Rosnące raty kredytowe skłaniają coraz więcej osób, by wziąć kredyt o stałej stopie zamiast takiego z „tradycyjnym” oprocentowaniem opartym o WIBOR. Czy to jednak najlepsze rozwiązanie w obecnej sytuacji? Co należy wziąć pod uwagę, dokonując wyboru między stałą a zmienną stopą? Są co najmniej trzy kwestie do rozważenia
Przysłowia są mądrością narodów. I ekonomistów. „Trend is your friend” albo „kupuj, gdy leje się krew” – to zna każde giełdowe dziecko. Jednym z rynkowych powiedzonek jest ostrzeżenie, że gdy o kupowaniu akcji mówi nawet taksówkarz, to znaczy, że hossa się kończy i czas sprzedawać. Nie chodzi tu oczywiście o deprecjonowanie skądinąd dobrze poinformowanej grupy zawodowej, ale o zwrócenie uwagi, że gdy już wszyscy wiedzą, że coś będzie rosło, to przeważnie zbliża się czas, gdy rynek sprawi niespodziankę.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dziś wszyscy mówią o zamianie oprocentowania kredytu ze zmiennej na stałą stopę. Jeszcze rok temu kredytem ze stałym oprocentowaniem na kilka lat prawie nikt się nie interesował. Posiadacze takich kredytów stanowili 2% wszystkich kredytobiorców. A teraz? Coraz częściej piszecie do nas w sprawie konwersji Waszych kredytów na stałoprocentowe. Coraz bardziej natarczywie taką podmianę proponują też banki.
Cóż, jeśli raty rosną dwukrotnie w ciągu pół roku, to naturalne jest, że szuka się stabilnych alternatyw. Pytanie, czy dziś już nie jest za późno. I czy zamiana kredytu na stałoprocentowy akurat w tym momencie nie będzie tym, czym kupowanie akcji wtedy, gdy o tym, że to właśnie trzeba robić, mówi już każdy taksówkarz.
Formalności, koszty i oczekiwanie. Co daje nam kredyt o stałej stopie?
Im wyżej idą stopy procentowe NBP (a właściwie stawka WIBOR, jakoś tam z nimi powiązana), tym większe jest zainteresowanie kredytami o stałym oprocentowaniu. Zapytaliśmy w bankach, jak wygląda zainteresowanie tą ofertą. W jednych bankach twierdzą, że kolejki do kredytów o stałej stopie są bardzo długie, a czas oczekiwania na decyzję o konwersji sięga miesiąca.
Inni z kolei twierdzą, że największe zainteresowanie już minęło, a obecne stawki proponowane przez banki skutecznie ochłodziły popyt. Konwersje na stały procent są modne nie tylko w przypadku posiadaczy kredytów opartych na stawce WIBOR. PKO BP podał niedawno informację, że 70% klientów konwertujących kredyty frankowe na złotowe w ramach ugód wybiera stałą stopę.
Tak czy siak chętnych na zmianę oprocentowania jest wielu (niestety, nie ma żadnych statystyk, które mówiłyby jak wielu), na rozpatrzenie wniosku w tej sprawie czeka się długo, a nie zawsze banki się na to zgadzają. Przy takiej zmianie warunków umowy nasz bank pewnie będzie chciał ponownie przeliczyć nam zdolność kredytową. A warunki jej wyliczania zostały przecież niedawno dodatkowo zaostrzone przez KNF.
Czytaj też: WIBOR w górę, ceny mieszkań w dół? Rosnące stopy pogrzebały zdolność kredytową tysięcy Polaków.
Wysokie obecnie stopy procentowe sprawiają, że banki oferują stałe oprocentowanie w wysokości znacznie wyższej niż rok temu. Niektórzy z czytelników „Subiektywnie o Finansach” pochwalili nam się, że przeczytawszy u nas kilka artykułów ostrzegających przed końcem ery „taniego kredytu” zdecydowali się na kredyt o stałym oprocentowaniu rzędu np. 4% w skali roku.
