Tak jak spodziewało się wielu analityków, dopuszczenie do notowań na amerykańskiej giełdzie dziewięciu ETF-ów śledzących bezpośrednio cenę bitcoina spowodowało kolejną bańkę spekulacyjną na rynku popularnej kryptowaluty. Konsekwencje tej bańki zależą od tego, jak duże pieniądze popłyną do ETF-ów i jak wysoko wywindują cenę bitcoina
Cena bitcoina w ostatnim tygodniu po raz pierwszy od ponad dwóch lat przebiła psychologiczną granicę 50 000 dolarów. A co ważniejsze – się ponad nią utrzymała. W ciągu nieco ponad roku wartość bitcoina się potroiła. Jeszcze pod koniec 2022 r., po serii skandali (upadek stablecoina Terra USD, krach giełdy FTX, upadek funduszu hedgingowego Three Arrows Capital, zniszczenie firmy Celsius Network) bitcoin spadł do 17 000 dolarów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Obecna cena to jeszcze nie jest rekord, bo w grudniu 2021 r. bitcoin był notowany po 69 000 dolarów. Mimo wszystko jednak niewiele było momentów w jego historii, gdy kosztował więcej niż dziś (raptem kilka miesięcy w 2020 r. i kilka w 2021 r.). Bitcoin i inne kryptowaluty to popularny obiekt spekulacji, więc takie hossy przyciągają „gorący” kapitał i powodują, że zarówno wzrosty, jak i spadki na tym rynku są bardzo gwałtowne. Gdy wybuchły kryptowalutowe skandale, przez rok bitcoin został przeceniony na giełdach o 75%.
Hossa bitcoina na resorach? Bo są ETF-y
Tym razem nie można wykluczyć, że hossa będzie na resorach, bo jednym z motorów napędowych jest napływ pieniędzy z zewnątrz ekosystemu kryptowalutowego. Miesiąc temu do obrotu na giełdzie amerykańskiej trafiły ETF-y, których przedmiotem są bezpośrednie inwestycje w bitcoiny. Otworzył się więc prosty regulowany przez nadzór i niewymagający żadnej wiedzy o kryptowalutach sposób na to, by w nie inwestować.
Dziewięć amerykańskich funduszy ETF, które zadebiutowały 11 stycznia, zebrało do tej pory 8 mld dolarów. Jednak duża część tych pieniędzy to nie nowy kapitał, lecz pieniądze, które przepłynęły z funduszu inwestycyjnego Grayscale Bitcoin Trust, a ten inwestuje w bitcoinowe aktywa, choć teraz stał się mniej atrakcyjny (bo jest droższy w zarządzaniu niż ETF-y i nie odzwierciedla tak dokładnie notowań bitcoina).
Czytaj więcej o tym: Epokowa chwila dla rozwoju kryptowalut czy wielki błąd? Amerykański nadzór zatwierdził ETF-y inwestujące w bitcoiny. Jak to zmieni rynek?
Z funduszu Grayscale odpłynęło w ciągu miesiąca 6 mld dolarów i można przypuszczać, że to głównie te pieniądze zasiliły bitcoinowe ETF-y. To właśnie wyprzedaż bitcoinów przez Greyscale, spowodowany przez wycofywanie się jego klientów z inwestycji, sprawił, iż cena bitcoina po wprowadzeniu do obrotu ETF-ów zaczęła spadać. Ale jak tylko odpływ pieniędzy z Grayscale się uspokoił, to kontrolę nad rynkiem bitcoina przejęły ETF-y i napływ pieniędzy do nich.
Ceny kryptowalut – w tym bitcoina – pchają w górę też inne czynniki. Przede wszystkim są to świetne nastroje na rynkach kapitałowych. Inwestorzy nie spodziewają się już globalnej recesji, nie boją się napięć geopolitycznych i wojen, obstawiają spadek inflacji i stóp procentowych. Same dobre rzeczy, rośnie więc apetyt na ryzyko, na którym korzystają akcje i bardziej ryzykowne aktywa.
