16 września 2022

Nowy, podstawowy model iPhone’a kosztuje w USA 799 dol., a ile w Polsce? Czy przez niestabilny kurs złotego płacimy dużo więcej za sprzęt Apple’a?

Nowy, podstawowy model iPhone’a kosztuje w USA 799 dol., a ile w Polsce? Czy przez niestabilny kurs złotego płacimy dużo więcej za sprzęt Apple’a?

Gdyby cena nowych modeli iPhone’ów w Polsce została ustalona dokładnie według aktualnego kursu walutowego, to byłyby one dużo tańsze. Dlaczego płacimy więcej niż Amerykanie? Czy duża różnica w cenach to „premia” – wątpliwa, przyznajmy – za niestabilność naszej waluty i za jej dużą zmienność czy tylko kwestia różnicy w wysokości podatków? Co mówi nam cena iPhone’a o naszej gospodarce?

Może jest coś, o czym nie wiemy, a wie Apple? Że np. w perspektywie kilku tygodni czy miesięcy kurs dolara dojdzie do… 6 zł? Tak, do 6 zł. Taka wycena złotego wynikałaby z cen ustalonych przez Apple na nasz rynek. Oczywiście w tej cenie są cła i podatki. Więc realnie byłoby to mniej, np. 5,3-5,5 zł. Dlaczego koncern z Cupertino miałby mieć aż tak złe przeczucia? Cóż, wahania złotego w przeszłości rzeczywiście były spore. Więc nie ma co się obrażać na Apple, jest to po prostu ich ubezpieczenie od wahań kursowych.

Zobacz również:

Złoty jest niestabilny, więc Polak dokłada, nie tylko do iPhone’ów

Ktoś, kto obejrzał w ubiegłym tygodniu prezentację nowych produktów Apple, być może ucieszył się, że nowy podstawowy model iPone’a 14 kosztuje „tylko” 799 dol. Ale zaraz potem szczerze się zasmucił, gdy zobaczył, ile trzeba będzie zapłacić za ten sam model w Polsce.

Jeśli weźmiemy do obliczeń kurs dolara w dniu poprzedzającym polską premierę nowych modeli, czyli 4,73 złotego, to za podstawowy wariant modelu iPhone 14 powinniśmy zapłacić 3779 zł. Apple ustalił cenę na 5199 zł. W tej cenie podatek VAT to 973 zł. Cena „kursowa” jest więc o 27% niższa niż ta w sklepie Apple w USA (bez podatków, z podatkiem różnica wyniosłaby zapewne kilkanaście proc., ale są też stany, w których podatek stanowy wynosi 0% lub 1%). Poniższy wykres dobrze pokazuje „filozofię” cenową firmy Apple. Trzeba przyznać, że jest logiczna i konsekwentna.

W USA podana oficjalnie na platformie zakupowej cena to cena bez podatku. Podatek stanowy wynosi od 0 do 10%. Ale różnica i tak jest spora. I teraz pytanie: czy tylko firma z jabłuszkiem w logotypie jest tak przewidująca, że zabezpiecza się np. na wypadek wystąpienia kryzysu walutowego w kraju z dość niestabilną (obecnie) sytuacją geopolityczną, w przededniu kryzysu gospodarczego i z nierównowagami w polityce fiskalnej i pieniężnej? Zapewne nie. Koncern Apple idzie zapewne przetartym szlakiem biznesowym, który uwzględnia w cenie produktów potencjalną zmianę kursu waluty w średnim terminie.

Ten szlak jest zresztą dla Apple’a szlakiem nienowym. Przez całe lata można było usłyszeć, że jeśli ktoś chciał kupić najnowsze produkty Apple taniej, czyli w cenie amerykańskiej, musiał je po prostu sprowadzić z USA. W Polsce były zawsze droższe. M.in. z powodu ryzyka kursowego. Nawet podatki w USA tego nie zmieniają.

Wyobraźmy sobie, jak planują księgowi w Cupertino. Koncern musi przesłać dziesiątki tysięcy egzemplarzy nowych modeli do Polski, ale od razu ich nie sprzeda, to może potrwać. Cena za modele ustalana jest jednorazowo na cały rok, czasem na kilka lat. Trzeba zapłacić cło i podatki w Polsce. Przychody w złotych muszą następnie zostać zamienione na dolary i przesłane do centrali w USA.

