Coraz częściej zarządzamy finansami bezpośrednio z telefonu komórkowego, który mamy zawsze przy sobie. PanParagon to aplikacja, która przechowa nasze paragony, pomoże ubezpieczyć elektronikę, ostrzeże nas przed niebezpiecznymi produktami i pomoże w zarządzaniu zakupami. Czy PanParagon z nowymi funkcjami jest warty zainstalowania na smartfonie? Testuję!
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
PanParagon to jedna z najpopularniejszych aplikacji do przechowywania paragonów i zarządzania wydatkami osobistymi. Została pobrana już ponad pół miliona razy, a codziennie użytkownicy skanują kilka tysięcy paragonów. Zainstalowałem ją, przetestowałem i… mam mieszane odczucia.
Sprawdź, gdzie pieniądze przeciekają Ci między palcami
Główną funkcją aplikacji PanParagon jest możliwość przechowywania naszych paragonów i analizy wydatków. Wystarczy zrobić zdjęcie każdego otrzymanego paragonu, a aplikacja automatycznie zaczyta z niego odpowiednie dane (data zakupu, sklep, cena) i przyporządkuje mu odpowiednią kategorię.
Oczywiście odczytane dane możemy edytować (czasem nawet musimy, gdy się nie będą zgadzać). Jeżeli chcemy, to aplikacja pozwala nawet dodać zdjęcia zakupionych produktów. Możemy też po prostu wgrać paragon elektroniczny z pliku PDF, co może być przydatne przy zakupach internetowych.
Następnie możemy sprawdzić, ile i na co wydajemy w danym okresie. Aplikacja PanParagon grupuje nasze wydatki i prezentuje je na wykresach. Jeżeli kwota w jakiejś kategorii w danym miesiącu nas zastanawia, to możemy jednym kliknięciem sprawdzić, jakie paragony się na nią składają. To przydatne narzędzie w analizie wydatków.
Do każdego paragonu możemy też przyporządkować czas gwarancji i liczbę dni na bezpłatny zwrot, a następnie wygodnie sprawdzać te dane w aplikacji. To przydatna funkcja, jeżeli zdarza nam się zwracać zakupione produkty. Możemy też ustawić powiadomienia push o zbliżających się terminach, aby nam nie przepadły.
Dosyć łatwo możemy też znaleźć jakiś paragon z przeszłości, korzystając z odpowiednich filtrów (możemy filtrować wg: daty, kwoty, kategorii czy gwarancji). Każdy z tych paragonów jest też przechowywany w formie zdjęcia, gdybyśmy go potrzebowali np. do zwrotu w sklepie lub do reklamacji. W aplikacji udostępniono nawet podstawy prawne, które mogą pomóc w sytuacji, gdyby w jakimś sklepie ktoś zażądał oryginału paragonu.
Ile to wszystko kosztuje? Większość funkcji aplikacji PanParagon jest darmowa. Twórcy jednak zachęcają, aby – jeżeli spodobała się nam aplikacja – wesprzeć ich jednorazowo kosztem kawy (mała: 4,99 zł, średnia: 13,99 zł lub duża: 23,99 zł). W zamian otrzymamy dostęp do usług premium: będziemy mogli tworzyć własne kategorie i pobierać statystyki jako plik CSV.
PanParagon jeszcze uczy się zaczytywać paragony
Niestety, PanParagon nie jest bezproblemowy. Wgrałem do aplikacji kilkadziesiąt paragonów i nie wszystkie się poprawnie zaczytały. Najczęściej pojawiała się prawidłowa kwota i sklep. Data już nie zawsze się zgadzała, a z kategorią bywało najgorzej i sporo zakupów wylądowało w dziale „pozostałe wydatki”.
