W piątek portal wPolityce.pl opublikował sensacyjne pismo jednego z zagranicznych funduszy inwestycyjnych – a konkretnie PL Holdings, firmy zarządzającej funduszem Abris – wzywające polski rząd do negocjacji w sprawie odszkodowania za wywłaszczenie tegoż inwestora z akcji pewnego banku. Można byłoby machnąć na to ręką (w końcu od polskiego rządu ciągle ktoś domaga się jakiegoś odszkodowania) gdyby nie astronomiczna kwota roszczenia – ponad 2 mld zł. I gdyby nie fakt, że PL Holdings ma już w ręku korzystny dla siebie wyrok Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie.
Prawdopodobieństwo, iż będziemy musieli wszyscy złożyć się na większe lub mniejsze odszkodowanie dla zagranicznego inwestora, jest niestety spore. Gdyby rzeczywiście skończyło się na spektakularnych 2 mld zł – co jest wszakże mało prawdopodobne, spodziewam się kwoty znacznie mniejszej – na każde gospodarstwo domowe w Polsce przypadłoby mniej więcej 150 zł, czyli tyle, ile co roku łożymy – w wyższych prowizjach bankowych, droższych kredytach i mniej opłacalnych depozytach – do budżetu państwa w ramach podatku bankowego wymyślonego przez obecny rząd. Ale podatek bankowy jest ceną za wybory dokonane przy urnie, a po drugiej stronie bilansu jest m.in. program „Rodzina 500+”. Za co mielibyśmy zapłacić zarejestrowanemu w Luksemburgu funduszowi?
- Połowa Polaków ma jakiś kredyt. Kiedy opłaci się skorzystać z jego refinansowania albo z konsolidacji? O strategiach spłaty zadłużenia [POWERED BY RAIFFEISEN DIGITAL]
- Szybkie przelewy, docierające błyskawicznie do dowolnego odbiorcy na świecie? Usługi takie jak Visa Direct mogą przyspieszyć ruch pieniędzy [POWERED BY VISA]
- Amerykańskie akcje i dolar toną. Ale zbliżają się też do ważnych poziomów wycen. Czas decyzji dla inwestorów: Trump to katar czy ciężka grypa? {POWERED BY UNIQA TFI]
Tutaj: wPolityce ujawnia pismo zagranicznego inwestora do rządu
KNF pozbawił ich prawa głosu w ich własnym banku
Ano za to, że wiosną 2015 r. Abris musiał przymusowo odsprzedać wszystkie posiadane udziały w niejakim FM Banku PBP. Była do niewielka instytucja finansowa, która obsługiwała 40.000 klientów i miała ok. 3 mld zł aktywów. Ten mikrus – specjalizujący się w obsłudze małych firm – miał wszakże na pokładzie potężne aktywo: Sławomira Lachowskiego, jednego z najbardziej znanych polskich bankowców. Lachowski pracował tam nad uruchomieniem banku nowej generacji, którego klienci używaliby w zasadzie tylko przez smartfona. Bank w końcu powstał i został nazwany Bank Smart. W ciągu kilku lat miał podbić rynek.
Abris – który finansował zarówno prace nad Bankiem Smart, jak i inwestycje w rozwój tradycyjnej sieci ponad 50 placówek FM Banku dla malych firm (działającego z kolei pod marką BizBank) – twierdzi, że włożył w ten projekt 100 mln euro i że za kilka lat zamierzał wyjąć przynajmniej pięć-siedem razy tyle. Gdyby bank specjalizujący się w obsłudze małych firm wypalił (podobny model biznesowy ma w Polsce tylko Idea Bank i dość dobrze na tym”jedzie”), zaś „bank smartfonowy” Lachowskiego zrobił furorę wśród klientów detalicznych, to mogłoby się udać.
Niestety, Abris popadł w konflikt z Komisją Nadzoru Finansowego, która zarzuciła mu łamanie zobowiązań inwestorskich. W kwietniu 2014 r. KNF wydała decyzję o zakazie wykonywania prawa głosu przez strategicznych udziałowców banku. Co ciekawe, KNF nie podała jakich konkretnie obietnic nie wypełnili akcjonariusze lub bank. Orzekła, że to tajne. Pikantne szczegóły zaczęły wychodzić dopiero w kolejnych tygodniach, głównie dzięki przedtawicielom Abrisu, którzy postanowili wytoczyć przeciwko KNF-owi działa.
Czytaj też: Zeus z Hefajstosem żądają ofiar, czyli bank bez akcjonariuszy
Czym Abris rozjuszył KNF? Cztery grzechy
Okazało się, że w decyzji nadzoru, z której wynikał nakaz „wywłaszczenia” akcjonariuszy, urzędnicy mówili o czterech głównych przewinieniach organów banku, głównie rady nadzorczej powołanej przez akcjonariuszy. a) Dokonane latem 2013 r. zmiany w zarządzie nie zostały prawidłowo skonsultowane z KNF, a zwłaszcza nie zostało skonsultowane powołanie Sławomira Lachowskiego na p.o. prezesa; b). Rada nadzorcza miała nadmierne kompetencje w kwestii oceny projektów, które finansuje bank. A więc mogłaby rządzić z tylnego siedzenia; c) Nowy prezes został zatrudniony na kontrakcie, a powinien być na umowie o pracę (jako kontraktorowi sam sobie miał zlecać usługi konsultingowe), zaś bank korzystał z obsługi prawnej kancelarii, której współwłaścicielem był członek rady nadzorczej; d) Zmiany w zarządzie zostały dokonane w sposób „generujący ryzyka prawne i operacyjne”.