Do tego dochodzi inflacja, która w USA wynosi obecnie ok. 8%, a w Polsce dokładnie dwa razy więcej. Inflacja zwiększa koszty sprzedaży, promocji itp. A nie wiadomo, ile jeszcze wniesie wzrost cen. Dojdzie do 20%? Jest to duża niepewność.

cena iphone w Polsce dużo wyższa niż w US
Cena iPhone w Polsce wyższa niż w USA

Nie tylko w Polsce cena iPhone powala. Kto płaci najmniej?

Cena iPhone’ów w złotym jest oczywiście czymś dosyć przykrym, zwłaszcza dla fanów produktów z Cupertino. Ale na osłodę można powiedzieć, że nie tylko ceny w złotym wymykają się oficjalnemu kursowi. One po prostu są z zasady wyższe poza Stanami Zjednoczonymi.

Porównajmy np. ceny trzech aktualnie sprzedawanych modeli iPhone’ów w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Francji. Przyjmując, że obecnie jeden dolar wart jest ok. jedno euro, a za jednego funta brytyjskiego trzeba zapłacić 1,15 dolara, można oszacować, że najbardziej zbliżone do „domowych” są ceny w Wielkiej Brytanii, ale oczywiście też są wyższe niż w USA. Z aktualnego kursu wychodzi, że powinny być niższe o ok. 18-20%, w zależności od modelu (bez uwzględnienia ewentualnego podatku stanowego w USA).

Nieco drożej jest w Niemczech i Francji, gdzie różnica sięga 20-25%, z tym że w Niemczech ceny zostały ustalone na minimalnie niższym poziomie, mimo że Niemcy i Francja to jednolita strefa walutowa. Euro jest obecnie w trendzie spadkowym wobec dolara, więc nic dziwnego, że cena musiała zostać ustalona nieco wyżej niż w Wielkiej Brytanii.

I tak np. podstawowy model iPhone’a 14 kosztuje w Wielkiej Brytanii (ceny przeliczone na dolary) 976 dol., w Niemczech – 999 dol., a we Francji – 1019 dol. Przypomnijmy, że w USA cena wynosi 799 dol.

W Polsce różnica jest większa i w przeliczeniu na dolary cena iPhone 14 wynosi aż 1099 dol., czyli o 100 dol. więcej niż u sąsiadów zza Odry. 100 dol., czyli ok. 473 zł, według aktualnego kursu, czyli o 9% więcej niż w sąsiednich Niemczech.

Każdy musi oczywiście na własny użytek określić ramy swojego budżetu i zdecydować, czy cena iPhone nie jest dla niego zaporowa, a inwestycja w nowy sprzęt Apple – sensowna. Tym bardziej np. obecnie, kiedy wszyscy jesteśmy po wakacyjnych wydatkach, a dodatkowo zewsząd słyszymy, że powinniśmy oszczędzać.

No i… już, już nawet zaczęliśmy myśleć o oszczędzaniu, kiedy pechowo przyszła ta pokusa wymiany naszego wysłużonego, rocznego już, smartfonu na nowy, z obłędnym designem i kilkoma – zapewne koniecznymi dla dalszego naszego życia – funkcjami.

Przesada? Nie do końca. Smartfony rzeczywiście są nam niezbędne do życia i do pracy i powinniśmy zapewnić sobie maksymalną wygodę i sprawność tych urządzeń, żeby nie odmówiły nam posłuszeństwa w środku dnia. Jeśli np. mamy problemy z baterią, to hasło, że od teraz tych problemów nie będzie i raz naładowana bateria utrzyma sprawność przez cały, nawet bardzo intensywny, dzień pracy, jest bardzo nośne.

Czytaj też: Inflacja w sierpniu w Polsce wyniosła 16,1%. A tutaj Maciek Bednarek wylicza własną inflację 

Jak kupujemy Big Maca, to nie marudzimy

Dodatkowo smartfony Apple mogą jeszcze pełnić pożyteczną funkcję wyceny kursu walutowego w różnych krajach. Są produktem sprzedawanym globalnie i rozpoznawalnym globalnie. Są wymarzonym benchmarkiem, czyli punktem odniesienia dla sprawdzenia, na jakim poziomie jest właściwie waluta danego kraju. Tak jak Indeks Big Maca opracowywany od 1986 r. przez tygodnik „The Economist”.

