Już nie ma wątpliwości, że „zamrożenie” działania kraju, które potrwa co najmniej dwa tygodnie – a możliwe, że jeszcze dłużej – wywoła katastrofalne skutki dla gospodarki. Stoi transport, turystyka, usługi, część handlu. Nie działają szkoły, zamknięte są granice. Jak uratować kraj przed recesją? Mam jeden, prosty pomysł
Walka z koronawirusem jest w Polsce prowadzona metodami drastycznymi. Inaczej, niż w Wielkiej Brytanii, gdzie pogodzono się z myślą, iż zaraza przejdzie przez większość społeczeństwa (plan izolacji może dotyczyć tylko najstarszych obywateli) i tylko mają nadzieję, że przejdzie bezboleśnie. U nas gra toczy się o to, by jak najmniej osób się zaraziło.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Restauracje i nie tylko, czyli kto zbankrutuje wskutek walki z koronawirusem?
To strategia bezpieczniejsza dla ludzi, ale wywołująca dramatyczne skutki uboczne. Tysiące firm zostaną pozbawione przychodów, zaś miliony ludzi – wynagrodzeń. Relatywnie bezpieczni są tylko ci, którzy mają etat w dużej firmie. Pracownicy i współpracownicy mniejszych firm mogą paść ofiarą zwolnień wynikających ze spadku zamówień na ich produkty lub usługi. A same firmy mogą po prostu zbankrutować.
Jaka może być skala katastrofy – jeszcze trudno powiedzieć. Próbowałem to ostatnio oszacować i wyszło mi co najmniej kilkadziesiąt miliardów złotych. A przecież jest jeszcze cały efekt domina: ludzie bez pracy nie chodzą do sklepów na zakupy i tym pasem transmisyjnym spadek koniunktury przenosi się na kolejne branże.
Jak nie dopuścić do dramatu? Uważam, że rząd powinien – i to jak najszybciej – zagwarantować przedsiębiorcom podtrzymanie płynności finansowej na czas obniżonych możliwości uzyskiwania przychodów. I to akurat jest oczywista oczywistość, jak powiedziałby klasyk. Ale jakich instrumentów rządzący powinni użyć?
———————
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
———————
Pomysłów jest mnóstwo: obniżenie, odroczenie lub rozłożenie na raty podatków, rabaty w podatku VAT, gwarancje Banku Gospodarstwa Krajowego (żeby przedsiębiorca mógł łatwiej dostać kredyt w banku), obniżenie składek na ZUS lub innych obciążeń parapodatkowych, odroczenie spłaty rat kredytów i leasingu…
To wszystko fajne, ale im więcej drobnych instrumentów będzie w grze, tym więcej zamieszania i tym mniej klarowny będzie system wsparcia. Uważam, że rząd – we współpracy z bankami komercyjnymi i ewentualnie z Bankiem Gospodarstwa Krajowego, czy Polskim Funduszem Rozwoju (mógłby pomóc zorganizować na rynku finansowanie) – powinien stworzyć prosty instrument, którzy byłby konstrukcyjnie podobny do znanych w Polsce… kredytów studenckich.
Czytaj też: Polacy ogołocili sklepy z żywności. Czy naprawdę mogłoby jej zabraknąć w czasie „narodowej kwarantanny”?
Wsparcie dla firm jak… kredyt studencki?
Znacie te kredyty – przez kilka semestrów student dostaje określoną kwotę, za którą finansuje wydatki (zakup książek, czynsz za mieszkanie lub opłaty za akademik, czesne), potem ma kilka lat, by zorganizować sobie życie po studiach i dopiero wtedy zaczyna spłacać raty. Są one obłożone minimalnymi odsetkami (rzędu 2% rocznie), co sprawia, że jest to najtańsza forma współfinansowania studiów.
