Jak pewnie zauważyliście, bankowcy od pewnego czasu starają się sprytnie lawirować między darmowymi ROR-ami, a zarabianiem pieniędzy na prowizjach za obsługę klientów. Z jednej strony podwyższają wymogi, które trzeba spełnić, by bankowanie było darmowe (przez co część klientów jednak wpada w wyższe lub niższe prowizje), a z drugiej – podwyższają prowizja za usługi jednorazowe, które w tabelach prowizyjnych są na ostatnich stronach. Wystarczy jednak, że raz na jakiś czas klient się na taką prowizję natknie, a bank już jest do przodu o kilkadziesiąt lub kilkaset złotych – czasem więcej, niż gdyby po prostu płacił po 5 zł miesięcznie za prowadzenie konta.
Sztandarowym przykładem takiej prowizyjnej pułapki są opłaty za wyciągi sprzed lat i za historyczne potwierdzenia transakcji. Jeśli potrzebujesz odgrzebać jakieś stare potwierdzenie transakcji (bo np. żąda tego od ciebie Urząd Skarbowy), to może cię to słono kosztować. Jakiś czas temu napisał do mnie zbulwersowany – albo raczej rozśmieszony, z tym że był to śmiech przez łzy – posiadacz konta w banku PKO BP. Bank jak najbardziej polski, z nastawieniem patriotycznym i dbający o jakość obsługi rodaków, ale… nie przeszkodziło mu to skutecznie „ogolić” klienta. Być może pewne znaczenie miał fakt, że nie był to „orginalny” klient PKO BP, lecz „zrepolonizowany”, czyli przejęty ze skandynawskiej Nordei, którą PKO BP przejął bodaj trzy lata temu.
- Wysoki sezon na grypę. Jak chorować z głową? Czy pracodawca może nam w tym pomóc, a firma (za dużo) na tym nie stracić? [POWERED BY HALEON]
- Spoofing, czyli jak oszust może zadzwonić do Ciebie z numeru osoby bliskiej? Co zrobić, by nie paść ofiarą oszustwa? [POWERED BY BNP PARIBAS BANK POLSKA]
- Jak zdobyć motywację do inwestowania? Jak osiągnąć ten stan, w którym łatwiej nam jest odłożyć pieniądze, niż je wydać? Kluczowe jest… pierwsze 100 000 zł? [POWERED BY UNIQA TFI]
„Poprosiłem o wydruk papierowy jednej operacji na rachunku z 2014 r. Okazało się, że co prawda dane te są w systemie, ale pracownik nie może ich wydrukować i przekazać klientowi tak po prostu. Trzeba w tym celu napisać podanie i zapłacić 90 zł. Słownie: dziewięćdziesiąt. A zanim przyszło do płacenia, jeszcze było sporo zamieszania. Najpierw pani z okienka długo szukała czegoś w cennikach, potem poszła do szefowej. Szefowa orzekła, że trzeba mnie skasować za tę jedną karteczkę na 90 zł”
– opowiada czytelnik. Czy słusznie się oburza? Cóż, nie znam na tyle dobrze funkcjonalności systemów udostępnianych dziś przez PKO BP dawnym klientom Nordei (być może klient mógłby sobie sam znaleźć i wydrukować potwierdzenie operacji przez internet), ale i tak wydaje mi się, że coś tu nie gra. Nawet jeśli taka możliwość jest, to klient prawdopodobnie nie został o niej poinformowany w oddziale. Poza tym nie mogę wykluczyć, że klient z jakichś przyczyn chciał mieć kopię operacji podpisaną i opieczętowaną przez bank, a nie tylko wydrukowaną z systemu transakcyjnego. Taka usługa jak wystawienie potwierdzenia transakcji nie może być obciążana zaporowymi cenami! Szczerze pisząc, wydaje mi się, że wystawienie tego rodzaju dokumentów to obowiązek banku jako pośrednika wynajętego przez klienta do organizowania przepływu pieniędzy.