Metodologia Indeksu Big Maca opiera się na tzw. parytecie siły nabywczej. W przybliżeniu mechanizm ten opiera się na założeniu, że w długim okresie kursy walutowe powinny zbliżać się do kursu, który zrównałby się z cenami identycznego koszyka produktów i usług w dowolnych krajach.

I tak np. najnowsza aktualizacja indeksu z lipca tego roku pokazuje, że polski złoty jest niedowartościowany o 30,3% do dolara, w którym podawana jest bazowa cena burgera sprzedawanego w USA. Big Mac kosztuje w USA 5,15 dol. W Polsce natomiast – w przeliczeniu – 3,59 dol. Nadwartościowane są np. waluty Szwajcarii, Norwegii, Szwecji, Kanady. Z indeksu wynika, że euro obecnie jest 7,5% poniżej swojej wartości.

„The Economist” robi ważne zastrzeżenie. Zazwyczaj ludzie oczekują, że średnie ceny burgerów będą niższe w krajach biednych niż w krajach bogatych. Przecież w krajach biedniejszych konsumenci zarabiają mniej, koszty pracy są niższe, często niższe ceny składników. Jednak indeks sygnalizuje, w jakim kierunku powinien zmierzać kurs walutowy w dłuższej perspektywie, czyli np. w kraju, który za jakiś czas stanie się bogatszy lub biedniejszy. Nie można mylić indeksu z dzisiejszym kursem równowagi.

To tak jak realne stopy procentowe banku centralnego. To są stopy wyliczane w porównaniu z inflacją, która spodziewana jest w średnim okresie prowadzenia polityki pieniężnej, a to jest okres ok. 4-6 kwartałów. Jeśli obecnie w Polsce główna stopa banku centralnego wynosi 6,75%, to nie może być zestawiana z poziomem inflacji, który wyniósł w sierpniu 16,1%, tylko z inflacją, która ukształtuje się za rok-półtora. A w tym okresie bank centralny przewiduje inflację dużo niższą. I jednocyfrową (miejmy nadzieję, że tak będzie…).

Co wynika z Indeksu Big Maca dla naszych portfeli? Kurs złotego powinien zmierzać do 3,30 za dolara, jeśli nasza waluta jest o 30,3% niedowartościowana. Z kolei ceny iPhone’ów w Polsce sugerują coś wręcz odwrotnego, że złoty ma potencjał do… znacznego osłabiania się. Ale to może dlatego, że burgery to jednak nie iPhone’y.

Źródło zdjęcia: Apple

—————————–

Zapraszam do nowego newslettera „Subiektywnie o świ(e)cie”

Ekipa Samcika uruchamia nowe przedsięwzięcie. „Subiektywnie o świ(e)cie” – to poranny newsletter, z którego w przyjaznej, acz skondensowanej formie dowiesz się wszystkiego, co musisz wiedzieć, żeby Twoje pieniądze rosły zdrowo. Najważniejsze wydarzenia, zapowiedzi, historie i polecenia najciekawszych tekstów o finansach i ekonomii w światowych mediach. Do poczytania przy porannej kawie.

Zapraszam w imieniu Ekipy, formularz zapisu na newsletter znajdziesz pod tym linkiem, zaś pierwszy newsletter – żebyś mógł ocenić, czy fajny – jest pod tym linkiem.

Posłuchaj nowych odcinków podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”

„Czyste powietrze”, „Mój prąd”, „Mój elektryk” to tylko niektóre programy, w ramach których możemy ubiegać się o dofinansowanie inwestycji, dzięki którym w przyszłości zapłacimy niższe rachunki za prąd, gaz czy ogrzewanie. Które z tych programów są warte uwagi? Na jakie finansowe wsparcie można liczyć? Po jakim czasie inwestycja ma szanse się zwrócić i w jaki sposób w ich sfinansowaniu może pomóc bank? O meandrach zielonych inwestycji Maciek Samcik rozmawia z Gizelą Gorączyńską i Mateuszem Wojnarem, menedżerami ds. Programów Zrównoważonego Rozwoju w Banku BNP Paribas. Zapraszam do odsłuchania tutaj!