Możemy starać się zrobić zdjęcie lepszej jakości, użyć lampy błyskowej, przechowywać paragony w koszulkach foliowych, ale to tylko trochę poprawia efekt. Oczywiście to nie jest tylko wina aplikacji. Nie ma jednolitego wzoru paragonu w Polsce, a te w każdym sklepie wyglądają inaczej.
Mniejszy kłopot miałem z elektronicznymi dokumentami za zamówienia internetowe, które przesyłałem bezpośrednio w pliku PDF, ale to z kolei tworzy problemy pobrania ich na telefon komórkowy.
Pani Antonina Grzelak z PanaParagona obiecuje, że stale udoskonalają ten mechanizm i my też możemy się do tego przyczynić, zgłaszając błędnie odczytane paragony przez aplikację. Dowiedziałem się też, że „jakość sczytywania paragonów po stronie naszych serwerów mamy na poziomie 97%. Na poziomie aplikacji nieco niższą, ale również na zadowalającym poziomie”.
Więc generalnie nie wygląda to źle. U mnie było trochę gorzej, ale jestem tylko pojedynczą osobą. Każdy paragon możemy oczywiście edytować i zmienić dane na poprawne. Tylko im więcej takich poprawek będziemy musieli zrobić, tym szybciej stracimy motywacje do regularnego zarządzania paragonami.
Powiadomienie o niebezpiecznym zakupie
Aplikacja PanParagon ma jeszcze jedną ciekawą funkcjonalność. Powiadomi nas, gdy na naszym paragonie znajdą się produkty potencjalnie niebezpieczne. Często słyszymy, że Główny Inspektorat Sanitarny wycofuje dany produkt (skażenie w fabryce, fragmenty szkła itp.). Problem w tym, że takie ostrzeżenia często trafiają do nas za późno lub w ogóle nie trafiają (ja nie znam ludzi regularnie odwiedzających stronę GIS-u).
PanParagon obiecuje poinformować nas, jeżeli na którymś z wgranych paragonów znajdzie się wycofany produkt. Jak to miałoby działać, skoro aplikacja skanuje tylko całe paragony, a nie poszczególne produkty? Zapytałem o to twórców aplikacji. Okazuje się, że paragony analizowane są na dwóch poziomach. Użytkownicy w aplikacji otrzymują cenę, kategorię, datę i sklep. PanParagon na tym jednak nie poprzestaje i pliki są też analizowane (w zaawansowany sposób) na poziomie serwerów.
„Rozpoznawanie produktów na użytek „ostrzeżeń” odbywa się już na tym głębszym poziomie (…). Wygląda to w ten sposób, że monitorujemy na bieżąco stronę GIS-u z ostrzeżeniami. Gdy tylko pojawi się nowe ostrzeżenie (np. partia jajek seria XYZ), wprowadzamy do bazy odpowiednie zapytanie. Mechanizm „wypluwa” nam ID użytkowników, którzy kupili w ostatnim czasie jajka w danym sklepie. Do tych użytkowników wysyłamy powiadomienie push o treści: sprawdź, czy jajka, które kupiłeś, pochodzą z bezpiecznej partii. Powiadomienie linkuje do strony GIS-u ze szczegółami tego konkretnego ostrzeżenia”
– dodaje pani Antonina. Funkcja – jeżeli faktycznie działa – wydaje się bardzo przydatna. Na razie nie miałem nieprzyjemności otrzymać takiego powiadomienia, ale wgrywając paragony do aplikacji, możemy się poczuć trochę bezpieczniej.
PanParagon pomoże nam ubezpieczyć sprzęt
Zakupy w sklepach z elektroniką często kończą się ofertą dodatkowego ubezpieczenia dla właśnie zakupionych produktów. Tutaj zastanawiałem się, czy (i kiedy) to się może opłacać. PanParagon także pozwoli nam ubezpieczyć zakupiony sprzęt elektroniczny (jako pośrednik, we współpracy z Wartą).