Więcej o zarzutach KNF: Filozoficzne podejście do focha nadzorczego, czyli drużyna pierścienia, które wiele może
Abris, reagując na zarzuty nadzoru, szybko zmienił formę zatrudnienia prezesa i zmniejszył kompetencje rady nadzorczej. Nie przyznał się tylko do tego, że za słabo skonsultował zmiany w zarządzie. I nie zmienił prezesa. Ale to nie zażegnało konfliktu. W branży finansowej zaczęły mnożyć się hipotezy dotyczące powodów, dla których KNF wytoczył najcięższe działa w sprawie zarzutów, które trudno uznać za aż tak poważne i groźne systemowo dla branży bankowej.
Drugie dno, czyli o co poszło naprawdę?
Dlaczego nadzór chciał „upupić” Abris? Mówiono, że szefostwo KNF – pod przewodnictwem Andrzeja Jakubiaka i Wojciecha Kwaśniaka – nie cierpi Sławomira Lachowskiego. KNF przez niemal rok nie dawała mu zgody na objęcie funkcji prezesa (Lachowski był przez ten czas tylko p.o. prezesa). Abris tymczasem nie tylko wsadził go za koło sterowe, ale i nie chciał wymienić.
Czytaj też: Lekkość bytu Zeusa, czyli bank bez legalnych władz
Mówiono też o tym, że KNF chce repolonizacji branży bankowej. Szefowie Abrisu twierdzili, że pojawił się u nich emisariusz jednego z najbogatszych Polaków, który miał złożyć ofertę zakupu FM Banku PBP. Ale to mogła być podpucha albo zbieg okoliczności. Inne plotki mówiły, że szef KNF chce pomóc… budżetowi Warszawy (której był wiceprezydentem, zanim zasiadł na stołku szefa nadzoru bankowego).
Trzy lata wcześniej FM Bank PBP kupił od deweloperskiej firmy Polnord dług, jaki Warszawa miała wobec tej firmy (200 mln zł). Po uznaniu wierzytelności przez miasto, bank miał rozłożyć ją na raty (do spłaty przez kilkanaście lat). Ostatecznie jednak miasto się wycofało i sprawy trafiły do NSA. „Gdyby szef KNF Andrzej Jakubiak chciał wyświadczyć przysługę prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz-Waltz, to „gra na zmianę właściciela” mogłaby być mu na rękę, bo może ten nowy będzie mniej pryncypialny jeśli chodzi o wierzytelności wobec Warszawy?” – szumiały wierzby. Andrzej Jakubiak oficjalnie zaprzeczył. Oświadczył mi:
„Stwierdzono niewypełnianie przez Abris zobowiązań inwestorskich złożonych wobec KNF. Nie jest to sprawa błaha, bo m.in. od realizacji i egzekwowania tego rodzaju zobowiązań zależy bezpieczeństwo polskiego systemu bankowego. Wszystkie powody i okoliczności pierwotnego rozstrzygnięcia zostały przedstawione w uzasadnieniu decyzji doręczonym stronie. Nie ma innych powodów – takie sprawy jak rzekoma niechęć do konkretnych osób, repolonizacja banku, czy załatwianie interesów warszawskiego samorządu można włożyć między bajki”.
Spór o prezesa Lachowskiego wart 2 mld zł?
Odrzucając teorie spiskowe można dojść do wniosku, że poszło o… prezesa FM Banku PBP. W banku był realizowany wówczas program naprawczy, a tu… rada podmienia prezesa. Podmienia na jednego z najlepszych fachowców w branży, ale jednak zobowiązanie inwestorskie było takie, że prezes miał się nazywać inaczej.
„Zmiana prezesa zarządu banku, który opracował i uzgodnił z KNF program postępowania naprawczego, prawie natychmiast po zatwierdzeniu programu, rodzi konieczność wyjaśnienia gotowości realizacji tego programu przez nowego prezesa. Jesteśmy w tej sprawie w stałym kontakcie z władzami banku. Jeśli miałoby dojść do zmiany strategii banku, to będzie to wymagało korekty programu naprawczego i jej zatwierdzenia przez KNF”
– mówił mi przewodniczący Jakubiak. Abris już wtedy groził, że jeśli KNF nie wycofa się z zamrożenia praw akcjonariuszy banku, to wszystko skończy się awanturą w Trybunale Arbitrażowym w Sztokholmie, który jest właściwy dla rozstrzygania sporów Polski z inwestorami z Luksemburga (na mocy specjalnej umowy polskiego rządu z Luksemburgiem).