A 120. odcinek podcastu poświęciliśmy przedsiębiorcom. W pierwszej części Maciek Samcik próbuje wyjaśnić, dlaczego firmy dostają od PGNiG gigantyczne rachunki za gaz. To efekt pazerności gazowego monopolisty czy innych czynników? W drugiej części Maciek Bednarek rozmawia z Michałem Bogielem z firmy z branży materiałów budowlanych. Jak nadchodzący kryzys gospodarczy wygląda z perspektywy przedsiębiorcy? Czekają nas chude lata, bezrobocie, bankructwa firm? Zapraszamy do odsłuchania pod tym linkiem!

Subscribe
Powiadom o
48 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Szymon
2 lat temu

Porownanie do ceny z USA, nieuwzględniającej podatku, jest wg mnie błędne. Porównanie do ceny bez VAT lub nawet do ceny w euro nie wykazuje takich wartości.

Jacek
2 lat temu

Czyli to cena netto ustalona dla Polski?

Admin
2 lat temu
Reply to  Jacek

Panie Jacku, teza o tym, iż ze względu na niestabilny kurs złotego płacimy więcej za sprzęt jest słuszna. Owszem, może powinniśmy bardziej zaznaczyć różnice podatkowe między USA i Europą, ale – jeśli w krajach o podobnej jak u nas polityce podatkowej ceny są niższe, to wniosek jest oczywisty. I na tym bym zakończył dyskusję, bo jest jałowa.

Jacek
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Chodziło mi wyłącznie o porównanie ceny netto w USD z brutto w PLN – moim zdaniem należało tę drugą „unettowić”, aby nie doszło do przesady.
Może nie powinniśmy się porównywać z Europą Zachodnią lecz innymi krajami naszego regionu, które mają jeszcze własne waluty?
Osobiście w ogólę się nie ekscytuję nowościami smartfonowymi – ku niepocieszeniu operatorów GSM. Zresztą premiera nowego modelu u niektórych wywoła nieodpartą potrzebę pozbycia się obecnie używanego urządzenia, co może być w efekcie zupełnie nie eko.

Admin
2 lat temu
Reply to  Jacek

No, może trzeba było unettowić, ale to też by nie było metodycznie w pełni prawidłowe, bo w USA są podatki stanowe

Jacek
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Dlaczego nie? Porównanie cen netto byłoby miarodajne, gdyż podatki zgarnia już lokalna władza. Gorszą alternatywą byłby przedział cen w USD. Nie spodobało mi się to, że było to pewne nadużycie mogące jeszcze mocniej deprecjonować złotówkę niż marzy się tym, którzy słusznie oczekują upadku IV Kaczpospolitej Ludowej, ale zapominają o tym, że nie można z pasożytem pogrywać tak ostro, że aż żywiciel znajdzie się blisko stanu agonalnego.

jsc
2 lat temu
Reply to  Jacek

W FED’zie widać tego nie wiedzą… niby wygrywają z inflacją, a walą stopami aż się kurzy… doszło do tego, że już UK nie wyrabia.

Admin
2 lat temu
Reply to  jsc

Widzą, że mają silną gospodarkę, której podwyżki nie szkodzą, więc walą. Ale być może silny dolar ich powstrzyma. I wtedy będzie okazja, żeby zarobić na amerykańskich obligacjach (poprzez fundusze i ETF-y)

jsc
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Ale z ich silnej gospodarki jak się wyłoży całą reszta i będą mogli te Iphony tylko samym sobie?

jsc
2 lat temu
Reply to  Jacek

(…)Może nie powinniśmy się porównywać z Europą Zachodnią lecz innymi krajami naszego regionu, które mają jeszcze własne waluty?(…)
To znaczy o których? Białorusi, Ukrainy, Rosji, Węgier, a może Turcji?

Last edited 2 lat temu by jsc
armi
2 lat temu

799*4,73*1,23=4648 to i tak taniej niż obecne 5199
ale nie wiedzieć, że apple podaje ceny netto w stanach ?

mko
2 lat temu

w jakim stopniu różnica w cenach wynika z różnych systemów podatkowych? dla polskiego przedsiębiorcy iphone’a bardzie opłaca się kupić w Polsce niż ściągać z USA, prawda?

