Wygrać proces z bankiem to jedno, a spowodować, by umowa przestała być „felerna” to drugie. Przekonuje się o tym na własnej skórze pani Agnieszka, klientka mBanku i posiadaczka kredytu indeksowanego do franka szwajcarskiego. Ma na koncie prawomocny wyrok sądu unieważniający klauzulę indeksacyjną, ale… nic to nie zmienia w jej sytuacji. Bank w dalszym ciągu żąda, by klientka ją wykonywała na dotychczasowych warunkach.
Patowa sytuacja trwa już mniej więcej od trzech kwartałów, bowiem wyrok – po bezskutecznej apelacji wniesionej przez bank – uprawomocnił się jeszcze latem zeszłego roku. Sąd ogłosił, że umowa pozostaje w mocy, ale jeden z jej zapisów został unieważniony i nie wiąże klientów. A konkretnie ten: „raty kapitałowo-odsetkowe spłacane są w złotych po uprzednim ich przeliczeniu wg kursu sprzedaży franka szwajcarskiego z tabeli kursowej BRE Banku, obowiązującej na dzień spłaty z godziny (…)”.
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach„, zapisz się na newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie
Jest prawomocny wyrok i… wszystko zostaje po staremu?
Pozew wnosił o ustalenie nieważności klauzuli indeksacyjnej oraz o zwrot nadpłat wynikających z jej istnienia do tej pory. Oba roszczenia zostały przez sądy dwóch instancji uznane. Ale tylko w jednym punkcie klientka została usatysfakcjonowana. Otrzymała bowiem zwrot nadpłat w kwocie, którą wyliczyła w uzasadnieniu pozwu. Jeśli chodzi o nowe raty, to bank nie zmienił harmonogramu ani na jotę, co wzbudziło niemałą frustrację klientki.
„Pomimo prawomocnego orzeczenia, w świetle którego, mBank nie ma podstaw do dokonywania jakichkolwiek przeliczeń rat do waluty szwajcarskiej, nadal to czyni. Rozliczanie kredytu następuje nadal w sposób powiązany z walutą obcą i jest to wynik oszukańczych działań mBanku”
– denerwuje się pani Agnieszka. I trudno jej się dziwić, bo przecież po to pozew obejmował m.in. ustalenie nieważności klauzuli indeksacyjnej, by mogła mieć spokój z frankami już do końca trwania kredytu. Dlaczego bank nie chce zastosować się do dyspozycji sądu i wykreślić z umowy niewiążącej klientkę klauzuli?
Czytaj też: Wygrał proces z bankiem o odsetki od kredytu. I co z tego? Wszystko i tak zostało po staremu!
Czytaj też: Sowitych ugód w sprawie franków nie będzie. Banki czekają na KNF, a ich prawnicy szykują ofensywę
Po kilku miesiącach bezowocnej wymiany pism z bankiem pani Agnieszka poprosiła o pomoc w wyjaśnieniu tej kwestii Rzecznika Finansowego. Na pytania Rzecznka bank odpowiedział, że… nie podziela stanowiska co do abuzywności lub nieważności postanowień umowy, że mimo tego (łaskawcy!) respektuje wyroki wydane w tej sprawie, bo przecież oddał pieniądze, zaś umowa kredytowa jest wykonywana prawidłowo, bo przy uwzględnieniu rynkowych kursów sprzedaży franków szwajcarskich.
Nie znam uzasadnienia wyroku w tej sprawie. Być może wynikają z niego jakieś dodatkowe dyspozycje co do wykonywania umowy w przyszłości (poza oczywistym stwierdzeniem, że klauzula indeksacyjna wypada z gry). Nie wiem też w jakich dokładnie słowach (a każda literka i każdy przecinek może tu mieć znaczenie) sąd wypowiedział się na temat utrzymania umowy w mocy. I czy wspomniał coś o jej „frankowości” w świetle wyrzucenia klauzuli indeksacyjnej.
Jak „zwindykować” zapis w umowie?
Przy założeniu, że w obu tych sprawach wyroku nie zawiera żadnych doprecyzowań, ani dyspozycji na przyszłość, zachowanie banku wydaje się mieć znamiona sabotażu. Skoro jest wyrok, który mówi, iż fragment umowy nie wiąże konsumenta, to się ładnie konsumenta przeprasza, wysyła mu się nowy harmonogram spłaty (uwzględniający postanowienie sądu) i usiłuje się żyć dalej.