„Nie jest to wywłaszczenie, więc informacje o planowanym skierowaniu sprawy do arbitrażu w Sztokholmie można oceniać głównie jako element presji na KNF, do której zresztą jesteśmy przyzwyczajeni oraz jako próbę znalezienia wytłumaczenia sytuacji, przeznaczonego dla inwestorów funduszu Abris”
– odpowiadał przewodniczący Jakubiak. W końcu jednak KNF dopięła swego. Nadzór nakazał Abrisowi sprzedaż FM Banku ogłaszając, że dotychczasowi właściciele nie dają rękojmi „ostrożnego i stabilnego zarządzania bankiem”. Czas na pozbycie się FM Banku fundusz dostał do końca 2014 r., a potem KNF przedłużyła mu ten termin do 30 kwietnia 2015 r.
W pierwszych dniach maja 2015 r. Abris poinformował, iż nowym właścicielem FM Banku ma zostać brytyjski fundusz inwestycyjny AnaCap, znany z wielu inwestycji w branży finansowej, także w naszej części Europy. Dziś bank występuje pod marką Nest Bank. Na pokładzie nie ma już Sławomira Lachowskiego, porzucono też koncepcję budowania „banku smartfonowego” dla nowoczesnych klientów. Nest Bank buduje dziesiątki nowych placówek i kreuje się na bank przyjazny dla rodzin.
Czytaj też: Umarł Bank Smart, narodził się Nest Bank
Czytaj też: Pierwszy fotelik gratis, czyli chwilówka inna niż wszystkie
Sąd arbitrażowy w Sztokholmie: polski nadzór złamał prawo, Abris ma dostać odszkodowanie
Nie wiadomo ile AnaCap zapłacił, ale jest pewne, że niewiele – dużo mniej od 100 mln euro, które Abris zainwestował w FM Bank. Abris zaś, zgodnie z obietnicą, poszedł do arbitrażu w Sztokholmie i po kolejnych dwóch latach wygrał. Wyrok zapadł w ostatnich dniach czerwca 2017 r. Nie jest dokumentem publicznym, więc szefowie Abrisu odmówili mi przekazania go. Natomiast potwierdzili, że przesłali polskiemu rządowi – m.in. wicepremierowi Mateuszowi Morawieckiemu – zaproszenie do rozmów o wysokości odszkodowania. Abris przypomina, że…
„W wyroku Trybunał orzekł, że Rzeczpospolita Polska wywłaszczyła inwestora z akcji FM Bank PBP bez odszkodowania i naruszyła tym umowę międzynarodową pomiędzy Rządem RP a Rządem Królestwa Belgii i Rządem Wielkiego Księstaw Luksemburga w sprawie popierania i zajemnej ochrony inwestycji. Trybunał stwierdził, że KNF, kierowana wówczas przez Andrzeja Jakubiaka, swoim traktowaniem inwestora naruszyła prawo międzynarodowe i polskie. Trybunał orzekł, że za szkody spowodowane bezprawnymi działaniami KNF Rzeczpospolita Polska ma zapłacić inwestorowi odszkodowanie„
To może być najlepszy bankowy interes w historii Polski
Jeśli strony do 28 lipca nie dojdą do porozumienia w sprawie wysokości tego odszkodowania, to do gry wejdą biegli wynajęci przez Trybunał i to oni arbitralnie ustalą wielkość szkody. Wygląda więc na to, że wicepremier jest pod ścianą i ma przy skroni przystawiony pistolet inwestora zagranicznego, który najchętniej wycisnąłby z polskiego budżetu ostatnie soki.
Abris licytuje wysoko – 2 mld zł za odebranie mu banku, który miał 40.000 klientów i 3 mld zł aktywów? To brzmi jak żart. Ostatnio Alior Bank kupił większość aktywów Banku BPH (ok. 12 mld zł) oraz przejął 600.000 jego klientów za 1,2 mld zł. Abrisowcy tłumaczą, że wliczyli w wartość odszkodowania utracone korzyści, które niechybnie by uzyskali, gdyby ich nie wywłaszczono i gdyby za ich pieniądze Sławomir Lachowski mógł zbudować pierwszy w naszej części Europy „bank smartfonowy”. To fakt, gdy Lachowski startował przed laty z budowaniem bankowości internetowej w mBanku, też wszyscy pukali się w czoło, a dziś mBank jest czwartym największym bankiem w Polsce.
Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że Abris wygrał na aferze z KNF-em najbardziej. Nawet jeśli wicepremier Morawiecki coś-tam starguje, to i tak odszkodowanie będzie potężne w relacji do utraconego wskutek decyzji KNF majątku. Zamiast ryzykownego i kosztownego procesu budowania banku w coraz trudniejszych okolicznościach, Abris dostanie najpewniej pieniądze „za darmo”. I to my się na nie zrzucimy. Od samego początku wydawało mi się, że strzelanie z armaty do muchy przez KNF – i to tak małej, jak FM Bank PBP oraz stojący za nim Abris – skończy się tak, jak słynny spór rządu z Eureko o akcje PZU. I to się niestety potwierdziło. Zanosi się na najłatwiejszy zarobek inwestora na polskim banku w historii oraz na to, że ówczesny przewodniczący Andrzej Jakubiak dostanie przydomek „Neron”.