Grzegorz
2 lat temu

Mała ale znacząca uwaga do całości przeprowadzonego porównania. Cena iPhone w US jest podaną ceną netto i w zależności od stanu w którym zostanie on zakupiony należy do niej doliczyć lokalny vat od 3-15%…

Dominik
2 lat temu

A to nie jest tak, że do amerykańskich cen trzeba doliczyć europejski VAT oraz amerykański stanowy podatek od sprzedaży żeby można porównywać ceny? Oni tam mają dziwne obyczaje, że cena na półce a cena przy kasie to dwie różne rzeczy. Amerykanie wiedzą, że to jest kuriozalne ale jak ze wszystkim odpowiadają „że tak już jest i nie da się zmienić”.

shark
2 lat temu

Chyba ktoś tu zapomniał o drobnym szczególe jakim jest VAT. W amerykańskim sklepie ceny podawane są bez podatku od konsumpcji, czyli 999 USD to cena netto. W Polsce cena podawana jest z VAT, gdy weźmiemy cenę netto za iPhone 14 Pro (w najtańszej wersji) to wychodzi 5283 PLN, czyli około 1117 USD.
Wciąż znacznie drożej niż w USA ale nie 27% a bardziej 12%. Ale nie martwcie się, kupicie iPhona tyle drożej ale nasz rząd na spółę z NBP zeszmacą złotego, ekhem, mam na myśli pobudzą eksport jeszcze bardziej, więc i tak będziecie do przodu 😉

shark
2 lat temu

Podatek estymowany jest w drugim kroku zamówienia. Wystarczy wrzucić produkt do torby i kliknąć „review bag” (co jest kolejnym krokiem), po wpisaniu kodu pocztowego strona podaje szacunkowy podatek. Np. ja wybrałem kod z LA i doliczyło mi 102.4 USD (co stanowi ok. 10% a więc 13% niższy podatek niż w PL). Ogólnie nie mam nic przeciwko tezie, że Apple broni się przed różnicami kursowymi. Niedawno ceny w Japonii podskoczyły „up to 25%”. Niemniej stawia Pan kilka nieprawdziwych twierdzeń jak skala tej kompensacji albo przewidywany kurs PLN (6 zł). Jest to bardziej 5.3 zł a różnica w cenie jest bliżej 12%… Czytaj więcej »

Przemo
2 lat temu

Nie skorzystam :))) Never… [MSPANC}

Sławek
2 lat temu

Problem cen produktów Apple w Polsce jest bardziej złożony jak tylko ryzyko kursowe. iPhone 14 Pro w US kosztuje 999$, w Polsce 6’499zł, MacBook Air z M1 w US wyceniany też na 999$, w Polsce kosztuje 5’799zł. Albo iPhone 14 w US wyceniany na 799$, w Polsce kosztuje 5’199zł, a już Apple Watch Ultra w US kosztujący 799$, u nas 4’799zł. Można wyciągnąć, być zbyt pochopny, wniosek, że iPhone w Polsce po prostu mają być drogie. I tak, wiem, że ten ceny z US to netto, a w Polsce brutto (za to bardzo dziwi, że auto artykułu celowo to chyba… Czytaj więcej »

Raider
2 lat temu

Za te 3500 PLN można dostać telefon z 16 GB pamięci RAM, ośmiordzeniowym procesorem i normalnym systemem operacyjnym jakim jest Android. Jeśli ktoś nie ma zapotrzebowania na super aparat/kamerę w telefonie, to nie widzę najmniejszego sensu w kupowaniu iPhone, bo jest gorszy niż telefony konkurencji. Ostatnim dobrym iPhonem był 3GS. Konkurencja dla niego wtedy jeszcze nie istniała.

qtrya
2 lat temu

Oczywiście, na świecie są tysiące rożnych „sekt”, dojących niemiłosiernie i do bólu swoich wyznawców za możliwość obcowania z absolutem, jedyną prawdą objawioną, przynależności do kręgu wtajemniczonych, elity itp. (niepotrzebne skreślić).
A skoro są chętni aby za te „wyjątkowe doświadczenia” płacić , będą i tacy, którzy za odpowiednią cenę je dostarczą.

Przemo
2 lat temu

O to to, nie chciałem wyżej pisać, ale Apple to swego rodzaju sekta :)))
No ale skoro Autor sam przyznaje…

Jakub
2 lat temu
Reply to  Raider

Normalny system operacyjny i Android – wybierz jedno :). Jeszcze kilka lat temu kiedy flagowce konkurencji były sporo tańsze można było marudzić, ale obecnie Samsung czy Huawei nawet potrafi kosztować tyle co nowy Iphone a utrata na wartości i degradacja sprzętu powala. Sorki zostanę przy apple.

