Kamala Harris, kandydatka Partii Demokratycznej na prezydenta USA, odkrywa karty swojego programu gospodarczego. Znajdziemy tam sporo znajomych propozycji – w tym takich, które wyglądają na ściągnięte z programów polskich partii, które dzięki temu ostatnio wygrywały wybory. Ale czy Amerykanom spodoba się wizja państwa z kontrolą niektórych cen, ulgami na dzieci, dopłatami do szkoły i mechanizmami utrudniającymi właścicielom nieruchomosci podnoszenie czynszów?
Od czego rozpocznie swoje urzędowanie Kamala Harris, jeśli wygra wybory prezydenckie w USA? Trochę tak, jak w Polsce, głównym spoiwem Demokratów jest niechęć do Donalda Trumpa i jego prostych (zbyt prostych?) pomysłów na świat. Poza tym Demokraci w wielu kwestiach mocno się różnią. Harris musi zebrać poglądy i emocje różnych części demokratycznego elektoratu do wspólnego mianownika.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Kamala Harris odkrywa karty. Program gospodarczy… jakby znajomy
Kamala Harris uzyska oficjalnie nominację partyjną podczas konwencji, która odbywa się w Chicago w dniach 19-22 sierpnia. Potem czekają ją debaty z głównym rywalem Donaldem Trumpem. Zapewne jednym z najważniejszych tematów (poza imigracją, bezpieczeństwem narodowym) będą propozycje gospodarcze. Czy rzeczywiście ewentualna prezydentura Kamali Harris spowoduje, że Amerykanie nie poznają swojego kraju? Ale może byłaby to zmiana na lepsze?
Demokraci ustalili przed swoją konwencją główne punkty, wokół których powinna się toczyć wyborcza gra. O ile dla Trumpa to głównie sprawy imigracji i bezpieczeństwa wewnętrznego oraz budowania potęgi gospodarczej Ameryki poprzez odbudowę przemysłu, o tyle dla Demokratów ma to być wsparcie finansowe rodzin z dziećmi (ze sztandarową propozycją ulgi podatkowej w wysokości 6000 dolarów po urodzeniu dziecka) i osób mniej zamożnych. Przed konwencją Demokraci opublikowali dokument programowy, który opowiada o ich propozycjach gospodarczych.
Wzywają w nim do podwyżek podatków dla korporacji i najzamożniejszych Amerykanów (obecnie podstawowa stawka podatku federalnego wynosi 10%, najwyższa to 37%, do tego dochodzi podatek stanowy od 1% do 10%), obniżaniu opodatkowania dla pracowników oraz unowocześniania infrastruktury (programy inwestycji w drogi, koleje, mosty). Jedna z części dokumentu dotyczy walki z inflacją i wspomina się tam o działaniach takich jak regulacja cen żywności oraz kosztów mieszkania.
Program gospodarczy częściowo dotyczy też integracji imigrantów z resztą społeczeństwa, realizacji programu Bidenomics, czyli amerykańskiej wersji zielonego ładu (w tamtejszych warunkach chodzi głównie o rozwój odnawialnych źródeł energii, czyli ulgi podatkowe dla inwestujących w OZE). Do tego dochodzi krajowy dostęp do aborcji.
Jakie poglądy ma Kamala Harris?
Kamala Harris w wielu kwestiach zmieniała zdanie, pełniąc różne funkcje. Trochę co innego mówi jako kandydatka w wyborach prezydenckich, a trochę inaczej wypowiadała się jako kandydatka na prezydenta w 2020 r., a potem wiceprezydentka, albo wtedy, gdy pełniła funkcję prokuratora generalnego Kalifornii. W niektórych punktach miewa niestandardowe (jak na Demokratkę) stanowisko, np. poparła budowę muru na granicy USA z Meksykiem, czyli sztandarowy program Trumpa.
W 2020 r. popierała wprowadzenie płatnego urlopu rodzinnego po urodzeniu dziecka (w USA nigdy czegoś takiego nie było, w Europie to standard), wprowadzanie preferencji dla budowy tanich mieszkań na wynajem i pokrywania przez państwo czesnego w szkołach dla dzieci z rodzin o niskich i średnich dochodach. W 2020 r. poparła wzrost stawki podatku od osób prawnych do 35% z 21% (co było bardziej radykalną propozycją, niż Bidena, który proponował 28%).
Harris chce również przywrócić ulgę podatkową na dzieci do poziomu z czasów pandemii, co dałoby rodzinom z klasy robotniczej i średniej z dziećmi kwotę do 3600 dolarów na dziecko. Proponuje również ulgę w podatku od dochodów z pracy w wysokości 1500 dolarów dla osób o niskich dochodach, które nie wychowują dzieci.