Wystarczy dodać paragon z zakupu i zakwalifikować go do kategorii elektronika. Następnie wchodzimy w zakładkę „polisy”, wybieramy ten paragon i klikamy „ubezpiecz od awarii”. Później wybieramy okres trwania ubezpieczenia, zaznaczamy zakres ochrony, zapoznajemy się z warunkami i możemy zakupić polisę. Jest to opcja tylko dla zalogowanych użytkowników.
Jeżeli boicie się, że na smartfonie nie będziecie w stanie zapoznać się z warunkami ubezpieczenia, to na stronie PanaParagona znajdziecie specjalny kalkulator. Wystarczy podać datę zakupu, typ sprzętu i cenę, aby poznać składkę polisy i OWU. Czy to się opłaca? Każdy produkt trzeba przeanalizować indywidualnie (ze szczególnym uwzględnieniem warunków ubezpieczenia), ale porównując do ofert sklepów z elektroniką oferta PanaParagona wygląda zwyczajnie.
Czasem jest tańsza, a czasem droższa od konkurencji. Np. ubezpieczenie laptopa Apple wartego 4499 zł od awarii przed dodatkowy rok po gwarancji kosztuje 512,89 zł – PanParagon i 379 zł – Media Markt. Z kolei telewizor Samsung (wart 1899 zł) możemy ubezpieczyć na pięć lat za 284,85 zł – PanParagon lub za 475 zł – Neonet. Jeżeli zdecydujemy się na zakup ubezpieczenia, to wszystkie polisy znajdą się w aplikacji w zakładce polisy.
Listy zakupowe, karty lojalnościowe, gazetki
Aplikacja PanParagon może być dla nas też wsparciem w zakupach. Możemy tworzyć w niej chociażby listy zakupowe. Produkty na takie listy możemy dodawać ręcznie, zaznaczać w gazetkach sklepów lub importować z przepisów kulinarnych.
PanParagon może być też naszym portfelem, w którym wgramy posiadane karty lojalnościowe. Dostępnych jest bardzo dużo sklepów, których karty możemy zeskanować (lub wprowadzić ręcznie).
Wygląda na to, że twórcy aplikacji do przechowywania paragonów są kolejnymi chętnymi na zostanie naszym „ogarniaczem życia”. Stworzenia superaplikacji, za pomocą której będziemy mogli bardzo dużo zrobić, ale która – z jednej strony – będzie intuicyjna, a – z drugiej strony – nie będzie zbyt nachalna swoimi funkcjami (z większości jednak nie korzystamy) podejmuje się coraz więcej podmiotów (np. banki, operatorzy komórkowi, Amazon).
Nie jest to łatwe, ale może zachętą będzie to, że każda kolejna usługa, którą uda się pomyślnie wdrożyć, czyni aplikację bardziej pożądaną (dla użytkowników) i zyskowną (dla twórców).
Czytaj też (homodigital.pl): Amazon wdraża usługę Prime w Polsce i szokuje ceną. Czy można go pokonać bez ścisłej integracji i partnerstwa informacji?
Podsumowując: PanParagon to kolejna aplikacja (i chyba najpopularniejsza w Polsce) ułatwiająca zarządzanie wydatkami i umożliwiająca ich analizę. Ma wbudowanych kilka ciekawych funkcji i ciągle jest rozwijana. Jeżeli nie przeszkadza Wam konieczność częstej edycji zaczytanych danych, to może się Wam spodobać.
Tylko musicie nauczyć się regularnego dodawania paragonów, bo analiza wydatków bez pełnego przekroju nie ma sensu. Proponuję dwa rozwiązania: robimy zdjęcie od razu po każdym zakupie (z wykorzystaniem widgeta trwa to kilka sekund) lub zbieramy wszystkie paragony i wieczorem robimy sesję fotograficzną (zdjęcia wyjdą lepiej i będzie mniej do poprawiania).
Zdjęcie główne: sabinevanerp / pixabay oraz strona PanParagon.pl