Początek roku szkolnego to czas, w którym chętniej niż zwykle zapisujemy dzieci na kursy językowe – albo po to, by uzupełnić naukę języków w szkole, albo po to, by ją zastąpić. Ale czy wkładanie pieniędzy w naukę języków obcych (czy to dzieci, czy nas samych) można potraktować jako inwestycję? I kiedy ta inwestycja może się zwrócić?
To, że znajomość języków obcych może być atutem – bądź nawet niezbędną kwalifikacją – na rynku pracy, jest prawdą dość oczywistą. Ludzie, którzy znają języki, łatwiej znajdują pracę w złych czasach i dostają wyższe wynagrodzenia w dobrych czasach. Są na to liczby i dowody.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W tym sensie nauka języków może być traktowana w kategoriach inwestycji w siebie, w rozwój swojej kariery i we wzrost swojej pozycji na rynku pracy. Inwestycja ma to do siebie, że czasem się zwraca szybciej, a czasem wolniej. A czasem nie zwraca się w ogóle, bo jest zbyt droga. Kiedy zwróci się inwestycja wnaukę języka np. angielskiego?
Język jako inwestycja? Sześć czynników niepewności (kosztowej)
Postanowiłem to oszacować, choć oczywiście mam pełną świadomość, że wszelkie tego typu szacunki są obarczone dużym ryzykiem błędu. Wynika ono po pierwsze z tego, że jedni uczą się szybciej (bardziej efektywnie), a drudzy wolniej, a po drugie z tego, iż nie wszyscy startują z tego samego poziomu.
Po trzecie ceny kursów są bardzo zróżnicowane, zaś po czwarte – przełożenie znajomości języka angielskiego na wynagrodzenie jest różne w zależności od zawodu, wykształcenia i kompetencji. No i po piąte są zawody, w których jakiekolwiek pożytki (w postaci wyższego wynagrodzenia) ze znajomości języków zaczynają się dopiero wtedy, gdy zna się np. trzy języki, a nie tylko jeden.
Aha, jest jeszcze szósty czynnik: formuły nauki języków obcych są różne. Można pojść na kurs (taki model przyjąłem do wyliczeń), ale można np. pojechać na rok za granicę i tam nauczyć się języka – przynajmniej w wersji „komunikatywnej” – w warunkach bojowych. Można też uczyć się samemu czytając książki ze słownikiem pod pachą, korzystać z e-learningu, e-booków albo audiobooków.
Inwestycja w siebie też musi mieć… stopę zwrotu
Każda z tych form charakteryzuje się innym poziomem kosztów (a ta oparta na mieszkaniu za granicą zawiera też w sobie przychody oraz „korzyści niematerialne”, które należałoby skompensować z kosztami).
Ale mimo wszystko spróbuję wykonać ćwiczenie intelektualne i oszacować kiedy przeciętnie może zwrócić się inwestycja w naukę języka obcego. Dla przykładu – tylko jednego, angielskiego. Nie chodzi o to, byście bardzo przywiązywali się do wyników tego oszacowania, ale żebyście spojrzeli na Wasze wydatki na naukę – nie tylko języków, ale wszelkiego rodzaju naukę zwiększającą wiedzę, kompetencje, doświadczenie – w kategorii linii biznesowej, inwestycji, która ma się zwrócić.
Chodzi o to, żebyście po „zainwestowaniu” w siebie potrafili wywalczyć „stopę zwrotu” w postaci podwyżki, znaleźć na rynku takie możliwości, które pozwolą zmaksymalizować ową „stopę zwrotu”. Żeby to było możliwe musicie wiedzieć ile Was kosztowała dane inwestycja w siebie i mieć pomysł jak ją wykorzystać już na etapie „inwestowania”.
Czytaj też: Jedna trzecia studentów już pracuje. A reszta by chciała. Ile trzeba im zapłacić?
Czytaj też: Pojawiły się aplikacje, dzięki którym można mieć pracę na chwilę
Ile kosztuje nauczenie się angielskiego
Jeden semestr nauki języka angielskiego – niezbyt intensywny, dwie godziny w tygodniu plus godzina konwersacji – w szkołach języków obcych kosztuje od 1000 zł do 3000 zł, w zależności od liczebności grupy i atrakcyjności godzin. Poziomów znajomości języka angielskiego w najpopularniejszych nomenklaturach wyróżnia się sześć. Przy założeniu, że dwa semestry pozwalają wyuczyć się na zaliczenie jednego poziomu mówimy o 12 semestrach „inwestowania w angielski”.
Może to być mniej, np. 6-8 semestrów, o ile „inwestor” jest zdolny, startuje z pewnego poziomu (a nie od zera) bądź też jego „inwestycja” nie jest obliczona na naukę języka perfect, a tylko w stopniu dobrym.
Uśredniając koszt kursu i konwersacji oraz czas trwania nauki otrzymujemy wartość „inwestycji” w naukę języka angielskiego na jakieś 15.000 zł. Przyjmując to jako punkt wyjścia do dalszych rozważań należałoby sprawdzić o ile średnio więcej zarabia osoba z bardzo dobrą znajomością języka angielskiego w stosunku to poziomu zarobków osoby, która jest na poziomie „zero”.
Dobry angielski w pracy wart… 2100 zł miesięcznie?
Z ogólnopolskiego badania wynagrodzeń, które prowadzi firma doradztwa personalnego Sedlak & Sedlak wynika, że różnica między medianą zarobków osoby nie znającej w ogóle języka angielskiego, a tą legitymującą się poziomem średniozaawansowanym wynosi jakieś 700 zł. Osoba nie znająca angielskiego ma medianę dochodów 3500 zł brutto, a taka średniozaawansowana – 4200 zł. Osoba znająca angielski bardzo dobrze – niecałe 6100 zł.
Tutaj: więcej szczegółów o tym badaniu
To by oznaczało, że znajomość angielskiego jest „warta” na rynku pracy 2100 zł brutto. Ale oczywiście trzeba też przyjąć, że w tej różnicy zawiera się nie tylko bonus za swobodne porozumiewanie się obcym językiem, ale cały pakiet kompetencji osoby angielskojęzycznej (znając języki obce możemy lepiej rozwijać się w każdej pracy, bo poznajemy więcej ludzi, mamy dostęp do wiedzy w obcym języku i większą łatwość zasysania wiedzy).
Nawet jeśli przyjmiemy, że „korzyść netto” ze znajomości angielskiego przekłada się na rynku pracy na ok. 1000 zł wyższej pensji brutto (i nieco mniej netto), otrzymujemy dość dobry przelicznik szybkości zwrotu z tej inwestycji – jakieś półtora roku. W takim czasie koszt nauki języka powinien się zwrócić przy założeniu, że jego znajomość natychmiast przekładałaby się na dochód.
Czytaj też: Twoje wynagrodzenie rośnie za wolno? Oni policzyli dlaczego!
Czytaj też: Co czwarty specjalista chce rzucić papierami. Jak można ich zatrzymać?
Czytaj też: Jakie bonusy w pracy wzięlibyśmy zamiast podwyżki?
Czas to pieniądz, ale trzeba być cierpliwym
W realnym świecie oczywiście tak szybko to nie idzie, a przede wszystkim nie dzieje się skokowo. Nie dostaniesz z dnia na dzień podwyżki pensji o 20% z tego powodu, że znasz angielski, a wcześniej go nie znałeś. Inna sprawa, że wydatki na naukę też nie są ponoszone w jednym momencie, lecz stopniowo. Tak czy owak – życzę wszystkim, by ta inwestycja zwróciła im się już w półtora roku.
zdjęcie: IvanPais/Pixabay