Po dwóch miesiącach pandemii pracę straciło pół miliona Polaków. A co pokazują dane z czerwca, czyli zebrane już po odmrożeniu gospodarki? Czy „prawdziwa” liczba bezrobotnych przestała rosnąć? I czy czeka nas druga fala zwolnień, gdy wygasną transfery do firm z tytułu tarcz antykryzysowych? I czy „bezrobocie covidowe” różni się czymś od tego sprzed czasów pandemii? Na te pytania stara się odpowiedzieć badanie Diagnoza.PLUS, którego najnowsze wyniki zostały właśnie opublikowane. Co z nich można wyczytać?
Pandemia na nowo przywołuje wśród wielu osób lęk o znalezienie zajęcia. Nadchodzi recesja, rekordowa dziura budżetowa, w której zalepieniu raczej nie pomoże nawet 700 mld zł z Unii Europejskiej. Bezrobocie rośnie. Czy tarcze antykryzysowe zminimalizują jego skalę? Czy pracodawcy przetrwają bez redukcji zatrudnienia? Oto najnowszy obraz rynku pracy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Diagnoza.PLUS to dopiero drugi taki raport o rynku pracy. Pomysł zrodził się po ogłoszeniu lockdownu. Za bary z danymi wzięli się eksperci z Wydziału Zarządzania UW, instytutu, GRAPE i CASE. To badania jakościowe, realizowane na podstawie ankiet przeprowadzonych wśród ponad 20.000 osób, których wyniki są publikowane nie tak jak w przypadku GUS-u po kilku miesiącach, ale po kilku dniach od zakończenia analiz.
Ile Polaków naprawdę nie ma pracy? GUS tego nie powie, ale…
Pierwszy, kwietniowy raport dał odpowiedź na pytanie: ile tak naprawdę osób straciło pracę w czasie pandemii i ile osób jej szukało. Bo bezrobotnych można podzielić na tych, którzy po prostu chcą znaleźć pracę; takich, którzy się tylko rejestrują, ale pracy nie szukają oraz na takich, którzy się nie rejestrują, a szukają.
Według GUS stopa bezrobocia wynosiła w maju wynosiła 6%, czyli o 0,5 pkt. proc. więcej niż przed pandemią. Oznacza to, że w statystykach przybyło 100.000 osób bez pracy. To bezrobocie rejestrowane. A przecież nie wszyscy po utracie pracy pędzą do urzędu zarejestrować się i otrzymać zasiłek oraz ubezpieczenie zdrowotne. Zdaniem ekonomistów z Diagnozy.PLUS w rzeczywistości już w kwietniu liczba osób bez pracy mogła sięgać 1,5 mln – o 453.000 osób więcej, niż wynikało wtedy z danych GUS.
(W czwartek GUS podał nowe dane o bezrobociu – w czerwcu wyniosło 6,1%)
Oznacza to, że w kwietniu realna liczba bezrobotnych sięgała nie 5,8% jak chciał GUS, ale – gdyby uwzględnić osoby nieposzukujące pracy (bo w lockdownie było to utrudnione – wynosiłaby 10,3%.
Jak sprawy przedstawiają się dziś? W czerwcu – według najnowszej edycji raportu Diagnoza.PLUS – odnotowaliśmy (uwzględniając osoby nieposzukujące pracy) realną stopę bezrobocia rzędu 8,7%. A więc bezrobocie nieco spadło! Wynika to z tego, że maleje odsetek osób nieposzukujących pracy – wiele osób po zniesieniu ograniczeń wróciło na rynek. Wróciło i… się zdziwiło. Oto jakie nowe trendy zaobserwowali badacze.
Trzy nowe trendy na rynku pracy, czyli tak Covid-19 i koronawirusowe bezrobocie zmieniły nasze oczekiwania
Po pierwsze – duża determinacja w szukaniu pracy. Osoby, które straciły pracę w pandemii są dużo bardziej zaangażowane w poszukiwanie pracy, niż osoby, które tracą pracę „w normalnych czasach”. Jak bardzo? Z badania Diagnoza.PLUS wynika, że ponad 35% osób bez pracy aktywnie jej poszukuje, tymczasem zwykle jest to tylko 8%. Co więcej, spośród osób bez pracy aż 75% chciałoby pracować (normalnie – ok. 15% osób).
Z czego to może wynikać? Na rynek trafiła nowa grupa bezrobotnych, którzy pierwszy raz znaleźli się w nowej sytuacji: mają kredyty do spłaty, wysokie zobowiązania finansowe, więc nie mogą sobie pozwolić na utratę płynności, a być może nie przygotowały sobie odpowiednio „miękkiej” poduszki finansowej (co najmniej równowartość trzech pensji, a najlepiej sześciu).
