VeloBank kilka dni temu pochwalił się wynikami finansowymi po trzech kwartałach działalności. Bank zaraportował 357,5 mln zł czystego zysku. A przecież jego celem na koniec 2023 r. (do tego zostały jeszcze dwa kwartały) było zarobić 400 mln zł. Jak to możliwe, że następca Getin Banku, który był bankiem-zombie i został przymusowo zlikwidowany, stał się kurą znoszącą złote jaja? Analizuję wyniki VeloBanku
Przypomnę w dwóch zdaniach genezę powstania VeloBanku. To instytucja finansowa, która „wykluła się” po ogłoszeniu przymusowej restrukturyzacji Getin Noble Banku, należącego do Leszka Czarneckiego. Getin był bankowym trupem, którego „zjadły” rezerwy na kredyty frankowe. Pod egidą Bankowego Funduszu Gwarancyjnego przejęto bank od dotychczasowych akcjonariuszy, umorzono jego zobowiązania obligacyjne i wyjęto wszystkie wartościowe aktywa.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W Getinie zostawiono kredyty frankowe i inne brudy (zresztą potem wszystko postawiono w stan upadłości), a resztę przeniesiono do nowej struktury, którą pomalowano znów na zielono i nazwano VeloBankiem. Tenże Velobank, pod rządami nowych ludzi zaczął przynosić krociowe zyski. Warto się z tego cieszyć, bo kolejne problemy w branży bankowej nam niepotrzebne. Ale czy gdyby to był nadal Getin, tylko pozbawiony frankowych obciążeń, to też mógłby mieć takie zyski?
Spojrzałem na jeden ze swoich ostatnich tekstów poświęconych sytuacji finansowej Getin Banku. Pisałem go wtedy, gdy w banku już działał kurator, a biegły rewident ze strachu nie chciał się podpisać pod sprawozdaniami finansowymi. Nawet wtedy Getin Bank z podstawowej działalności generował niewielkie zyski. W drugim i trzecim kwartale 2021 r. było to 3,5 mln zł i 11,2 mln zł, w pierwszym kwartale 2022 r. – 18,2 mln zł.
Jesienią 2021 r. zaczęły szybko rosnąć stopy procentowe, co dla każdego banku jest jak manna z nieba. Getin miał wówczas 33 mld zł portfela kredytowego – w tym 8,5 mld zł kredytów frankowych, z których tylko 10% wrzucił w rezerwy (wiadomo, że grubo za mało). W raporcie rocznym za 2021 r. bank oszacował, że wpływ tych podwyżek stóp procentowych, które już miały miejsce (od października 2021 r. do kwietnia 2022 r.) na wynik odsetkowy wyniesie 620-740 mln zł.
Spójrzmy na wyniki VeloBanku. Portfel kredytowy, pozbawiony już kredytów indeksowanych do walut obcych, wynosi ponad 20 mld zł. Wynik odsetkowy po trzech kwartałach to 1,25 mld zł. Jesteśmy po pełnym cyklu wzrostu stóp procentowych, więc można tę kwotę próbować porównać z podawaną w raporcie Getin Banku za 2021 r., która obejmowała wpływ mniej więcej połowy wzrostu stóp procentowych na wynik odsetkowy. Nie jest to metodycznie poprawne, ale coś-tam pokazuje.
To natura bankowego biznesu, że jak stopy procentowe rosną, to bankom rosną zyski. Rozrzut między oprocentowaniem kredytów i depozytów rośnie oraz liczony jest od wyższych procentów. Nic w tym dziwnego. Zwykle polskie banki (cała branża) notowały półroczny wynik odsetkowy na poziomie 20-25 mld zł, zaś w tym roku po dwóch kwartałach – jak podaje Związek Banków Polskich – jest 47 mld zł.