Wtedy wydawało się to bardzo drogo, ale dziś… każdy wziąłby taki kredyt z pocałowaniem ręki. Ale banki takich już dawać nie chcą. Jeszcze niedawno BNP Paribas oferował 6,3% (w ofercie dla stałych klientów). A teraz klienci donoszą mi, że np. w mBanku „wchodzą” już oferty z oprocentowaniem grubo przekraczającym… 8% w skali roku! W gwarancji na najbliższych 5 lat.
Wybór stałej stopy procentowej można potraktować jako formę „ubezpieczenia od zmienności”. Jeśli uznamy, że damy radę spłacać ratę określonej wysokości (i bank się z nami zgodzi, sprawdzając naszą zdolność kredytową dla danych parametrów), to możemy nie interesować się bieżącą sytuacją, WIBOR-em, zyskami i stratami. Możemy nie martwić się decyzjami Rady Polityki Pieniężnej. Może na tym zyskamy, może stracimy. Ale gdy ubezpieczamy się od pożaru, to fakt, że składki opłacaliśmy przez dekadę, a dom nam nie spłonął, nie oznacza, że zmarnowaliśmy pieniądze.
Pytanie brzmi, czy cena tego „ubezpieczenia” nie jest zbyt wysoka. Banki, oferując stałe oprocentowanie powyżej 8%, albo zakładają katastrofę polskiej gospodarki (bardzo wysoką inflację utrzymującą się bardzo długo), albo próbują wcisnąć bardzo wystraszonym zmiennością ludziom niezwykle drogą „polisę od zmienności”. Może się przecież okazać, że przez chwilę nasza stała stopa (po konwersji) będzie niższa niż WIBOR plus marża, ale za rok, dwa lub trzy stopy procentowe ponownie spadną. Wtedy cena spokoju może zacząć palić w kieszeni.
Kiedy obniżki stóp procentowych? Za rok? Za dekadę? Co o tym zdecyduje?
Wiem, że wielu czytelników „Subiektywnie o Finansach” bardzo obawia się wzrostu rat kredytów. Zaczynamy dostawać od Was wyciągi bankowe oraz harmonogramy kredytowe z informacjami o ratach nawet dwa razy wyższych niż te sprzed roku. To jest przerażające. Zwłaszcza że w telewizji wciąż mówią, że „to jeszcze nie koniec”, a dane o inflacji są coraz gorsze.
Może dziś trudno w to uwierzyć, ale stopy procentownie nie będą rosły w nieskończoność. Podobnie jak inflacja. To prawda, że kolejne tarcze rządowe, dodatkowe emerytury i programy wsparcia dla tych czy innych grup społecznych powodują dalszy wzrost cen, ale on się zatrzyma. Co najwyżej z powodu polityki rządu okres wysokich cen się przedłuży. Pamiętajmy, że mieliśmy ostatnio aż trzy szoki – covidowy, surowcowy i wojenny. A teraz jeszcze dojdzie sankcyjny – wstrzymanie przez Rosję dostaw gazu.
To potrwa jeszcze kilka, kilkanaście miesięcy, Rosja – a właściwie jej gospodarka – w końcu załamie się pod własnym ciężarem, a wtedy to Europa będzie dyktowała warunki gry. Z drugiej strony w końcu (przynajmniej częściowo) zaczną działać podwyżki stóp procentowych NBP. Z trzeciej strony ceny zaczną spadać „same z siebie”. Brzmi jak fantastyka? Tak działa gospodarka. Wysokie ceny tłumią konsumpcję, koszty długu przygniatają firmy i państwa, rośnie bezrobocie, następuje spadek popytu, a potem spadają ceny.
To się prędzej lub później na pewno wydarzy. Czy w tym roku, czy w przyszłym, a może za dwa lata? Nie wiem. I chyba nikt dokładnej daty nie może przewidzieć. Ale jest ludowa mądrość w słowach prezesa Glapińskiego: „stopy mają to do siebie, że raz idą w górę, raz idą w dół”. Jego zdaniem to drugie może się zacząć dziać już w 2023 r. Cóż, może prezes NBP nie jest najlepszą wyrocznią, ale może wreszcie coś z jego prognoz się sprawdzi.
