Bank „zgubił” ponad 100 zł przy realizacji przelewu. I to zgodnie z prawem. Klient nie wiedział, że prowizja w takiej wysokości będzie pobrana. I to zgodnie z prawem. Jak to możliwe w XXI wieku? Co możemy zrobić, żeby nasz przelew trafił do odbiorcy w pełnej kwocie? Czy w ogóle mamy na to wpływ?
Z nieciekawą sytuacją związaną z przelewem walutowym zgłosił się do mnie pan Krzysztof, który wysłał kilkaset franków w ramach walutowego przelewu z Aion Banku na konto prowadzone przez Bank Millennium. Niestety po drodze bank „zgubił” gdzieś 25 franków, czyli ponad 110 zł! Podkreślmy – mówimy o przelewie między dwoma polskimi bankami. Klient nie wysyłał pieniędzy za granicę, tylko pomiędzy polskimi kontami walutowymi. Ale wysyłał walutę obcą (i to nie euro, tylko franki).
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Przelew we frankach i… bank zgubił ponad 100 zł. I zbywa klienta
Gdy pan Krzysztof – klient, jak wszystko na to wskazuje, niemający obycia, jeśli chodzi o zasady funkcjonowania przelewów w walutach obcych – dowiedział się, że kwota u odbiorcy znalazła się w niepełnej wysokości, od razu skontaktował się ze swoim bankiem z prośbą o wyjaśnienie. Poziom obsługi, z jakim się zderzył, delikatnie mówiąc, bardzo niemile go zaskoczył.
Nasz czytelnik swój problem zgłosił konsultantowi na czacie Aion Banku. I szybko otrzymał krótką odpowiedź: „Aion nie pobiera żadnych dodatkowych opłat za przelew, proszę szukać odpowiedzi w banku przyjmującym przelew”. Bank Millenium również dość szybko odpowiedział na reklamację, zapewniając, że zaksięgowali na koncie dokładnie taką kwotę, jaka do nich dotarła. Konsultant zasugerował jednak, że po drodze mogły pojawić się banki pośredniczące, które pobrały dodatkowe prowizje.
Nasz czytelnik ponownie zwrócił się więc do Aion Banku, przesyłając korespondencję z Bankiem Millenium i ponownie przeczytał: „nie pobieramy prowizji za przelewy zagraniczne”. Czyli coś a la: „kliencie, odczep się i nie zawracaj nam głowy”. To przestawało być śmieszne. Zaginęło ponad 100 zł i nasz czytelnik chciał wiedzieć, co się z nimi stało. Niestety, konsultant nie służył pomocą, a właściwie próbował zbyć naszego czytelnika w niezbyt uprzejmy sposób.
Na czacie pan Krzysztof przeczytał, że „zadawanie wielokrotnie tych samych pytań nic nie zmieni”. Konsultant pytał też klienta – jakby miał problem z umiejętnością przyswajania komunikatów – „jakich informacji pan od nas oczekuje”? Pytanie było proste i oczywiste: „gdzie zaginęły pieniądze?”. Zdecydowanie pracownikowi Aion Banku nie zależało na rozwiązaniu sprawy.
Dlatego pan Krzysztof zwrócił się do „Subiektywnie o Finansach”. A ja skontaktowałam się z Aion Bankiem, żeby nawiązać korespondencję na nieco wyższym poziomie merytorycznym. Czy się udało? Oceńcie sami. Aion Bank potwierdził przypuszczenia Banku Millennium – zagubione 25 franków skasowały po drodze banki pośredniczące.
„W przypadku przelewów walutowych mogą wystąpić dodatkowe koszty banków pośredniczących, które nie zależą od Aion Banku i uzależnione mogą być od wysokości przelewu i opłat banków uczestniczących w przelewie. W przypadku korzystania z bankomatów mogą wystąpić dodatkowe opłaty, które też nie zależą od Aion Banku a wynikają z warunków stosowanych przez zewnętrznych dostawców (operatorów bankomatów). Niestety, koszty banków pośredniczących nie są od nas zależne, więc nie ma możliwości ich uniknięcia lub zminimalizowania. Niemniej, klient, przy potwierdzeniu realizacji przelewu w aplikacji Aion Bank jest informowany o możliwych opłatach”
Tłumaczy bank. To też nie jest krynica mądrości – i dla wielu czytelników sprawa może być oczywista, bo wiemy, jak działają międzynarodowe systemy bankowe, które kompletnie nie przystają do bieżącej rzeczywistości – ale nie każdy klient musi mieć świadomość, że przelewając walutę obcą z polskiego banku do polskiego banku, wysyła pieniądze przez pół świata, nim dotrą np. na drugą stronę ulicy.
