Ten sam kierowca, ten sam samochód, ten sam ubezpieczyciel, a ceny polisy różne. I to jak bardzo! Pani Marzena poczuła się jak na rollercoasterze, ale nie ubłagała leasingodawcy i ten kazał jej wykupić polisę za 3.660 zł, choć znalazła taką samą za połowę tej kwoty. „Za późno” – rozkładają ręce w biurze leasingowym. Hmmm… na pewno nie da się nic zrobić?
Jazda nie swoim samochodem, czy to wziętego w leasing, czy w ramach car-sharingu, to z jednej strony wygoda, ale z drugiej i troski. Te drugie dotyczą szczególnie ubezpieczeń. Ponieważ nie jesteśmy właścicielem użytkowanego majątku, mamy ograniczone pole manewru jeśli chodzi o zakres polisy i wybór firmy, w której jest wykupione.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
O tym co może pójść nie tak pisaliśmy w lutym na przykładzie pani Kasi. Nasza czytelniczka mimo posiadania ubezpieczenia musiała sama zapłacić za naprawę samochodu. Powód? Jej leasingodawca nie chciał wystawić ważnego dokumentu. Dopiero po naszej interwencji sprawa zakończyła się szczęśliwie i za żadną naprawę pani Kasia płacić nie musiała.
Nie minęło kilka miesięcy, a tu kolejna historia z leasigiem w tle. Tym razem problem spotkały panią Marzenę.
Procedura błagania w tym roku była już nieskuteczna
Pani Marzena ma w leasingu trzyletnią Hondę z pełnym pakietem ubezpieczeń OC, AC, assistance i NNW. To nie dziwi, bo leasingodawca chce by przedmiot, który powierza klientowi, był zabezpieczony na każdą ewentualność i żeby w razie stłuczki nie był stratny.
Pani Marzena też o tym wie i dba o to, żeby mieć polisę. Rzecz w tym, że leasingodawcy często narzucają klientom konkretne polisy, zwykle droższe, niż inne o takim samym zakresie, dostępne na rynku. Nasza czytelniczka nie chce przepłacać i co roku – jak sama mówi – przechodzi „procedurę błagalną”, która polega na tym, że odrzuca ofertę leasingodawcy i ubezpiecza auto samodzielnie.
„Ale w tym roku nie udało mi się temu zapobiec – list polecony przesłany przez Idea Leasing na adres korespondencyjny nie został przeze mnie skutecznie odebrany, bo nie było mnie w Polsce, gdy dotarł”
Leasinodawca wykorzystał ten stan rzeczy (a może po prostu wykonał procedurę, która w tej sytuacji była przewidziana?) i umowę ubezpieczenia przedmiotu leasingu zawarł samodzielnie. Na złożoną reklamację i prośbę o zmianę ubezpieczenia na „obce” odpisano jej:
„Ubezpieczenie poza pakietem Finansującego wymaga zgody, o którą należy wystąpić w terminie 30 dni przed końcem ochrony ubezpieczenia. Ponieważ nie wystąpili Państwo z wnioskiem o wydanie zgody w w/w terminie, został zawarty pakiet ubezpieczeniowy zgodnie z dyspozycją Idea Getin Leasing. Tym samym jesteśmy zmuszeni wydać decyzję odmowną w przedmiotowej sprawie”
Pani Marzena liczyła na zlitowanie firmy leasingowej. Albo po prostu na podejście fair. Zbierała długo oferty, była gotowa podpisać samodzielną umowę, jak zwykle to robiła. Owszem, wymagałoby to odrobiny indywidualnego podejścia, może zapłacenia jakiejś prowizji, ale wydawałoby się, że potraktowanie klienta w niestandardowy sposób nie musiałoby przekraczać możliwości firmy. Ale jedyną odpowiedzią był metaliczny odgłos bezosobowej odpowiedzi.
„W kółko powtarzają, że 12 lipca zawarto umowę ubezpieczenia, której – według Idea Leasing – nie można już przerwać, ani rozwiązać. Nie mogę wystąpić do Rzecznika Praw Konsumentów, ponieważ jestem przedsiębiorcą”
Wydaje się, że firma leasingowa nie musiała zachować się inaczej, ale mogłaby, gdyby chciała. Mogłaby napisać, że zgodnie z procedurą auto jest ubezpieczone w firmie wybranej przez leasingodawcę, ale jeśli klientce zależy – i pokryje takie-a-takie koszty podmiany ubezpieczyciela – proszę bardzo, droga wolna. Być może byłaby to kwota akceptowalna (prowizja dla firmy leasingowej za robotę papierkową plus zapłata za kawałek okresu ubezpieczeniowego w „hurtowej” firmie) a może nie. Ale można byłoby wykonać jakikolwiek gest.
2.000 zł różnicy w cenie polisy? Skąd taki wynik?
O co toczy się gra? Pani Marzena przesyła stos dokumentów, z których wychodzą niezłe kwiatki. Składka za ten sam samochód ubezpieczony w tej samej firmie i na tych samych warunkach w ramach Idea Leasing wynosi 3.660 zł. Ale jeśliby chcieć ubezpieczyć go samodzielnie, to cena wynosi 1600 zł (co ważne, w obydwu przypadkach ubezpieczonym jest Idea Leasing, a nie osoba prywatna).
Z czego wynika ta różnica? Może pakiety się różnią? Z dokumentów przesłanych przez czytelniczkę wynika, że nie różnią się ani na jotę – nawet cena obowiązkowego ubezpieczenia OC (którego zakres jest identyczny we wszystkich firmach, bo regulowany ustawą) jest różna w ofercie leasingowej (wynosi 1170 zł) i w kalkulacji wykonanej dla pani Marzeny przez ubezpieczyciela (474 zł).
To by tłumaczyło metaliczny pogłos w odpowiedzi Idea Leasing na uprzejmą prośbę klientki. Rzymska maksyma mówi: „ten uczynił, czyja korzyść”. Tutaj korzyść jest ewidentnie po stronie leasingodawcy. Zapytaliśmy w Idea Getin Leasing czy tej umowy nie można jakoś odkręcić – przecież auto i tak będzie ubezpieczone, więc po co czytelniczka ma przepłacać?
Zdajemy sobie sprawę, że firma leasingowa też musi zarabiać. Ale chodzi o to, żeby zarabiała na swojej podstawowej usłudze, a nie na niekorzystnym dla klientów pośrednictwie finansowym. Odpowiedź przyszła błyskawicznie do naszej czytelniczki, którą podzieliła się z nami radosną nowiną.
„Odpisali, że jeśli się nie zgadzam mogę sobie kupić sama polisę, opłacić ją, przesłać skany i oświadczenia… Jednym słowem – mogę sobie ubezpieczyć auto poza „ofertą” dla Idea Leasing. Tak więc bardzo dziękuję za interwencję, bo okazała się mega skuteczna. Dziękuję!”
Źródło zdjęcia: PixaBay