Klient PKO BP, by uniknąć komornika, zaproponował bankowi układ: szybka spłata w zamian za anulowanie 25% długu. Co bankowcy na to? Posłuchajcie
Kłopoty ze spłatą kredytów dotyczą setek tysięcy ludzi. Niedawno cytowałem dane, z których wynika, że przeterminowane zaległości (nie tylko kredytowe, ale też np. nie zapłacone rachunki, mandaty i alimenty) dotyczą 2,5 mln osób. Część z nich zapewne nigdy nie wyjdzie na prostą. Niestety również dlatego, że wierzyciele nie byli skłonni do wsparcia ich starań.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Oczywiście: pierwszym winnym istnienia przeterminowanego długu jest zawsze sam dłużnik. Przeważnie tarapaty zaczynają się w momencie, gdy zadłużona osoba przestaje spłacać raty, ale nie próbuje dogadać się z wierzycielem, tylko liczy, że „jakoś to będzie”. Jeśli po drugiej stronie jest wierzyciel, któremu też nie zależy, to sprawa może się skończyć w firmie windykacyjnej, a potem u komornika. A na tym etapie uratować się jest już bardzo trudno.
Wydaje się, że wierzyciel powinien być otwarty na ugodę niezależnie od tego na jakim etapie jest egzekucja długu. Pośrednictwo sądów, windykatorów, komorników zawsze kosztuje i trwa. Jeśli dłużnik prosi o ugodę, a jego propozycja wygląda na rozsądną, wygrywają wszyscy (no, może poza komornikiem). Wyjątkiem jest sytuacja, w której wierzyciel oceni, iż owa gotowość jest wyłącznie grą na czas. Albo taka, w której ugoda jest nierozsądna.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie
Czytaj też: Miała groszowy dług, a teraz… każą oddać jej kilka stówek. A wszystko przez… adres. Uważajcie!
Czytaj też: Przez trzy lata walczyła o pieniądze, które bank zabrał jej przez pomyłkę. Pomogła dopiero moja interwencja
Klient do banku: „wycofaj komornika, to szybko oddam 75% pieniędzy”
Opiszę Wam sytuację, która spotkała jednego z moich czytelników. Ma on 45.000 zł długu w banku PKO BP (dwa kredyty), którego od pewnego czasu nie spłacał. Nie znam przyczyn tego stanu (wiem tylko, że jego dochód netto nie przekracza 2000 zł i że utrzymuje się z tych pieniędzy trzyosobowa rodzina). Sprawa dojrzała do wszczęcia egzekucji komorniczej.
Nawet w takiej sytuacji można próbować negocjować, ale oczywiście nie z komornikiem, lecz z wierzycielem. Mój czytelnik napisał więc do banku prośbę o wstrzymanie bądź umorzenie egzekucji. Przedstawił trzy propozycje ugody.
Pierwsza to zapłacenie w ciągu siedmiu dni 25.000 zł i umorzenie przez bank reszty (czyli 20.000 zł). Pisząc w skrócie: żart. Druga oferta to trzy raty po 10.000 zł spłacane miesiąc po miesiącu (i umorzenie 15.000 zł). Trzecia – 15.000 zł od razu i 20.000 zł w ratach przez rok (i umorzenie przez bank 10.000 zł).
Czytaj też: 150 zł prowizji za przelanie 136 zł? Uważajcie gdzie zakładacie konto firmowe
Czytaj też: No i kto jest debeściak? Firma windykacyjna chciała wpuścić swoją podopieczną w maliny. Ależ kontratak!
Bank do klienta: „wycofam komornika, jak w ciągu trzech miesięcy oddasz wszystko”
Co na to bank? Odpowiedział na tę propozycję chłodno, by nie powiedzieć, że ozięble. Mianowicie oświadczył, że wchodzi w grę wstrzymanie na cztery miesiące egzekucji, ale pod warunkiem, że klient spłaci w ciągu kilkunastu dni 25.000 zł, a w ciągu dwóch kolejnych miesięcy dwa razy po 10.000 zł i na koniec jeszcze odsetki – 611 zł. Pisząc w skrócie: bankowcy są gotowi w ramach ugody poczekać ze zwrotem całej kwoty przy miesiące. A jak nie? Komornik i egzekucja.
I co o tym myślicie? Czy bank okazał się wyjątkowo nieelastyczny (lub wręcz zadziałał na własną szkodę, skazując się na koszty komornika, choć mógłby ich uniknąć, gdyby zgodził się na ugodę)? A może to klient przycwaniakował, żądając nawet w tak dramatycznych dla siebie okolicznościach umorzenia od 10.000 zł do 20.000 zł długu (a więc co najmniej jednej piątej)?