Bank poinformował klienta, a system jest, jaki jest. Czyli żałosny
Aion Bank poinformował klienta, że przelew może go dodatkowo kosztować. Komunikat wyświetlający się w aplikacji brzmi następująco: „Pamiętaj, że w przypadku przelewów walutowych mogą wystąpić koszty banków pośredniczących, które nie zależą od Aion banku i uzależnione mogą być od wysokości przelewu i opłat banków uczestniczących w przelewie.”
Nie można więc powiedzieć, że klienta bank nie uprzedził. Oczywiście: byłoby miło, gdyby napisał, jak wysokie te opłaty banków pośredniczących są lub przynajmniej – jakie mogą być. Wiem, że to nie jest proste, bo składniki opłat w zależności od waluty i kwoty mogą się różnić (podobnie jak droga pieniądza). Ale szkoda, że przynajmniej nie napisano, iż opłata może wynieść kilkadziesiąt franków.
No i oczywiście nic nie usprawiedliwia podejścia do klienta, jaki zaprezentował konsultant. Z pewnością klienci Aion wykonują dużo przelewów walutowych i nie może być tak, że konsultanci nie wiedzą, skąd biorą się dodatkowe opłaty, a co gorsza nawet nie próbują się tego dowiedzieć i wyjaśnić klientowi. Na to również zwróciłam uwagę w swojej wiadomości i zapewniono mnie, że konsultanci zostaną pouczeni w tej sprawie.
Niestety, pieniądze pana Krzysztofa są nie do odzyskania, bo koszty banków pośredniczących nie stanowią zarobku polskiego banku. A to, że system przelewów walutowych jest rodem z XX wieku i opiera się na anachronicznych zasadach i wysokich kosztach – już wielokrotnie krytykowaliśmy w „Subiektywnie o Finansach”.
Sposobów na przekazywanie walut obcych oczywiście jest więcej niż tylko korzystanie z systemów bankowych. Możemy spróbować skorzystać z ekosystemów takich jak Revolut, czy Cinkciarz.pl, a jeśli ogarniamy pieniądze cyfrowe – zamienić kwotę na kryptowalutę i wysłać z pominięciem systemu bankowego (odbiorca może wymienić cyfrowy pieniądz na tradycyjny w kryptokantorze, a nawet w bankomacie).
Kłopot w tym, że ekosystemy pozabankowe mają zwykle limity kwotowe dotyczące wymiany walut albo ich zamiany na gotówkę oraz też nie są stuprocentowo niezawodne. Kryptowaluty to z kolei system alternatywny, niepodlegający większości regulacji. Gdy coś pójdzie nie tak, bardzo trudno walczyć o swoje prawa.
Bank „zgubił” pieniądze. Dlaczego nie da się określić, ile będzie kosztował przelew walutowy?
Wszystkie przelewy zagraniczne realizowane przez polskie banki – nie licząc tych w złotym oraz w walucie euro – są realizowane poprzez system SWIFT. SWIFT to Stowarzyszenie na rzecz Światowej Międzybankowej Telekomunikacji Finansowej, do którego należy ponad 1000 instytucji finansowych. Przelew w obcej walucie nawet między polskimi bankami, idzie taką samą ścieżką jak przelew wysyłany za granicę.
Jak więc odbywają się transakcje zagraniczne? Żeby bank A w Polsce mógł przelać pieniądze bezpośrednio do banku B w Ameryce, to musiałby posiadać konto rozliczeniowe w tym amerykańskim banku w dolarze. Żeby mogło dochodzić do takich bezpośrednich rozliczeń, to każdy bank na świecie musiałaby posiadać takie konta w każdym możliwym banku. A ponieważ tak nie jest, to pojawiają się banki pośredniczące (korespondencyjne).