Po drugie – płace i aspiracje w dół. Znalezienie pracy okazuje się wyzwaniem. Praca z domu, zapaść całych sektorów: kina praktycznie są puste, restauracje mają 30% obrotów, spada poziom inwestycji. Ludzie to widzą i zadają sobie pytanie: co będzie dalej. Oto nadchodzi nowa normalność.
„Zaskakująco wysoki odsetek uczestników badania jest przekonany, że konieczna będzie zmiana branży, zawodu, aspiracji oraz obniżenie oczekiwań płacowych. Te przekonania stoją w sprzeczności z dotychczasowymi tendencjami: większość osób które w „normalnych” czasach utracą i znajdują pracę, kontynuuje wcześniejszą ścieżkę kariery w tej samej branży i w tym samym zawodzie. Trudno powiedzieć, czy te deklaracje to przejaw obawy o niepewną przyszłość i gotowości do daleko idących zmian w karierze zawodowej, czy też adekwatna ocena niezbędnych kroków”
Ostatnia dekada, to pasmo gospodarczych sukcesów. Wystarczy wspomnieć, że średnia płaca w przedsiębiorstwach zatrudniających więcej niż 10 osób tylko w ciągu ostatnich trzech lat wzrosła o 1.000 zł brutto – do 5.600 zł na koniec ubiegłego roku! Indeks nastrojów konsumenckich był na rekordowych poziomach, ludzie patrzyli w przyszłość z optymizmem, rosły aspiracje społeczne. Konsumpcja w restauracjach była rekordowa, rekordowo dużo podróżowaliśmy też za granicę. Być może uwierzyliśmy, że jeszcze trochę i staniemy się „państwem dobrobytu”. Nowi bezrobotni liczą się z tym, że w najlepszym razie będą musieli obniżyć swoje wymagania płacowe.
Według GUS pensje w Polsce statystycznie są w czerwcu tego roku o 3% wyższe, niż rok temu (na początku roku ten wzrost wynosił 6%). A jak wyglądają dane Diagnozy.PLUS? W czerwcu ok. 5% gospodarstw domowych deklarowało brak wynagrodzenia, a 26% – niższe dochody, niż gdyby pandemii nie było. W kwietniu było to prawie 36%.
Czytaj też: Ile muszą ci zapłacić za godzinę pracy? I czy to dużo czy mało? Krok ku sprawiedliwości czy granda? Liczę!
Ekonomiści tłumaczą, że dane za czerwiec odzwierciedlają dopiero część płacowych konsekwencji wdrażania tarcz antykryzysowych. We wrześniu i październiku kończy się półroczny okres, przez który pracodawca mógł obniżyć pracownikom pensje, ale nowelizacje ustaw covidowych wydłużają ten czas o kolejnych 12 miesięcy. Obniżka pensji dla wielu osób może być długotrwała.
Po trzecie: wiele osób pogodziło się z tym, że będzie musiało zmienić branżę, zawód, nabyć nowych umiejętności. Może się okazać, że praca w markecie za ponad 4.000 zł brutto nie jest taka zła.
Jak znaleźć nową pracę w erze pandemii?
W tej nowej rzeczywistości do łask wracają stare, sprawdzone sposoby na poszukiwanie pracy. Nie przez firmy rekrutacyjne, headhunterów, czy LinkedIn, ale tradycyjnie: z ogłoszenia i przez znajomych.
„Wśród poszukujących pracy dominuje przekonanie, że najważniejsze dla znalezienia nowej pracy są kontakty osobiste. Niewiele ponad 10% respondentów za kluczową uważa wiedzę o dostępnych ofertach. Dla kobiet istotnym ograniczeniem jest brak czasu na poszukiwanie pracy”
Choć 72% firm (badania PwC) planuje docelowo wdrożyć jakąś formę pracy zdalnej lub rotacyjnej, to dla Polaków i tak najważniejszym kryterium w poszukiwaniu nowego zajęcia jest… fizyczna odległość pracy od domu. To dziwne, bo w porównaniu do innych Europejczyków, Polacy poświęcają dużo czasu na dojazdy do pracy. Według danych CBOS tygodniowo w samochodzie spędzamy 7 godzin. O kosztach i czasie dojazdów do pracy pisaliśmy więcej w tekście pod tym linkiem.
Jak widać, zmiany wywołane pandemią mogą być głębsze, niż się początkowo wydawało i nie ograniczą się tylko do wzrostu (oby krótkotrwałego) bezrobocia. Zmienią też aspiracje osób, które tracą pracę.
Miejsc pracy zbytnio nie przybędzie, o ile pandemia nie ustąpi, a gospodarka nie wróci do normalności, w której swobodnie można podróżować, bez lęku wyjść do restauracji i obejrzeć premierę w kinie, a firmy nie zaczną inwestować.
Jeśli ktoś ma zupełnie odmienne zdanie, może sam wziąć udział w badaniu i dołożyć swoją cegiełkę do przyszłych wyników, które zostaną opublikowane za dwa miesiące.
źródło zdjęcia: PixaBay