Mój czytelnik oczywiście ma bankowi za złe i uważa, że dział restrukturyzacji ma nierówno pod sufitem. Bo jak klient chciałby się zrestrukturyzować i pomóc bankowi uniknąć kosztów licytacji majątku, to bank powinien się zgodzić.
„Rozumiem, że pacta sunt servanda oraz że istnieje obowiązek spłaty swoich długów. Tyle, że czasami nie ma takiej możliwości. Z różnych powodów: choroby bądź przez złe decyzje życiowe. Zastanawiam się na czym restrukturyzacja ma polegać? Bank, przy praktycznie jednorazowej spłacie 100% długu rozumianego jako kwota główna, koszty sądowe i odsetki, nie jest w stanie nawet przestać naliczać dalszych odsetek!”
Klient o banku: „Będziesz ściągał przez pięć lat, a i tak nie dostaniesz wszystkiego”
Sprawa jest o tyle skomplikowana, że bank nie jest w stanie szybko ściągnąć z pomocą komornika żywej gotówki z konta. Konto jest bowiem puste, dochody niewielkie, a do tego obowiązuje kwota wolna od zajęcia. Bank będzie musiał prowadzić egzekucję z nieruchomości dłużnika (kredyty były pod zastaw), która – nawet prowadzona w ekspresowym tempie, gdy nikt się nie skarży i nie ma żadnych opóźnień w sądzie – trwa rok, a nierzadko dwa lata.
„Przy scenariuszu zakładającym składanie przez dłużnika skarg na każdą czynność komornika, na operat biegłego, na tzw. postanowienie o przybiciu oraz postawienie o przysądzeniu czas odzyskania pieniędzy przez bank prawdopodobnie będzie wynosił około 5 lat. Takie są fakty”
– potwierdza znajomy prawnik, który specjalizuje się w obsługiwaniu sporów banków z konsumentami. Do tego dochodzą koszty – komornik pobiera 15% opłaty od uzyskanej kwoty z egzekucji z nieruchomości. Bank, przez swoją nieugiętość, ryzykuje też złożenie przez klienta wniosku o upadłość konsumencką. A w procedurze upadłościowej często dochodzi do umorzenia części długu, zaś spłata pozostałej części jest rozłożona w czasie.
„Podsumowując, dziwię się, że bank nie jest zainteresowany zawarciem umowy restrukturyzacyjnej oraz szybkę spłatą zadłużenia. Zapłata 100% kwoty głównej (na którą składają się m.in. skapitalizowane odsetki), 100% odsetek bieżących i kosztów w trzech ratach nie jest żadną restrukturyzacją”
– zauważa klient. Czy ma rację? Bardzo jestem ciekaw Waszej opinii. Rzeczywiście: zarówno próba „siłowej” egzekucji, jak i ryzyko wejścia w procedurę upadłości konsumenckiej skazuje bank na to, iż przepadnie mu duża część długu (minimum 20-25%), a resztę będzie odzyskiwał bardzo długo. Dlaczego więc bank odrzuca propozycję ugodową, dzięki której mógłby pozostałe 75% długu uzyskać najdalej za rok?
Czytaj też: Komornik-leń, przypadkowy klient i trzy banki. Każdy zachował się inaczej. Który był fair wobec klienta?
Czytaj też: „Piła” przy tym to pieszczota. Dwa banki, windykator i komornik w akcji. I przypadkowy przechodzień
Bank nie chce ugody. Dlaczego? Trzy hipotezy
Na moje oko są trzy możliwości. Pierwsza jest taka, że w tej sprawie jest drugie dno, które sprawia, że bank nie wierzy już w żadne ugody z tym klientem (traktuje jego propozycje wyłącznie jako grę na czas, obliczoną na to, by zyskać jeszcze kilka miesięcy). Druga jest taka, że bankowcy są jak linia lotnicza, która nawet mając połowę miejsc w samolocie wolną nie obniża w ostatniej chwili ceny biletów, żeby nie uczyć klientów, że warto czekać z rezerwacją do ostatniej chwili.
Trzecia opcja jest taka, że dział windykacji ma tyle egzekucji na głowie, iż mało go obchodzi ile odzyska pieniędzy i kiedy. Jest jak urząd państwowy, który ma obsłużyć sprawę według procedury możliwie mało o niej myśląc. Ten ostatni scenariusz byłby bardzo smutny, biorąc pod uwagę, że mówimy o największym banku w kraju.
Czytaj też: Szczyt pecha? Gdy twoja żona przychodzi drugi raz po alimenty, które już zapłaciłeś, a twój bank…
Morał dla wszystkich „przeterminowanych” wierzycieli jest następujący: jeśli nie chcecie doprowadzić do sytuacji takiej jak na powyższym obrazku, to starajcie się powalczyć o ugodę z umorzeniem kawałka długu na wcześniejszym etapie, zanim jeszcze zacznie się postępowanie komornicze.