Każdy polski bank prowadzi swoje rachunki w kilku najważniejszych bankach, przeważnie w jednym banku dla każdej waluty, np. w Bank of America w przypadku rozliczeń dolarowych. Jeśli jednak nasz bank, z którego wysyłamy pieniądze, nie ma rachunku w docelowym banku, to po drodze nasz środki mogą przejść przez kilka innych banków, zanim trafią do odbiorcy.
Sieć powiązań między bankami jest duża, a my nie mamy wpływu na to, przez jakie dokładnie banki przejdą nasze pieniądze. Nie mamy też wpływu na to, jakie opłaty zostaną po drodze pobrane. Nie wiedzą tego tez pracownicy banków. Aż trudno uwierzyć, że to tak działa w XXI wieku!
Dlaczego nie można urzeźbić systemu, w którym polskie banki miałyby ze sobą bezpośrednie połączenia i przelew z Aion do Millennium nie szedłby przez Waszyngton? Cóż, pewnie przelewów walutowych jest za mało, żeby bankom chciało się budować taki system. Łatwiej im mówić: „nic nie możemy”.
Choć przecież dla przelewów w euro transferowanych na terenie Unii Europejskiej banki zbudowały system SEPA i dziś każdy klient polskiego banku może przesłać do każdego banku na terenie Unii Europejskiej za darmo (albo prawie za darmo) przelew w euro, który dotrze w ciągu jednego dnia. Tyle że dotyczy to tylko waluty euro (aczkolwiek zawsze można próbować zamienić inną walutę na euro, wysłać euro, a odbiorca może z powrotem zamienić ją na potrzebną mu walutę, o ile jego bank oferuje usługę taniego kantoru internetowego).
Najgorsza jest nietransparentność systemu SWIFT. Zwrócił się do nas inny czytelnik, pan Jakub, który również jest klientem Aion Banku. Spotkała go bardzo podobna sytuacja. Wysłał przelew w dolarach na konto polskiego banku i po drodze zaginęło mu ponad 17 dolarów, czyli 60 zł. Nasz czytelnik był podwójnie oburzony tym faktem, bo za prowadzenie swojego konta płaci prawie 30 zł miesięcznie i w zamian za to oczekuje, że nie będzie już ponosił dodatkowych kosztów.
Pan Jakub również złożył reklamację. Dostał odpowiedź odmowną, ale wysłał kolejną reklamację, zarzucając bankowi nietransparentność. Choć przed wykonaniem transakcji faktycznie pojawił się komunikat „W przypadku przelewów walutowych mogą wystąpić dodatkowe koszty banków pośredniczących (…)”, to tryb przypuszczający oznacza, że nie wiadomo czy takie koszty wystąpią. Klient na tym etapie nie ma zupełnie świadomości, jakie poniesie koszty – te znane są jedynie post factum.
Jednocześnie – jak pisze nasz czytelnik – ten zapis stoi również w sprzeczności ze stwierdzeniem, że „(…) każdy przelew zagraniczny, który nie jest przelewem SEPA, dotrze do beneficjenta pomniejszony o koszty banków pośredniczących”. Nie zawiera ona trybu przypuszczającego, zatem zakładam, że Aion Bank jest świadomy, że takie koszty wystąpią, ale nie udostępnia szczegółowej informacji w tym zakresie klientowi – zleceniodawcy przelewu.
Bank nie daje klientowi wyboru, jeśli chodzi o koszty przelewów SWIFT?
Reklamacje moich czytelników nie zostały uznane. W całej korespondencji z Aion Bankiem zaciekawiło mnie jedna kluczowa kwestia. W piśmie od Aion przeczytałam, że w ramach systemu SWIFT wszystkie przelewy w banku realizowane są z opcją kosztową SHA – opcja SHA oznacza, że koszty wykonania przelewu dzielone są pomiędzy nadawcę i beneficjenta przelewu. To w niektórych sytuacjach może być niekorzystna informacja dla klientów banku, bo oznacza, że nigdy nie wiedzą, jaka ostatecznie kwota dotrze do beneficjenta.
