dziś w blogu kilka screenshotów z tego raportu, żebyście mieli jasność w którym miejscu jesteśmy w drodze do pozbycia się gotówki z naszych portfeli. Od razu napiszę, że do stanu, który podobno panuje w Szwecji, gdzie trzeba tłumaczyć się z każdej większej transakcji gotówkowej (bo to jest u nich strasznie dziwne, że ktoś płaci gotówką :-)), jeszcze trochę nam brakuje. My tylko jedną trzecią pieniędzy, które trafiają od pracodawców na nasze konta, używamy w formie bezgotówkowej, resztę zamieniamy na gotówkę w bankomatach i dopiero wtedy idziemy na zakupy.
- Osiągnąłeś sukces? Nie chcesz tego zaprzepaścić? Zaplanuj sukcesję. Może w tym pomóc notariusz. A jak? Oto przegląd opcji [POWERED BY IZBA NOTARIALNA W WARSZAWIE]
- Kiedy przychodzi ten moment, że jesteś już gotowy do lokowania części oszczędności za granicą? Pięć warunków, od których to zależy [POWERED BY RAISIN]
- Tego jeszcze nie było. Złoto drożeje szybciej niż akcje. Jak inwestuje się w „papierowy” kruszec? I po co w ogóle to robić? [POWERED BY XTB]
Polacy mają 38 mln najróżniejszych rachunków bankowych (głównie ROR-y, ale też zapewne konta oszczędnościowe oraz konta lokat terminowych) i od kilku lat ta liczba właściwie nie rośnie (czyli ubankowienie się nam zatrzymało). Średnio na każdy rachunek przypadło przez pół roku 58,6 transakcji (czyli miesięcznie wykonujemy średnio po 10 przelewów i innych operacji).
Co ciekawe, wcale nie używamy zbyt często ekspresowych przelewów, które dojdą do celu w ciągu kwadransa. W większości banków kosztują one kilka złotych i tej kasy wyraźnie nam żal – wysyłamy w ten sposób tylko duże kwoty w sytuacjach naprawdę kryzysowych. Najważniejsze systemy do przelewów ekspresowych są dwa. Za pomocą systemu Express-Elixir dziennie klienci składają 3809 przelewów, średnia wartość jednego to 4400 zł. Za pomocą konkurencyjnego systemu Blue Cash idą 5743 przelewy dziennie, średnia wartość jednego to 835 zł. Dla porównania – każdego dnia „zwykły” system Elixir przetwarza 6,6 mln zleceń przelewów (średnia kwota jednego przelewu – 2505 zł)
Mamy też w portfelach 34,4 mln kart płatniczych, z czego 5,8 mln to „kredytówki”, których z roku na rok jest coraz mniej. Czas więc rzucić okiem na to jak płacimy za zakupy i do czego najchętniej używamy naszych kart bankowych. Od zawsze naszym najbardziej ukochanym urządzeniem do bankowania był bankomat. Ale wygląda na to, że miłość do tych miłych urządzeń słabnie – mimo, że bankomatów jest coraz więcej, to liczba transakcji, które w nich zawieramy (głównie wypłat gotóweczki) – spada. Jeśli chodzi o branżę bankomatową, to trzeba spodziewać się ciąg dalszego konsolidacji, bo przecież operatorzy dostają kasę od każdej transakcji – jeśli tych jest mniej, to żeby zarobić na posiadaniu bankomatów, trzeba mieć ich jak najwięcej (dlatego coraz więcej banków oddaje swoje bankomaty do obsługi Euronetowi, czy PlanetCash). Wartość transakcji w bankomatach w pierwszym półroczu 2015 r. wyniosła aż 157 mld zł (średnio wypłacaliśmy po 426 zł).
Alternatywnym do wypłat bankomatowych sposobem używania kart jest płacenie nimi w sklepach. Przez pierwsze pół roku 2015 kart w terminalach sklepowych użyliśmy 1,1 mld razy (czyli mniej więcej trzy razy tyle, co w bankomatach). Ale łączna wartość transakcji kartowych w sklepach wyniosła w tym czasie „tylko” 79 mld zł, czyli mniej więcej połowę tego, co wyjęliśmy z bankomatów. To oznacza, że choć popularność plastiku rośnie, to jednak dwa razy więcej pieniędzy wydajemy płacąc gotówką wyciągniętą z bankomatu.
A mówimy tu o grupie klientów ubankowionych, posiadających karty, bo statystyki „gotówkowe” podnieśliby jeszcze ci, którzy nie muszą wypłacać pieniędzy z bankomatów, bo dostają wynagrodzenie do ręki. Jest i druga strona tego medalu – wartość pojedynczej transakcji drastycznie spada (ostatnio wynosi już tylko 72 zł) co oznacza, że kart chętniej używamy do małych transakcji, zwykle realizowanych poprzez zbliżenie. Obiektywnie rzecz biorąc popularność kart rośnie, choć do popularności bankomatów jeszcze sporo „plastikom” brakuje.
Wciąż malutki jest handel w internecie (przynajmniej jeśli patrzymy przez pryzmat płatności kartowych, pomijając płatności systemem IKO/BLIK i przelewami typu pay-by-link). To raptem 10 mln opłaconych kartami transakcji e-commerce (mniej, niż 1% „używalności” kart w sklepach) o wartości niecałe 1,8 mld zł (ponad 2% obrotu kartowego w „realnych” sklepach. No i na koniec jeszcze rzut oka na oszustwa i fraudy. danych raportowanych przez banki wynika, że w ciągu pierwszego półrocza było 45.000 oszustw, wyłudzeń i kantów z wykorzystaniem kart płatniczych (nie mówimy tu o kradzieżach z kont poprzez wyłudzenie PIN-ów, haseł, SMS-ów autoryzacyjnych, albo poprzez podmianę numeru konta przy przelewie)..
Prawie połowę stanowią „lewe” transakcje internetowe, czyli użycie danych karty przez złodzieja, co czwarty kant oparty jest na sfałszowaniu karty, mniej więcej tyle samo – na użyciu karty skradzionej pechowemu klientowi. Niemal nie ma kradzieży pieniędzy wynikających z nieprawidłowego doręczenia karty (pewnie dlatego bankowcy wysyłają je zwykłymi listami, co bulwersuje niektórych moich czytelników)