Na miejscu rządzących zastosowałbym jak najszybciej ten właśnie mechanizm do wspierania firm cierpiących z powodu „zamrożenia” biznesu wskutek walki z koronawirusem. Z tą tylko różnicą, że punktem odniesienia dla wysokości wsparcia mogłyby być średniomiesięczne przychody z ostatniego półrocza (wsparcie wynosiłoby np. 75% tej kwoty), albo stałe koszty (to jednak wskaźnik dość uznaniowy), a okres przekazywania wsparcia byłby uzależniony od momentu, w którym realne przychody firmy wrócą np. do 75% wartości sprzed „zamrożenia”.
Tego rodzaju instrument miałby kojący wpływ na przedsiębiorców, którzy dziś nierzadko wpadają w panikę i nie wiedzą: ogłaszać upadłość, likwidować działalność, zwalniać ludzi?
Mając możliwość zaciągnięcia bardzo taniego lub wręcz bezpłatnego kredytu – który pozwoliłby utrzymać możliwość opłacania rachunków mimo „zamrożenia” biznesu – a jednocześnie karencję w spłacie rat (czyli szansę na odbudowanie przychodów zanim nadejdzie czas spłaty) – przedsiębiorcy mogliby próbować utrzymać się na powierzchni i przeczekać. Byłaby kasa na płacenie czynszów, opłacanie pracowników, raty kredytów i leasingu oraz na regulowanie innych stałych rachunków.
Można byłoby dołożyć mechanizm częściowego umorzenia rat tego pomocowego kredytu w sytuacji, gdyby firma po upływie karencji – np. dwóch lat – zrealizowała jakieś dodatkowe warunki. Mogłyby być np. związane z zatrudnieniem większej liczby pracowników, ale to tylko luźny pomysł – może ktoś ma lepsze. Można by też uzależnić umorzenie części kredytu od momentu, w którym firma byłaby w stanie zacząć spłacać raty (np. jeśli zaczynasz zwracać raty już po roku, a nie po dwóch, to oddajesz o 30-50% mniej). Chodzi o to, żeby przedsiębiorcom opłacało się powalczyć o jak najszybsze stanięcie na nogi.
Czytaj też: Koronawirus już tu jest. Czy jesteśmy gotowi do walki z epidemią? Ta tabelka wiele mówi…
—————————–
POSŁUCHAJ NAJNOWSZEGO PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
—————————–
Jeden przelew zamiast mnóstwa drobnych ulg
Uważam, że te częściowo bezzwrotne pożyczki „a la kredyt studencki” powinny być najważniejszym i odseparowanym od całego mechanizmu gospodarczego sposobem wspierania przedsiębiorstw w kryzysie koronawirusowym. Chodzi o to, by to było klarowne, proste i nie mieszało się np. z „normalnymi” kredytami, z podatkami i ze składkami na ZUS. Chodzi I o to, by firma uzyskała wsparcie na regulowanie wszystkich rachunków i wypłaty pensji – to byłby jeden antykryzysowy przelew, dzięki któremu wszystko mogłoby być „jak zwykle”.
Moim zdaniem to lepszy pomysł, niż wprowadzenie wielu drobnych ulg w różnych podatkach i składkach oraz jakichś ekstra rozwiązań dotyczących np. „odkręcania” split paymentu, czy wydłużania terminów spłaty dotychczas udzielonych kredytów. Potrzebujemy rozwiązań błyskawicznych i klarownych, by przedsiębiorcy mogli względnie spokojnie przeczekać trudny okres, nie zwijając interesu. A potem żeby mieli czas na odbudowanie przychodów, zanim zaczną zwracać kredyt (być może z jego częściowym umorzeniem).
Co o tym myślicie? Chętnie podyskutuję. Może macie swoje pomysły na ratowanie firm przed bankructwem, ludzi przed spadkiem dochodów, zaś gospodarki przed recesją?
—————————-
Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
—————————-
zdjęcie tytułowe: drajt/Pixabay