Kamala Harris deklaruje, że osoby zarabiające mniej niż 400 000 dolarów rocznie brutto nie zapłacą żadnych nowych podatków (to wysoko ustawiony próg, mediana wynagrodzeń w USA to jakieś 60 000 dolarów rocznie, ale licząc na rękę, po odprowadzeniu podatków i składek). Jako senator i kandydatka na prezydenta w 2020 r., popierała rozszerzenie programu Medicare (czyli finansowania ze środków publicznych podstawowej opieki zdrowotnej). Jako wiceprezydent popierała z kolei dopłaty do leków na receptę.
Jako wiceprezydent popierała pomoc w spłacie kredytu hipotecznego dla osób kupujących dom po raz pierwszy, postulowała też administracyjną kontrolę cen w sklepach spożywczych, by marże nie były zawyżane. Ale za to sprzeciwia się opodatkowaniu napiwków w restauracjach (bo beneficjenci napiwków to zwykle młodzi ludzie o niskich dochodach, dorabiających do czesnego na studiach). W 2024 r. pomogła uchwalić ustawę o redukcji inflacji (czyli programy ulg podatkowych i dopłat federalnych dotyczących inwestycji w energię odnawialną i ulg zakup pojazdy elektryczne).
W USA ważną osią sporu jest zakres dopuszczalnego użycia broni palnej. Harris jako wiceprezydent nadzorowała Biuro ds. Zapobiegania Przemocy z Użyciem Broni Palnej. W 2024 r. poparła projekt zakazu posiadania broni palnej przez osoby, które „mogą skrzywdzić siebie i innych”. Popierała zawsze prawo do aborcji, jest natomiast przeciw karze śmierci, ale jako prokurator generalny Kalifornii była za jej utrzymaniem.
Powyżej kadry z filmików wideo o Kamali Harris i Donaldzie Trumpie, wygenerowanego przez sztuczną inteligencję. Filmik przekazywany jest w mediach społecznościowych.
Trump chce, żeby osią sporu była inflacja
Media amerykańskie zastanawiają się, czy inflacja pomoże Trumpowi wygrać wybory. Co prawda, presja cenowa ustępuje (w połowie 2022 r. inflacja wynosiła 9,1%, teraz tylko 2,9%), a Kamala Harris nie jest kojarzona z „pompowaniem” inflacji z ostatnich kilku lat. Wzrost cen obciążał bardziej Joego Bidena. Zapowiadana polityka gospodarcza Trumpa – oparta na wojnach handlowych i wspieraniu rodzimego przemysłu nawet kosztem mniejszej współpracy międzynarodowej – również może spowodować wzrost cen.
Trump obwinia za wzrost inflacji politykę energetyczną Bidena. I obiecuje obniżyć koszty energii, w tym energii elektrycznej, o połowę w ciągu pierwszego półtora roku prezydentury. O połowę! Chce za to podnieść taryfy importowe (do 10-20%) i masowo deportować z USA imigrantów, a to może wywołać presję na ceny produktów z importu i płace (co firmy natychmiast wrzucą w ceny).
W jednym z ostatnich przemówień Trump narzekał, że bekon kosztuje cztery lub pięć razy więcej niż kilka lat temu i wypalił: „Już nie zamawiam bekonu. Stał się zbyt drogi”. Dziennik „The Wall Street Journal” sprawdził w tabelach inflacyjnych i okazało się, że w czasie prezydentury Bidena ceny bekonu wzrosły o 18%, a ceny żywności ogólnie o 21%. Trump znów skłamał, ale w jego interesie jest utrzymanie rozmowy o inflacji. „Jeśli te wybory będą referendum w sprawie inflacji Bidena, Trump wygra” – uważa WSJ.
Zgodnie z deklaracjami kandydatki Demokratów, w ciągu pierwszych 100 dni swojej administracji będzie ona pracować nad obniżeniem kosztów artykułów spożywczych, współpracując z Kongresem w sprawie federalnego zakazu zawyżania cen artykułów spożywczych i innych towarów oraz nowych uprawnień dla Federalnej Komisji Handlu i prokuratorów generalnych stanów, aby umożliwić im nakładanie kar na firmy łamiące przepisy.
Obligacje powiązane z inflacją pokazują obecnie, że inflacja w 2025 r. wyniesie 2,2%. Ale dla ludzi nadal jest problemem. Sondaże pokazują, że wyborcy coraz mocniej się jej obawiają. Dodatkowo rośnie bezrobocie, a to zdecydowanie zła wiadomość dla Harris. Wzrost bezrobocia obciąży urzędującą wiceprezydent. Ale za to oczekiwany spadek stóp procentowych jej pomoże. Już teraz stopy procentowe kredytów hipotecznych osiągnęły najniższy poziom od 15 miesięcy, zakup domu w USA wreszcie może stać się tańszy.