Czy w takim razie mają zakładać, że na wszelki wypadek lepiej wysłać o równowartość 100 zł więcej? Ale co, jeśli koszty wyniosą 130 zł? Co, jeśli zamkną się w 30 zł? Co wtedy odbiorca przelewu miałby zrobić z ta nadwyżką? Nie może tak po prostu sobie przyjąć, a zwrot byłby nieopłacalny, bo po drodze znowu pojawią się banki pośredniczące ze swoimi opłatami. Właśnie dlatego w ramach systemu SWIFT istnieje możliwość wysłania przelewu w innej opcji niż SHA. Dostępne mamy również OUR oraz BEN.
Opcja OUR oznacza, że za potencjalne dodatkowe koszty zapłacimy my. Wysłane przez nas środki trafią do banku odbiorcy w pełnej kwocie, a na koniec z naszego rachunku zostanie pobrana prowizja. BEN oznacza, że to beneficjent przelewu zapłaci. Jeśli więc wysyłamy komuś 1000 dolarów, a po drodze bank skasuje 20 dolarów prowizji, to do naszego odbiorcy trafi 980 dolarów. Musimy o tym pamiętać, jeśli płacimy za jakąś usługę i nasz odbiorca oczekuje pełnej kwoty. Warto ustalić to wcześniej.
SHA to ostatnia dostępna opcja, powstała od słowa share, czyli dzielić. Decydując się na tą opcję, zgadzamy się na to, że potencjalne koszty zostaną podzielone między nas a odbiorcę przelewu. Mając do wyboru trzy opcje, zdecydowanie łatwiej jest wykonać transakcję.
Jeśli kwota przelewu jest kluczowa, bo musimy zapłacić kwotę zgodną np. zgodną z fakturą to powinniśmy wybrać opcję OUR i niestety liczyć się z tym, że my poniesiemy dodatkowe koszty. Ale za to odbiorca przelewu nie będzie nas ścigał za niepełną kwotę. Jeśli z jakichś powodów to odbiorca jest gotowy ponieść koszty, a my mamy zapłacić tyle, ile musimy, to wybieramy BEN i nie interesują nas dodatkowe koszty.
Opcja BEN również ma swoje zastosowanie, ale nie powinna to być jedyna dostępna opcja. Takie podejście sprawia, że klient nigdy nie będzie wiedział, jaką dokładnie kwotę ma przelać. A odbiorca zostaje z problemem. Aion, pozostając wyłącznie przy opcji SHA, utrudnia życie swoim klientom. Dlaczego opcje OUR i BEN nie są dostępne?
————
ZOBACZ OKAZJOMAT SAMCIKOWY:
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
————
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
>>> Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o Finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na weekendowy newsletter Maćka Samcika i bądźmy w kontakcie! W każdą sobotę lub niedzielę dostaniesz e-mailem najnowsze porady dla Twojego portfela.
>>> Zapisz się też na nasz „powszedni”, poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, starannie wyselekcjonowane i luksusowo podane przez Macieja Danielewicza i ekipę „Subiektywnie o Finansach”.
————
POSŁUCHAJ NASZYCH PODCASTÓW:
Ekipa „Subiektywnie o Finansach” co środę publikuje nowy odcinek podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” (w skrócie: FST). Rozmawiamy o tym, co nas zbulwersowało albo zaintrygowało w minionym tygodniu i zapowiadamy przyszłe sensacje wokół naszych portfeli. Do tej pory ukazało się 150 odcinków podcastu, zaprosiliśmy też kilkudziesięciu gości.
Poza cotygodniowym podcastem możesz też posłuchać tekstów z „Subiektywnie o Finansach” czytanych przez ich autorów. Ten cykl podcastowy nazywa się „Subiektywnie o Finansach do słuchania” (w skrócie: SDS). Wszystkie podcasty znajdziesz pod tym linkiem, a także na wszystkich popularnych platformach podcastowych w tym Spotify, Google Podcast, Apple Podcast, Overcast, Amazon Music, Castbox, Stitcher)
————
Obraz tytułowy: JESHOOTS-com Pixabay