Kluby fitness i siłownie pozostają zamknięte, dlatego pan Sebastian – w trosce o swoją kondycję – chciał kupić urządzenie do ćwiczeń, czyli orbitrek. Nasz czytelnik czekał jednak z zakupem do wypłaty. Gdy pieniądze przyszły – wizja zakupu oddaliła się, bo sprzedawca zaczął skokowo podnosić cenę. I to z dnia na dzień. Czy tak wypada? – pyta pan Sebastian.
Trwa odmrażanie gospodarki i kolejnych sfer życia. W ramach „nowej normalności” możemy już legalnie uprawiać jogging (wcześniej minister zdrowia mówił, że nie jest to czynność pierwszej potrzeby życiowej), czy spacerować po lesie. I to bez maseczki!
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Kluby fitness, gdzie ludzie przychodzą się zdrowo zmęczyć i wypocić, pozostają zamknięte. Za duże ryzyko zakażenia koronawirusem – stwierdza rząd. Branża liczby straty. Według Federacji Pracodawców Fitness zamknięcie klubów do czerwca stworzy ubytek przychodów w kwocie 1,84 mld zł, czyli 43%. Według ubiegłorocznego raportu Deloitte „The European Health & Fitness Market 2019”, przychody 2700 polskich klubów fitness w 2018 r. wyniosły ok. 4,2 mld zł.
Zrzeszenia siłowni podkreślają, że tężyzna fizyczna jest ważnym elementem zdrowia psychicznego (w zdrowym ciele zdrowy duch), a także budowy odporności organizmu. Być może rząd otworzy kluby w czwartym etapie rozmrażania, razem z fryzjerami. Ale pewnie nawet wtedy będziemy się pocić w połączeniu z ćwiczeniem dystansu społecznego.
Chwilowo mamy boom na ćwiczenia online. Ogromne wzrosty popularności notują kanały YouTube, na których można się porządnie zmęczyć przy aktywnym oglądaniu. Zobaczcie zresztą sami:
A niektórzy mówią, że przyszłość fitnessu w ogóle jest w jego wersji online, bo w sytuacji, gdy mamy już interaktywne lustra i technologie pozwalające trenerowi kontrolę naszych parametrów treningowych online, to chodzenie do jakichś fitness klubów wydaje się być przeżytkiem. Niedawno Eurosport zorganizował „Wyścig Spokoju”, w którym kolarze ścigali się ze sobą… online.
Hiperinflacja na rynku orbitreków. Przypadek? Nie sądzę
Na razie tysiące osób ruszyły na zakupy sprzętu sportowego. Sprzedawcy wyczuli zwiększone zainteresowanie, co też błyskawicznie odbiło się na cenach. Napisał do nas jeden z czytelników:
„Kolega polecił mi sprzęt, który sam kupił. Orbitrek u tego samego sprzedawcy w listopadzie ubiegłego roku kolega kupił za 799 zł, a ja dwa tygodnie temu widziałem go po 1399 zł. Czekałem na wypłatę, a cena rosła z dnia na dzień: tydzień temu sprzedawca zmienił cenę na 1499 zł, a dziś ten sam orbitrek jest już po 1699 zł. Czyli moja jutrzejsza wypłata zda się na nic. Jestem w szoku że w dwa tygodnie sprzęt zdrożał o 300 zł, a od listopada – czyli w pół roku – o prawie tysiąc”
Pan Sebastian nie chciał się zadłużać pod zakup orbitreka, tylko czekał aż przyjdzie pensja. Niestety, przez to oczekiwanie jest „w plecy” 300 zł. W normalnych czasach można by odpowiedzieć, że takie jest jest wilcze prawo sprzedawcy. Póki umowa nie jest zawarta i póki klient nie kliknie „kup teraz”, to sprzedawca może zmieniać ceny (np. podnosić je jeśli widzi, że popyt rośnie, a sprzęt rozchodzi się jak świeże bułeczki).
Jak już wiemy, niektórzy producenci i dystrybutorzy (rzadziej sprzedawcy) różnych rzeczy, na które ostatnio wzrósł popyt, skorzystali ze okazji w pierwszych dniach stanu zagrożenia epidemiologicznego i podwyższyli ceny. W reakcji na to UOKiK ogłosił, że będzie monitorował zwyżki, a rząd przyjął prawo, które dopuszcza regulacje cen strategicznych produktów.
Wzrost cen jak zły omen. Klienci nie wierzą, że szybko wrócą na siłownię?
Już widać, że przydałoby się ono na rynku orbitreków (przynajmniej patrząc przez pryzmat interesów kupujących). Sprawdziliśmy, czy historia pana Sebastiana to nie był jednostkowy przypadek tego konkretnego modelu orbitreka lub tego konkretnego sprzedawcy. W tym celu sprawdziliśmy archiwalne, sięgające listopada ubiegłego roku ceny różnego sprzętu sportowego na stronie Ceneo. Okazało się, że wzrost cen sprzętu fitness to zjawisko powszechne i dotyczące różnych produktów.
Oto co wyszło z naszych poszukiwań i jak zmieniały się ceny wybranych modeli sprzętu:
Orbitrek Sapphire Pulsar SG 920E. Do marca kosztował ok. 600 zł. Obecnie 1199 zł. Wzrost o 100%.
Bieżnia York Fitness T343H do marca cena była stała, po czym nastąpił gwałtowny spadek do 2078 zł, po czym wzrost o 30% do 2679 zł.
Bieżnia Hertz Fitness Electra R80 – całymi miesiącami kosztowała 1285 zł, po czym nastąpił jej brak w magazynach, a gdy w kwietniu ponownie pojawiła się w sprzedaży cena była już rekordowa – 1749 zł. Wzrost o 36%.
Orbitrek Zipro Hulk RS – wzrost cen z 899 do 2000 zł w kwietniu to 120%. Potem cena nieznacznie spadła i „ustabilizowała się na poziomie 1699 zł.
Kolejny przykład: Zipro Orbitrek Shox RS – wzrost cen z 529 zł do 1599 zł
Po dokładniejszym prześledzeniu cen okazuje się, że podrożały także takie elementy jak maty do ćwiczeń, a nawet hantle. Dokładniejsze dane moglibyśmy poznać ze statystyk GUS o inflacji w marcu, ale nie ma w nich wyszczególnionego sprzętu sportowego. Jest ogólna kategoria rekreacja i kultura, ale rozbita na dokładniejsze podkategorie możemy dowiedzieć się czy zdrożały usługi związane z rekreacją i sportem. W ciągu roku ten wzrost wyniósł 4,6%.
Nic dziwnego, że sprzedawcy, którzy widzą zwiększone zainteresowanie ich towarem, podwyższają ceny. Być może UOKiK powinien zainteresować się tym wzrostem. Chyba, że uzna, że nie są to artykuły pierwszej potrzeby. Z drugiej strony to pokazuje, że klienci nie wierzą w szybkie, ponowne otwarcie swoich siłowni, skoro są w stanie zainwestować 1000-2000 zł w sprzęt do ćwiczeń, czyli mniej więcej w cenę rocznego karnetu na siłownię.
źródło zdjęcia:PixaBay