Popyt spekulacyjny na bitcoina wzmacnia też tzw. halving, który nastąpi w kwietniu. To zmniejszenie o połowę nagrody za tworzenie nowych bitcoinów (powstają z wykorzystania mocy obliczeniowych komputerów). Aby utrzymać rentowność tworzenia nowych bitcoinów, po halvingu konieczny jest wzrost ich ceny lub podwyższenie opłat za transakcje. To przeważnie spekulacyjnie pchało ceny kryptowaluty w górę przed każdym halvingiem, który następował mniej więcej co cztery lata.
Wzrost ceny bitcoina w ostatnich miesiącach jest spektakularny, ale wcześniej równie drastyczny był jej spadek. To sprawia, że patrząc na stopy zwrotu z inwestycji w najpopularniejszą kryptowalutę w ostatnich trzech latach trudno się zachwycać. Ceny akcji wzrosły bardziej i to przy mniejszej wahliwości.
Inna sprawa, że być może „zabawa” spekulacyjna dotycząca bitcoina dopiero się rozkręca. Im wyższe ceny, tym większe zainteresowanie. A tym razem inwestorzy – przynajmniej ci w USA – mają już proste narzędzia do lokowania pieniędzy w bitcoiny. Jest to inwestycja mniej hermetyczna, więc w dobrych czasach do bitcoinów może płynąć więcej kasy, niż to drzewiej bywało w czasie poprzednich bitcoinowych baniek.
Ile bitcoina kupią ETF-y dla swoich klientów?
Według Bloomberg Intelligence do funduszy ETF inwestujących w bitcoina wpłynął ostatnio miliard dolarów jednego dnia. Z kolei z analizy opublikowanej w Coindesk wynika, że dziś bitcoinowe ETF-y mają już „na bilansie” 192 000 bitcoinów, które kupiły na rzecz klientów wpłacających do nich pieniądze. To więcej niż ma firma MicroStrategy (jeden z największych publicznie notowanych posiadaczy bitcoinów, który wykazał 190 000 bitcoinów na koniec stycznia). Z kolei fundusz Grayscale jeszcze miesiąc temu miał 630 000 bitcoinów, a dziś jest to ok. 470 000 bitcoinów.
Docelowa „emisja” bitcoinów wynosi 21 mln sztuk, a w rękach emitentów ETF-ów – w tym gigantów zarządzania aktywami BlackRock, Fidelity i VanEck – wspólnie z Grayscale i MicroStrategy, jest 4% wszystkich stworzonych do tej pory bitcoinów. Niektórzy analitycy uważają, że bitcoinowe ETF-y doprowadzą do decentralizacji posiadania bitcoinów i zwiększą płynność tego rynku, zmniejszając wahliwość. Ale nie jest to wcale takie pewne.
Według Grayscale 75% posiadaczy bitcoinów ma mniej niż 0,01 BTC, zaś 2,3% wszystkich posiadaczy bitcoinów ma więcej niż 1 BTC. Z ostatnio publikowanych danych wynika, że mniej więcej 9 mln bitcoinów (40% wszystkich) da się przypisać konkretnym posiadaczom, a ponad 3 mln bitcoinów (14% wszystkich) jest zaginionych, bo nieaktywnych przez co najmniej 10 lat. W tym bitcoiny niżej podpisanego, który 10 lat temu je testował i nie wie, gdzie jest telefon z portfelem.
Wśród analityków toczy się gorący spór o to, do jakiego poziomu hossa wyniesie notowania bitcoina. To o tyle istotne pytanie, że jednocześnie daje pogląd na skalę kolejnego załamania na tym rynku, które na pewno nastąpi. Bitcoin (jak każda inna kryptowaluta) nie posiada wartości wewnętrznej, nie generuje przychodów, nie wypłaca dywidendy, jego wartość zależy wyłącznie od mody. Im więcej nowych, niedoświadczonych inwestorów wejdzie na rynek za pośrednictwem ETF-ów, tym wyżej pójdzie cena bitcoina oraz tym boleśniejszy będzie upadek (i tym większej liczby osób dotknie).