Radek
2 lat temu
Reply to  Raider

Ooo, dobre wieści 🙂 nie jestem na bieżąco, który telefon z Androidem i 16gb pamięci, min 5letnim wsparciem (update oprogramowania) i nie chiński można kupić za 3500 zł?

Radek
2 lat temu

Chińskie telefony szpiegują swojego właściciela (dowiedzione) więc odpadają.

Samsungi z tego co piszą na necie dostają aktualizacje systemu przez 4 lata (dla modeli z linii S) plus jeszcze przez rok łatki bezpieczeństwa.
Tymczasem iPhone 8 z 2017 roku właśnie dostał najnowszy iOS 16, zaś iPhone 5s z 2013(!) roku dostał łatki bezpieczeństwa…. 2 tygodnie temu.

Też pozdrawiam i ponawiam pytanie: który nie chiński telefon za 3,5 tys zł ma wsparcie przez min. 5 lat?

jsc
2 lat temu
Reply to  Radek

(…)Chińskie telefony szpiegują swojego właściciela (dowiedzione) więc odpadają.(…)
Ale izraelskie Pegasusy są już OK!!!

Last edited 2 lat temu by jsc
Raider
2 lat temu
Reply to  Radek

Dzisiaj wszystkie telefony są z Chin. Apple też. Który telefon Apple miał 5-letnie wsparcie? Mój 3GS eksplodował – dosłownie wybuchła bateria po 5 latach, z czego 3 ostatnie lata przeleżał w szafce. Jedyny telefon, w którym eksplodowała bateria jaki kiedykolwiek miałem. Po roku, kiedy wyszedł iPhone 4, 3GS dostał aktualizację „spowalniacza” i nie dało się już go używać. To ja wolę chiński telefon. Dwa lata działa równie szybko bez zacięć.

Raider
2 lat temu

Zgadzam się. Świetnie, że jest wybór. Niestety panuje totalna dezinformacja. Komentarze proapplowskie to przykład manipulacji i przemilczania niewygodnych faktów: 1. Apple jest produkowany w Chinach. Tam też istnieje nieograniczona możliwość instalacji modułów szpiegowskich. W interesie firmy jest gromadzenie danych o klientach, tak jak robi to Facebook i inne korporacje. Apple też tak robi. Tylko naiwni użytkownicy uważają, że jest inaczej. 2. Wsparcie dla sprzętu. Apple przyznało się do celowego spowalniania swoich produktów od kiedy wychodzi nowsza wersja. Fakt jest taki, że co roku klient na kupić nowy sprzęt i to całe gadanie o długoterminowym wsparciu jest bredzeniem wariata, bo nikt… Czytaj więcej »

Radek
2 lat temu
Reply to  Raider

Apple z Chin? Bzdury. Jest tam montowany ale soft z Ameryki.
Możesz kupować chiński, ja nie mam z tym problemu 🙂 Pokazuję tylko jaka jest różnica i że w iPhone nie płaci się tylko za logo.
Jak wydasz na iPhone 5k i poużywasz 5 lat to moim zdaniem lepiej niż nowy Chińczyk po 3k co 2,5 roku: raz że łącznie wyjdzie drożej, dwa produkujemy wtedy więcej elektrośmieci.
Natomiast bardzo mnie cieszy, że jest konkurencja na rynku, jest wybór i każdy może dobrać coś pod swoje kryteria, pod to na czym mu zależy.

Raider
2 lat temu
Reply to  Radek

Bez urazy ale to ty pleciesz bzdury.

Radek
2 lat temu
Reply to  Raider

Czytałeś chociaż ten artykuł? 🙂
„Foxconn składa iPhone’y” znaczy się że montuje, nie projektuje ich, nie produkuje softu, nie wypuszcza aktualizacji. Jedyne co robią to składają komponenty w całość.

jsc
2 lat temu
Reply to  Radek
jsc
2 lat temu
Reply to  Radek

(…) Jest tam montowany ale soft z Ameryki.(…)
A Pegasus jest produkowany w Izraelu…

jsc
2 lat temu

(…)A w tym okresie bank centralny przewiduje inflację dużo niższą. I jednocyfrową (miejmy nadzieję, że tak będzie…).(…)
W takim razie bank turecki musi przewidywać chyba deflację…

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu