Drobna, aczkolwiek symptomatyczna zmiana nastąpiła właśnie w jednym z nielicznych wciąż pozostałych przy życiu programów premiowych (tych, dzięki którym możemy „zarabiać” na używaniu karty wydanej konta bankowego). Chcę o niej opowiedzieć, bo wiem, że wyznaczy ona trend także innym bankom, a więc może dotyczyć wielu. Rzecz dzieje się w banku T-Mobile, który niemiecki telekom prowadzi w Polsce wspólnie z Aliorem. Jak wiecie, flagowym pakietem banku T-Mobile jest Konto Freemium, które jest za zero, o ile klient zapłaci kartą 200 zł miesięcznie (darmowe są też wypłaty z dowolnego bankomatu w miesiącu). T-Mobile wyróżnia się jedną z najnowocześniejszych na rynku aplikacji mobilnych oraz właśnie programem premiowym. W jego ramach można dostawać 5% zwrotu za zakupy, ale nie więcej niż 15 zł miesięcznie. Rabat nie jest może duży, ale za to łatwy do uzyskania, bo dotyczy wszystkich zakupów kartowych, a nie tylko w wybranych sklepach (jak często jest u konkurencji).
Takie płacenie klientom za to, że używają kart, jest ważne dla banku telekomowego, bo dla 95% klientów taki bank jest „rezerwowym”. Klient, który przychodzi do punktu obsługi T-Mobile, Orange, czy Plusa z reguły ma już gdzieś ROR, więc nie jest łatwo przekonać go, by przeniósł całe domowe finanse do banku w smartfonie. W Orange Finanse (banku stworzonym przez francuski telekom) mają jako teaser najwyżej oprocentowane na rynku konto oszczędnościowe (3,5% w skali roku), w Plus Banku opcję obniżania rachunku za telefon w zamian za intensywne używanie banku, zaś w T-Mobile zachętą jest właśnie owe 15 zł miesięcznie, które niskim kosztem może otrzymać właściwie każdy klient. Przy wysokim procentowym rabacie wystarczy zapłacić kartą za zakupy 300 zł, żeby tę kasę zainkasować. Darmowe konto, darmowe bankomaty i kasa wpadająca comiesięcznie do kieszeni? Jak na dzisiejsze czasy – bomba.
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
Czytaj też: W co gra ten bank? Czy prawidłowo poinformował o podwyżkach prowizji?
Czytaj też: Niezły numer – dyskretnie wymazali z regulaminu promocji słówko „lub”, bo…
No i najwyraźniej w T-Mobile doszli do wniosku, że za dużo już tego dobrego, bo postanowili ograniczyć money-back, ale robiąc to bardzo sprytnie – można powiedzieć, że w białych rękawiczkach. Nie zmieniła się bowiem ani procentowa wartość zwrotu, ani kwotowy limit miesięczny, ani nawet zakres transakcji objętych zwrotem (w dalszym ciągu będą to wszystkie punkty handlowe z drobnymi wyłączeniami uniemożliwiającymi nadużycia). Zmienia się tylko jeden drobiazg: money-back będzie można otrzymywać w nieograniczonym czasowo terminie tylko wtedy, gdy ma się w banku jakikolwiek produkt kredytowy. Kto zatrzymał się na etapie „konto z kartą” będzie mógł otrzymywać money-back jeszcze tylko przez sześć miesięcy. Zmiany wchodzą w życie od maja.
Sprytne? A jakże. Produkty kredytowe to te, na których bank najwięcej zarabia. Jeśli więc klient ma dostawać korzyść w oparciu o transakcyjność, na której z kolei bank zarabia nie za wiele, to niech da od siebie jeszcze coś w zamian. To takie subtelne przykręcenie śruby. Czy mnie to dziwi? Nie. To kolejny etap strategii stosowanej przez bank T-Mobile od dawna. Pierwszym był bank, w którym jest wszystko totalnie za darmo i który Polacy pokochali. Potem – by klienci zaczęli używać banku (a nie tylko go mieć), pojawiła się warunkowa opłata za kartę płatniczą, ale łatwa do uniknięcia. Potem nastąpił czas „kocich opowieści” – a więc program lojalnościowy dobrze płacący za intensywniejsze używanie tej karty. Następnie program ten został zredukowany (z 25 zł miesięcznie do 15 zł miesięcznie). A teraz dokłada się warunek, iż program jest limitowany czasowo, chyba że klient weźmie w banku T-Mobile jakąś formę kredytu. Jakieś pytania? Jestem dziwnie pewny, że tą samą drogą pójdą inne banki oferujące money-back.
Czytaj też o innych promocjach bankowych w blogu jakdorobic.com
Nie ma ich wiele. W banku BGŻ BNP Paribas money-back jest tylko „na powitanie”, przez cztery miesiące (choć dość szczodry, 3% wartości zakupów w wszystkich sklepach i do 40 zł miesięcznie). W mBanku też jest to akcja „powitalna” – trwa sześć miesięcy i po zapłaceniu tylko 250 zł miesięcznie kartą dostaje się aż 50 zł nagrody. W Toyota Banku akcja nie jest ograniczona czasowo, zwracają duży procent (5-10% zakupów), ale… tylko na paliwo. Pisałem o tej promocji w blogu – zerknijcie. No i money-back jest mocno uzależniony od sumy oszczędności jakie klient ma w banku. W Banku Pocztowym zwracają aż 5% przez pierwszy rok posiadania konta (do 20 zł miesięcznie), ale też tylko na jedną, wybraną przez klienta kategorię zakupów (zdrowie, sport…). W Eurobanku płacą również 5% (aż do 60 zł miesięcznie), lecz tylko za wydatki kulturalno-sportowo-rozrywkowe. W Aliorze money-back jest już w ogóle tylko na niby, bo wynosi ledwie 1,5% i to tylo na zakupy w sklepach spożywczych i marketach.
Patrząc na tę degrengoladę money-backów (gdzie te czasy, gdy wyciągało się z takich promocji z palcem w nosie po 720 zł rocznie?) widać trzy rodzaje przykręcania śruby przez banki – jedni ograniczają czas dostępności zwrotów za zakupy, inni wyznaczają tylko jedną kategorię zakupów okraszonych zwrotem, a T-Mobile poszedł trzecią drogą – poprosił klientów, żeby się jeszcze bardziej zaangażowali jeśli chcą mieć w sumie najlepszy na rynku, bo nieograniczony czasowo money-back. Jest to jakoś-tam zrozumiałe, bo przy obecnym poziomie opłat interchange i przy ultraniskim poziomie stóp procentowych banki nie zarabiają na pośrednictwie w transakcjach klienta tyle, żeby zwrócił się kilkunastozłotowy comiesięczny money-back. Nie wykluczam, że duża część klientów banku T-Mobile będzie wolała zrezygnować z money-backu, niż pchać się w drogie kredyty, ale część weźmie np. kartę kredytową, która w T-Mobile pod pewnymi warunkami jest gratis. Tę drogę poleca mój kolega-bloger z jakdorobic.pl.