Kiedy bańka pęknie? Jak kapitalizacja się „zrealizuje”
Firma CryptoQuant, która zajmuje się dostarczaniem i analizą danych z rynku krypto, policzyła ostatnio, że cena bitcoina może osiągnąć docelowo 112 000 dolarów, jeśli utrzyma się obecny napływ pieniędzy do bitcoinowych ETF-ów. W przypadku zakończenia hype’u ETF-owego na bitcoina docelowa wartość w tej fali hossy jest przez CryptoQuanszacowana na 55 000 dolarów za bitcoina. Spory rozrzut, nie? Już sam ten fakt świadczy o tym, jak dziwaczny to jest rynek.
Jak oni to wyliczyli? Wycenianie czegoś, co nie generuje przychodów, jest dość kontrowersyjne. CryptoQuant zastosował metodę, która polega na porównaniu wartości rynku bitcoina (rozumianej jako liczby wszystkich bitcoinów pomnożonej przez cenę rynkową) z wartością rynkową „zrealizowaną”. Ta ostatnia obrazuje wartość wszystkich „przesuniętych” ostatnio bitcoinów pomnożoną przez cenę tego ostatniego „przesunięcia”.
Jeśli więc duża liczba inwestorów kupi bitcoiny po wyższej cenie, a potem sprzeda je po niższej, to wartość rynkowa „zrealizowana” spada. Jeśli inwestorzy kupią coiny w dole bessy i sprzedadzą na górce hossy, to wartość rynkowa „zrealizowana” rośnie. Liczbę, która w ten sposób powstaje, porównuje się z klasycznie rozumianą wartością rynkową. Im ta relacja jest wyższa, tym posiadacze bitcoina mają większy zysk do zrealizowania. I tym większe jest ryzyko spadków cen.
Poniżej na wykresie firma Glassnode narysowała historyczną relację między wartością rynkową a wartością „zrealizowaną”. Na czarno wartość „zrealizowana”, a ta jaśniejsza linia to realna wartość rynku. Zielone obszary to hossa, a czerwone – bessa. Skala jest logarytmiczna, więc – wbrew pozorom – w czasie hossy różnica w wartości dwóch linii jest nawet dwukrotna.
Według CryptoQuant dołki wyceny bitcoina występują przy relacji 0,75 (czyli gdy wartość rynkowa klasyczna jest wyższa od „zrealizowanej”), a górki koniunktury przeważnie są przy wartości wskaźnika w granicach 2-4. Obecna wartość rynkowa „zrealizowana” według analityków wynosi 450 mld dolarów.
Z kolei kapitalizacja całego rynku bitcoina zbliża się do biliona dolarów (zatem wskaźnik jest na poziomie 2,2). Dla porównania: wartość rynkowa akcji największych spółek giełdowych świata – Microsoftu i Apple – krąży wokół trzech bilionów dolarów. To oznacza, że wszystkie bitcoiny świata są warte trzy razy mniej niż jedna duża spółka giełdowa.
CryptoQuant szacuje, że przez rok z ETF-ów napłynie na rynek bitcoina 76 mld dolarów (6 mld dolarów miesięcznie, gdy w pierwszym miesiącu po uruchomieniu ETF-ów napłynęło 8 mld dolarów, choć większość była przepływem z funduszu Greyscale). To miałoby popchnąć „zrealizowaną” wartość rynkową do poziomu 530-560 mld dolarów. Szczyt bańki mógłby więc przypaść przy cenie bitcoina dwukrotnie wyższej niż obecna.
Kryptowaluty, czyli gra losowa?
To oczywiście tylko „zabawy” analityków, którzy próbują wycenić coś, czego wyceniać się w zasadzie nie da. I czego wartość zależy po pierwsze od mody, a po drugie od globalnego apetytu na ryzyko. Każdy odwrót inwestorów z rynku akcji będzie oznaczał załamanie ceny bitcoina i innych kryptowalut. A wtedy będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Cała nadzieja w tym, że rynek bitcoina – nawet gdyby urósł i wzbogacił się o nowych inwestorów z rynku ETF-owego – nie uzyska takich gabarytów, by w przypadku pęknięcia bańki i paniki (która prędzej czy później nastąpi) mógł przenieść krach na tradycyjne aktywa (tak jak np. upadek Lehman Brothers, banku inwestycyjnego emitującego papiery wartościowe oparte na kredytach hipotecznych i sprzedającego je na cały świat).
Sprawdź też ten fundusz: Inwestowanie w branże przyszłości. Półprzewodniki, biotechnologia, sztuczna inteligencja. Oni przekonują, że potrafią wybrać perełki. Jak to robią?
Przeczytaj też to: Kochanie, nasza lodówka znowu wykopała bitcoin! (krypto-jacking)
————
GDZIE DOSTANIESZ NAJLEPSZY PROCENT?
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także kont osobistych, rachunków firmowych i kart kredytowych. Wszystkie tabele znajdziesz w zakładce „Rankingi” na stronie głównej www.subiektywnieofinansach.pl.
>>> NAJLEPSZE DEPOZYTY TERMINOWE
>>> NAJLEPSZE KONTA OSZCZĘDNOŚCIOWE
————
ROZSĄDNE INWESTOWANIE? MACIEJ SAMCIK POLECA:
>>> Prosto i tanio inwestuję oszczędności na emeryturę w funduszach TFI UNIQA. W ramach programu „Tanie oszczędzanie” można kupić fundusze inwestujące na całym świecie bez opłat dystrybucyjnych. Opłata za zarządzanie wynosi – dla niektórych funduszy w ramach „Taniego oszczędzania” – 0,5% w skali roku. Żeby założyć konto „Tanie oszczędzanie” i zacząć inwestować pieniądze przez internet, kliknij ten link.
>>> Portfel globalnych inwestycji buduję razem z XTB, by mieć wszystko w jednym miejscu. Podobnie jak wielu innych inwestorów – używam i polecam aplikację do inwestowania XTB, gdzie nie płacisz prowizji za inwestowanie w ETF-y z całego świata (aż do wartości 100 000 euro obrotu miesięcznie), a masz możliwość budowania portfela z różnych aktywów. Gdybyś chciał korzystać z kontraktów CFD, czyli zawierających dźwignię finansową, to pamiętaj, że ryzykujesz całością kapitału i że większość inwestorów indywidualnych osiąga na takich inwestycjach straty. Przemyśl to dobrze.
>>> Usługi doradztwa inwestycyjnego wypróbowałem m.in. w BNP PARIBAS. To bank mający dostęp do ekspertyzy analityków i doradców inwestycyjnych z całego świata oferuje doradztwo inwestycyjne i rekomendacje wystawiane przez uprawnionych do ich wydawania, licencjonowanych ekspertów. Doradztwo inwestycyjne w tym banku jest dostępne już dla osób dysponujących kwotą 100 000 zł. Z kolei ALIOR BANK polecam do inwestowania w obligacje komercyjne.
>>> Sztabki złota kupuję wygodnie „po kawałku” na GOLDSAVER.PL. W tym sklepie internetowym (należącym do renomowanego sprzedawcy złota, firmy Goldenmark) każdy może kupić sztabkę złota we własnym tempie i bez zobowiązań. Kliknij ten link, załóż konto, a otrzymasz bonus w wysokości 100 zł. Możesz także wpisać kod „SoF” w formularzu rejestracji. Subiektywna recenzja tego rozwiązania jest tutaj.
WAŻNY DISCLAIMER: Pamiętaj, to nie są porady inwestycyjne, ani tym bardziej rekomendacje. Jestem tylko blogerem i dziennikarzem, nie mam licencji doradcy inwestycyjnego i nie mogę wydawać rekomendacji. Dzielę się po prostu swoim doświadczeniem i tylko tak to traktujcie. Twoje pieniądze to Twoje decyzje, a ja – o czym się już wielokrotnie przekonałem – nie jestem nieomylny, mimo ponad 20-letniego doświadczenia w inwestowaniu własnych pieniędzy. Weź to, proszę, pod uwagę, czytając ten i inne teksty o inwestowaniu.
————
zdjęcie tytułowe: Pixabay