Jeśli zastanawiasz się nad zmianą oprocentowania kredytu na stałe, to zamknij oczy i zastanów się, jak będziesz się czuł, gdy za dwa lata WIBOR (albo inny wskaźnik kredytu) zacznie spadać. I spadnie np. do 4-5% (to jest możliwe, jeśli inflacja zakotwiczy na poziomie 6-7%).
Zrobiłem pewną symulację. Przyjąłem, że dzisiaj ustalam stałą stopę na poziomie 7,5% (stopa bazowa 5,5%, i marża 2%). Jeśli chodzi o zmienną, to zakładam, że wejdzie w życie rządowy projekt zastąpienia WIBOR-u stawką overnight, która będzie „chodziła” razem z główną stopą NBP. Co wyszło, pokazuje wykres. Jak długo kredyt o stałej stopie będzie się opłacał?
Rządowy program „WIBOR minus” nie obejmie stałostopowców
Premier przedstawił niedawno czteropunktowy program pomocy kredytobiorcom. Mamy w „Subiektywnie o Finansach” wiele zastrzeżeń do tych pomysłów. Po pierwsze uważamy, że to wsparcie będzie raczej miało efekt trzymania kciuków za spłacających hipoteki niż realną wartość. Po drugie przeczuwamy, zresztą nie my jedni, że takimi nieskoordynowanymi ruchami rząd może jeszcze głębiej zapaść się w inflacyjno-stopowe bagno.
Być może jednak – mając dziś do wyboru konwersję kredytu na stałoprocentowy (na bardzo kiepskich warunkach, jakie proponują banki) oraz wakacje kredytowe, czyli możliwość niezapłacenia co trzeciej raty w tym i w przyszłym roku (i przesunięcia jej na później) – wystarczającym rozwiązaniem może być ta druga opcja? Zwłaszcza w powiązaniu z możliwą (choć wcale nieprzesądzoną) obniżką oprocentowania kredytu po zmianie stawki referencyjnej z WIBOR-u na jakąś inną.
Doraźnie niektórzy mogą na likwidacji WIBOR-u zyskać. Ale żeby skorzystać na zmianie stawki referencyjnej na potencjalnie niższą, trzeba mieć kredyt na zmienną stopę. Stałe oprocentowanie to nie jest bowiem „zamrożony WIBOR”, ale osobny wskaźnik, który może być co prawda każdego dnia wyliczany w oparciu o instrumenty rynkowe, ale po zawarciu umowy już się nie zmienia. Kredyt o stałej stopie nie weźmie udziału w rządowym programie „WIBOR minus”.
Natomiast jeśli jesteś jednym z tych konsumentów, którzy liczą, że z każdych tarapatów będzie ich wyciągało państwo, to przechodząc na stałe oprocentowanie, być może odetniesz sobie tę drogę.
Racjonalne, ostrożne zachowanie przy populistycznej polityce rządu nie zawsze się opłaca. Oszczędzałeś na wkład własny? Przegrałeś, rząd ma program „mieszkanie bez wkładu własnego”. Odkładałeś na emeryturę? Błąd, rząd wypłaca trzynastą i czternastą. Nie dałeś się nabrać na kredyt frankowy? Żałuj, mógłbyś go sobie teraz umorzyć. Założyłeś PPK? Szkoda, bo premiera interesuje to, „co myśli zwykła polska rodzina, a nie to, co myślą gracze giełdowi”.
Wygląda jednak na to, że teraz na tapecie są WIBOR-owcy (WIBOR-owicze?). Może niedługo na sztandary trafią oszczędzający na depozytach – bo już minister rozwoju Waldemar Buda pogroził bankom palcem, mówiąc, że na razie rząd apeluje o podnoszenie oprocentowania lokat, bo jeśli nie, to władza ma „możliwość stosowania instrumentu nakazowego, ustawowego”.
Gdzieś po drodze pewnie znajdą się rolnicy, może górnicy, budżetówka będzie chciała podwyżek, a w przyszłym roku wybory. Co będzie po nich? Idę o zakład, że skłonność do doraźnego „pomagania” znacznie rządowi spadnie, gdy trzeba będzie dopinać budżet po tej wyjątkowo długiej i hojnej kampanii wyborczej.
Źródło zdjęcia: Pixabay