Z cyferek przedstawionych przez bank wynika, że mając 20 mld zł „zdrowego” portfela kredytowego VeloBank bierze od klientów średnio ponad 13% odsetek od udzielonych pożyczek (przychody odsetkowe wyniosły 2,6 mld zł), a mając 41 mld zł depozytów, zapłacił deponentom nieco ponad 3% odsetek (koszty odsetkowe wynosiły 1,35 mld zł). Gdyby VeloBank był Getinem i stopy procentowe byłyby wciąż niskie, to mógłby wziąć np. 4% odsetek od kredytów (800 mln zł) i zapłaciłby 1% odsetek depozytów (400 mln zł).
Gdyby miał koszty działania takie jak ma dziś (555 mln zł) oraz wynik z prowizji taki jak dziś (20 mln zł) – pewnie byłoby mu trudniej o zyski. Z trudem wychodził na swoje również Getin Bank (pomijając rezerwy i zobowiązania obligacyjne). Bo podstawowy problem obu „zielonych” banków to brak solidnych przychodów prowizyjnych. Jeśli „wisi” się w dużej części na marży odsetkowej, to zawsze jest kłopot z rentownością przy niskich stopach procentowych.
Dziś VeloBank ma krociowe zyski m.in. dlatego, że stopy są wysoko. Nie musi też tworzyć rezerw na kredyty frankowe (a to byłoby ze 4-5 mld zł) oraz nie musi spłacać kilkuset milionów złotych wierzytelności z obligacji. Getin Bank miał 30 000 kredytobiorców frankowych, którzy poniekąd dziś „dokładają się” do wyników VeloBanku oraz kilka tysięcy posiadaczy obligacji, którzy też mogą czuć się „współautorami” tego sukcesu.
Oczywiście: jakość zarządzania też ma znaczenie. Wyniki VeloBanku nie „zrobiły się” same. Co by nie mówić, w ciągu trzech kwartałów VeloBank zdołał przyciągnąć 160 000 klientów, by założyli VeloKonto (inna sprawa, że na razie na nich niewiele zarabia, o czym świadczą mikre przychody prowizyjne, ale to kwestia czasu). Ma też mnóstwo świetnych pomysłów na produkty bankowe, a prezes Adam Marciniak zgromadził wokół siebie jeden z bardziej innowacyjnych teamów bankowych w kraju. VeloBank nie żałuje też pieniędzy na marketing.
Analizując wyniki VeloBanku, nie możemy jednak zapominać o tym, że – poza porządnym teamem menedżerów – bank ma też „sponsorów” w postaci nie tylko banków-akcjonariuszy, którzy uzupełnili kapitał po tym, jak Getin Bankowi się on skończył – ale też i frankowiczów oraz obligatariuszy, którzy nie dostali swoich pieniędzy (co słusznie zauważył Sylwester Latkowski w swoim wpisie na Twitterze).
Nie można mieć pretensji do banku, który wykorzystał swoją szansę w postaci wysokich stóp procentowych, dodał do tego dobry marketing i produkty i zarobił pieniądze. Ani do jego ludzi, że się z tego cieszą i się tym chwalą. Ale organy państwa i nadzór finansowy – oni mają też powód do zgryzot. Bo ich zadaniem jest dbać o wszystkich uczestników gry i okazje do szczęścia rozdzielać w miarę po równo.
Źródło zdjęcia: Maciej Bednarek
——————————
POSŁUCHAJ PODCASTU. NASZ GOŚĆ: AGATA STRZELECKA Z VELOBANK
Czy banki w Polsce stały się ostatnio mniej innowacyjne? Jakich usług bankowych – i w jaki sposób dostarczonych – potrzebuje dziś klient banku? Aplikacja mobilna jako narzędzie operacji finansowych czy „centrum życia”? Placówki bankowe czy automaty do samoobsługi Bank jako dostawca usług finansowych czy organizator życia? O tym, jak zmieniają się klienci banków i banki, Maciej Samcik rozmawia z Agatą Strzelecką, dyrektor zarządzającą Obszaru Transformacji i Biura Strategii VeloBanku. Zapraszamy do posłuchania, trzeba kliknąć ten link.
ilustracje: fragmenty reklam VeloBanku