„Co miesiąc ponosimy szkodę związaną z przywłaszczaniem pieniędzy z naszego rachunku bankowego, prowadzonego zresztą przez mBank. Dysponując umocowaniem do pobierania pieniędzy na spłatę rat bezpośrednio z naszego rachunku bank czyni to w sposób dowolny, z przekroczeniem umocowania zawartego w umowie z uwzględnieniem prawomocnego orzeczenia sądu”
– pisze pani Agnieszka. Być może w mBanku doszli do wniosku, że zabawa w szatniarza z „Misia”, który mówi „nie mam pańskiego płaszcza i co mi pan zrobi?”, nie przyniesie żadnych poważniejszych konsekwencji.
Jeśli przegram wyrok w sprawie zwrotu pieniędzy i nie oddam pieniędzy to sprawa jest prosta – mój wierzyciel uzyskuje w sądzie nakaz zapłaty i przysyła do mnie komornika. A jeśli przegrywam w sądzie i „tracę” jakąś klauzulę z umowy, to… co z tego? Nikt nie przyjdzie i mnie nie „zwindykuje”, czyli nie każe mi dostosować umowy do wyroku.
Pani Agnieszka co prawda chwyciła się innej deski ratunku i złożyła doniesienie do prokuratury na prezesa mBanku i menedżera obsługującego jej kredyt, ale to też nie sprawi, że umowa zmieni się na lepszą.
A jeśli się nie zmieni to co? Klientka ma wytaczać bankowi coraz to nowe procesy po to, by odzyskiwać bieżące nadpłaty? Przecież to jakiś absurd. Przypomina mi się przy okazji sprawa ubezpieczeń niskiego wkładu własnego w hipotecznych umowach kredytowych Banku Millennium. Tam też zdarzają się sytuacje, w których klienci wygrywają prawomocnie proces o jedną składkę, po czym bank oddaje pieniądze i… pobiera kolejną składkę, w oparciu o te same, zakwestionowane przez sąd zapisy.
Czytaj też: Wygrał w sądzie 46.000 zł, lecz prawnicy Banku Millennium postanowili go wykiwać. A on na to…
„Ta umowa jest frankowa. A kursy są już uczciwe”
Jedynym logicznym wytłumaczeniem, które mogłoby – przynajmniej w jakimś stopniu – uzasadniać zachowanie banku, byłyby jakieś dodatkowe wytyczne poczynione przez sąd. Wiemy, że utrzymał on w mocy umowę pomimo wyrzucenia klauzuli indeksacyjnej. Ale być może jednocześnie zaznaczył, iż walutowy charakter umowy się nie zmienia? mBank zachowuje się tak, jakby realizował ten właśnie scenariusz.
„Owszem, mieliśmy nieprecyzyjny zapis w umowie, zapłaciliśmy za niego i już go nie stosujemy. Ale umowa nadal obowiązuje i nadal ma charakter kredytu walutowego, a my już stosujemy do jej wykonywania uczciwe kursy rynkowe. Jakieś musimy stosować, a te są uczciwe”.
To frustrujące, że klient, mając w ręku korzystny wyrok sądu, musi się zastanawiać dlaczego ów wyrok jest realizowany tak, jakby dotyczył tylko przeszłości. Przecież obu stronom powinno zależeć na tym, by rozwiązać spór na dobre i nie mieć już w przyszłości sporów na temat umowy kredytowej.
Dobrze byłoby, gdyby wyroki sądów brały pod uwagę także ten problem i dość wyraźnie precyzowały co ma się dziać z umową w przyszłości (choć wiem, że sędziowie tego nie lubią, bo łatwo wpaść w pułapkę przekroczenia „uprawnień”). Problem, który pojawił się po wyroku na rzecz pani Agnieszki nie jest rzadki.
Przegrać to dla nich tak, jak wygrać?
Bankowcy – nawet po przegranych sprawach – na pewno będą w przyszłości starali się wykazywać, że natura umowy się nie zmienia. I że wystarczy doprecyzować kursy wymiany walut w tabelach, by kontrakt mógł być dalej wykonywany na starych zasadach. To może być skuteczny sposób na uniknięcie odwalutowania kredytu mimo niekorzystnego wyroku sądu.
Nie da się go zastosować tylko w przypadku unieważnienia kredytu lub wtedy, gdy sąd dokładnie powie jak ma być wykonywany jego wyrok w świetle postanowień utrzymanej w mocy umowy.
Być może kwestia wykonywania wyroków sądowych to pole do popisu dla Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów? To dziś potężny urząd, którego w bankach coraz bardziej się obawiają ze względu na jego potężne uprawnienia.
ilustracje: Pixabay.com