Rozumiem, że aby wyszukać operację z 2014 r. przeprowadzonej na koncie klienta będącego wówczas podopiecznym innego banku, trzeba było poświęcić czas pracownika. „Odpalić” jakiś inny system (odziedziczony po Nordei), wykorzystać moce obliczeniowe komputera oraz bezcenny papier potrzebny do sporządzenia wydruku. To być może powinno trochę kosztować. Ale 90 zł? Cała operacja zajęła najwyżej 5-10 roboczominut pracownika, więc przeliczywszy to na łączny czas jego pracy wychodzi na to, że PKO BP wycenia usługi swoich pracowników… ufff, słono.
„Podobną prośbę mniej więcej w tym samym czasie zgłosiłem w jednej z placówek mBanku. Potwierdzenia dwóch operacji wydrukowali mi w ciągu kilku minut, a w tzw. międzyczasie napoili kawą i dali firmowy notes na pamiątkę. No i nie wzięli 90 zł za wydruk jednej strony. Pani w PKO BP wytłumaczyłami, że prowizjami za te wydruki rządzi skomplikowany algrytm – każdy wydruk kosztuje 30 zł i każdy rok wstecz to też 30 zł. A gdybym poprosił o wydruk z 2006 r.?!”
– napisał czytelnik, który podpisał się jako „klient wyklęty PKO BP”. Uważam, że to niedobrze, iż klienci przejmowanych banków muszą ponosić koszty tego, że bankom przejmującym nie chce się zaglądać do archiwalnych systemów informatycznych. Zakładam, że „orginalni” klienci PKO BP nie płacą tyle za wyciągi (a prawdopodobnie w ogóle nie płacą, bo mogą je sobie wydrukować z systemu transakcyjnego w internecie). Płacą tylko ci, którzy mieli pecha być w niewłaściwym banku. Jest to hipoteza robocza, którą zdołałem potwierdzić jedynie poszlakowo, bo w banku PKO BP – a przynajmniej na jego stronie internetowej – tabele opłat i prowizji są publikowane w skrajnie nieprzyjaznej dla odbiorców formule. Trzeba sobie wybrać z długiego katalogu obszar poszukiwań, potem właściwego pdf-a i jeszcze umieć go przeszukać. Tym niemniej wygrzebałem jakiś fragment tabeli, z którego wynika, że „zwykli” posiadacze kont w PKO BP płacą za wydruki potwierdzeń operacji ledwie kilka złotych. Dlaczego więc mój czytelnik został obciążony horrendalną prowizją?
Nie tylko klienci największego polskiego banku mają ten problem. Także inny polski bankowy kapitalista, Getin Bank, nie rozpieszcza swoich klientów. Getin pobrał niedawno od jednego z moich czytelników oplatę za wyciąg z historii spłaty rat kredytu hipotecznego w wysokości kilku stówek! Niejedna rodzina za takie pieniądze musi przeżyć i dwa tygodnie, a oni tyle biorą za kilka stroniczek wydrukowanych z systemu! I to zgodnie z regulaminem oraz taryfą opłat i prowizji. Taryfikator przewiduje, że bank może pobrać 150 zł za każdy 12-miesięczny okres uwzględniony na wyciągach oraz 60 zł za półroczny. Owe 600 zł to wspaniałomyślnie ograniczony maksymalny poziom prowizji.
W przypadku tego banku wydaje mi się, że nie chodzi o wyjątkową pracochłonność procesu wyciągania historycznych cyferek z systemów informatycznych. Prowizje zostały ustawione na zaporowym poziomie najpewniej dlatego, by ukarać klientów żądających takich dokumentów na potrzeby procesowe. Jeśli chcesz np. żądać w sądzie unieważnienia umowy kredytowej, przewalutowania kredytu albo masz inne roszczenia, to każdy prawnik powie ci, że musisz zacząć od złożenia reklamacji oraz wystąpienia do banku o ewidencję zapłaconych rat. Na tej podstawie przeprowadzasz własne kalkulacje i ustalasz wysokość roszczenia. Dlaczego bank miałby ułatwiać klientowm zaplatanie pętli, która obejmie jego bankową szyję? Moje spostrzeżenie wynikające z opisanych tu przypadków jest następujące – ewidencjonujcie wszystkie otrzymywane z banków e-wyciągi i zestawienia transakcji (albo wyciągajcie je co jakiś czas z internetowego systemu transakcyjnego) oraz pdfy największych wartościowo transakcji. Bo kto wie ile za kilka lat będziecie musieli zapłacić za uzyskanie tych drogocennych danych od banku…