Prezydenci nie mogą wiele zrobić, aby wpłynąć na wzrost gospodarczy lub inflację, ale oczekiwania społeczeństwa wobec nich są spore. Harris obiecuje walkę z korporacjami, które żyłują marże, jak również ofensywę przeciwko właścicielom nieruchomości, którzy niesprawiedliwie podnoszą czynsze pracującym rodzinom.
Ogólnie wyborcy wskazują w sondażach, że w sprawach gospodarki bardziej ufają Trumpowi. Harris uważają za bardziej inteligentną i bardziej energiczną. Zestawienie sondaży i średnią z nich wyciągniętą możecie obserwować na żywo na platformie RealClearPolling.
Gospodarka, głupcze? A może uśmiech, głupcze?
Trump i Harris walczą ze sobą nie tylko na wiecach i nie tylko na propozycje gospodarcze (i nie tylko), ale również na platformach mediów społecznościowych. Kto jest tu silniejszy? Dobrze zaczął kampanię Trump, jeszcze mając za rywala Bidena. Teraz, w porównaniu z coraz bardziej dynamicznym działaniem sztabu Harris, aktywność Trumpa nieco przygasa. Oba obozy muszą walczyć zwłaszcza o młodych wyborców, zwłaszcza na wielkich platformach, takich jak TikTok, X, Facebook, Instagram, You Tube.
Trump jest wieloletnim weteranem walki w mediach społecznościowych. Na platformie X wywiad przeprowadził z nim Elon Musk. Zabiega o kontakty z innymi influencerami, słynny stal się jego filmik z 23-letnim streamerem Adinem Rossem, obok którego Trump zatańczył.
Z kolei strategia sztabu Harris polega na kreatywnych memach i prezentowaniu kandydatki Demokratów jako świeżej twarzy amerykańskiej polityki. Mimo że Harris ma 59 lat i za sobą bardzo długą drogę kariery prawniczej i politycznej, w postach na social mediach jest młodo wyglądająca twarz, zgrabna sylwetka i niepowstrzymany śmiech, który dla młodych wyborców jest przyciągającym magnesem.
Niedawny post na TikToku udostępniony przez jedno z kont sztabu Harris opiera się na zestawieniu sympatycznej i lubiącej dzieci Harris z ponurym i skrzywionym Trumpem. W pewnym momencie kandydatka Demokratów mówi: „a teraz chcę usiąść, zrelaksować się i cieszyć się wieczorem, gdy nagle słyszę ten irytujący, skrzypiący głos”. Potem Harris wychodzi z samolotu, szeroko się uśmiecha i wita z dziećmi zgromadzonymi na lotnisku.
Obecność w social mediach to jednak tylko wsparcie kampanii. Dla polityków wciąż bardziej liczą się uściski rąk wyborców. Wydaje się, że propozycje gospodarcze też mogą mieć znaczenie w tych wyborach, bo zmęczeni inflacją Amerykanie przekonali się, że jakość rządzenia ma znaczenie dla ich portfeli (nawet jeśli prezydent ma niewielki wpływ na inflację czy wzrost wynagrodzeń).
W programie Kamali Harris jest sporo elementów, które znamy z naszej rzeczywistości. Ulga na dziecko? U nas też jest. Mamy 800+ na każde dziecko, „Kosiniakowe” po urodzeniu dziecka, ulgę podatkową w wysokości 1112 zł rocznie na dziecko, a za chwilę będzie też „Babciowe”, czyli dopłata do opieki nad dzieckiem). Program kontroli cen strategicznych towarów? U nas było 0% VAT na żywność, a ceny energii wciąż przecież mamy zamrożone. Ulgi na inwestycje w OZE? Obecne, za chwilę ruszy u nas szósta edycja dopłat do fotowoltaiki i pomp ciepła.
Kamala Harris idzie dalej, niż polscy politycy, gdy mówi o walce z chciwością posiadaczy nieruchomości (choć nie wiadomo jeszcze jakie ma propozycje) czy o ograniczaniu marż sklepów spożywczych (w Polsce takie rzeczy opowiadali tylko politycy Lewicy). Ma też daleko posunięte, choć jeszcze nie do końca skonkretyzowane propozycje zmian w podatkach dochodowych (u nas spór toczy się głównie o składkę zdrowotną, czyli parapodatek wynoszący dla większości podatników 5-9% dochodu, o strukturalnych zmianach w podatkach się nie mówi).
Ale z kolei u nas są już takie „zdobycze” jak płatny urlop rodzicielski, tanie leki na receptę, finansowane z kieszeni podatnika szkoły, czy tanie kredyty hipoteczne na pierwsze mieszkanie – czyli rzeczy, które Kamala Harris w różnych momentach zgłaszała w kampaniach wyborczych, ale w liberalnej Ameryce jeszcze ich nie testowano. Wygląda więc na to, że jeśli Kamala Harris wygra, to będzie realizowała sporo pomysłów Donalda. Ale nie Trumpa, tylko Tuska.
Źródło zdjęcia: frank mckenna/Unsplash